🥀~Rozdział 2~🥀
🥀~Zdjęcie~🥀
Perspektywa Ryana
Czasami się zastanawiam, czy po śmierci faktycznie jest lepsze miejsce i dlaczego osoby, które kochamy tak szybko of nas odchodzą. Dlaczego Bóg postanawia zabierać niekiedy tych dobrych i niewinnych, a pozostaje przy życiu tych co wyrządzają zło. Odkąd pamiętam widziałem często tragedię ludzkie. Ta rozpacz po stracie bliskiej nam osoby. Każdy mówi, że nie rozdajemy się na zawsze, jednak jaką mamy gwarancje, że zobaczymy się jeszcze? Może to nigdy już nie nastąpi i co wtedy? Czasami myślę, że wszystko kiedyś przeminie i my zostaniemy sami na świecie...
Mało kto wie, jak może się czuć człowiek odsunięty od społeczeństwa. Wiele razy widziałem wyraz twarzy ludzi, kiedy przechodziłem ulicą. Traktowali mnie jak pomiota i kogoś co nawet nie ma prawa oddychać. Tak, ja nie miałem luksusów, wychowała mnie ulica i hasło: kradniesz to żyjesz. Wmawiałem sobie, że przecież nikomu nie szkodzę, moimi głównymi ofiarami byli ci bogatsi. Gdy w grę wchodziło zdrowie moich rodziców, zrobiłbym dla nich wszystko. Jednak nie udało nam się pozostać razem na zawsze. Odeszli, kiedy byłem dzieckiem, a później nastolatkiem. Kiedy zabrakło ich w moim życiu. Zacząłem się staczać, brałem narkotyki, piłem i wchodziłem w różne bójki. Wtedy to była moja jedyna forma odreagowania tego wszystkiego. Jednak to pomagało tylko na chwilę. Kiedy okradałem kolejna osobę zauważył mnie jeden mężczyzna. Sądziłem, że mnie wyda, jednak jak się okazało potrzebował swoich ludzi do biznesu. Oferował dużo pieniędzy, a mi się to podobało. Może, dlatego też się zgodziłem z tego powodu, ale to nie był tylko on. Kiedy zobaczyłem do czego to wszystko prowadzi, chciałem odejść, jednak przytrzymała mnie jedna osoba, którą też straciłem.
— Co tam młody na dzielni? Skończyłem już pakować te woreczki? — zapytał jeden z moich przyjaciół, którzy wrócili z miasta.
Tutaj traktowaliśmy się jak rodziną, oczywiście kiedy nie było w pobliżu naszego szefa. Każdy z nas przez coś przeżył i wspólnie się asekurowaliśmy przy naszej pracy.
— Już kończę. Lepiej powiedzcie co na mieście. Coś nowego ssie stało, czy nad cisza? — westchnąłem i skończyłem pakować ostatnie zioło.
Klaus i Martin spojrzeli po sobie po czym uśmiechnęli się szeroko. Zmarszczyłem brwi, ale oni wtedy rzucili na stolik jakieś zdjęcie dziewczyny. Wziąłem je do rąk i musiałem przyznać, że była całkiem ładna. Wychodziła ze sklepu z ubraniami, a jej włosy rozwiewał wiatr, do tego miała na oczach czarne okulary przeciwsłoneczne, przez co nie widziałem jej oczu. Jednak cała moją uwagę poświęcały jej długie nogi.
— Po co mi ją pokazujecie? — zapytałem w końcu, a oni się zaśmiali.
— Poznaj naszego nowego wroga. Jest jedną z najlepszych policjantek. Trzeba na nią uważać — odparł przyjaciel, a ja przełknąłem ślinę.
Wtedy nie wiedziałem, jak to wszystko się dla mnie skończy. Jednak dla tej dziewczyny lepiej byliby, jakby zniknęła dla swojego dobra...
*********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro