Twenty three - „H𝒶𝓇𝒹 𝒹e𝒸𝒾𝓈𝒾o𝓃𝓈"
♕
Kolejne dni mijały w nieubłaganie szybkim tempie. Rano standardowo wstawałam i szłam do pracy, jadłam obiad z Hye jin i wracałam do wydawnictwa.
Musiałam przyznać, że przez ten czas zdążyłam ją naprawdę polubić.
Ona również straciła ojca, właściwie z jego wyboru. Kiedy miała dwanaście lat, postanowił zostawić ją, jej siostrę i jej mamę samych. Przyznała, że bardzo to przeżyły, ale po jej tonie głosu dało się wywnioskować, że dalej ma żal do swojego ojca za to co zrobił.
Nie dziwiłam jej się. Przecież takich rzeczy nie da się wybaczyć. Rodzice powinni nas chronić, taka jest ich rola. Nie uciekać, gdy zrobi się niekorzystnie. Tak postępują tylko tchórze.
Przechodząc płynnie do tematu następcy tronu, rozmawiałam z nim co wieczór przez telefon. Parę kolejnych razy zabrał mnie do stajni. Musiałam przyznać, że coraz lepiej jeździłam. Pewnie dlatego, że Jeon okazał się być naprawdę dobrym nauczycielem. Był bardzo cierpliwy, i przekazywał jasne komunikaty. Zdrowie króla podobno zaczynało wracać do normy, więc część obowiązków, które spoczywały na ramionach Jeongguka, przeszły z powrotem na jego ojca.
W efekcie ten miał więcej czasu na widywanie się ze mną, z czego byłam bardzo zadowolona.
Dochodziła dwudziesta pierwsza, a ja kończyłam zapoznawać się z kolejną książką. W wydawnictwie zostałam tylko ja i Hye jin, więc było naprawdę spokojnie. Dziewczyna wyjrzała przez uchylone drzwi do mojego gabinetu, i lekko zapukała w ich powłokę.
– Hye jin. – uśmiechnęłam się ciepło, witając się ponownie z dziewczyną.
– Za dużo pracujesz. Naprawdę powinnaś trochę odpuścić. – odparła, siadając na brzegu mojego biurka.
– A ty powinnaś się mniej przejmować. Już kończę. – powiedziałam, zamykając laptopa i układając dokumenty w idealnym stosie, by były gotowe nazajutrz do przeglądu przez Sehun'a.
– No już, idziemy. – dziewczyna pociągnęła mnie za rękę, wyprowadzając z pomieszczenia. W biegu przechwyciłam torbę i płaszcz, który narzuciłam na ramiona, wychodząc z budynku w towarzystwie dziewczyny.
– Dlaczego mnie tak ciągniesz? – usiłowałam się dowiedzieć. Od momentu wyjścia jej uścisk nie zelżał nawet na sekundę.
– Zaraz będziemy, nie narzekaj. – przewróciła oczami, wysłuchując mojego uskarżania się. Prawdę mówiąc, jedyne o czym marzyłam to ciepły prysznic i miękka kołdra.
Dotarłyśmy do baru, w którym stoliki znajdowały się na świeżym powietrzu. Wszystko wokoło było oświetlone przez malutkie lampki, dające przyjemne, ciepłe światło. Szybko zauważyłam, że przy stoliku siedziała reszta pracowników, którzy wyraźnie ucieszyli się na mój widok.
– O Boże. – westchnęłam pod nosem.
– Jest i Chaeyoung! – zawołał wesoło Sehun, klaszcząc w dłonie.
– Nareszcie do nas dołączyłaś.
– Hye jin, jakim cudem ją wyciągnęłaś? – spytał szef, będąc pełen podziwu, jej wyczynu.
– Zaciągnęłam ją tutaj siłą. – usiadłyśmy przy stoliku.
– To prawda. Siniak pozostanie na długo. – przyznałam, rozcierając obolały nadgarstek.
Sehun poprosił o kolejny kieliszek, i nalał mi po brzegi soju. Stół uginał się wręcz pod ciężarem wszystkich zamówionych przez nich przysmaków. Mój żołądek zaburczał głośno, domagając się zasłużonego pożywienia.
Słyszący to Sehun zaczął nakładać mi wszystkiego po trochu na talerz. Zachowywał się niczym starszy brat. Strasznie troskliwy i przewrażliwiony.
– Dziękuję wam. Naprawdę. – odparłam, przejmując talerz od szefa.
Podczas gdy ja delektowałam się przepysznym jedzeniem, rozmowa moich współpracowników się rozwinęła. Pan Lee zawzięcie opowiadał o swojej cudownej żonie, której uroda podobno onieśmiela i każdy sąsiad zazdrości mu takiej kobiety. Pani Jung narzekała zaś na niekompetencje i rozleniwienie swojego męża, i przyrzekła, że kiedyś wyrzuci go z domu.
– A ty Chaeyoung? Masz kogoś? – padło pytanie ze strony Sehuna. Moje zaróżowione już od alkoholu policzki, jeszcze bardziej nasyciły się kolorem, a moi towarzysze przyglądali mi się z zaciekawieniem, oczekując na odpowiedź.
– Właściwie to.. można tak powiedzieć. – nie byłam pewna jak można nazwać relację moją i Jeona. Czy to był już związek? Ogarnęła mnie fala irytacji i gniewu na chłopaka. Jak może stawiać nas w tak niejasnej sytuacji? Alkohol krążący w moich żyłach sprawiał, że robiłam się nieco dramatyczna. I stąd wiedziałam, że przesadziłam z jego ilością.
– Przyjdzie nam poznać tego tajemniczego mężczyznę? – szturchnęła mnie Hye jin.
– Co? O nieee. Raczej nie. Tak naprawdę to nie powinniśmy być razem. – wypiłam duszkiem zawartość naczynia, wykrzywiając się przy tym.
– Dlaczego? Czyżby był żonaty? – oburzył się pijany pan Lee, bełkotając.
– Nie! Skąd. – zaprzeczyłam stanowczo, uderzając otwartą dłonią w stół, aż naczynia zadrżały.
– To w czym rzecz? – spytała dziewczyna.
– Jesteśmy.. jakby to powiedzieć. Z dwóch innych światów. – wydukałam rozpaczliwie, wbijając wzrok w pusty kieliszek.
– Co? Umawiasz się z idolem? – zdziwiła się pani Jung. – Musi być nieziemsko przystojny. – dodała po chwili.
– Gorzej. – powiedziałam, chwytając za torebkę.
– Ale jest przystojny? – dopytała kobieta, na co przytaknęłam głową ze smutną miną, wyjmując z portfela banknot. Położyłam go na stół i skierowałam się w kierunku wyjścia, żegnając się ze wszystkimi.
– Przystojny i z wyższych sfer? Nie umawiasz się przecież z księciem! – zaśmiał się pan Lee, a ja będąc w obecnym stanie go zignorowałam.
– Poczekaj, Chaeyoung. Odwiozę cię! – Sehun ruszył za mną.
– Nie ma takiej potrzeby, naprawdę. – usiłowałam go przekonać.
– Nie marudź, tylko chodź. – zaprowadził mnie na drugą stronę ulicy, trzymając w zgięciu łokcia.
Otworzył dla mnie drzwi, i pochylił się nade mną, zapinając mi pasy. Czułam jego oddech na swojej twarzy, co przypominało mi chwile spędzone z Jeonem. Mój żołądek się ścisnął. Tęskniłam za nim, chciałam znowu usłyszeć jego głos. Mimo tego, że rozmawiamy codziennie, to nie mogę się zawsze doczekać spotkań czy rozmów z nim.
Gdy mężczyzna ruszył usłyszałam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam urządzenie z torebki i spojrzałam nieprzytomnie na wyświetlacz. Odrzuciłam połączenie, nie chcąc rozmawiać w takim stanie, w dodatku w towarzystwie Sehuna. Oddzwonię do niego jutro.
Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się pod moim mieszkaniem. Sehun pomógł mi dostać się na górę i dopilnował żebym weszła do środka. Jego troska była naprawdę zmiękczająca serce i sprawiała, że pałałam do niego jeszcze większą sympatią.
Gdy weszłam do środka zorientowałam się, że w korytarzu leżą czyjeś buty. Mogły one należeć tylko do jednej osoby, więc weszłam wgłąb i zetknęłam się z czyimś ciałem w ciemnościach mojego mieszkania.
– Piłaś. – stwierdził niskim głosem, powodującym dreszcze na plecach.
– No.. może troszkę. – wyciągnęłam rękę do włącznika światła, ale jego silny uścisk mnie stanowczo powstrzymał. Następnie złapał mnie w pasie, podnosząc i przenosząc na kanapę jakbym nic nie ważyła.
– Kim był ten mężczyzna? – pochylił się nade mną.
– Mówiłam ci już, to mój szef. – odparłam śmiejąc się cicho. Wyglądało na to, że chłopak był zazdrosny.
– Nie podoba mi się to, że cię odwozi do domu i przyprowadza pod same drzwi. To moja rola. – wyszeptał w moje wargi, a jego ton wzbudził we mnie ogromne emocje.
– Wiesz, że nie możesz. Nikt nie może się dowiedzieć, to nasza tajemnica. – uśmiechnęłam się, lecz w rzeczywistości nie było mi do śmiechu. Prawda była taka, że bolał mnie fakt, że musimy ukrywać naszą relację. Nie możemy robić tego co inni. Wychodzić do kina, na randki do restauracji w towarzystwie innych ludzi.
A to dopiero był początek listy obejmującej tego, czego nie mogliśmy robić.
Światło księżyca, wpadające do salonu przez okno oświetliło połowę twarzy ciemnowłosego. Przyciągnęłam go bliżej, wsuwając dłoń w jego gęste włosy. Mruknął pod wpływem mojego gestu, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Jego ciepły oddech drażnił moją skórę, na której po chwili zaczęły lądować słodkie pocałunki. Wiedziałam, że też tego chce. Czułam to. Jego napierające na mnie przyrodzenie. Też tego chciałam, ale gdy tylko położyłam dłoń na klamrze jego paska od spodni, zabrał moje dłonie, odsuwając się ode mnie na drugi koniec kanapy.
– Co się dzieje? Nie chcesz tego? – zmarszczyłam brwi, w geście zmartwienia.
– Nie, nie. Skąd. Po prostu jesteś pijana. – wyciągnął do mnie rękę i pogłaskał mnie troskliwie po głowie.
– To nie ma znaczenia.
– Nieprawda. To ma ogromne znaczenie. Nie chcę byś potem czegokolwiek żałowała. – odgarnął pasmo moich włosów za ucho.
– Jeongguk, ale..
– Koniec dyskusji. Skoro mówisz, że alkohol nie ma wpływu na twoją decyzję to wrócimy do tego jak wytrzeźwiejesz. No, chodź tutaj. – wyciągnął do mnie ramiona, w których pozwolił mi się bezkarnie zatopić.
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro