🥀~Rozdział 20~🥀
🥀~Uczucia~🥀
Perspektywa Dylana
Po rozmowie z Pete byłem zagubiony, już nie byłem tak pewny siebie jak wcześniej. Winą mogłem zobaczyć każdego, a tak naprawdę sam nie dostrzegałem swoich błędów. Kiedy obserwowałem ludzi, którzy niby się ze sobą przyjaźnią, a tak naprawdę są dla siebie obcy. Przyjaźń w tych czasach jest bardzo cenna, gdyby na to nie patrzeć. Mało jest teraz osób, które zaczynają dzielić się wspólną pasją.
Kiedy wracałem do Harley, próbowałem być opanowany, jednak gdy ją zobaczyłem coś we mnie znów pękło. Próbowałem się przed tym bronić, jednak czułem, że powinienem też być w stosunku do niej dobry. Stała sama z zamkniętymi oczami, jej włosy rozwiewał wiatr. Wyglądała jak anioł, przełknąłem ślinę, po czym ruszyłem do niej.
— Przepraszam Harley ciebie za to. Ja po prostu już taki jestem. Żałuję, że nie poznałaś mnie dużo wcześniej. Polubiłabyś dawnego mnie. Wcześniej nie zachowywałem się tak agresywnie w stosunku do innych, jednak zmieniło się to przez jedno wydarzenie. Umiem tylko ranić, ale proszę, wygrajmy ten wyścig — powiedziałem, a dziewczyna na moje słowa lekko się uśmiechnęła.
— Lubię Cię takiego jaki jesteś. To ci się stało wcześniej pokazuje, że się nie poddałeś i nadal walczysz — wyznała, po czym do mnie podeszła i się przytuliła.
Wziąłem głęboki wdech, po czym niepewnie wziąłem ją w ramiona. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Głównie to ja kogoś przytulałem i ja o tym decydowałem, a teraz się znalazłem w innej sytuacji. Położyłem podbródek na jej głowie, po czym westchnąłem. Próbowałem walczyć że sam ze sobą. Ona nie patrzyła na mnie jakbym był śmieciem, czy gorszy. Nie interesowało ją co z tego będzie miała. Po prostu była i to się liczyło.
W tym momencie chciałem odrzucić plan. Kiedy tak na nią patrzyłem przez chwilę, zanim się od siebie oderwaliśmy, zrozumiałem, że zrobię większą krzywdę. Nawet jakbym miał sam się poczuć lepiej.
— Zostaw motor przy drzewie. Kluczyki weź ze sobą — powiedziałem, a dziewczyna kiwnęła głową.
Zaparkowała maszynę przy drzewie, po czym niepewnie stanęła obok mnie. Usiadłem na moim niezawodny motorze, po czym przeniosłem wzrok na Harley.
— Chodź, nic złego ci nie zrobię — zachęciłem ją. Kiedy poczułem jak jej drobne dłonie, oplotły mnie, pokręciłem głową. — Musisz trzymać się mocniej, spadniesz.
Posłuchała mnie na szczęście. Nałożyłem kask, po czym włączyłem motor. Miałem nadzieję, że to nie będzie nasza ostatnia podróż. Z nią inaczej się jechało, była pierwszą osobą, którą wziąłem na swoją maszynę i najprawdopodobniej ostatnią. Motor był dla mnie święty, pamiętam jak przyjaciele, znaczy byli już, chcieli na nim pojeździć. Z ich umiejętnościami już dawno nie miałbym na czym jeździć...
Jednak po tym wszystkim na pewno mnie znienawidzi i nie będziemy mogli liczyć na szczęśliwe zakończenie...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro