☆ ⋆ ❷❸ ❝Niezapomniana studniówka!❞
──── ✧《✩》✧ ────
— Janku!!! Zejdź na dół, potrzebuję pomocy! — zawołała moja mama, gdy ja zapisywałem pomysł na nowy wiersz. Kto wie, może nawet będzie z tego ballada?
Ale oczywiście przerwałem swoją czynność, by prawie wywrócić się schodząc po schodach. W końcu na dole czeka dama w potrzebie!
— Tak? — wydyszałem, stojąc już w drzwiach kuchennych.
— Musisz mi kochany wyciągnąć blaszkę z tej półki — wskazała bezradnie na jedną z szafek. — Ja tam nie dosięgam, a ty to najwyżej na blat wskoczysz.
— No dobrze mamo.
Takim oto sposobem wlazłem na blat, by na nim stanąć i walczyć o życie, gdyż niechybnie bym się wywalił, gdybym nie utrzymał się jednej z półek. Mamcia jednak dostała swoją blaszkę, a ja przeżyłem, więc akcję uważam za udaną.
Pobiegłem zatem z powrotem na górę, mama już mnie nie potrzebowała, a ja chciałbym jeszcze dziś chwilę popisać.
Otworzyłem drzwi i od razu usiadłem przy biurku nad swoim zeszytem, niespecjalnie zwracając uwagę na mój pokój. Jednak poczułem, że jest zimniej, dlatego zwróciłem wzrok na okno, które było otwarte. Normalnie bym uznał to za dziwne i bym je normalnie zamknął, gdybym nie dostał właśnie zawału przez pewnego jegomościa, który w spokoju sobie przeglądał jeden z moich kajetów, siedząc sobie na łóżku. Podskoczyłem lekko na krześle, ale potem gapiłem się na niego chwilę w ciszy, próbując połączyć kropki.
— Co ty tu robisz? — zapytałem w czystej konfuzji. To znaczy, absolutnie nie byłem zaskoczony, w końcu znam Tadzia już dość długo. Ja tylko chciałem zrozumieć, co się w ogóle wydarzyło.
— Nic, księżniczko ty moja.
— Ja-.. Jak nic. Koleżko, czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie wszedłeś drzwiami?
— Ano, zdaję. — uśmiechnął się.
— Wlazłeś oknem?
— Tak, oknem. Ale ktoś musiał! Oboje jesteśmy artystami, więc mnie zrozumiesz. Nie ma związku bez włażenia przez okno. No... chyba że miałeś ochotę na wspinaczkę na piąte piętro, to sorry.. Mogłem spytać wcześniej. — zachichotał.
— Na pierwsze pięt-
— Tak! — tym razem zaśmiał się głośniej.
— Ale... ja-
— Drzewo.
Zrezygnowany, rzuciłem mu pytające spojrzenie.
—...drzewo?
— Drzewo.
—....oknem-
— Oknem.
—...To... fajnie. — nie potrafiłem inaczej zareagować, gdyż kompletnie nie ogarniałem, jak on to zrobił. Tępym wzrokiem oglądałem jego buty definitywnie nie przystosowane do jakiejkolwiek wspinaczki.
Zaraz za to się uśmiechnąłem i schowałem twarz w dłoniach. Jaki z niego szaleniec!
— Też tak myślę. A teraz chodź się tulkać, bo się stęskniłem.
Postanowiłem zignorować absurd całej sytuacji i podszedłem do niego by się przylepić i już nigdy nie puścić. Usiadłem mu na kolanach, a on opatulił mnie swoimi ramionami.
— Ostatnio się przecież widzieliśmy z trzy godziny temu — mruknąłem mu szyję, a on się cicho zaśmiał.
— Wiem. Ale jestem tu tak naprawdę, bo mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
— Mhm? — wymruczałem. On pociągnął mnie za ramię i spojrzał mi w oczy.
— Janku, czy pójdziesz ze mną na studniówkę?
Ah, studniówka! Byłbym zapomniał. To, że gotka migotka będzie chciała mnie zaprosić było jak najbardziej do przewidzenia.
— Jasne, ale nie mam się w co ubrać.
— Coś ci wymyślę, damy radę.
I tak sobie siedzieliśmy, tuląc się w najlepsze, a Tadek popisywał się swoją modową wiedzą, próbując wymyślić mi strój na imprezę szkolną.
──── ✧《✩》✧ ────
Nim się obejrzeliśmy, a minęły dwa tygodnie. Było sobotnie popołudnie, a dziś wieczorem miała odbyć się studniówka. Tadek przyszedł do mnie, abyśmy mogli razem przygotować się na imprezę. Wybrał mi śliczny strój — elegancką, śnieżnobiałą koszulę i jego czarne spodnie wraz z pasującą do nich marynarką, która optycznie poszerzała moje barki i wyszczuplała moją talię.
Poszedłem do łazienki, by wziąć szybki, odświeżający prysznic, aby założyć ubrania na czyste ciało. Nie było mnie dosłownie góra dwadzieścia minut, naprawdę! Dlatego nie mogłem nawet przypuszczać, że po powrocie do mojego pokoju zastanę tam Tadeusza torturującego wraz z moją siostrą jakąś biedną koszulkę (czytaj: wycinali coś w niej i traktowali farbą).
— Duśka, ile razy ja ci mówiłem, żebyś nie właziła mi do pokoju i nie kleiła się do Tade—
Nie dokończyłem, bo moja siostra, wcześniej zwrócona do mnie tyłem, teraz odwróciła się, ukazując swoją twarz. Zabrakło mi powietrza.
Jej twarz była przyprószona białym pudrem, a białko oczu niezwykle oddzielało się na tle spowitych czernią powiek. A kreski? Boże, były ogromne. Brwi zaś były cieniutkie, ale bardzo ciemne. Nos wykonturowała szarym cieniem. Usta, całe czarne, lśniły nieco matowym blaskiem.
— Danuta, co—
Uśmiechnęła się nieco nieśmiało, ale w jej oczach tańczyły radosne ogniki. Wyglądała na szczęśliwą.
— Twoja siostra to baby bat, mój drogi — wyszczerzył się Tadeusz, widocznie usatysfakcjonowany moją reakcją. Spojrzałem na kosmetyki rozwalone po całym moim biurku — chyba już wiem, kto zmienił moją siostrę w gotkę.
— Baby co...? A, nie ważne zresztą. Tylko że... Ja nie wiem w sumie, co powiedzieć — wykrztusiłem, wciąż próbując przyzwyczaić się do zupełnie nowego wizerunku mojej siostry.
Owszem, już wcześniej nie ubierała się tak, jak inne dziewczyny — jej koleżanki nosiły dzwony, barwne bluzeczki i kolorową, własnoręcznie robioną biżuterię, a ona lepiej czuła się w ciemniejszych barwach, długich spódnicach, spodniach i ciężkich butach.
Ale w sumie... musiałem przyznać, że makijaż, który jej zrobił Tadek, bardzo jej pasował.
— No... Ja właściwie od dawna chciałam tak się ubierać i malować, ale się bardzo bałam. Chciałabym być gotką, ale do tej pory nie miałam odwagi, bo przecież wszyscy by mnie za to potępili — zaczęła niepewnie.
— Ależ już jesteś gotką, kochana. Makijaż i ubiór to nie wszystko, najważniejsza jest muzyka i poglądy — wtrącił się Tadeusz, uśmiechając się krzepiąco do dziewczyny.
— No tak — uśmiechnęła się pewniej. — Bardzo lubię gotycką muzykę. To świeży nurt, ale gdy tylko o nim usłyszałam, zaczęłam słuchać tego gatunku i spodobał mi się.
— Aha... to dlatego wiedziałaś, gdzie i jaką płytę miałem załatwić Tadziowi na urodziny!
— Tak... I chciałabym wiesz... tak się malować i ubierać, bardziej gotycko, bo tak czuję się dobrze. Jestem wtedy taka spełniona... — powiedziała nieco ciszej. — Co o tym sądzisz?
Zamyśliłem się. Danka niebezpodstawnie bała się wyrażania swojego stylu, bo bardzo wiele osób mogłoby ją za to skrytykować; ludzie nie rozumieją się na subkulturach, jeszcze nie daj Boże uznaliby ją za jakąś satanistkę. Nie chciałbym, aby narażała się na niepochlebne opinie, ale z drugiej strony...
Skoro tak bardzo cieszy się z tego, że wreszcie wygląda tak, jak by chciała wyglądać, i że czuje się dobrze w takim stylu, to czemu nie miałaby ubierać się tak, jak chce? Zwłaszcza, że naprawdę pasuje jej taki styl, no i że już siedzi w subkulturze.
— Myślę, że powinnaś ubierać się tak, jak chcesz. Najważniejsze jest, abyś czuła się dobrze ze sobą.
Danuta momentalnie się rozpromieniła i wręcz podskoczyła na krześle, a Tadeusz spojrzał na mnie z widoczną dumą.
— Tylko na razie nie pokazuj się tak rodzicom, bo jeszcze padną na zawał. Owszem, Tadzia lubią, ale z tobą mogłoby być nieco inaczej. Wiesz, wprowadzaj zmianę stopniowo. A w razie czego, to wiedz, że będę cię bronić przed rodzicami i babcią — podszedłem do siostry i potargałem jej włosy pieszczotliwym gestem.
— Braciak, ty to fajny jesteś — uśmiechnęła się, pokazując białe ząbki.
— A ja nie jestem fajny? — odezwał się Tadeusz, unosząc brew.
— Oczywiście, że jesteś! — Danutka rzuciła się, by go uściskać. — Jasiek, odważyłam się, by mu powiedzieć o tym, że chcę wyglądać jak on, a on to zrozumiał, dał mi porady i jeszcze mnie pomalował! A teraz pokazuje mi, jak przerobić koszulkę, by wyglądała mroczniej! On jest super! — zwróciła się do mnie.
— Wiem, że jest super — potaknąłem. — Tylko się nie zakochaj — pogroziłem jej palcem.
— Spokojna głowa, Janusiu. Żeby to tak swojego męża ze szwagierką zdradzać? — uśmiechnął się szelmowsko Tadek.
Danusia się zaśmiała i wróciła do swojego upiornie-pięknego projektu, a uwaga Tadzika spoczęła na mnie.
— No, no, no! Ależ z ciebie przystojniak. No nic, moja kolej żeby się ogarnąć. Uważaj tylko żeby Dusia nie zepsuła tej koszulki, bo ma potencjał — uśmiechnął się i zniknął za drzwiami pokoju.
──── ✧《✩》✧ ────
Końcówka przygotowań, a moje serce biło jak szalone. Studniówka nigdy nie brzmiała jak coś realnego, a teraz przyglądam się, jak moja randka (na dodatek chłopak!) się na nią stroi. Starałem się nie myśleć o pełzającym w naszą stronę widmie matury. Kiedy minęły te 4 lata...?
— Skarbie, mrugamy — mruknął Tadzik nakładając kolejny naszyjnik.
— Ah, tak. Jasne — mrugnąłem kilka razy i mój wzrok spoczął właśnie na nim. — Pięknie wyglądasz.
— Dziękuję, ty za to przystojnie, jak dżentelmenowi przystaje — wyszczerzył się. — Dobra, skończyłem. Gotowy? Impreza imprezą, ale to tylko przypominajka o tej cholernej maturze.. — podrapał się po głowie Tadek, siadając obok mnie.
— No... — oparłem głowę o jego ramię. — Ale damy radę, prawda?
— Damy, damy! Nie ma co się martwić na zapas!
Entuzjazm gotki lekko mi się udzielił. Już czas na wyjście, więc zeszliśmy na dół by się porządnie opatulić szalikami i płaszczami, gdyż na dworze huczał zimny wiatr. Oczywiście nie obyło się bez lawiny komplementów od mojej mamy.
— To co, chłopaki, zrobimy wam zdjęcie?
Pokiwałem głową, a Tadeusz ustawił się obok mnie, uśmiechając się szeroko, co ja również uczyniłem.
Mój tata cyknął nam fotkę, którą obiecał potem wywołać dla nas obu.
— Ah, ta młodzieńcza przyjaźń... Też kiedyś byłem w waszym wieku, wiecie? — zaczyna się... — Kiedy ja i twoja matka byliśmy na studniówce, była to magiczna noc!
— Racja. Najpierw, rzecz jasna, chciałam odrzucić ojca, bo uważałam go za dziwaka, ale po tej jednej dyskotece tak mnie w sobie rozkochał... I widzisz, teraz mamy ciebie, naszego perfekcyjnego synka. Och, kiedy ty tak urosłeś! — dodała mama.
— No, nie powiedziałbym, że urósł jakoś znacznie — Tadek oparł się o moją głowę, insynuując tym mój niski wzrost. Rodzice się roześmiali, a ja spojrzałem na Tadzia z laserem śmierci w oczach i rozwartymi w negatywnym szoku ustami.
— Ej, no wiesz ty co?! Ja cię na studniówkę zabieram, bo cię żadna panna nie chce, a ty mi z takimi! — oburzyłem się i wysunąłem głowę spod jego ręki. — Nawet moi właśni rodzice, tak szyderczo... wychodzę z tego domu. Do-nie-widzenia nie-szanowna rodzinko.— prychnąłem obrażony.
Tadeusz pomachał im i wyszliśmy. Mama jeszcze obserwowała nas z okna, jednak po chwili odpuściła.
— Jak to żadna mnie nie chce? A ty? — od razu zagaił rozmowę Tadek.
— Nie jestem panną, wielka stopo. Jestem poważnym mężczyzną, a metr siedemdziesiąt to normalny wzrost!
— A z twoim ciałem i piękną twarzyczką wręcz idealny — zaflirtował.
— Oj nie, nie przekupisz mnie teraz słodkimi słówkami. Jestem zażenowany twoim zachowaniem — żachnąłem, ale po chwili, stanąłem na palcach, by dać Tadziowi całusa w policzek.
W drodze do szkoły (ponieważ właśnie tam miała odbyć się impreza) opuściły mnie wszelkie zmartwienia i postanowiłem dzisiaj po prostu się dobrze bawić. Będzie tam Tadziu, Alek i Basia (oczywiście jako para Alusia, w końcu jest od nas młodsza). Czego chcieć więcej?
Sala gimnastyczna naszej szkoły na tę jedną noc zmieniła się nie do poznania. Przez całe dni przygotowań komitet dekoracyjny (który składał się w większości z osób z klasy równoległej, moi koledzy z klasy jak zawsze się wymigali od roboty) zamienił ją w magiczne miejsce, które wypełniały migoczące lampki, zwisające z sufitu ozdoby i elegancko nakryte stoły. Nawet podłoga, na co dzień szorstka i zimna, teraz lśniła w świetle kryształowego żyrandola (wypożyczonego specjalnie na tę okazję). Muzyka pulsowała w tle, wynajęta specjalnie grupka muzyków pięknie grała zarówno współczesne hity, jak i klasyczne przeboje, które potrafiły rozruszać każdego.
Weszliśmy z Tadkiem do sali i od razu zaczepił nas Alek, który próbował zaprezentować swoje taneczne „umiejętności" — wolałbym już zapomnieć o tym traumatycznym widoku. Basia, która zawstydziła się Alkiem, uśmiechnęła się i pełna energii, ściągnęła mnie na densflor, zmuszając do natychmiastowego porzucenia wcześniejszego zażenowania na rzecz tanecznych wygibasów. Początkowo czułem się trochę nieswojo, ale gdy Tadzio dołączył do nas z przewrotnym, żartobliwym ukłonem, atmosfera rozluźniła się.
Taniec zamienił się w splot śmiechu, roztańczonych kroków i beztroski, która z każdym kolejnym utworem pochłaniała coraz więcej uczestników. Para za parą wyłaniały się na parkiecie, a do tego serwowano pyszną kolację i, co najważniejsze, zachwycająco udekorowany tort.
Na chwilę usiedliśmy, obserwując tłum. Tadek z zachwytem opowiadał, jak świetnie wyglądają inni – oczywiście, nie omieszkał kilka razy wrócić do tematu mojego stroju, który według niego był „idealny jak z katalogu modowego". Tylko ja byłem świadomy, iż to jego sprawka, skarciłem go więc potem za to nieskromne wychwalanie własnej pracy.
Gdy już kończyła się oficjalna część wieczoru, z głośników zabrzmiał utwór wolny. Tadek delikatnie chwycił mnie za rękę i poprowadził za drzwi. Mimo, że nie mogliśmy zatańczyć na parkiecie, jak zwykła para, nadal było idealnie. Sunęliśmy po posadzce korytarza w rytm wolnego utworu, wtedy zrozumiałem, że ta noc naprawdę była magiczna — nie tylko z powodu wystroju czy muzyki, ale też dlatego, że mieliśmy ją przeżyć wspólnie. Matura mogła jeszcze poczekać. Teraz liczyła się tylko ta chwila.
Patrzyliśmy sobie prosto w swe przepełnione szczęściem oczy, w których odbijał się blask świateł. A może to nie były światła, tylko nasza miłość do siebie?
Zapragnąłem go pocałować. Zbliżyłem swą twarz z zamiarem uczynienia tego, ale wtedy przypomniało mi się, że nie mogę zrobić tego tu, gdzie przecież ktoś może nas zobaczyć. Chwyciłem mego lubego za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. On o nic mnie nie pytał, widocznie potrafiliśmy porozumiewać się bez słów. Przeszliśmy się szybkim krokiem i natrafiliśmy na jakąś salę. Nacisnąłem klamkę; okazało się, że drzwi nie były zamknięte na klucz.
Wszedłem do środka z Tadziem i po zamknięciu drzwi od razu się na niego rzuciłem. Usiadł na biurku nauczyciela i usadowił sobie mnie na jego udach. Nasze rozpalone usta miażdżyły się w coraz to bardziej zachłannym pocałunku. Dłonie rozpoczęły swój taniec, wpełzając pod ubrania i pieszcząc ciało tego drugiego. Brakowało nam tchu, ale ogarnięci amokiem namiętności nie zważaliśmy na to. Wargi i języki poruszały się w szaleńczym tempie, aż w końcu pocałunki zsunęły się na żuchwę, szyję i obojczyki. Tadeusz zamruczał z zadowoleniem, gdy z nietypową dla mnie odwagą przyssałem się do jego szyi, podczas gdy ja pomyślałem sobie, że nigdy w życiu nie zapomnę tej studniówki.
──── ✧《✩》✧ ────
yyy hejka...
wcale nie bylo nas prawie cztery miesiace, no co wy 😁
a tak na serio to zupelnie nie mialysmy czasu no i wena chyba umarla, wiec rozdzial jest dopiero teraz 💔 nie bijcie, pliska, specjalnie napisalysmy lizanie na koniec byscie nie byli az tak zli na nas 🥺
EJ JEST AKURAT 2137 SLOW BEZ TEGO ZDANIA OMG
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro