🥀~Rozdział 35~🥀
🥀~Dom~🥀
Perspektywa Dylana
Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, uśmiechnąłem się lekko widząc Harley. Była nieco śpiąca po lekach, nie chciałem jej budzić, ale gdy tylko otworzyłem drzwi, obudziła się.
— Zaraz sobie odpoczniesz — powiedziałem, a ona kiwnęła głową.
Po trzech dnia w końcu mogła wyjść że szpitala. Widziałem ile trudu sprawia jej rehabilitacja, ale była dzielna. Silnikami jeszcze nie do końca zniknęły, ale już powoli bladły.
— Ostrożnie — wyznałem, gdy wychodziła z samochodu. Nie mogłem patrzeć na to jak się meczy, dlatego wziąłem ją w stylu panny młodej.
— Jestem ciężka — powiedziała i położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
Skrzywiłem się na jej słowa. Nie rozumiałem dlaczego tak powiedziała. Była leciutka, sam lekarz mówił, że dobrze by było gdyby nabrała na masie.
– Nawet tak nie mów — skarciłem ją, po czym wszedłem do środka. Odstawiłem ją i wróciłem szybko po jej rzeczy.
— Jesteś pewien, że chcesz mnie u siebie? Naprawdę mogę zostać u siebie — wyszeptała, a ja złapałem ją za podbródek.
— Jesteś częścią mnie i to jest również twoje miejsce. Sypialnia jest u góry, zanieść cie? — zapytałem przyglądając się jej uważnie.
— Dam radę, dziękuję Dylan — powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.
Kiedy ruszyła na górę, ja ustawiłem wszystkie leki, żeby wiedzieć co kiedy podawać. Westchnąłem cicho, po czym napisałem do Pete, że już jesteśmy w domu. Musiałem jej zrobić coś do jedzenia i chociaż widziałem jak w szpitalu mało jadła, to tu ją przypilnuje.
Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie taki dzień, że będę się o kogoś tak troszczyć. Zazwyczaj byłem tylko ja. Nawet o swoją byłą tak nie dbałem. Może teraz zachowuje się jak skończony idiota, ale sam nie wiem co w niej widziałem. Była zwykłą pustą lalką, która naśladowała mnie.
Kiedy zrobiłem kanapki, ruszyłem na górę. Zapukałem, jednak, gdy mi nikt nie odpowiadał po prostu wszedłem do środka. Uśmiechnąłem się widząc jak dziewczyna śpi. Położyłem jedzenie na stoliczku, po czym usiadłem na skraju łóżka. Była odwrócona w moją stronę, dzięki czemu widziałem jej spokojną twarz. Chyba nieświadomie złapała mnie za dłoń i lekko się przy tym uśmiechnęła. Może już zaczynałem się powtarzać, ale nie zamieniłbym bym się z nikim miejscami. Nawet, gdy miałem jeszcze wątpliwości czy będę dobry i odpowiedni dla niej. Nie chciałbym znów jej skrzywdzić.
Najgorsze to widzieć łzy osoby, którą się kocha. Może robimy to niekiedy nieświadomie, ale najgorsza jest ignorancja oraz zasada co będzie to będzie. Czasami warto poświęcić kilka sekund na napisanie zwykłej wiadomości, czy powiedzieć zwykłe część, żeby osobą mogła poczuć się lepiej. Może dla innych to nic wielkiego, ale dla jednej znaczy wiele....
Czasami osoby, którym ufamy najbardziej nas ranią, jednak nie porównujmy wszystkich do nich. Każdy jest inny i trzeba dostrzec tą wartościowość...
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro