05
Freya bujała delikatnie w ramionach swoją pociechę , próbując tym samym ukoić szybko bijące serce.
-Mój lille Ulv- wszeptała całując główkę dziewczynki , aby po chwili poczuć silne ramiona oplatające jej ciało.
-Wrócimy do niej , obiecuje Freyo - powiedział jej Ubbe głaszcząc główkę Helgi.
Kobieta jedynie kiwnęła głową , oddając niepewnie córkę w ręce Margrethe , raczącą ją zazdrosnym spojrzeniem, które brunetka z góry zignorowała.
Chwyciła dłoń szatyna i ostatni raz całując Helgę udała się z mężem przed siebie w stronę pozostałych.
Młoda tarczowniczka wsiadła na konia i kłusem ruszyła na pole walki , starając się nie oglądać za siebie.
~~~~
Niebieskooka z dystansem przyglądała się wrogiej armii , oceniając z czym będzie miała do czynienia. Jej oczy rozszerzyły się lekko , kiedy dostrzegła niedawno poznanego przez nią biskupa , który teraz stał u boku pogańskiej armii.
-Wyślemy emisariuszy- oznajmiła po chwili głośno Lagertha.
-Zgadzam się- odarł jej Björn.
Już po chwili jej brat oraz Hafdan kłusowali ku Haraldowi i Hvitserkowi , aby dokonać wymiany. Następnie obie strony skierowały się do swoich obozów , w oczekiwaniu na jutrzejszą walkę.
Za nim Freya skierowała swoje kroki w stronę Ubbe i Hvitserka została zatrzymana przez dużą dłoń na jej ramieniu.
Zadarła głowę ku górze , aby spotkać się z intensywnym spojrzeniem jej starszego brata.
-Björn- zaczęła- Potrzebujesz czegoś?-zapytała miękkim głosem.
-Chcę Ci to oddać - odpowiedział jej , wciągając jej talizman z kłem , który teraz zdobiła dziura po strzale.
-Zapomniałam o nim- wszeptała jakby do siebie- Nie spodziewałam się ,że jeszcze go zobaczę , myślałam ,że rozpadł się na dobre.
-To silny talizman- odarł jej brat- Uratował Ci życie i chcę mieć pewność ,że na jutrzejszej bitwie tez będzie cię strzegł.
Brunetka przyjęła naszyjnik chowając jego kieł pod ubranie aby w żaden sposób jej nie przeszkadzał.
-Ale kto będzie strzegł ciebie?- zapytała niepewnie- Nie wybaczę sobie jeżeli coś Ci się stanie- stwierdziła.
-To działa w dwie strony Freya - odarł - Nie dam sobie rady , gdy cię zabraknie- wszeptał jakby speszony swoją wrażliwością.
-Nigdy się nie zostawię- powiedziała uśmiechając się lekko- Zbyt uwielbiam drażnienie twojego ego- zażartowała , starając się rozluźnić atmosferę.
W odpowiedzi usłyszała jedynie westchnienie rezygnacji oraz mocne klepnięcie po ramieniu.
Freya zaśmiała się delikatnie , po czym wraz z bratem udała się do ich tymczasowego zakładnika.
Stanęła obok Ubbe , który otoczył ją ramieniem jak to miał w zwyczaju.
Hvitserk przyglądał się im przez chwilę , po czym wrócił do picia miodu.
-Jak ma się Ivar?- zapytał szatyn.
-Jak to Ivar- odarł mu młodszy z braci.
-Szkoda ,że nas opuściłeś- stwierdził wiking- Nigdy tego nie zrozumiem.
-Masz racje- przyznał Hvitserk.
-Zapewne teraz żałujesz?- Ubbe zadał mu kolejne pytanie.
-Nie , nic mi po żalu- oznajmił młodszy Ragnarsson.
-Dostrzegłam pewnego mężczyznę w waszej armii- zaczęła niepewnie Freya- Saksoński żołnierz, ten sam , który o mało nie pozbawił mnie życia- na tą wzmiankę Björn zerwał się nieznacznie- Co on tu robi? Jak udało wam się przeprowadzać chrześcijanina na swoją stronę?
-Ivar ujął go w walce droga Freyo- odpowiedział jej mężczyzna- Jest świetnym wojownikiem , ale to już miałaś okazje poczuć na własnej skórze. Lepiej nie wchodzić mu w drogę.
-Lepiej ,aby to on nie wchodził w moją- wtrącił się zdenerwowany blondyn.
-Pragniemy znaleźć rozwiązanie bez rozlewu krwi- powiedziała Lagertha ,zmieniając tok rozmowy- Pomóż nam Hvitserk.
~~~~
Brunetka przechadzała się po obozie uporządkowując swoje myśli.
Nie chciała się do tego przyznać ale najzwyczajniej w świecie się bała. Bała się o swoją rodzinę , bała się, że Ivar przechytrzy ją i zwycięży , bała się ,że zginie.
Dostała od bogów tak wiele , w tak krótkim czasie i obawiała się ,że równie szybko to straci.
-Lille Ulv- odezwał się kobiecy głos za jej plecami.
-Matko- odpowiedziała jej kobieta.
-Jak się czujesz?-zapytała, podchodząc bliżej , dokładnie przyglądają się jej twarzy.
-Skąd to pytanie?- zawtórowała , lekko zestresowana.
-Od dobrych dwóch dni nie ma z tobą kontaktu , snujesz się po obozie niczym duch a z twoich oczu wręcz tryska zmartwienie i złość.
Młoda wojowniczka westchnęła ciężko. Mogła udawać ,że czuje się dobrze ale nie mogła udawać przed własną matką, która znała ją tak dobrze co własną kieszeń.
-Martwię się przebiegiem bitwy , tym co będzie po niej - odparła jej cicho - Boję się o Helgę , Ubbe , o was- dodała , czując jakby w końcu mogła zrzucić zmartwienia leżące jej na sercu.
Starsza kobieta objęła ją , głaszcząc jej plecy.
-Nie możemy przewidzieć tego co ześlą nam bogowie- na wyznanie blondynki, Freya spięła się nieznacznie- Ale ty lille Ulv , jesteś silna , odważna i sprytna, pokonasz wszystko z czym będzie Ci się dane zmierzyć , wiem to- stwierdziła patrząc pewnie w oczy swojego najmłodszego dziecka.
Tarczowniczka na wyznanie matki jedynie odetchnęła głęboko , czując jak te drobne słowa dodają jej otuchy.
-Dziękuje- oznajmiła po chwili - Och i jeszcze jedno- zauważyła sięgając do rzemyka wiszącego na jej szyi- Dałaś mi go aby chronił mnie w Anglii , ale zdaje mi się ,że teraz powinien wrócić do właścicielki.
-Nie-przerwała jej królowa- Należy do ciebie i chcę abyś go nosiła lille Ulv.
-Weź go - odarła wręczając go w jedną z dłoni kobiety i mocno ją trzymając - Chociaż na tę bitwę. Chcę mieć pewność ,że jest coś co może cię ochronić matko.
~~~~
-Wiemy ,ilu jest wojowników i tarczowniczek w naszych szeregach- oznajmił głośno najstarszy z Ragnarssonów - Zdecydujmy ,czy chcemy walczyć, czy zawrzeć układ, który pozwoli nam wrócić do domów i wieść godne życie- zebrani spojrzeli po sobie czekając na rozwój konwersacji- Ivarze, Hvitserk , zapomnimy o niesnaskach. Dla naszego ojca! Wojna domowa zawsze kończy się tragedią, osłabia rodziny i napędza kolejne konflikty oraz chęć zemsty u tych ,którym dane będzie przeżyć. Chcecie tego?
-Zgadzam się z Björnem i popieram jego chęć pokojowego rozwiązania- oznajmił po chwili mąż Freyi- Tak sprzeciwiłem się mojemu bratu , ale jeśli mi przebaczysz , będziemy mogli zostawić to za nami- dodał patrząc nieobecnym wzrokiem w stronę bruneta.
-Wszczynamy wojnę o królestwo Kattegat- powiedziała po chwili Lagertha- Stworzył je mój mąż , Ragnar Lothbrok , a przejęłam ja. Jestem jego prawowitą królową- dodała twardo blondynka.
Młoda kobieta przewróciła niezauważalnie oczyma , uderzając się mentalnie w czoło , słysząc słowa swojej matki , która uparcie trzymała się tronu, nie chcąc za nic wypuścić go z rąk.
-Powinniśmy rozmawiać o tym , jak połączyć nasze armie i razem ruszyć ku podbojowi nowych państw. Ogromna stratą byłoby zabijać młodych za nasze ziemię. - tarczowniczka ponownie zabrała głos- Astrid!- odezwała się donośnie królowa- Dobrze cię znowu widzieć. Co by się nie działo, nie chcę z tobą walczyć.
Freya zmarszczyła brwi , przysłuchując się ,niezrozumiałej dla niej , rozmowie pomiędzy dwoma kobietami.
W głębi serca, czuła ,że konflikt jest nieunikniony, a prowadzone przez nich rozmowy to jedynie odciągnięcie od i tak nadciągającej walki.
Ubbe chwycił w tym czasie jej niewielką, bladą dłoń , gładząc jej knykcie. Kobieta spojrzała na niego , starając dodać swojemu ukochanemu otuchy , jednak jedyne co można było dostrzec , to niepewny uśmiech na jej twarzy.
W końcu szatyn przeniósł swoje spojrzenie na najmłodszego z braci.
-Nie rób tego Ivarze. Jesteśmy synami Ragnara. To Ci nie wystarczy?- zapytał go wiking , starając się wyjść przekonywująco.
Ivar spojrzał na brata , dryfując głęboko w swoich myślach.
-Przenieście miód pitny!- odarł po chwili , ku zaskoczeniu młodej kobiety- Mamy co opijać. Nie dojdzie do bitwy.
-O czym ty mówisz?-zapytał wściekle król Harald- To nie twoja decyzja!
-Nie chcę walczyć przeciw braciom. Wciąż nienawidzę się za zabicie Sigurda. To było by jeszcze gorsze. Nie mogę- stwierdził cicho brunet- Porzucam obietnice zabicia Lagerthy, może mieć Kattegat , nie chcę go.
Niebieskooka ,wciąż nie dowierzając patrzyła na wikingów przed sobą.
Kiedy Ivar podszedł do siedzącego obok niej Ubbe , nawet nie zamrugała , będąc jakby w swoim świecie.
Po chwili wstała patrząc wręcz przygniatającym spojrzeniem na spokojną twarz jej przyjaciela. Podeszła do niego ,a jej ramiona po chwili objęły jego osobę.
Brunetka zbliżyła się do ucha mężczyzny i niczym najcichszy podmuch wiatry wyszeptała.
-Blefujesz , drogi przyjacielu- oznajmiła , kierując jej słowa tylko i wyłącznie do jego osoby , po czym stanęła za szatynem uważnie obserwując otoczenie, jakby słowa nie opuściły jej malinowych ust.
Gdy miód pitny został podany , Freya przeniosła się na stronę brata , u którego boku teraz stała , trzymając w dłoniach kubek z cieczą i co jakiś czas go mieszając.
Harald wciąż będąc zirytowanym wylał napój , czym wzbudził mieszane uczucia wśród ludzi, jednak to nie to zainteresowało teraz kobietę.
Ta uważnie przyglądała się jak bracia piją razem stukając się kubkami po czym najmłodszy z braci wylał pozostałości na stojącego na przeciwko Ubbe.
-Mam sine oczy?- zapytał go Ivar.
-Co?- odpowiedział mu zdenerwowany wiking.
-Mam sine oczy? Pamiętasz jak codziennie musiałem pytać się o kolor moich oczu? Jak były sine groziło mi złamanie kości.
-Tak pamiętam doskonale- odarł mu brat.
-Dokładnie , mogę złamać kości ,ale nie obietnicę- oznajmił mu brunet - Nigdy nie wybaczę Lagerthcie za zabicie naszej matki. Jak ty możesz?! Naszej matki!- krzyknął w jego stronę Ivar- Oczywiście ,że ją zabije!
Brunetka wraz z bratem , obruszyła się nieznaczenie na słowa najmłodszego syna Ragnara.
-Możesz próbować - oznajmiła po chwili ich matka , wylewając przy okazji miód.
-Och tak zrobię- odarł pewnie.
-Miałeś nie walczyć przeciw braciom- zauważył zdezorientowany Ubbe.
-Już nie jesteś moim bratem - powiedział mu jadowicie Ivar - Niegdyś byłeś moimi nogami , ale to już przeszłość.
-Wystarczy- przerwała mu zimno Freya.
Ivar wraz z kobietą mierzyli się twardymi spojrzeniami , nie zwracając uwagi na zgromadzonych wokół nich wikingów.
Nagle w powietrzu rozbrzmiał niski , donośny śmiech Haralda.
Niebieskooka spojrzała na niego z jeszcze większą nienawiścią w oczach.
-To była strata czasu- mruknął szatyn, chwytając swoją żonę za dłoń i odciągając jak najdalej od swojego brata.
-Bynajmniej!- krzyknął za nimi wiking - Możecie teraz oddać Kattegat. Wszyscy mówicie o tym , jaka okropna będzie to bitwa, jak pozabijamy swoich najbliższych. Nie chcę tego robić , odpuścimy sobie- stwierdził spokojniejszym tonem- Ty Björn , Lagertha ....Freya , odejdźcie stąd. Nie każcie swoim ludziom walczyć.
-Po moim trupie- warknęła rozjuszona bruneta wyciągając swój miecz wraz z innymi.
Kobieta wraz z Ubbe już szła w kierunku wroga , będąc jednak zatrzymaną przez Lagerthe , która odgrodziła ich ręką.
-Nie teraz - mruknęła do pary cicho.
Wikingowie mierzyli się uważnie spojrzeniami , ale już po chwili obie nacje zaczęły cofać się , chroniąc przywódców.
Tarczowniczka wraz z matką zostały okryte murem z wojowników ,aby po chwili odwrócić się i podążyć przed siebie , oczekując na bitwę.
~~~~
Będąc gotową do walki , Freya stała na polu bitwy obok swojego brata , twardym i pewnym siebie wzrokiem patrząc na przeciwników.
Z tyłu głowy jednak ,starała sobie wmawiać ,iż wszystko się uda i zwyciężą. Ze wróci do córki wraz z Ubbe a cały ten koszmar się skończy.
Kiedy niewielki oddział żołnierzy dowodzony przez Hvitserka zaczął wycofywać się w stronę lasu , a co za tym idzie floty , kobieta uśmiechnęła się nieznaczenie. Połknęli haczyk pomyślała z ulgą.
-W imię Odyna!- krzyknął jej brat - W imię mojego ojca! Do ataku!
Blondyn machnął dłońmi a wikingowie ruszyli na wroga niczym potężna fala.
Błękitnooka spojrzała ostatni raz na brata i krzyknęła na odchodne.
-Nie daj się zabić!- oznajmiła ruszając niczym drapieżnik gotowy upolować swoją zdobycz.
-I vice versa!- odparł jej na odchodne.
Drobna postura wojowniczki przemierzała morze ludzi walczących pomiędzy sobą. Niektórzy wyzionęli już tchu , inni torowali sobie dalszą drogę.
Ona skupiona na przeżyciu ,cięła swoich przeciwników , będąc jednocześnie ostrożną w swoich działaniach , nie chcąc się sparzyć. Jednym okiem starała się namierzyć swojego męża aby mieć pewność ,że on również wyjdzie z tego cało, ponieważ chciała mieć pewność ,że jej mroczna wizja nie zbierze dziś żadnych żniw.
Nie wiedząc ,którego to już człowieka z kolei pozbawiła życia , Freya w końcu dostrzegła Ubbe. Był on 5 może 7 metrów od niej.
Kobieta szybko skróciła dzielący ich dystans, stając za plecami mężczyzny ,aby wzajemnie chronić swoich tyłów. Odpierała ataki sprawnie jeden po drugim , czasami ocierając się o plecy szatyna , który tak jak ona został pochłonięty przez wir walki.
-Ilu zabiłeś?!- krzyknęła obrąbując przy okazji głowę jednemu z ludzi Ivara.
-Około 20- odpowiedziała jej ,lekko się uśmiechając- A jak u ciebie żono?
-Po 30 przestałam liczyć mężu - odpowiedziała mu pewnie.
-Kłamczucha- odarł pozwalając sobie na cichy śmiech.
-Chciałbyś- zawtórowała , zamachując się mieczem i tym samym podcinając gardło kolejnemu śmiałkowi , który się do niej zbliżył.
-Odwrót!- krzyki mężczyzn rozniosły się pomiędzy nimi.
Brunetka z ulgą obserwowała jak ostatki armii , pod dowództwem króla Haralda w popłochu opuszczają pole bitwy.
Ubbe objął ją w tali przyciągając bliżej siebie, a ta oparła głowę na zaplamionej krwią zbroi, oddychając ciężko.
-Udało Ci się- wszeptał do jej ucha szatyn.
-Nam się udało- odpowiedziała- Nie spodziewałam się ,że plan przebiegnie tak gładko- przyznała.
-Moja żona jest świetnym strategiem- odarł , całując jej umorusany krwią policzek.
-I jak widać również lepszym zabójca- dogryzała- Niezwykle to przykre ,że tak niewielka kobieta jak ja , pokonała tylu wielkich mężów, chyba musisz poćwiczyć Ubbe.
-Wmawiaj to sobie żono- zawtórował - Pamiętaj ,że i tak to ja rządze w łóżku- wymruczał do jej ucha, powodując przyjemne dreszcze w dole jej brzucha.
Freya w odpowiedzi ucałowała go delikatnie , a następnie zaczęła rozglądać się po polu bitwy.
Para przechodziła pomiędzy zwłokami , kierując się w stronę Lagerthy i Björna , którzy byli oddaleni od nich spory kawałek.
Gdy kobieta , była już blisko swojego brata ruszyła do niego truchtem , aby po chwili wpaść mu w ramiona.
-Nic Ci nie jest?- zapytała troskliwie.
-Jestem cały i zdrowy Freya- oznajmił- A z tobą wszystko w porządku?
-W jak najlepszym , jestem jedynie trochę obolała- przyznała masując prawe ramie.
-Dobrze, dobrze- szepnął- Chodź trzeba sprawdzić , czy ktoś się nie ostał.
Rodzeństwo ruszyło przed siebie , uważnie oglądając leżącego obok nich ciała.
- Co to?- przemówiła jej matka , która teraz w dłoni trzymała wielki stalowy miecz.
Tarczowniczka podeszła bliżej kucając obok matki , razem z nią oglądając ornamenty zdobiące miecz.
Przeniosła swój wzrok na bok , przyglądając się jego właścicielowi , który leżał bez ruchu, twarzą do ziemi.
-Kto to jest?- zadała kolejne pytanie jej matka.
-Saksoński żołnierz- odarł jej blondwłosy wiking.
-Bynajmniej - stwierdziła młodsza z rodzeństwa, ostrożnie obracając jego ciało.
Przyglądała się mu z bliska , sunąc dłonią bo rysach jego twarzy. Słysząc pojedyncze kaszlnięcie , zbliżyła się do niego bliżej patrząc w jakim stanie może się znajdować.
-Żyje- stwierdziły obie kobiety.
Gdy Ubbe już zamachiwał się toporem dłoń Lagerthy zatrzymała go , każąc tym samym zaprzestać dalszych poczynań.
-Nie! Uratujcie go jeśli to możliwe- powiedziała starsza tarczowniczka.
-Freya o mało przez niego nie zginęła- odpowiedział jej Ubbe.
-A jednak wciąż tu jestem- oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu- Może się przydać , po za tym nie pozwolę zabić nieuzbrojonego mężczyzny , to egzekucja - dodała twardo wstając z ziemi- Ratujcie go!
~~~~
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Pierwsza bitwa zakończała się zwycięstwem ale to nie koniec wojny pomiędzy synami Ragnara.
Chciałabym was również poinformować ,że niedługo możecie ujrzeć nową książkę na moim profilu, która odbiega tematyką od Running with the wolves.
Ponieważ brakuje mi weny do dokończenia książki o tematyce historycznej , zaserwuje wam coś kompletnie innego, bardziej współczesnego. Mam nadzieję, że również znajdą się chętni do przeczytania mojego nowego dzieła, tak jak było w przypadku tej książki.
(Uprzedzam , nie zawieszam pisania tej książki. Nowe rozdziały , po prostu będę się pojawiać dużo rzadziej)
To wszystko z mojej strony, trzymajcie się ciepło moi drodzy.
Skomentuj
lub
zagłosuj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro