🥀~Rozdział 34~🥀
🥀~Łzy~🥀
Perspektywa Harley
Jedni uważają, że życie jest trudniejsze niż umieranie. Z jednej strony mają rację, kiedy zamykamy oczy nie zawsze wiadomo czy będziemy je w stanie znów otworzyć. Przetrwanie w tym świecie jest trudniejsze, niż zgaśnięcie. To tylko chwila, ale ból, który za tym idzie jest gorszy...
Czasami śmierć jest wybawieniem, przynajmniej ta osoba już nie cierpi, gdy miała ciężką chorobę. Nawet, gdy nie umiemy się z tym pogodzić...
Kiedy poznałam Dylana, myślałem, że jest taki sam jak inni, co chwila słyszałam w głowie jego słowa. Czułam się jak śmieć, jednak starałam się z tym włączyć. Ale tak naprawdę wszystko się zmieniło, po tym wyścigu. Może nie do końca się zmieni i nie porzuci swojej natury. Nawet od niego tego nie wymagałam, ale starałam się i to się dla mnie liczyło.
Gdy zaczynało powoli wszystko do mnie docierać, skrzywiłam się. Bolało mnie całe ciało, chociaż spałam, sama nie wiem ile godzin, nadal byłam zmęczona. Powoli zaczynałam otwierać oczy, pierwsze co usłyszałam do było pikanie maszyn. Dopiero później go zobaczyłam.
— Nawet nie wiesz ile czekałem na ciebie — wyszeptał i pocałował mnie w dłoń.
— Czy tobie się nic nie stało...? —wyszeptałam.
— O mnie się nie martw aniołku. Najważniejsze, że z tego wyszłaś — powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
Jednak poczułam łzy, które zaczynały mi się gromadzić w kącikach oczu. Ten wypadek..., gdyby nie kask już nie byłoby mnie tutaj. Pod wpływem uderzenia, nie miałam tyle siły, żeby trzymać Dylana, przez co spadłam z maszyny i przeturlałam się po drodze.
— Nie płacz, proszę — powiedział, a ja kiwnęłam głową. — Jestem zły na siebie, gdybym nie zawiózł cie na ten klif...
— Nie obwiniaj się, podobało mi się. Pięknie tam było. Ale Dylan... — zaczęłam i spojrzałam na lewą nogę, nie miałam czucia w niej.
— Nie bój się, nie jesteś w tym sama masz mnie. Nie zostawię cie. Pójdę po lekarza, w porządku?
— Dobrze, ale wróć szybko — wyszeptałam.
Mężczyzna uśmiechnął się w moją stronę, po czym wyszedł z pomieszczenia. Bałam się tego co może być dalej. Miałam jednak nadzieję, że sprawność szybko do mnie wróci.
— Dobrze, że się Pani obudziła, bo nie umiałem już go wygonić stąd. Podamy kroplówkę, żeby wzmocnić organizm, jednak może Pani być osłabiona. Nic już nie zagraża życiu, ale skieruje Panią na rehabilitację nogi. Podczas upadku przejechała Pani po drodze z dużą prędkością, do tego znaleźliśmy odłamki szkła — skrzywiłam się na jego słowa.
— Dziękuję — wyszeptałam. — Dziękuję za pomoc.
— To moja praca — wzruszył ramionami. — Zostawię Państwa. Za cztery dni powinna Pani stąd wyjść.
— A ja dopilnuje, żebyś stanęła szybko na nogi. Jak stąd wyjdziesz pojedziemy do mnie. Mam większy dom i...
— Ale... — zaczęłam, nie czułam się dobrze stąd myślą, że będę dla niego kłopotem.
— Żadnych ale, w końcu nie będę samotny i będę miał z kim rozmawiać - uśmiechnął się w moją stronę, a ja zrobiłam to samo.
Może w końcu będzie dobrze....
***********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bardzo bardzo bardzo dziękuję za 1 tysiąc wyświetleń. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję, że czytacie ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro