02
Brunetka jęczała głośno , drapiąc mężczyznę nad nią po plecach.
-Ubbe-wyjęczała mu do ucha, po czym doszła krzycząc.
Szatyn spojrzał na nią z uśmiechem, po czym wyznaczył drogę mokrych pocałunków wprost do jej różowych ust.
-Mówiłem ,że nie wpuszczę cię z łóżka-wymruczał pomiędzy pocałunkami.
-Nie miałabym nic przeciwko-odpowiedziała wkładając palce w jego włosy-Ale musimy ustalić co dalej-dodała wciąż go całując.
-Wiem - westchnął pomiędzy jej ustami-Ale ciężko mi się skupić gdy leżysz pode mną naga i bezbronna - powiedział niskim tonem głosu , przyprawiając ją o ciarki na dole kręgosłupa.
-Nie jestem bezbronna- opowiedziała ,aby szybkim i mocnym ruchem obrócić wikinga ,który teraz leżał pod nią. Patrzyli sobie w oczy aby ponownie złączyć swoje usta w dzikim pocałunku-Powinniśmy wstać -oznajmiła.
-Powinniśmy- przyznał ściskając jej pośladek.
Nagle Freya poczuła nieprzyjemny ból w dole brzucha , który przerodził się mdłości, kobieta szybko zeszła z bioder wikinga , czując jak wczorajsza kolacja podchodzi jej do gardła.
Siedziała dłuższą chwilę na skraju łóżka , starają się uspokoić. Kiedy poczuła dłoń ,która odgarnia jej włosy z twarzy , spojrzała w oczy zmartwionego Ubbe uśmiechając się blado.
-To nic-oznajmiła na nieme pytanie w jego oczach.
-Nie powiedziałbym ,że nic-stwierdził zmartwiony szatyn gładząc okrężnymi ruchami jej brzuch za który przed chwilą się trzymała.
-Już dobrze -skłamała-Lepiej ubierzmy się zanim twój brat postanowi wpaść z niezapowiedzianą wizytą-dodała ,wstając z łóżka.
Para ubrała się bez zbędnych pytań , by następnie ruszyć w stronę miejskiego targu.
Hvitserk dołączył do nich ,parę minut po opuszczeniu ich wspólnego lokum idąc z nimi krok w krok ,szukając najmłodszego Ragnarssona.
Zauważając go pomiędzy ulicami skierowali się w jego stronę ,by po chwili zostać zatrzymanymi przez pięciu masywnych wikingów.
-Przepuście nas-powiedział Ubbe ale mężczyźni nie ruszyli się nawet o milimetr-Wiecie kim jesteśmy?-zapytał podirytowany sytuacją.
-Wiemy-odpowiedział mu szef bandy-Czego chcecie?
-Chce pomówić z moim bratem ,Ivarem-oznajmił-Z drogi.
-Spytam go czy chce rozmawiać-mruknął.
-Spytam to ja za chwile ciebie ,czy chcesz stracić ręce czy język-stwierdziła wściekle niebieskooka ,co było do niej nadzwyczaj niepodobne-A może od razu poderżnę Ci gardło?
Siwowłosy mężczyzna przeniósł spojrzenie na kobietę ,która nie sięgała mu nawet do ramienia.
-Radzę wziąć sobie jej słowa do serca-przerwał im Hvitserk-Ta kobieta nie rzuca słów na wiatr.
Wikingowie rozstąpili się, dając tym samym trójce ludzi możliwość dalszego przejścia.
-Ubbe! Hviserk! Freya!-krzyknął Ivar - Rozejrzeliście się? Wzmacnianie obrony idzie po myśli.
-Po co Ci strażnik Ivar?-zapytał z irytacją najstarszy z braci , ale jedyną odpowiedź jaką dostał było zdziwienie bruneta-Zostaliśmy zatrzymani przez twoją eskortę. Potrzebujesz ochrony przed nami?
-Oczywiście ,że nie-odparł szczerze.
-Więc jaka ich rola?-zapytała brunetka, opierając się o ramię Hvitserka.
-Jestem kaleką. Potrzebuje ich-stwierdził.
Bracia spojrzeli po sobie.
-Nie chodzi tylko o to-dodał Ubbe - Prawda jest taka ,że nic z nami nie konsultujesz. Jakbyś był przywódcą Wielkiej Armii-zauważył patrząc w oczy brata, który machnął ręką do tatuażysty, aby ten na obecną chwilę przestał-Masz się za przywódcę?
-Nie-odpowiedział- Dlaczego miałbym?
- Dobrze ,że to mówisz-powiedział uśmiechnięty szatyn-Bo nim nie jesteś. Nasza czwórka wspólnie nią dowodzi.
- Jesteśmy od ciebie starsi, Ivarze-oznajmił wiking obok niej-Nie możesz nas ignorować.
-Nie mogę. Masz racje Hvitserk- przyznał mu brunet- Ale wy musicie zrozumieć ,że mnie trudno jest dzielić prawo do dowództwa. Naprawdę chce być wam równy , ale by tak było muszę robić więcej od was. Musze sprawić , byście zapomnieli ,że jestem kaleką- zakończył patrząc uważnie na ludzi przed nim.
-Gadanie-mruknęła Freya-Żadnego z nas nie obchodzi to ,że jesteś kaleką Ivar , akceptujemy cię takim jakim jesteś-dodała patrząc w oczy bruneta , który jedynie przewrócił oczyma biorąc do ręki kubek z miodem pitnym.
-Nie każ nam sobie współczuć-oznajmił wrednie Hvitserk- Bo nie zamierzamy.
-Zmierza tu armia saska - szatyn zwinnie zmienił temat-Ale chyba już o tym wiesz-dodał odchodząc z bratem i brunetką.
~~~~
Freya obserwowała z góry jak sascy żołnierze włamują się do zdobytego przez nich miasta.
-To on-przemówił Ivar.
-Kto?-zapytał Hvitserk.
- Aethelwulf, syn króla Ecberta -oznajmił-I przyprowadził swoich synów. Jak owieczki na rzeź.
Na wzmiankę o synach nowego króla, zbliżyła się do okna obserwując uważnie dwójkę młodych stojących po bokach ,zastanawiając się ,który z nich jest jej bratem.
-Hvitserk , Freya idziemy- stwierdził jej ukochany idąc w stronę wyjścia.
Niebieskooka wraz z braćmi ruszyła na pole bitwy , którym stały się York , mogła usłyszeć oddalone od niej krzyki żołnierzy ale w tym momencie jej myśli były daleko od walki.
Alfred był jedynym o czym myślała , miała nadzieje spotkać go podczas walki-żywego.
Gdy pierwsi wrogowie rzucili się w jej oczy ,nie zastanawiając się długo ruszyła na nich szukając w całym chaosie jej brata.
-Afred!-krzyknął król.
Brunetka odwróciła się w stronę osoby do której był skierowany zwrot , widząc księcia otoczonego dwoma wikingami ruszyła na swoich taranując ich tarczą.
Chłopak spojrzał na nią zdezorientowany.
-Chodź!-powiedziała ,łapiąc go za nadgarstek i odciągając jak najdalej od bitwy.
Nie wierzyła w to co robiła.
Chroniła saskiego księcia zabijając własnych ludzi , gdy Ci próbowali ich zaatakować. Kiedy trafili na mniej zaludniony teren miasta kobieta w końcu go puściła.
-Dlaczego?-zapytał cichym głosem.
-Uciekaj-powiedziała ignorując jego pytanie-uciekaj nim będzie za późno!
Brunet kiwną w jej stronę głową , kierując się w stronę swoich.
Kiedy brat zniknął jej z oczu niebieskooka wróciła do walki mordując żołnierzy wrogiej armii, nie zauważając nawet wody , która skapywała na jej twarz.
Walczyła zacięcie ,gdy obok nie przebiegł koń przyczepiony do rydwanu.
Freya patrzyła przez chwile na Ivara ,który niczym bóg jechał przez pole walki ale po chwili został on brutalnie strącony przez jednego z Sasów.
Chciała już do niego podbiec ale silna ręka Ubbe oplotła się wokół jej tali, każąc tym samym zaczekać.
A więc kobieta czekała ,patrząc jak syn Ragnara czołga się do rydwanu, opierając o niego swoje ciało.
-Wiecie kim jestem?!-krzyczał ,śmiejąc się na przemian-Nie możecie mnie zabić! Jestem Ivar Bez Kości! Nie możecie mnie zabić!-powtarzał głośno Sasom ,którzy patrzyli na niego zlęknieni.
-Zaczekajcie-powiedział Ubbe do ludzi za nimi.
Z ich prawej strony nadeszli pozostali ustawiając się w murze tarcz , czekając na atak.
Po chwili szatyn wyszedł do przodu krzycząc i dając tym samym znak do ataku.
Armie ruszyły na siebie , atakując wszystkim co im pozostało.
Jej oczy co chwile patrzyły na Ubbe , który sam nie spuszczał z niej wzroku.
Chwyciła łuk , kiedy dostrzegła jednego z wojów za nim, puszczając czysty strzał w tchawice mężczyzny.
Posługując się teraz łukiem zabijała żołnierzy na koniach , którzy wjechali na nich do miasta , aby następnie zmienić cel , którym był samotny książę stojący pośrodku bitwy. Wycelowała prosto w jego oczodół, jednak będąc popchniętą przez jednego z wikingów wypuszczona przez nią strzała trafiła go w ramię.
Prychnęła niezadowolona , idąc w jego stronę z wyciągniętym mieczem , podczas kiedy jeden z żołnierzy o mało nie przeciął jej w pół.
Spojrzała na niego aby po chwili odeprzeć jego atak, który powtórzył.
Wykonywała szybkie i zwinne ruchy ale jedyne co mogła usłyszeć w odpowiedź to brzdęk uderzania stali o stal. Wojownik był nie podobny do Saksończyków , postawny i znacznie lepiej wyszkolony , postawił Freye w nie lada wyzwaniu. Po dłuższym czasie, parowania wzajemnych ataków , siły zaczęły ją opuszczać , teraz ledwo nadążała za mieczem chrześcijanina, który uderzył w nią mocnym pchnięciem ,aby ta przeturlała się parę stóp od niego.
Uniosła głowę ku górze ,dostrzegając ścianę żołnierz walczących ze sobą ,którzy nieświadomie najprawdopodobniej uratowali ją od śmierci na polu bitwy.
Brunetka chciała się podnieć jednak po chwili opadła na bruk czując ból w kostce. Ubbe widząc ją leżącą na ziemi podbiegł w jej kierunku bez zastanowienia pomagając jej wstać.
-Odwrót!-ktoś krzyknął w oddali , co na poskutkowało natychmiastową ucieczką ze strony Anglików.
-Wszystko w porządku?-zapytał Ubbe wyrywając ją z zamyślenia.
-Chyba stłukłam kostkę-przyznała kuśtykając.
Szatyn słysząc jej słowa ,mimo zmęczenia ,podniósł ją kierując się w sobie znaną stronę.
~~~~
Freya siedziała na kolanach Ubbe , który trzymając ją jedną ręką , drugą gładząc jej plecy.
Wtuliła twarz w jego szyję łaskocząc go swoim ciepłym oddechem co jakiś czas całując odkrytą skórę.
-Nie testuj mojej cierpliwości kochanie-szepnął jej do ucha, w odpowiedzi dostając delikatny śmiech kobiety siedzącej na nim.
-Jak sobie życzysz-mruknęła przytulając się ciaśniej do jego torsu.
-Dobrze się spisaliśmy-powiedział Ubbe w kierunku Ivara ,który szedł w ich stronę.
-Spisaliśmy?-zapytał retorycznie brunet.
-Tak-odparł-Uratowałem Ci życie-zauważył.
-To była moja strategia-oznajmił zirytowany- Wiesz o tym.
-Wszyscy świetnie się spisaliśmy-przerwał im Hvitserk-Po co się kłócić?
-Nie kłócę się-stwierdził najmłodszy.
-Dobrze, najważniejsze co zdecydujemy dalej-powiedział szatyn w stronę zebranych.
-Czy to nie oczywiste Ubbe?-zadał mu pytanie Ivar.
-Tak , pokonaliśmy Sasów. Zajmijmy należyte nam ziemie-odpowiedział-Zawrzyjmy pokój.
-Pokój mnie nie interesuje-powiedział zdenerwowany brunet-To brzydkie słowo.
-Przybędzie więcej naszych ludzi i zajmiemy się uprawą ziemi-stwierdził wiking- Teraz czas na negocjacje.
-To zła rada ,Ubbe, jak zawsze-przyznał mężczyzna.
-To co sugerujesz Ivarze? -zadał mu pytanie Hviserk.
-Sasi przegrali bitwę ale nie wojnę. Wystrzegałbym się negocjacji z nimi-oznajmił.
~~~~
Po bitwie wielu z jej armii ułożyło się do snu będąc wykończonych po dzisiejszej walce.
Wielu z wyjątkiem samej Freyi , która jak na złość nie mogła zmrużyć oka, szczególnie po tym gdy dostrzegła brak obecności jej ukochanego.
Wstała z łóżka kierując się na zewnątrz. Wokoło panował mrok i niczym nie zmącona cisza, do puki kątem oka nie dostrzegła poruszających się cieni a do jej uszu nie dotarł znajomy głos.
-Idziemy-szepnął do brata Ubbe- Chodź.
Brunetka kierowana ciekawością postanowiła podążać za braćmi , którzy po dłuższej wędrówce dotarli do saksońskiego obozu.
Patrzyła szeroko otwartymi oczyma jak Ci weszli do obozu pełnych żołnierzy , po chwili ruszyła przed siebie pewnym krokiem wprost w paszczę lwa.
-Chce rozmawiać z królem Aethelwulf oraz Ragnarssonami -oznajmiła na wstępie ostrożnie podchodząc do żołnierzy.
-I kim niby jesteś?-zapytał żołnierz przyswajając jej końcówkę miecza do gardła.
-Odłóż miecz-odezwał się głos obok nich.
-Oczywiście Biskupie Heahmundzie- odpowiedział nagle skruszony strażnik.
Freya przeniosła spojrzenie na mężczyznę ,którym okazał się ten sam który o mało nie pozbawił jej życia.
-Pamiętam cię-powiedział w jej stronę-Czego poganka chce od króla?-zapytał ciekawskim tonem.
-Macie moich przyjaciół , Ubbe i Hvitserka Ragnarssons, chciałabym ich z powrotem-oznajmiła spokojnie.
-Za mną-powiedział idąc przodem.
Kobieta oglądała uważnie obóz do czasu, gdy weszła do jednego z namiotów a wszystkie spojrzenia skierowały się na jej osobę.
-Freya-Ubbe zauważył ją wyrywając się do przodu ,aby zostać zatrzymanym przez żołnierzy.
-Spokojnie kochany , przyszłam tu z własnej woli-przyznała patrząc na niego kojącym wzrokiem.
-Wyprowadzić ich!-krzyknął król pokazując ręką w stronę braci.
-Freya!-krzyknął za nią szatyn , obawiając się o jej los.
-Nie zróbcie nic głupiego-dodała ciszej, podchodząc bliżej stołu przy którym siedział król.
-A ty, kim jesteś?-zapytał uważnie ją obserwując.
Raz kozie śmierć pomyślała
-Freya Lagerthadóttir , córka Lagerthy królowej Kattegat oraz angielskiego mnicha Athelstana - odpowiedziała pewnie patrząc mężczyźnie w oczy.
Zapadła chwilowa cisza, która została przerwana pytaniem młodego księcia.
-To ty jesteś tą o której mówił mój ojciec?
Wszyscy spojrzeli na nią po czym przenieśli swój wzrok na bruneta.
-Alfred-wyszeptała radośnie.
-Siostro?-zapytał jej niepewnym tonem.
"Moje dzieci" -usłyszał męski głos.
Król Aethelwulf przeskakiwał spojrzeniem to na pogankę ,to na przyszywanego syna, który podszedł do niej i objął ją w ciasnym uścisku.
Brunetka objęła go ciaśniej , ciesząc się ,ze w końcu dane było im się poznać.
~~~~
Freya szła za bratem, który prowadził ją do swojego namiotu.
-Więc jesteś moją starszą siostrą?-zadał jej pytanie, patrząc na jej twarz kontem oka.
Kiwnęła twierdząca głową , uśmiechając się do niego delikatnie.
-To ty mnie uratowałaś-stwierdził nagle, wchodząc z nią do namiotu.
-Tak-odpowiedziała.
-Czyli twoją matką jest Lagertha-powiedział.
-Tak-powtórzyła-A ojcem Athelstan-dodała.
-Czy ty też go czasami słyszysz?-zapytał niepewnie.
-Cóż raz może dwa. Nigdy go nie poznałam i szczerze nie miałam takiej potrzeby , myślę ,że to dlatego nie jestem z nim tak blisko.
-Rozumiem-odparł-Ja słyszę go dość często , raz nawet wspomniał twoje imię , nie wiedziałem wtedy o co chodzi.
Zaśmiała się cicho na jego słowa.
-I zostałaś wychowano jako wiking , wojownik. Tarczowniczka, tak to chyba nazywacie u kobiet?
-Dokładnie Alfredzie-oznajmiła.
-Książe , ojciec chce się z tobą widzieć ale królowa Judith dotrzyma twojemu gościowi towarzystwa-przerwał im jeden z żołnierzy.
-Dobrze-odpowiedział-Niedługo wrócę-oznajmił patrząc na nią z ciepłym uśmiechem , po czym wyszedł , aby na jego miejsce weszła młodo wyglądająca kobieta.
-Jesteś córką Athelstana?- zadał jej pytanie , mimo tego, iż znała odpowiedzi.
-Tak-odparła.
-Królowa Judith-powiedziała wyciągając w jej stronę dłoń , którą Freya od razu przyjęła-Kobieta taka jak ty nie powinna brać udziału w bitwie , gdy są w ciąży prawda?-spytała patrząc na jej brzuch.
Brunetka spojrzała wielkimi oczyma na kobietę przed nią , nie mogąc wykrztusić słowa.
Ona, w ciąży?! Nie docierało to do niej , jednak mimo wszystko jej nagłe odruchy wymiotne , zmiany nastoju czy osłabienie nie mogły wziąć się znikąd.
-Ja..-zaczęła cicho- Jak możesz wiedzieć?
-Matczyny instynkt-stwierdziła - Zawsze chciałam mieć córkę piękną i silną, jak ty. Ale Bóg pobłogosławił mnie dwoma synami. Rzadko jest dane spotkać kobietę , która niosąc w sobie nowe życie , ratuje swoich przyjaciół , wchodząc na teraz wroga samotnie. Nie którzy nazwali by to głupotą , jednakże według mnie to ogromny akt odwagi Freyo.
-Dziękuje-szepnęła.
-Radze Ci abyś zastanowiła się po której stronie walczysz będąc brzemienną- dodała królowa , zmieniając nagle temat.
Za nim brunetka mogła jej odpowiedź do namiotu wszedł Alfred , którzy przywitał kobiety uśmiechem.
-To był zaszczyt cię poznać królowo-oznajmiła poddenerwowana.
-Ciebie również-zawtórowała wychodząc.
Jej brat odwrócił się w jej stronę ,patrząc uważnie na mimikę jej twarzy.
-Wybacz ,jeżeli w jakiś sposób cię uraziła-powiedział.
-Nie, nie ,w żadnym wypadku- odparła nieobecnym tonem głosu.
-Zamierzasz długo pozostać w York?-zapytał ,zmieniając temat.
-Masz na myśli jak długo będziemy zajmować miasto wraz z moim ludźmi?-opowiedziała mu pytaniem.
-Tak , wybacz moją ciekawość-mruknął.
-Nie szkodzi. Zajęliśmy ziemie , które obiecał na twój dziadek , król Ecbert- przyznała.
-To niemożliwe-
Nagle , ich rozmowa została przerwana przez Heahmunda , który pewnym krokiem wszedł do namiotu.
-Musi opuścić nas obóz natychmiast , nasi zwiadowcy zauważyli wikingów , którzy są na naszym tropie- powiedział w stronę księcia.
-Dobrze-szepnęła, podchodząc do brata , którego ostatni raz uściskała-Uważaj na siebie i nie daj się zabić.
-Obiecuje-odpowiedział , po chwili wypuszczając ją ze swych objęć-Zawsze jesteś mile widziana w Anglii siostro.
Brunetka kiwnęła głową w jego stronę , by następnie szybkim krokiem opuścić obóz na życzenie królewskiej rodziny.
~~~~
Gdy Ubbe zobaczył swoją ukochaną całą i zdrową ,podbiegł do niej aby ta wylądowała w jego objęciach.
-Coś ty sobie myślała?!-zapytał wściekły.
-Powinnam pytać o to samo-wszeptała ciaśniej obejmując mężczyznę-Myślisz ,że jesteś jedynym ,który się martwi?-W odpowiedzi została zasypana gorącymi pocałunkami , nad którymi ledwo mogła nadążyć-Ubbe, musze Ci coś powiedzieć-oznajmiła niepewnie.
-Słucham Freyo-odpowiedział gładząc jej policzek.
-Zdaje mi się ,ze mogę być przy nadziei - stwierdziła cicho , nie wiedząc jak szatyn zareaguje na wieści o dziecku, jednocześnie starając się unikając tematu nietypowej audiencji u króla.
-Zajmę się wami-oznajmił obejmując ją ciaśniej i całując czubek głowy- Nie opuszczę was nawet na krok.
Brunetka odetchnęła z ulgą , patrząc wdzięcznie w oczy Ubbe i gładząc go po brodzie.
-Kocham cię-szepnęła.
-Kocham cię Freya-odpowiedział całując jej czoło i prowadząc w stronę ich chwilowego lokum-Jednak ja też muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham Ubbe-powiedziała siadając na jego kolanach , gdy doszli do ich wspólnej kabiny.
-Jutro wracamy z Hvitserkiem do Kattegat- odparł patrząc na nią uważnie.
-Dlaczego?-zapytała
-Ivar postradał rozum, ogłosił się dowódcą armii - stwierdził - Nie mam już siły z nim walczyć.
-Rozumiem-mruknęła głaszcząc go po policzku-Czyli jutro wracamy do domu-dodała uśmiechając się delikatnie.
-Cieszę się ,że ze mną wrócisz-przyznał z ulgą w głosie.
-Nie mogłabym inaczej - stwierdziła- Po za tym chciałabym wziąć ślub ze swoim mężczyzną-dodała weselej.
-Przez tą całą walkę nie mieliśmy nawet czasu o tym porozmawiać-przyznał słysząc jej wypowiedź.
-To prawda ,jednak zależy mi żeby na ślubie pojawił się Björn-odparła.
-Dobrze żono- zażartował.
-Cieszy mnie ,że się zgadamy, mężu- zawtórowała ,całując go niewinnie i jeżdżąc dłońmi po jego torsie.
-Powtórz to -wszeptał pomiędzy uch ustami.
-Mężu - powtórzyła chwytając jego tunikę , tym samym unosząc ją do góry i zdejmując.
-Z twoich ust brzmi to aż za dobrze-mruknął schodząc pocałunkami na szyje kobiety.
-Mhm-wymruczała oddając się pieszczocie.
Mężczyzna wstał wraz z nią zdejmując jej ubrania całując co jakiś czas nagą skórę kobiety.
Freya pocałował go głęboko, wskakując na niego i oplątując nogami ,gdy poczuła jak jego dłonie ściskają jej uda. Oparł ją o ścianę przeciskając swoje ciało do jej , powodując jęk u pary kochanków.
Po chwili mogła poczuć dwa palce ,które zaczęły powoli ją stymulować. Na ten krok krzyknęła jego imię, czując jak wrażliwa była podczas ich zbliżeń.
Kiedy pierwszy orgazm zawładną jej ciałem Ubbe bez zastanowienia wszedł w nią powodując wpuszczenia westchnienia z jej ust. Poruszał się wolno , mocno uderzając w jej środek , powodując ,że Freya ponownie zaczęła zdzierać sobie gardło wiedząc jak pobudzająco działa to na wikinga.
-Ubbe-wyjęczała będąc bisko końca.
-Dojdź dla mnie-warknął do jej ucha.
Brunetka wykonała jego polecenie przytulając się ciaśniej do ciała szatyna, oddychając równie głęboko co on.
Po drugim orgazmie ,czuła jak jej ciało staje się cięższe a siły opuszczając jej ciało.
-Chyba musisz mnie zanieść do łóżka-przyznała wtulając twarz w zagłębienie szyi niebieskookiego.
-Z przyjemnością-odparł sennym głosem.
~~~~
Oparta o burtę statku , Freya przyglądała się uważnie Ivarowi , który siedział na kamieniu otoczony wikingami patrząc ciężkim spojrzeniem na statki szykujące się do drogi powrotnej.
-Spójrzcie na siebie!-krzyknął brunet-Wymykacie się by uniknąć hańby. Musi być wam głupio , że nie ma z wami więcej ludzi. Ale dlaczego? Ja tego nie rozumiem, a wy?-dodał-Ubbe! Nikt nie jest z tobą! Wszyscy są ze mną!
-Ruszamy-zawołał Ubbe , nie zwracając uwagi na przemowę młodszego brata.
Brunetka dostrzegając wzrok Hvitserka , który patrzył na nich intensywnie ,bijąc się z własnymi myślami , przyprawił ją o niedowierzanie.
-Hvitserk- szepnęła w jego stronę.
Jednak mężczyzna nie słuchał patrząc jakby przepraszającą na swojego brata ,aby po chwili opuścić statek przechodząc na stronę najmłodszego z Ragnarssonów.
Freya podeszła do ukochanego, czując pod dłonią jak napinają się jego mięśnie. Ścisnęła jego ramię patrząc wściekle na braci , którzy opuścili swojego brata.
"Kiedy oboje mogliście zdecydować się stanąć przy mnie, uwierzyć we mnie, uwierzyć, że moje intencje były czyste, zdecydowaliście się stanąć przeciwko mnie"
~~~~
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.
Freyi w końcu udało odnaleźć się młodszego brata , jednak ich spotkane nie przebiegło tak jakby bohaterka chciała. Wojowniczka po niespodziewanej informacji o ciąży oraz kłótni braci postanawia wrócić do Kattegat , licząc na chociażby chwile wytchnienia.
To wszystko z mojej strony, trzymajcie się ciepło moi drodzy.
Skomentuj
lub
zagłosuj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro