Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟎𝟎𝟖. niczym


𝐍𝐈𝐄𝐖𝐈𝐄𝐋𝐔 𝐏𝐀𝐌𝐈Ę𝐓𝐀Ł𝐎 swoje czasy podstawówki. Kisaki Tetta stanowił nieliczny wyjątek, który powracał do nich wspomnieniami na każdym kroku.

Często zanurzał się w czystej nostalgii, wspominając beztroskie czasy, gdy miał więcej niż pięć minut, by nagrzać swoją smukłą twarz przyjemnie ogrzewającym promieniami słońca. Więcej niż kilka minut wolnych od mroku, który obecnie towarzyszył mu na każdym kroku. Kisaki jednak nie protestował. Nie odganiał jak natrętnego owada, ale też nie zapraszał bezpośrednio do swego wnętrza. Otaczał się jego towarzystwem, niczym puchatym kocem, dostrzegając korzystnego sprzymierzeńca. Idealnego, którego mógłby wykorzystać w dążeniu do wyższych celów. Tak, jak i wszystkich innych.

Wtedy mrok zdawał mu się żałosną iluzją, której doszczętnie pozwalali się owładnąć tylko najsłabsi ludzie. Nie rozumiał ów poddaństwa. Czyżby było czymś motywowane? Tetta nie miał wówczas najmniejszego pojęcia, a i tak podobne główkowania uznawał jedynie za stratę cennego czasu.

Z powodu tak częstych wypraw w mentalną przeszłość, nie sposób było mu zapomnieć dokładnie wyryte w pamięci rysy jaśniejszej pięknem twarzy (kolor)włosej dziewczyny, o niebanalnych (kolor)oczach, które nosiły w sobie blask za każdym razem, gdy na niego patrzyła. Ów zagadki nie pojął do dni dzisiejszych. Dlaczego patrzyła w ten sposób na żałosnego tchórza, którym wówczas był? Nic niewartego i pozbawionego braku pewności siebie. Osobę, która poza wiedzą nie posiadała nic wartościowego.

A ona nadal przysłuchiwała się jego każdemu słowu z niemym, onieśmielającym zaciekawieniem. Chociaż było ich naprawdę niewiele.

Miewał wówczas te absurdalne myśli, według których mógłby zatonąć pewnego razu w tych (kolor) oczach doszczętnie. Utonąć, nawet nie wołając o ratunek. Mógłby już zawsze podziwiać uwagę, którą mu poświęcała. Śmiech i roztaczającą się wokół niej aurę wesołości, którą obdarzała go bez większego powodu. Sposób, w jaki okręcała sobie wokół niewielkiego palca wskazującego kosmyk (kolor) włosów za każdym razem, kiedy się denerwowała. Albo kiedy czasem sięgała nagle do jego spadających okularów, poprawiając ich ułożenie. Nawet fakt, że bez cienia przestrachu odganiała od niego niedoszłych oprawców, grożąc im niewielkimi pięściami. Zawsze stawała do walki z kilka razy większymi od siebie napastnikami. Wtenczas przywodziła mu na myśl personę godną jedynie podziwu. Bohaterkę, której potrafił się tylko przyglądać z oddali, czerpiąc inspirację.

Może bohaterowie już zawsze mieli pozostać wyłącznie idealną wizją, oglądaną przez nas z jakiejś odległości? Stale zdawali się nietykalni, objawiając się czy to przez wszelkiej wielkości ekrany odbiorników, czy na zewnątrz, będąc oddzielonym od widza grubą warstwą okiennego szkła. Taflą, nie pozostawiająca niejasnych myśli odnośnie stanowczego faktu, jakoby nieboskłon pozostawał płaszczyzną zadedykowaną dla herosów. Nie - pospolity lud.

A wszystko to miałoby miejsce, gdyby tylko nie spotkał najpierw Hinaty Tachibany. W świetle tego zdarzenia (Imię) pozostawała jedynie jej piękną, życzliwą przyjaciółką, która od czasu do czasu go doglądała. Przy Hinacie każdy jej detal, który skrycie podziwiał, stawał się drugorzędny. Bo to Tachibana stała się jego pierwszym kanonem piękna. Jako pierwsza wyciągnęła do niego rękę, nawet pomimo wszelkich zniechęceń ze strony pozostałych rówieśników. Uśmiechała się pogodnie w jego stronę, chwaląc zasługi, które dla Kisaki'ego stanowiły niemalże rutynę. Pierwsze miejsce na podium traciło na znaczeniu, gdy osiągało się je prawie nieprzerwanie. A jednak ciepłe słowa dziewczyny, wraz z przyjaznym całokształtem, który mu podarowywała powodował, że i ta kolejna wygrana nabierała nieco bardziej na mętnym znaczeniu.

Mógł stale być numerem jeden, byle tylko otrzymać kolejne, niepowtarzalne gratulacje od jego Hinaty Tachibany. Dziewczyny, która, według niego, była jego pierwszą miłością. Osobą, która niezaprzeczalnie mu się należała.

Mimo to, z jakiego powodu czasem noce pachniały mu snami, których nie zdążył wprawdzie wyśnić?

Ale wtedy na horyzoncie pojawiła się (Imię). Wkroczyła do ich klasy niczym spóźniona gwiazda na deski teatralnej sceny, podczas kiedy przedstawienie trwało już w najlepsze. Doszła do ich klasy z opóźnieniem. Nie przeszkadzało jej to tym samym w zaskarbieniu sobie przychylności każdego z jej członków. A zwłaszcza - Hinaty Tachibany, z którą dosłownie po minucie rozmowy odnalazła jakiś wspólny, nieznany mu język. Od tamtych czasów stały się niemalże nierozłączne, praktykując na każdym kroku alfabet obcej mowy.

Jak miała się jej relacja z Kisakim Tettą?

(Kolor)oka natychmiast stała się jego rywalką numer jeden, jeśli chodziło o wszelkie konkursy wiedzy i klasowe rankingi.

— Oi, Tetta-kun. Znowu wygrałeś, co? Dobra robota, kujonie!

Tyle tylko, że zawsze zajmowała drugie miejsce, które przyjmowała z wielkim uśmiechem na twarzy i identyczną sentencją, skwitowaną wprost w jego stronę. Miał wtedy w zwyczaju rumienić się jak szalony i odwracać wzrok od wyrazu wesołości, który swą mocą go oślepiał i przyprawiał o szybsze bicie serca. Przepadanie dla niej było równie niepozorne, co pojawienie się niewielkiej chmurki na przesadnie błękitnym, przejrzystym niebie. Kto by się spodziewał, że jeszcze tego też dnia spadnie ulewny deszcz?

Nie podobał mu się sposób, w jakie jego własny organizm reagował na nietuzinkowe zachowanie dziewczyny. Przecież przegrani nie zachowywali się w ten sposób. Nie wyginali przesadnie ust w niebotycznych, szalonych uśmiechach do zwycięzcy, własnego rywala, niczym głupi do sera. Co więcej, cena gratulacji wygranemu rywalowi często przerastała ich najśmielsze oczekiwania i zbytnio dumne umysły. Czy więc (kolor)włosa była prawdziwie niespełna zmysłów?

Reakcje Kisakiego, które stały się nieobliczalne, sprawiały, iż czuł się prawie jakby zdradzał Hinatę. Nie mógł nic czuć do (Imię). To Tachibana była jego jedyną miłością. Jednym wyznacznikiem piękna. Personą, dla której każdego poranka odnajdywał motywację do budzenia się. Wstawania i dalszego mozolnego egzystowania. Dzięki niej, nie była to wyłącznie bezmyślna wegetacja.

Bez wahania oparł na niej całokształt swego jestestwa, nawet uprzednio nie pytając o miejsce w jej sercu. Był bowiem pewien swojego sukcesu, wiedząc, iż jest to niezamieszkany dotąd obszar. Skoro udało mu się odnieść tyle zwycięstw w swojej szkolnej karierze, dlaczego miałby nie podbić serca jedynej osoby, na jakiej kiedykolwiek mu zależało?

Kisaki był w tym samym czasie przerażająco inteligentny i odrażająco głupi. Mimo wieloletniego noszenia na swoim lekko zadartym nosie metalowych oprawek okularów, pozostawał absolutnie ślepy na niesymetryczność uczuć względem swojej wybranki.

I tak stan rzeczy utrzymywał się do chwili, w której to stwierdzenie uległo radykalnej odmianie.

Takemichi Hanagaki nigdy na niego nie zasłużył. Na ten ogrom adoracji i miłości, którym błyskawicznie obdarowała go Hinata, w momencie gdy tamtego pamiętnego dnia przybył jej na ratunek. Był kolejną osobą, która pojawiła się niczym spóźniony aktor na zapewnionej scenie, kiedy to zamierzano już zabrać się do odgrywania końcowych aktów. Nie znał ani jednej kwestii, ostatecznie i tak zbierając ze strony widowni największe laury i owacje na stojąco. Podczas kiedy Kisaki Tetta - pierwotny twórca przedstawienia, został zmuszony do stania w cieniu sceny. Bez oklasków i braku światła reflektorów. Od tamtej pory już zawsze snuł się w cieniu, planując kolejne przedstawienie. W tamtym czasie doznał bolesnej świadomości tego, jak słaby był. Czy właśnie przez ten fakt mrok wydał mu się tak kuszący?

I co (Imię) robiła na scenie jego następnego przedstawienia, skoro nawet nie uwzględnił jej w scenariuszu?



Nie od dziś wiadomo, że stare nawyki nadzwyczaj trudno jest wytępić. Zautomatyzowana czynność staje się gorszym przeciwnikiem niż jakikolwiek pasożyt, zamieszkujący ludzki organizm. Nawyk stanowił machinę, banalny automat, posiadający możliwość działania bez udziału świadomości żywiciela, czy nawet jego pamięci. W ten sposób niemalże kontrolował człowieka. Powstawał niewinnie, poprzez praktykowanie pewnej czynności lub sposób, w który radziliśmy sobie z emocjami. Na całość tej drugiej dziedziny scalały się nawyki emocjonalne. Jednak istniała również ciemniejsza strona medalu, na którą to składały się zwyczaje utrwalanie nieświadomie.

Tetta w ów sposób dorobił się niezdrowego zwyczaju śledzenia ludzi. Zaczęło się od Takemichi'ego Hanagaki'ego, za którym chodził krok w krok z czystej konieczności. Czynił to wyłącznie z zapotrzebowania na informacje i odpowiedzi na pytania, które od czasu spektaklu, który zakłócił właśnie Hanagaki, nieustannie zaprzątały jego umysł. W czym był od niego lepszy? Jak sprawił, że Tachibana pokochała go od pierwszego wejrzenia? Czy on również mógł się taki stać? Prześcignąć swojego rywala?

To był początek jego kolejnego przedstawienia.

Zaś śledząc (Imię) Hanagaki na końcu kolejnego aktu, blondyn czynił to niemal automatycznie. Jego nogi po prostu podążały za nią w pewnej odległości, co rusz ukrywając swoją sylwetkę za jakimś rogiem budynku.

Z jakiegoś nadprzyrodzonego powodu, w którym nawet nie doszukiwał się głębszego sensu, zwyczajnie nie mógł o niej zapomnieć po tym, jak zwróciła jego uwagę na jednym ze spotkań Toman. Od tamtego momentu chodził za nią niczym cień.

Któregoś razu widząc, jak posyłała w stronę Mikey'ego ten swój słynny uśmiech, przepełniony wesołością, który za dawnych czasów był poświęcony wyłącznie dla niego, odczuł niewyobrażalną tęsknotę. Odsunął jednocześnie dziwny żal, a tym bardziej iskrzącą się zazdrość, której pod żadnym pozorem nie dopuszczał do swojej świadomością. Miał wrażenie, że coś paliło go od środka, kiedy tylko miał przed swoimi mroźnymi tęczówkami (kolor)włosą dziewczynę, która po prostu zdawała się szczęśliwa w towarzystwie kogoś, kto nie był nim. A widział ową radość w każdym geście - sposobie w jaki odsuwała swoją drobną posturę od Sano, który już chwilę później ponownie ją do siebie przyciągał. Wtedy też odwracała niewinnie wzrok, soczyście się rumieniąc. Manjiro tylko szczypał jej karmazynowy policzek, po czym oboje wybuchali donośnym, błogim śmiechem.

Kisaki Tetta nie mógł być przecież zazdrosny o (Imię). To było wykluczone, gdyż w jego sercu istniało miejsce wyłącznie dla jednej osoby - Hinaty Tachibany. A jednak pieklił się za każdym razem, gdy widział szczęście (kolor)okiej. Tym samym, powstrzymywał się przed niekontrolowanymi odruchami, pozostając nieustannie w cieniu.

Długo głowił się, czy angażować dziewczynę w swoją sieć intryg. Będąc tak silnie emocjonalnie związaną z Manjiro Sano, stanowiła do niego idealny cel do jak najszybszego wyeliminowania. Dlaczego więc jeszcze prędzej wyrzucał ów niedorzeczną myśl z głowy?

To była tamta (Imię) z czasów, gdy był nikim. To była tamta dziewczyna, która została jego bohaterką. Kimś, komu od już zawsze miał przypatrywać się z oddali.

Nie mógł zrobić tego swojej (Imię).

Ta sama myśl wybrzmiewała w jego opustoszałej, spowitej mrokiem głowie, gdy mierzył do niej z broni.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro