Chapter II
Paulina niecierpliwie wyczekiwała końca lekcji. Dłużyło jej się to niemiłosiernie. Chciała już z nią pogadać! Zapoznać się. Cokolwiek...
Wybrała ją sobie na jej waifu. I ona nie ma tu nic do gadania. Ma nią być i będzie - czy tego chce czy nie.
Po kilku minutach postanowiła znów się odezwać do jej współdzielenika ławki.
- Gabiiiiiii - zawyła Paulina.
- Co - odpowiedziała z widoczną dla wszystkich prócz Paulinki niechęcią.
- Ile do końca lekcjiiiiiii?
Cisza.
- Gabi? Halo...
Znów cisza.
- Gabi... No pogadajmy! Proszę... - kontynuowała swoje wycie.
I w tym momencie przerwała jej butelka przelatująca między nią, a Gabrysią. Po chwili także rozbrzmiał głośny śmiech, którego jak się zaraz okazało właścicielką była czarno-różowo włosa dziewczyna, Natalia. Wtedy doszedł jej do uszu okropnie głośny pisk.
- CO TY MI ROBISZ?!
- Matko jedyna... - westchnęła Gabi, po czym dodała - Nie no idziesz do domu, gówniarzu.
- Kacprzycka morda! - krzyknęła tym razem Natalia.
Zapadła cisza.
- Fatyga, uwaga - odezwała się nauczycielka jej dość donośnym głosem.
- Ej no, ale za co ja!? - odpowiedziała zdezorientowana.
- Za gadanie. Przeszkadzasz mi w prowadzeniu lekcji - rzekła po czym dosiadła się do komputera by wejść na dziennik i wpisać Paulince tą nieszczęsną uwagę.
- Oj Paulina, Ty stary rowerze... - odezwała się Gabi.
- Co?
- Uwagę dostałaś i wiesz co? - zapytała by nie uzyskać odpowiedzi - Nawet mi Cię nie szkoda.
Po wypowiedzeniu tych słów przez Gabi, Paulinka zaczęła wydawać z siebie swoje zdepresione odgłosy.
- Gabucha Kapucha - burknęła pod nosem.
- Paulina za drzwi! - nauczycielce skończyła się już cierpliwość.
Zrezygnowana Paulinka wstała, spakowała swoje rzeczy do plecaka i posłusznie wyszła z klasy. Niczym rasowy pies.
Reszta lekcji minęła spokojnie pod czułym okiem nauczycielki.
W chwili, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę; wszyscy wybiegli z klasy jak jakieś zwierzęta. No, może oprócz dwójki dziewczyn - Natalii i Gabi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro