Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆𝐔𝐄;


𝒕𝒉𝒆 𝒆𝒏𝒅.

ఌ︎

Czas, który Susanne spędziła przed swoim rodzinnym domem był okropny.

Jej najnowsza, biała sukienka została doszczętnie zniszczona, a jej skrawki walały się na werandzie.

Widok jaki zastała w środku był zbyt bolesny.

Zdawać by się mogło, że adrenalina stopniowo opadała z jej organizmu. Ból był nie do opisania.

Tej nocy straciła wszystko. Wspomnienia, rodzinę... Wszystko. Nie rozumiała tylko, dlaczego?

Miała zaledwie siedemnaście lat. Jak każda nastolatka, poszła na imprezę, upiła się, przespała z kolegą, a następnie wróciła do domu. Do domu, który był pełny krwi jej rodziców, braci, siostry...

Tego wieczora pokłóciła się z mamą i nawet nie pamiętała już o co. Jednak zanim wyszła z domu, trzaskając drzwiami, krzyknęła, że najlepiej gdyby została sama. Że najlepiej, gdyby wszyscy zostawili ją w spokoju. Cóż... Tak się właśnie stało.

Nie to miała na myśli. Naprawdę nie to miała na myśli...

Ogień zdawał się uspokajać pod mocnymi strumieniami wody. Nie miała pojęcia ile czasu minęło odkąd na miejscu zjawiła się straż pożarna. Wiedziala jednak, że przybyli za późno.

Nie przejmowała się tym ile krwi znajdowało się na jej ciele. Nie przejmowała się sąsiadami, którzy stali dookoła domostwa zainteresowani i przerażeni jednocześnie przez to co się stało.

W końcu Lakeview było takim spokojnym miejscem...

— Zabierz ją stąd! Wezwij karetkę!

Ogień rzucał ponury cień na jej zakrwawioną twarz, co wyglądało przerażająco pod ciemną osłoną nocy.

— Karetka już w drodze, szefie! Sąsiedzi zawiadomili o zdarzeniu!

Nagle masywny policjant chwycił ją za ramiona, lecz nie zwróciła na niego większej uwagi.

Odwróciła wzrok od na wpół spalonego domu i szeroko otwartych drzwi, w których dostrzegła zarys spalonej ręki siostry.

Drgnęła niekontrolowanie, mrugając oczami z lekko rozchylonymi ustami. Coś okropnie ciężkiego opadło na jej klatkę piersiową, sprawiając, że nie potrafiła spokojnie odetchnąć.

Zabrano ją do karetki, gdzie zaczęto ją badać, jednak Susanne zdawała się niczego nie słyszeć. Czula jedynie ciągle wzbierający się ból.

Jej ciało znajdowało się w karetce, jednak dusza została w domu.

— Jest w szoku, przyjdzie czas na pytania — powiedział ratownik medyczny, kierując słowa do policjanta. — Poparzenia drugiego stopnia, do tego prawdopodobny wstrząs mózgu, w połowie spalone włosy...

Słowa ratownika zdawały się przelatywać obok tuż  niej. Czuła w prawdzie okropny ból od poparzeń, jednak nie potrafiła nawet zapłakać. Jakby czas się dla niej zatrzymał.

Wkrótce po tym straciła przytomność i trafiła do szpitala, w którym spędziła pełne dziesięć dni. Przez cały ten czas błagała kosmos, aby nie pozwolił jej obudzić się kolejnego dnia.

ꨄ︎

— Czy wiadomo już, co spowodowało eksplozję?

Susanne siedziała sztywno na niewygodnym krześle w pokoju przesłuchań. Jej oczy — skryte jakby za woalem. Jej głos — wyprany ze wszelkich emocji, pusty.

— Wyciek gazu... — odparła policjantka, przewracając akta sprawy w dłoniach.

Nie spuszczała brunetki z oczu, jakby bała się, iż za moment mogłaby wyzionąć ducha. Zerkała nerwowo na rany po poparzeniach, które ciągnęły się od jej rzuchwy, przez szyję, aż daleko pod bluzę.

Choć minęły niemal dwa tygodnie od tamtej feralnej nocy, Susanne nie mogła pozbyć się obrazów krwi i rozszarpanych wnętrzności. Dokładnie tak, jakby te demony postanowiły pozostać z nią już na zawsze.

— ... jednak za zabójstwo odpowiedzialne jest prawdopodobnie stado rysiów.

Przesłuchanie nie trwało nazbyt długo, bowiem psycholog, z którym musiała je odbywać, stanowczo nakazał, że nie powinni byli zasypywać nastolatkę natłokiem informacji.

Susanne nie mogła skupić się na niczym przez następne dni. Jej myśli krążyły bowiem jedynie wokół słów policjantki.

Wyciek gazu.

Nie potrafiła sobie przypomnieć, dlaczego ta informacja była dla niej tak istotna.

ꨄ︎

Dni zdawały się nie mieć końca. Nocne koszmary nie opuszczały jej nawet przez chwilę, a miejsce, w którym się znalazła było nieprzyjemne i nieprzyjazne. Ponure mury Domu Dziecka zdawały się jednak idealnie wpasować w nastrój brunetki.

Na całe szczęście czas, który musiała tam spędzić nie trwał dłużej niż miesiąc, bowiem nadeszły jej osiemnaste urodziny. Dzięki spadkowi, wynajęła mieszkanie i rozpoczęła "dorosłe życie".

Na początku przestała chodzić do szkoły i zajęła się oglądaniem telewizji i upijaniem się do nieprzytomności, jednak później się to zmieniło, gdyż zamierzała mimo wszystko zakończyć naukę.

Miała zaledwie osiemnaście lat. Była sama, zmęczona życiem, a do tego przepełniona poczuciem winy, ponieważ pamiętała już, dlaczego owe słowa: Wyciek gazu, tak bardzo zapadły jej w pamięci.

To prawda. Z początku nie pamiętała dokładnie, co działo się tamtego dnia, ale z czasem informacje zaczęły przypływać do niej w zastraszającym tempie.

Jej mama gotowała obiad. Poprosiła ją, aby ściągnęła garnek gumbo z gazu, a następnie wyłączyła go. Jednak Susanne była zbyt roztrzepana przez myśli o domówce u jej obiektu westchnień — Masona.

Źle zakręciła gaz.

To nie rysie zabiły jej rodzinę. Ona to zrobiła. I była tego w pełni świadoma.

Już nic się dla niej nie liczyło. Nie uczyła się, choć chodziła na zajęcia. Imprezowała za to za dwoje, korzystając z dosłownie każdych używek, jakie tylko wpadły jej w ręce.

Zginęła bowiem już tamtego dnia razem ze swoją rodziną. Pozostała po niej jedynie powłoka.

ఌ︎


𝐌.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro