Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twelve - „𝒜𝓁𝓂𝑜𝓈𝓉 𝒾𝓃 𝓉𝒽𝑒 𝒸𝓁𝑜𝓊𝒹𝓈 „








                                     ♕


      – Nie wierzę, że jeszcze nigdy nie byłaś w Seulu. – zawołał zdziwiony, uderzając dłonią w swoje umięśnione udo.

– Nie ciągnęło mnie nigdy do dużych miast, uważałam, że to nie dla mnie. – odparłam zgodnie z prawdą. Chociaż nigdy nawet nie miałam czasu by myśleć o przeprowadzce czy chociażby o wycieczce, bo miałam na głowie pracę i inne zmartwienia.

– To nieistotne, bo to gdzie cię dziś zabiorę udowodni ci, że się myliłaś. Docenisz piękno stolicy i nie będziesz chciała wracać na prowincję. – na takiego Jeongguka mogłam patrzeć godzinami. Uśmiechniętego, pałającego entuzjazmem.

Dochodziła już godzina siedemnasta, więc we wczesnowiosennej scenerii powoli słońce znikało z pola widzenia. Zza horyzontu wyłaniały się setki wieżowców, które robiły na mnie ogromne wrażenie. Im bliżej nich byliśmy, tym ich wielkość była bardziej imponująca. Samochody zjeżdżając z autostrady wyraźnie zwalniały tempa, dostosowując się do dozwolonej prędkości w mieście.

Ciemnowłosy jechał w kierunku najwyższego jak dotąd zauważonego przeze mnie budynku. Przyciskiem, znajdującym się na panelu przy drzwiach, opuściłam nieco szybę w dół od swojej strony. Wytykając przez nią głowę, chcąc zobaczyć wszystko jeszcze lepiej. Miastowy gwar natychmiast dobiegł do moich nieprzyzwyczajonych uszu, jednak miał w sobie coś urokliwego. Tłumy przechodniów, przemierzały zatłoczone chodniki, a samochody sprawnie przeciskały się przez uliczki. Na szczęście o tej godzinie nie było korków, a już po paru minutach samochód zatrzymał się na podziemnym parkingu.

Ciemnowłosy otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera. Rozejrzałam się po parkingu, będąc w duchu wdzięczna za możliwość rozprostowania nóg po paru godzinnej podróży. Oprócz naszego samochodu nie było żadnego innego pojazdu.

– Tędy. – brunet poprowadził nas w stronę dużych szklanych drzwi, przy których stali ochroniarze, którzy ukłonili się przed nim jak na zawołanie. Nie ośmielili się nawet na niego spojrzeć, przecież to książę we własnej osobie.

Szacunek do korony ponad wszystko.

Otworzyli przed nami szklaną powłokę, wpuszczając nas na opustoszały korytarz prowadzący do windy. Drzwi windy rozsunęły się przed nami, kiedy chłopak nacisnął przycisk i ponaglił mnie do wejścia, układając swoją dłoń w dole moich pleców.

– Gdzie my tak właściwie idziemy? – spytałam nie mogąc wytrzymać napięcia panującego w windzie. Otaczały nas własne lustrzane odbicia. Wpatrywałam się w ciemne oczy chłopaka, który dokładnie badał moje ciało w pokrywie lustrzanej.

– Zobaczysz. – ułożył dłoń na moim ramieniu, a drugą część moich włosów opadających na moją klatkę piersiową odgarnął, na plecy. Jego wzrok był na tyle intensywny, że mnie onieśmielał. Wprawiał w dziwny stan, w którym ciężko mi było racjonalnie myśleć, a co dopiero mówić.

– Tajemniczy Jeongguk. – zaśmiałam się pod nosem.

Spojrzałam na podświetlone numery na panelu windy. Stanęliśmy na 123 piętrze, a moje stopy odmówiły posłuszeństwa. Stałam w osłupieniu nie mogąc wykonać żadnego kroku w przód ani w tył.

– Chaeyoung, masz lęk wysokości? – spytał zatroskany kładąc obie dłonie na moich ramionach.

– Wcześnie zapytałeś. – zaśmiałam się. – Raczej nie mam, ale jestem w lekkim szoku. – odpowiedziałam.

W końcu, co my robimy na 123 piętrze?

Chwytając mnie w zgięciu łokcia, poprowadził do wyjścia z windy. Znaleźliśmy się na długim korytarzu, pokrytym dywanem. Na całej długości piętra rozmieszczone były z cztery, może pięć par drzwi. Jedne z nich znajdowały się na jego końcu. Były dwuskrzydłowe i ku nich właśnie zmierzaliśmy. Przy drzwiach stało dwóch strażników, którzy tak samo jak ich poprzednicy złożyli głęboki pokłon przed księciem, otwierając przed nami drzwi. To było dziwne uczucie. Mimo tego, że widziałam wcześniej jak ludzie się mu kłaniają wciąż robiło to na mnie duże wrażenie. Może dlatego, że przez większość czasu widziałam go bardziej jako równego siebie człowieka, a nie posiadacza błękitnej krwi. Jednak wiadomo, że nigdy nie zapomnę o jego prawdziwym obliczu.

Widok jaki dostrzegłam po otwarciu wrót wbił mnie w podłogę. Znajdowaliśmy się w półokrągłym pomieszczeniu wykonanym z samego szkła. Zarówno jak i podłoga wykonana była z tego samego materiału. Wszystko było szklane, z wyjątkiem jednego stołu z dwoma krzesłami na jego środku. Widok był niepowtarzalny.

Seul pod nocną postacią robił przeogromne wrażenie. To co widzi się na zdjęciach nie oddaje nawet w pięćdziesięciu procentach rzeczywistości.
Miliony migoczących pod naszymi stopami światełek wprawiało w zachwyt, ale jednocześnie w osłupienie. Przez krótki moment sądziłam, że mogłabym spaść, bo czułam jakbym pod nogami nie miała niczego. Dla osób z lękiem wysokości taki widok byłby niedopuszczalny, ale chyba byłam w zbyt dużym nadmiarze emocji by zastanowić się nad tym czy się boję.

Stół był bogato zastawiony koreańskimi przysmakami, a po zamknięciu za nami drzwi zostaliśmy kompletnie sami.

– I jak? Myślałem, że to będzie lekka przesada, ale wolałem żebyś zapamiętała ten dzień bardzo dobrze. – usłyszałam niski głos nieopodal mojego ucha.

O to nie musisz się martwić. Z pewnością zapamiętam ten dzień doskonale.

W końcu nigdy nie jadłam kolacji niemal w chmurach.

Ciemnowłosy pospieszył w stronę krzesła, odsuwając je i wskazując gestem dłoni bym usiadła. Jego szczery uśmiech ocieplał moje serce, topiąc pozostały w nim lód. Powstały na skutek myśleniu o problemach i wszelakich zagwostkach.

– Dziękuję. – usiadłam na krześle, wpatrując się cały czas w widok znajdujący się za powłoką szyb wokół nas.

– Musisz być głodna po takiej podróży. Jedz. – odparł, nakładając pałeczkami Tteokbokki na mój talerz.

– Przecież ty prowadziłeś. Nie mogłeś się zdrzemnąć nawet na chwilę, pewnie jesteś bardziej głodny. – nie chcąc pozostać mu dłużna, nałożyłam trochę jedzenia na jego talerz. Chłopak uśmiechnął się szczerze, a do mnie dotarło, że przecież nie możemy dziś wrócić na prowincję.

– Jeongguk..

– Hmm? – mruknął, unosząc brwi, w trakcie przeżuwania posiłku.

– Co teraz zrobimy? Nie możesz prowadzić w drogę powrotną bez odpoczynku. – zmartwiłam się.

– A kto powiedział, że będę? Zostaniemy tutaj na noc, w tym budynku mają hotel. – moja mina zapewne musiała wyrażać niezadowolenie. Przecież nie będzie mnie stać na pokój w tak drogim miejscu.

– Co się dzieje? Dlaczego nie jesz? – odłożył pałeczki, składając ręce.

– Ja.. – nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. Ciężko było mi się przyznać do mojej sytuacji materialnej, ale aktualnie byłam bezrobotna i utrzymywałam się z niewielkich oszczędności uzbieranych w ciągu roku. Tylko dzięki nim nie mieszkam jeszcze pod mostem i mam co jeść. Bałam się, że Jeongguk spojrzy na mnie przez to z góry. Nie wiedział co to problemy finansowe. Miał wiele innych zmartwień, ale pieniądze się do nich nie zaliczały.

Spojrzałam na niego. Oczekiwał cierpliwie na odpowiedź.

– Nie stać mnie na pokój w takim hotelu. Nie mam wciąż pracy, a w prowincji jej nie znajdę, więc szykuje się wyprowadzka.. – opuściłam głowę w dół, kryjąc zmieszanie.

– Hej, pieniądze nie mają teraz znaczenia. – złapał mnie za rękę, splatając nasze palce razem. – Poza tym hotel jest już opłacony. – pochylił się nade mną, zmuszając mnie do spojrzenia w jego ciemne oczy. – Nie myśl tyle, dobrze? – jego dłoń przejechała po mojej głowie w pobłażliwym geście.

Zagryzłam dolną wargę w zdenerwowaniu, i skinęłam delikatnie głową.

Resztę wieczoru spędziliśmy jedząc i rozmawiając. Głównie na temat jego wyjazdu Francji. Opowiadał o nieśmiesznych żartach premiera i błędach jakie popełnił według królewskiego protokołu. Na przykład nazywając go „wasza miłość" zamiast „wasza wysokość". Albo podając mu rękę, zamiast dygnięcia lub ukłonu i podania ręki. Szło się w tym wszystkim naprawdę łatwo pogubić. Jeongguk wytłumaczył mi, że powitania są zależne od pozycji danej osoby w państwie. Jeśli ktoś nie jest wyżej od niego jak na przykład król czy królowa to muszą dygnąć, lub się ukłonić i podać mu ewentualnie rękę (o ile jest to lider polityczny). Jeśli jest to zwykły człowiek nie ma mowy o podawaniu ręki. To wbrew zasadom i protokołowi. To wszystko było trudniejsze niż się zdawało.

Opuściliśmy salę w chmurach i zjechaliśmy kilka pięter niżej windą, gdzie znajdował się hotel. Zdziwił mnie jednak fakt, że ten był całkowicie opustoszały. Byli w nim jedynie pracownicy hotelu. Ustawili się w holu, w wąskim rzędzie, a jeden z mężczyzn trzymał bukiet czerwonych róż.

Ukłonili się przed nami w tym samym czasie, a mnie sparaliżowało z niewiadomych powodów. Dłoń mężczyzny znajdowała się cały czas na moich plecach. Popchnął mnie lekko w stronę mężczyzny z bukietem, który mi go wręczył.

To dla ciebie, Chaeyoung. – usłyszałam szept blisko mojego ucha, przez który przeszły mnie ciarki. Przełknęłam ślinę, uśmiechając się nieśmiało, a następnie zostałam poprowadzona w kierunku schodów.

Całe wnętrze hotelu było dość wytworne i eleganckie. Dużo złotych elementów, w połączeniu z bielą. Muszę przyznać, że czułam się tutaj naprawdę dobrze zaopiekowana. Jeden z pracowników podprowadził nas do naszego „pokoju". Jednak gdy tylko drzwi się otworzyły i weszliśmy do środka, zorientowałam się, że to nie pokój. To był cały apartament. Składający się z jednej ogromnej łazienki, dwóch pokoi i jednego salonu, oraz sporej wielkości tarasu, wychodzącego na rzekę Han.

Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Całkowicie mnie zatkało. Stałam na środku salonu, oglądając się na boki i podziwiając wnętrze, w którym się znalazłam.

Chłopak podszedł do mnie od tyłu i ułożył dłonie na moich ramionach, odkładając uprzednio kwiaty na stolik.
– Wszystko w porządku? – pochylił się nade mną, uważnie skanując moją twarz.

– T-tak. Po prostu nie wierzę w to co się dzieje. Jadłam kolację w chmurach, a teraz będę spać w najpiękniejszym hotelu jaki w życiu widziałam, z jeszcze lepszym widokiem. – odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w jego ciemne oczy.

Ciemne spojrzenie skanowało każdy centymetr mojej uśmiechniętej buzi.

– Musiałem mieć pewność, że dorównam twoim oczekiwaniom i sprostam standardom. – odparł dumnie, wsuwając cienkie pasmo moich włosów za ucho.

– Żartujesz sobie? Sądziłam, że będziemy oglądać jakiś film w mieszkaniu, albo przejdziemy się na jedzenie do baru. Nie spodziewałam się niczego innego, a ty.. potraktowałeś mnie wprost po królewsku. – wyznałam szczerze, układając dłonie na jego klatce piersiowej.

– Czyli tak jak zasługujesz, by być traktowana. – ujął mój podbródek w dwa palce, a ja poczułam jak moje policzki oblewa delikatny odcień nieśmiałości. Zbyt długo wpatrywał się w moją twarz. Miał zbyt wiele czasu by dojrzeć jakieś mankamenty. Poza tym to co dla mnie zrobił było naprawdę urzekające.

Przybliżył się nieco, znacznie zmniejszając dzielącą nas odległość.

Przełknęłam ślinę, zwilżając usta koniuszkiem języka w zdenerwowaniu.

Czy on usiłował mnie pocałować?

Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro