🥀~Rozdział 4~🥀
🥀~Nienawiść~🥀
Perspektywa Dylana
Jako mały chłopczyk uwielbiałem rzucać się do błota, strzelać z procy i biegać. Może już jest mało takich osób, ale kiedyś to było dzieciństwo. Nie przesiadywałem nad telefonem, gdy inny wbijali poziomy w różnych grach. Ciężko się przyznać, ale mój pierwszy telefon to była nokia. Mało osób zrozumie strach przed włączeniem internetu, żeby nie pobrało pieniędzy. Kiedyś bateria wytrzymywała tydzień, jak nie dłużej.
Sam nie potrafię do końca zrozumieć dlaczego tak zareagowałem na tą dziewczynę. Jednak czułem, że to jest jedną z tych księżniczek, córeczek tatusia. Westchnąłem, po czym pożegnałem się z Pete. Musiałem znaleźć swój namiot. Tak naprawdę jeśli był wolny to mogliśmy go sobie zająć. Nie były podpisane.
Postanowiłem wsiąść jeden z dwóch na odludziu. Nie chciałem, żeby jakieś pary czy Bóg wie kto zakłócał mi wszystko. Trochę się na czytałem tego wszystkiego i wiedziałem, że zawodnicy są zdolni do wszystkiego.
Rywalizacja robi z ludzi zwierzęta. Oczywiście nie ubliżając naszych przyjaciół. Wyszliśmy z dżungli, ale to nie znaczy, że tak naprawdę porzuciliśmy. Instynkty nadal w nas są, kiedy czujemy zagrożenie podążamy za tym co uważamy za słuszne.
Organizatorzy postawili nam wszystkim namioty, żebyśmy choć na chwilę zapomnieli o tym wszystkim. Za niedługo sami będziemy odpowiadali za to gdzie będziemy spać i jak się zachowywać. Może dla nie których spanie na ziemi nie jest szczytem marzeń, ale jak to się mówi, powinno się cieszyć z tego co się ma.
Nie chciałem zostawiać swojego pojazdu, ale musiałem. Gdy tylko oznaczyłem swoje miejsce, ruszyłem na ognisko, gdzie mogliśmy zjeść posiłek. Jak na standardy nie było tak źle. Złapałem za swój talerz, po czym zacząłem jeść.
Pete siedział niedaleko i rozglądał się po uczestnikach. Tak jak mówił, było w śród nas sporo nastolatków, którzy myślą że są świetnymi rajdowcami. Szkoda ich mi było.
Jak na zawołanie dostrzegłem dziewczynę, która szła niepewnie w stronę ogniska. Jej ruchy ani trochę nie były pewne. Zabawnie się na to patrzyło. Niby jeździ na motorze, co wystarczy chwila nie uwagi, a boi się podejść do ogniska. Dobra jeśli się zobaczy tyle facetów, w tym nieźle zbudowanych to daje wiele do myślenia, ale sama powinna wiedzieć na co się pisała.
— O patrzcie organizatorzy załatwili nam jeszcze zabawkę? — zaczął jeden, a kilka chłystków zaczęło się śmiać.
Pokręciłem głową, po czym chciałem już wracać do siebie, ale gdy poczułem jak gorący napój rozlał się na mojej koszulce, cofnąłem całe współczucie do tej dziewczyny. Zgromiłem ją wzrokiem. Nie obchodziło mnie to, że jest dziewczyną i wszyscy nam się przyglądają. Złapałem ją za ramię, po czym zaciągnąłem do miejsca, w którym nikt nie będzie nam się przyglądać.
To był dopiero początek tego co miało nastąpić...
**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro