Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟎𝟎𝟕. delikatne,




— 𝐍𝐈𝐄 𝐌𝐎𝐆Ę 𝐔𝐖𝐈𝐄𝐑𝐙𝐘Ć, że Draken został skazany na śmierć. A na dodatek... za zamordowanie mojej siostry.

Dwudziestosześcioletni Hanagaki Takemichi, znajdujący się obecnie zarówno w odpowiadającym swojemu adekwatnym wiekowi ciele, a tym samym - w przyszłości, cicho, z wyraźnie malującym się zarówno w jego głosie, ale i całej postawie szokowi, komentował nowe informacje, które usłyszał, jednocześnie nie będąc w stanie przyswoić. Złapał się za głowę, ciągnąc za ciemne kosmyki, całkiem jakby lada moment miał je sobie boleśnie wyrwać. Przesiadując w niewielkim, prosto urządzonym lokum Naoto, zdecydowanie miał ochotę dosłownie - a nie tylko w przenośni, rwać sobie włosy z głowy. Natłok negatywnych myśli wcale nie ułatwiał mu podjętych prób uspokojenia.

— Wiesz, Takemichi, wydaje mi się, że on tego faktycznie nie zrobił — odwrócony do niego plecami Naoto śledził uważnie swoimi szarymi tęczówkami ciąg czarnych, tuszowych literek na jakimś dokumencie. Po chwili odłożył go na bok, biorąc do rąk kolejny.

— Co masz przez to na myśli, Naoto? — Takemichi uniósł głowę, posyłając w kierunku pleców młodszego mężczyzny pytające spojrzenie.

— Nie uważasz, że Kisaki go wrobił? — zapytał go Tachibana, przerywając na moment miarowe wystukiwanie czegoś na swoim ułożonym koło stosu papierów laptopie. Przeniósł na swojego towarzysza poważne, ostre, nawet jak na niego, spojrzenie. Jakby już nim samym chciał dobitnie pokazać swoje nastawienie do sprawy.

— Ale dlaczego miałby to zrobić? — Hanagaki spuścił skołowany wzrok na podłogę, łącząc swoje dłonie, jednocześnie opierając łokcie na kolanach. Wyglądał na tak przybitego, że nawet największy z bezduszników byłby w stanie obecnie się nad nim ulitować.

— Też trochę się dziwię — Naoto wykonał większy obrót na typowo obrotowym, ciemnym krześle, mierząc się z Takemichi'm przejętymi spojrzeniami. W tle widać było białą, magnetyczną tablicę, noszącą na swojej pobłyskującej powierzchni masę tropów, które w ostateczności prowadziły dokładnie donikąd. —  Kisaki Tetta nie jest typem kryminalisty, który przepada za brudzeniem własnych rąk. Zazwyczaj zadziwiająco zręcznie manipuluje i posługuje się w tym celu innymi. Jak to uczynił przykładowo z Akkunem — ciemnowłosy przerwał wypowiedź, spoglądając z widocznym zmartwieniem na swojego kompana. Zdawał sobie sprawę, iż był to dla niego trudny, delikatny temat, aczkolwiek musiał do niego nawiązać, próbując podkreślić ciąg przyczynowo-skutkowy. — Dokładnie to samo zrobił z Ruyguji'm. Ale... na nagraniach z kamer z miejsca zdarzenia nie mamy dokładnie zarejestrowanego momentu, w którym Ken zabija (Imię). Istnieje w nich przerwa, po której Draken zwyczajnie stoi nad ciałem z bronią w dłoni. Nie wydaje ci się to podejrzane?

— Racja. Jednak to nie jest równoznaczne z tym, że zrobił to Kisaki. To nie stanowi dostatecznego dowodu, tylko domysły — brak standardowego pozytywizm Hanagakiego nieco zdziwił Naoto, tym samym wpływając na jego zmartwienie. Musiał jednak kontynuować już zaczęty wątek, jeżeli mieli dotrzeć do jakiegoś przełomu. Rozumiał poddawanie jego teorii w ciągłą niepewność, jednak tym razem miał przeczucie, że nareszcie trafili w samo sedno sprawy. Nawet, jeśli zdawało się ono niesłychanie bolesną, jątrzącą się raną.

— To prawda. Ale coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Gdybym miał strzelać, obstawiałbym Kisakiego. Jest jeszcze jeden szczegół — wyznał, robiąc znaczącą pauzę, ażeby sprawdzić czy przyjaciel w ogóle go jeszcze słucha. Dostrzegając w jego zmarnowanych, dotąd pustych oczach śladowe ilości nadziei, ciągnął dalej. — Mieliśmy początkowo świadka w sprawie, który twierdził, że widział go opuszczającego miejsce zbrodni. Według zeznań, miał wtenczas w oczach łzy i ledwo szedł. Niestety, świadek niedługo później wycofał zeznania twierdząc, że „coś mu się przewidziało". Nie uważasz, że to podejrzane, Takemichi?

— Nie, to nie ma najmniejszego sensu, Naoto! Bo to by oznaczało, że stał za każdą ze śmierci nie tylko Hinaty, a na dodatek mojej siostry! Jaki miałby niby motyw?! — mężczyzna powoli nie wytrzymywał wywieranej presji i braku odpowiedzi na dręczące go stale pytania. Dlaczego uratowanie osób tak bliskich jego sercu wydawało mu się coraz bardziej odległe? Czyżby było jedynie marzeniem ściętej głowy, niczym więcej? Czy to był czas, by odpuścić?

Naoto tylko wzruszył niewinnie ramionami, posyłając ku niemu przepraszający wyraz twarzy. Przeszedł od razu do dzielenia się z nim kolejnym spostrzeżeniem.

— Takemichi. Jest jeszcze coś. Pozwoliłem sobie na małe śledztwo wokół (Imię). Wybacz — spojrzenie szarych tęczówek przybrało przepraszający ton, gdy mężczyzna podrapał się nerwowo po karku. —  ...Zauważyłem, że w każdym z wymiarów czasowych miała coś wspólnego z Manjiro Sano. W praktycznie każdym z nich byli parą, mniej lub mocnej związaną.

— ...Do czego zmierzasz? — Takemichi znienacka całkowicie uniósł głowę, patrząc na szarookiego ze zdziwieniem. Słowa młodszego z nich znacząco przyciągnęły jego rozkojarzoną uwagę.

— Mam pewną teorię. Uważam, że pierwszy raz podróżując w przeszłość, już na zawsze przesądziłeś o losie swojej siostry. Sprawiłeś, że w każdym z wymiarów już zawsze będzie istniała (Imię), która w pewnym momencie zakocha się w Manjiro. I to ze wzajemnością — zdawało się, że wypowiadanie tych słów sprawiało Naoto niewiarygodną trudność. Może i był policjantem z pewnym stażem i doświadczeniem, ale przekazywanie nieprzyjemnych wieści zawsze stanowiło dla niego ciężkie, ponad wszelkie oczekiwania, doświadczenie. Zwłaszcza Takemichi'emu, który w niewyobrażalnym stopniu poświęcał się dla jego siostry. — Ujmując to trochę inaczej - biorąc pod uwagę tę tendencję, swoją pierwszą podróżą w czasie sprawiłeś, że (Imię) została skazana na śmierć w każdym wymiarze. A przynajmniej dopóki nie zmienimy jakiegoś szczegółu, który decyduje o jej losie — dorzucił od siebie ostatnie, nieco pozytywniejsze słowa otuchy, nie chcąc do reszty zdołować przyjaciela. — Takemichi. Musisz je uratować. Hinatę i (Imię). Musisz to zrobić za wszelką cenę.

— Wiem. Ale sam przyznaj, że to brzmi trochę jak jakiś podły, absurdalny żart. W każdym wymiarze kończą razem? Co to, jakieś przeklęte przeznaczenie?! — ciemnowłosy ponownie wplótł swoje palce w kosmyki na swojej głowie. Nie był nawet w stanie powstrzymać krzyku, który rozrywał jego pierś od środka, domagając się wyjścia na zewnątrz. — Naoto... Kim dokładnie jest Kisaki?

— Kisaki Tetta...


Tamtego wieczoru, na zebraniu Toman, podczas którego Mikey ogłosił wyznaczenie dowódcy trzeciej dywizji, Takemichi miał wrażenie, iż dojrzał w tłumie samego czarta. Szedł z dziwnie opuszczoną głową, w towarzystwie znacznie przewyższającego go Hanmy Shuji'ego, jednocześnie posiadając w mroźnie niebieskich oczach niepokojący, złowrogi błysk. Mimo, że był zasadniczo niski, nie podlegało dyskusji, że z tamtej dwójki to blond włosy był tym bardziej owładniętym wielkością mroku. Okrutnie przebiegłym i bezwzględnym.

Hanagaki zastygł w bezruchu już w momencie, gdy ich oczy na ułamek sekundy się zetknęły. Mimo to, Kisaki szedł dalej. Takemichi zaczął się wolno obracać w stronę sceny, nosząc w swojej przeświadczenie, jakoby już gdzieś widział twarz chłopaka.

— Oh? Tetta-kun! Miło cię znowu widzieć!

Dopiero radosny głos jego siostry i słowa, które wypowiedziała w kierunku chłopaka sprawiły, że w końcu zrozumiał. Tym samym dotkliwie odczuł dreszcz, przechodzący wzdłuż jego kręgosłupa. Na jego czole pojawiły się soczyste lodowate krople potu.

Skąd (Imię) znała swojego przyszłego oprawcę?

...jakieś teorie, kochani?🤔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro