Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty two - „Moo𝓃 𝒽𝒶𝓏e"










  Przy pomocy Jeongguka zsiadłam z konia, a ten rozłożył zielony koc w czarną kratkę na nieco mokrej trawie.
Usiadł, przyciągając mnie blisko swojej klatki piersiowej, w taki sposób by moje plecy się z nią stykały. Mogłam wręcz przysiąc, że czuję bicie serca ciemnowłosego. Waliło jak młot, uderzając o moje plecy. Ręce chłopaka owinęły się wokół mojej talii, a jego podbródek odnalazł miejsce na moim ramieniu. Przyjemne uczucie zaatakowało moje podbrzusze sprawiając, że ciarki przebiegły przez mój kręgosłup.

Nie umiałam opisać tego co czułam będąc w jego towarzystwie. Nie wiedziałam też czy mogę nazywać to miłością, ale jedno było pewne. Chciałam się o niego troszczyć i mieć go tak blisko siebie jak to tylko było możliwe.

– Cieszę się, że możemy być w końcu sami. Tylko my i księżyc. – usłyszałam jego niski głos wprost przy moim uchu. – Chaeyoung. Wiesz, że jesteś wyjątkowa, prawda? – jego dłoń ujęła moją twarz, obracając w swoją stronę. Nasze spojrzenia się zjednoczyły. Jego oczy ślicznie błyszczały w świetle księżyca, co idealnie kontrastowało z ich ciemną barwą.

– Mówisz to każdej? – odpadłam żartobliwie.

– Mówię to tylko tobie. I tylko kiedy mówię to tobie te słowa mają znaczenie. – mówiąc, nie odrywał wzroku od moich oczu nawet na sekundę, co tylko podkreślało wagę jego słów.

– Jeongguk.. – odwróciłam głowę, by uniknąć jego błyszczących oczu. To było dla mnie za dużo. Nie mogłam tak żyć. Potajemne spotkania są cudownym rozwiązaniem na jakiś czas, ale nie na dłuższą metę. W nocy jest normalnym człowiekiem, a w dzień zamienia w księcia i macha do milionów poddanych. To zupełnie jakbym umawiała się z kimś zakazanym. Chociaż, właściwie tak jest.
Wiedziałam, że z tej relacji nie ma prawa wyniknąć nic konkretnego, nic prawdziwego. Jednak mimo to część mnie łudziła się w dalszym ciągu, że to uczucie, które rozkwita między nami wyjdzie poza granice. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak nie powinno być. Jak ja sobie to wyobrażałam? Zakocham się, a on nigdy nie będzie w stanie dać mi normalnej relacji.

– Spójrz na mnie, Chaeyoung. – złapał mnie za rękę, nadgarstkiem masując jej wierzch. – Proszę. – jego błagalny szept, ściskał mnie za gardło. Zrobiłam to o co prosił.

– Chaeyoung. Myślę, że się w tobie zakochuje. – zatkało mnie. Czułam jakbym znalazła się w innym świecie. Nie wiedziałam co powiedzieć, ani co zrobić. A przecież wypadałoby coś odpowiedzieć, po takim wyznaniu. Ja też coś do niego czułam, ale ilość konsekwencji, jaka ciągnęła się za tymi słowami była nieskończona. – Muszę wiedzieć, czy ty też. – usłyszałam nadzieję w jego głosie. To całkowicie zbiło mnie z tropu.

Odsunęłam się nieco od jego ciała, by zachować dystans i nabrać trzeźwości umysłu, której teraz zdecydowanie potrzebowałam.

– Jeongguk, wiesz, że to trudne. Wręcz nierealne. Jak ty sobie to wyobrażasz? – nie umiałam patrzeć mu w oczy, gdy to mówiłam.

– Odpowiedz mi na pytanie. – zażądał bardziej stanowczo.

– To nic nie zmienia. – odparłam przekonana.

– Owszem, zmienia wszystko. – spojrzałam na niego przelotnie.

– Nie wiem czy jestem w stanie zagłębiać się bardziej w tą relację. Nie mogę sobie pozwolić na takie zaangażowanie emocjonalne, które jest spisane na straty. Nocne schadzki są cudowne, ale do czasu. Twoje życie różni się znacznie od mojego i nie sądzę byśmy mogli to połączyć, Jeon. – wstałam z koca, chcąc wsiąść na konia. W tym momencie ciemnowłosy poderwał się nagle z miejsca i skrócił dystans między nami, łącząc nasze wargi w pocałunku.

Nie umiałam go odepchnąć. Czułam, że jeśli to zrobię to mój zdrowy rozsądek będzie kazał mi jechać. Jego usta zobaczyły z toru, obsypując pieszczotami moją żuchwę, a następnie szyję. Ciche westchnienie opuściło moje wargi, a ja nie byłam w stanie myśleć trzeźwo.

Nagle się ode mnie oderwał, a smutek wypełniał jego spojrzenie. Widok ten był nawet rozpaczliwy.

– Nie zostawiaj mnie, Chaeyoung. Zrobię wszystko. – ujął moje dłonie, klękając na mokrej murawie.

– Jeongguk, wstań.

– Nie poradzę sobie z tym wszystkim bez ciebie. Wiesz o tym. – ten widok ściskał moje serce tak bardzo, że miałam ochotę zalać się łzami. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przyszły król klękał przede mną, błagając o to bym go nie zostawiała. To był kolejny dowód na to jak bardzo kruchy i skrzywdzony był chłopak. Jak bardzo samotny, i jak ciężkie życie miał, wbrew pozorom.

Gdy dojrzałam łzy w jego oczach, odbijające się słoną taflą od światła księżyca, coś we mnie pękło.

– Nie zostawię. – wyszeptałam ledwie, powstrzymując się od płaczu. Mężczyzna podniósł się na równe nogi, zamykając mnie w uścisku swoich szerokich ramion.

– Jesteś wszystkim czego chcę. – wyszeptał rozpaczliwie, ściskając mnie coraz bardziej.

Moje wewnętrze rozdarcie było coraz większe. Wiedziałam, że istnieje tylko jeden sposób byśmy mogli być razem i nie musieć się z tym ukrywać. Tylko w jego przypadku deklaracja związku, wiąże się z deklaracją małżeństwa i bycia razem przez całe życie. Czy ja byłam gotowa na taką deklarację? Na takie poświęcenie?
Fakt. Nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, przy której czułam się w taki sposób. Nigdy wcześniej nie byłam w stanie nawet pomyśleć o tym czy jestem zakochana czy nie. Nie spotkałam w życiu kogoś takiego jak on.

Jednak wiązanie się z przyszłym królem, niosło za sobą nieodwracalne zmiany i zobowiązania.

Około godziny trzeciej Jeon odwiózł mnie do mieszkania. Nie pytałam go czy zostanie na noc, bo szczerze wolałam sobie wszystko przepracować w samotności. Jego obecność wykluczała racjonalne myślenie, dlatego rozstaliśmy się na dole.

Wjeżdżając windą na górę zdałam sobie sprawę z tego jakie uczucia wiąże z ciemnowłosym. Jak bardzo zdążyłam się już do niego przywiązać i w jakiej fazie jest nasza relacja, że zaczynam myśleć o poważnych deklaracjach i zobowiązaniach.

Zasypiałam myśląc o jego smutnym spojrzeniu, i błagalnym tobie głosu gdy wymawiał moje imię.



Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro