☆⋆ ❼ ❝Twoja gotycka lalunia!❞
──── ✧《✩》✧ ────
Usłyszałem dzwonek. W końcu! Piątek, koniec lekcji. Ale ja nie spędzę weekendu jak jakiś rozpustnik na imprezach, o nie. To nie ze mną takie rzeczy, idźcie do Tadka. Dzisiaj z Alusiem ala Glizdą robimy sobie nocowankę! Robimy tak raz na jakiś czas, żeby poplotkować. No bo z nami to działa tak, że w szkole troszkę pogadamy, ale on jest zazwyczaj zajęty Basią, jego dziewczyną. Ja też ostatnimi czasy siedzę coraz częściej z Tadim na przerwach. Więc tak wychodzi, że w szkoła odpada. Najwięcej gadamy busie. Ale oprócz tego to niezbyt mamy czas. Po szkole to ja się uczę, a on poprostu opierdziela. Nikomu się nie chce. Ale, przychodzi ten jeden magiczny piątek w miesiącu i potrafimy przegadać całą noc! Bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i nigdy o tym nie zapominam. Glizda też nie.
Minęło półtora godziny, a ja w końcu byłem w domu. Teraz tylko czekać na Alusia. Pewnie się spóźni. Po co się nudzić? Włączyłem radio, bo w sumie czemu nie. Jakaś fajna piosenka leci. Kiwając głową i leko tuptając nogą ogarniałem pokój do końca. Ta pani co śpiewa, nazywa się chyba Jędrusik. Jest teraz aktorką, tak mi się wydaje. Zaśmiałem się pod nosem wyobrażając sobie Tadka śpiewającego tą piosenkę.
-Mój pierwszy bal, te walczyki leciutkie jak świerszcze. - nuciłem sobie pod nosem.
Wtedy do mojego pokoju wbił Maciek. Nie, on nie wszedł. On wbił.
-Serwus drogi kolego! - miał ze sobą plecak, pewnie ma tam swoje rzeczy.
-Serwus pasożycie. Słuchaj, skombinowałem nam czekoladę z wedla. Więc dzisiaj na ostro.
-No ale z ciebie jest słodziak! Ja załatwiłem Rycerskie.
No co jest z tym Alkiem ostatnio. Od razu walnąłem go w tył głowy. A on się tylko głupio zaśmiał. Co ja z nim mam!
- Tylko dobrze ci radzę, glizdo jedna, żebyś schował tą butelkę. Jeśli nam wejdą tu dzieciaki, to nieszczęście murowane. Albo nakablują całej rodzinie, albo dostanie się ona w ich lepkie łapki.
I nim Alek zdołał ukryć tani trunek gdzieś w szafie, wywołałam swymi słowami wilka z lasu. A raczej stado demonicznych dzieci.
- Alek! Alek! - rozległy się piski, które wybudziłyby z wiecznego snu nawet umarłego. Trójka dzieciaków: ośmioletnia Marysia, sześcioletni Julek i pięcioletnia Zuzia szturmowały mój pokój, a w sumie to Alka, rzucając mu się w ramiona (tak dokładniej to obejmowały jego nogi, bo przy Alku wyglądały jak krasnale ogrodowe dla krasnali ogrodowych). Przynajmniej moja humorzasta siostra też tu nie wparowała, ale nie chce się jej już bawić z kuzynami, bo na piętnaście lat.
Właśnie, czy to nie dziwne, że mieszka z kuzynami?
Ach, gdyby tylko z nimi... Chociaż, w sumie to kocham moją rodzinę. W wielkim domu na wsi żyję z matką, ojcem, siostrą, ciotką, wujkiem, dwoma kuzynkami, kuzynem i babcią. Niezła gromada, co? I często nieźle wkurzająca, ale nie wiem, co bym bez nich zrobił.
- Możemy zostaaaać? - jasnowłosa Zuzia wlepiła we mnie duże, zielone oczy.
- Nie, kategorycznie nie! - tupnąłem nogą, zdenerwowany, że te małe kaszojady muszą cały czas wtrącać się w moje życie i potrzebować atencji.
- No weeź - Marysia ściągnęła brwi i potrząsnęła buńczucznie szatynową kitką.
- We, bo wam gerber stygnie! - zawołałem niecierpliwie.
Juliusz za to próbował użyć swojego uroku, wpatrując się we mnie ze słodką minką.
- Nie ma mowy. Won! - zacząłem wyganiać wszystkie niepocieszone maluchy z pokoju, który po chwili zamknąłem na klucz.
- Ależ z ciebie wredota - Alek spojrzał na mnie z rozbawieniem, po czym wyciągnął butelkę taniego wina, które rozlał do kubków po herbacie. W razie czego powiemy, że pijemy kompot, czy coś.
- Nie dziwiłbyś mi się, gdybyś mieszkał z tymi kaszojadami siedem dni w tygodniu pod jednym dachem - prychnąłem, nieufnie wąchając napój.
- No dobra, opowiadaj, co tam u ciebie!
- Noo... W szkole wszystko git, dostałem szóstkę ze sprawdzianu z polskiego, w końcu Bogusia mnie ubóstwia... A z matematyki piąteczka, jak zwykle...
- Błagam, tylko nie gadaj o szkole - westchnął Alek, rzucając się na moje łóżko. - Przyszedłem tu po to, by odpocząć od szkoły, a nie znowu się o niej nasłuchiwać. Może opowiedz mi lepiej o.... tym swoim nowym znajomym, tej twojej gotyckiej lalusi - uśmiechnął się znacząco.
- Powiedziałeś, że nie chcesz słuchać o szkole. A przecież on jest moim szkolnym znajomym.
- Noo, raczej nie tylko. Widziałem, jak parę razy cię odprowadzał po lekcjach. Nie pomyślałeś czasem, że ja też chciałbym cię odprowadzić? Żeby tak o swoim przyjacielu zapominać?? Niedoczekanie!!! - jęknął, dramatycznie łapiąc się za pierś.
-Weź się uspokój? Tadi tylko czasami sobie ze mną idzie z czystej nudy. To nie tak! To szalone, że tak o mnie w ogóle myślisz! - Alek podniósł brew.
-Tak, czyli jak?
-No przecież wiesz, że ja niezbyt z chłopakami... no... Ja wolę dziewczyny! - Zacząłem się tłumaczyć. Nie miałbym problemu być z chłopakiem, gdyby to było chociażby legalne! Ale Alek nie może się o tym dowiedzieć. Co jeśli nie będzie chciał się ze mną przyjaźnić! Ba, co jak coś rozgada!
-Janku, a powiedz mi, skoro tak kochasz kobiety, to czemu jeszcze żadnej nie miałeś? - Uśmiechnął się do mnie, jakby przeczytał mi w myślach, co mnie właśnie trapiło.
-Była Krysia w 5 klasie....
-Błagam cię! Kryśka się nie liczy! Chodzi mi o to, że ty sobie rób co tam chcesz! My zawsze będziemy przyjaciółmi! Więc niczego się przede mną nie wstydź. Tyle co ja się o tobie nasłuchałem, to wiesz. Mnie już nic nie zdziwi.
Popatrzyłem wzruszony na Alusia. On naprawdę jest najlepszy. Przytuliłem go, a on śmiejąc się też objął mnie ramieniem. Jak go puściłem, to spojrzał na mnie znacząco.
-Dobra Janek, nie przyszedłem tu żeby się smucić! - Zachłysnął się naszym kompotem, a mi podał mój kubek. -Dawaj, opowiadaj o tej laluni!
-No to Tadi nie jest taki zły na jakiego wygląda.
-Ja myślę, że wcale nie wygląda źle. I myślę, że ty myślisz podobnie! Chłopie, nawet ja widzę jak się na niego lampisz! Masz farta, że siedzi z tobą. Gdybyś gapił się na niego z końca klasy, wyglądałoby to jeszcze gorzej!
-Nie gadaj! Naprawdę to tak wygląda z perspektywy osoby trzeciej?! - Spaliłem buraka. Boże! Alek, czemu ty jesteś taki szczery!
-No tak, tak! Ale opowiadaj dalej.
-Fajnie się z nim rozmawia, mimo, że jest dosyć wulgarny. Ale jakimś cudem zawsze zna każdą plotkę, która krąży po szkole! Nie wiem jak to robi, bo gada tylko ze mną. To jest niesamowite! Chodzę do tej szkoły już czwarty rok, a nigdy nie potrafiłem zdobyć takich informacji. No nie powiedziałbym, że uczy się dobrze, ale inteligentny to on jest! Wie kiedy przestać. Można by nawet powiedzieć, że potrafi manipulować i to na tyle dobrze, że ostatnio przekonał Monię, by z nim wyszła. Oczywiście, on się nie zjawił. Wiem, że mówi prawdę, bo zauważyłem, że jak kłamie, to lekko unosi lewą brew. I mam dylemat, czy mu o tym powiedzieć, bo to niemoralne tak kłamać, ale też nie chcę by wiedział, że to zauważyłem. Bo z nim to nigdy nie wiadomo. Wszystko potrafi obrócić w żart, czasem nawet satyrę. Ale to nie jest zła cecha! Nawet mi się to podoba. Jest z nim zabawnie! Nawet bardzo. Lubię z nim przebywać. Dowiaduję się ciekawych rzeczy. Jest interesującym człowiekiem, im dłużej z nim jestem, tym bardziej mogę go analizować! Jest takim moim eksperymentem.
Alek popatrzył na mnie po tym monologu i tylko się uśmiechnął.
-Wiesz, że tak samo nadawałem o Basi, kiedy ją poznałem? Pamiętasz, co nie? Dowiedz się, czy on byłby chętny. Myślę, że miałbyś szansę. On też się na ciebie patrzy jak milicjant na kopernika.*
Ja oczywiście znów się zarumieniłem. Muszę się chyba przebadać. Nie wiem, Alek może ma rację? Najpierw sam muszę się nad tym zastanowić.
-No nieważne. Co tam u Baśki? Może chcecie wpaść kiedyś na herbatkę? Chętnie wam coś upichcę! Ma jakieś ulubione ciasto?
- Marchewkowe, ale bez orzechów. Jasne, że wpadniemy! Tylko powiedz kiedy! A u Basi wszystko super! Przecież ma najlepszego chłopaka na świecie.
-Nigdy nie robiłem marchewkowego. To będzie zabawa! Ugadamy się może w szkole, jak Basia będzie mogła? Bo wiesz, ty mieszkasz ulicę stąd, ale ona już w mieście. - Zignorowałem komentarz na końcu. Dzisiaj nie będę się wkurzał na Alka. Rzadko kiedy znajduje się takich ludzi. Takich którzy cię nie odrzucą. Ja chcę być dla niego takim samym wsparciem!
Maciek zgodził się ze mną, po czym obaj pociągnęliśmy łyk naszego "kompotu".
- Nie jest wcale takie złe to wino. Chociaż, co ja się znam. Jedyne moje obcowanie z alkoholem jest wtedy, kiedy ojciec lub wujek dadzą mi na spróbowanie trochę piwa lub wódki. Już chyba Tadek ma większą wiedzę, jeśli chodzi o trunki. Mówił coś, że próbował różnych rodzajów win, a że jak kiedyś pojedzie do Francji, to zrobi prawdziwą degustację. W ogóle opowiadał mi, że chciałby kiedyś mieszkać we Francji. I grać w filmach. Bo wiesz, on chce być aktorem i-
- Nieźle ci zawróciła ta gotycka laleczka, jak widzę - Alek zaniósł się śmiechem.
- C-co? Co ty pleciesz w ogóle? - zmarszczyłem nosek.
- No to! Ledwo skończyliśmy o nim rozmawiać i zdążyć zmienić temat, on powraca jak bumerang, bo znowu o nim wspominasz. Przyznaj, coś jest na rzeczy! - wyszczerzył się, a ja zapragnąłem zetrzeć mu ten uśmieszek ze twarzy. Wobec tego chwyciłem za poduszkę i zacząłem nią napieprzać Alka, który bronił się przede mną rękoma i nogami, jednocześnie zdychając ze śmiechu, więc moja misja nie powiodła się do końca.
- Co to niby za insynuacje! Weź się uspokój! - pacnąłem go poduszką po jego pustym łbie. Może jednak coś w nim jest, i jak go porządnie walnę, to coś się w nim poprzestawia i Alek zmądrzeje.
- Ty się zaraz uspokoisz, bo planuję kontratak! - zgarnął drugą poduszkę i walnął mnie nią prosto w twarz. Aż się zapowietrzyłem. Nie nie, tak nie będzie! Walczyłem jak lew, bijąc go moją poduchą. Niech mnie popamięta!
- Widać, że na niego lecisz. Nie oszukasz samego siebie! - Alek zachichotał jak dwunastolatka opowiadająca swojej koleżance o swojej sympatii.
Popatrzyłem na niego wielce obrażony. No jak on tak może! Tylko teraz to nie był mój największy problem. Bo oprócz chichotu Maćka usłyszałem jeszcze inny, dziecięcy. Pokazałem Alkowi, by się zamknął i zaczęłem się przysłuchiwać. Otworzyłem drzwi do pokoju i zobaczyłem gromadkę dzieci, które stały, a jedno miało kubek w ręce. Już chciały uciekać, ale nie. Ja tu jestem mądrzejszy. Wziąłem zakładnika, czyli podniosłem Julka i zagroziłem, że oddam kojotom do zjedzenia, jak dzieci natychmiast nie wrócą. Wróciły.
-Co to znaczy lecieć na kogoś? - spytała blondyneczka patrząc się słodko na mnie, jakby była aniołkiem.
-A to droga Zuziu oznacza - zaczął Alek, ale ja nie mogłem mu pozwolić, żeby dzieci się o czymkolwiek dowiedziały.
-Nie lubić kogoś! Nienawidzić.- dokończyłem za Glizdę.
No czy on chce, żeby mnie z domu wywalili!
-A kogo tak nienawidzisz? - spytał Julek, który nadal bezwładnie wisiał na moim ramieniu.
-Ja mam lepsze pytanie, czemu nas podsłuchujecie? Co?
-Bo nie pozwalasz nam się bawić z Maciusiem! My chcemy się pobawić z Maciusiem!!! - wrzasnęła Marysia tuptając nogą.
-No właśnie!! Ja też chcę się pobawić z Marysią! I z Julkiem i z Zuzią! Czemu jesteś dla nas taki nie dobry..! - powiedział Alek, który zabrał ode mnie Julka i przeszedł na drugą stronę drzwi. Dosłownie przeszedł na stronę dzieci.
Zmarszczyłem brwi. Patrząc na ten piękny obrazek po prostu trzasnąłem drzwiami im przed nosem i nie wpuszczałem, choćby nie wiem co. W pewnym momencie sobie poszli, a ja, który uzyskał chwilę spokoju, usiadłem na łóżku i zacząłem rozmyślać o mojej rozmowie z Alkiem. Może coś w tym jest... Chociaż jest zdecydowanie za wcześnie, znam Tadzia za krótko, żeby wyciągać takie wnioski! Po około pół godzinie Alek wrócił do mojego pokoju.
-Dzieciaki śpią. Na czym skończyliśmy? - spytał, siadając i biorąc do ręki swój kubek.
-Ta herbatka może za tydzień w piątek? Tylko proponuję, jak wam nie pasuje, to może być innego dnia.
-Z tego co wiem, to pasuje. Podpytam się też Basi. A może zaproś tego Tadka twojego? Muszę wiedzieć z kim romansuje mój syn!
-Jak ja z nikim nie romansuję! Ale może to dobry pomysł. Polubilibyście się. - upiłem kolejnego łyka.
Wtedy wpadł mi pomysł do głowy, może Tadek przyjdzie wcześniej i pomoże mi piec ciasto? Gdybym miał dodatkowe ręce do pracy byłoby prościej i szybciej! Spytam się go w poniedziałek.
Alek spojrzał na zegarek. Odruchowo zrobiłem to samo, już późno. Po 11.
-Kładziemy się spać? - zaproponowałem.
-Może to nawet dobry pomysł. Już późno, nie szalejmy aż tak.
Wlazłem na swoje łóżko, póki nie poczułem ciężaru po drugiej stronie.
-A ty co? Śpisz na podłodze!
-Spadaj... Z ojcem własnym się miejscem nie podzielisz?
-Nie. - powiedziałem, ale nie próbowałem go zepchnąć.
Nasze nocki zazwyczaj kończyły się na tym, że Aluś zasypiał na moim łóżku. Przegadaliśmy jeszcze pół nocy. To, że leżeliśmy w łóżku stwarzało iluzję dla nas samych, że już zaraz pójdziemy spać. Kiedy w końcu zdecydowaliśmy się na sen, słońce migotało zza firanek...
──── ✧《✩》✧ ────
*Kopernik byl na 1000zlotowym banknocie i ludzie kiedys "kopernikiem" probowali przekupic milicjantow zeby im spokoj dali po prostu
hejka misie, jak wam sie podobal rozdzial?? 😻😻
niestety musimy was poinformować że bardzo mozliwe, że następny rozdzial nie pojawi sie w ta niedzielę, bo jedna z autorek bedzie pisac egzamin. ale kto wie, moze uda sie cos napisac!
do nastepnego:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro