Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty - „ℳ𝑒𝓇𝓇𝓎 𝒸𝒽𝓇𝒾𝓈𝓉𝓂𝒶𝓈"













   Seulskie ulice pogrążyły się w śnieżnej scenerii. Biały puch pokrył ulice, dachy budynków i stojące samochody, stwarzając bajecznie świąteczną atmosferę niczym z filmów.

Nad ranem wzięłam prysznic i spakowałam do walizki ostatnie rzeczy.
Naciągnęłam na siebie ocieplane leginsy, sweter w bordowym kolorze i pod to biały golf. Po raz pierwszy od tygodnia wykonałam pielęgnację twarzy i zrobiłam makijaż.

Wzięłam walizkę i założyłam płaszcz oraz zimowe buty. Narzuciłam na szyję szalik i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Miałam zamiar już wchodzić do windy, kiedy usłyszałam wołanie z drugiego końca korytarza.

– Pani Son, proszę zaczekać! – zatrzymał mnie głos sąsiadki w średnim wieku. Kobieta podbiegła do mnie z uśmiechem na twarzy, trzymając w dłoni kopertę.
– Przed chwilą przyszedł listonosz, ale miał tyle paczek, że zaproponowałam, że to pani dostarczę. – wręczyła mi korespondencje obiema dłońmi, na co odpowiedziałam delikatnym uśmiechem.

– W takim razie bardzo pani dziękuję. – uważanie obejrzałam białą kopertę, czując pod palcami coś twardego pod spodem.

– Ależ nie ma za co. Wesołych świąt pani Son! – odparła, odchodząc.

– Wesołych świąt. – odpowiedziałam nieco zaintrygowana tym co znajduje się w kopercie. Jednak spieszyłam się na busa.
Wobec czego schowałam ową kopertę do kieszeni płaszcza, i ruszyłam pospiesznie do windy.

Gdy byłam w autobusie wyciągnęłam ją drżącymi dłońmi i otworzyłam. Wysunęłam ze środka kolejną kopertę, na której znajdował się niebieski stempel z koroną.

To z pałacu.

Dostałam oficjalne pismo z pałacu. Tylko dlaczego?

Nagle zaschło mi w gardle. Wzięłam głęboki wdech, delikatnie otwierając papier by go nie uszkodzić. Przejechałam opuszkami palców po jego powierzchni.
Był taki.. ekskluzywny.

Zaproszenie

Pałac Seulski.

Rodzina królewska ma przyjemność zaprosić panią Son Chaeyoung na rodzinne przyjęcie śwąteczne.
Uroczystość odbędzie się 24 grudnia o godzinie 18:00 w rezydencji rodziny królewskiej, w której spędzają coroczne święta w Daegu.

Rodzina królewska.





Zamarłam w bezdechu. Mało, że zapraszają mnie na rodzinną uroczystość. To do tego, do ich prywatnej rezydencji.
Jeongguk mówił mi kiedyś, że do pałacu zapraszane są inne głowy państwa, premierzy, ministrowie i inne ważne osobistości. Zaś ich rezydencje w innych krajach czy miastach są tylko dla rodziny.
Spędzają w nich urlopy, czy święta takie jak Boże Narodzenie.

Mój szok nie mógł równać się z niczym innym.
Szybko jednak się opamiętałam, schodząc na ziemię.
Przecież nie miałam zamiaru tam pójść. Obiecałam sobie, że odetnę się raz na zawsze od Jeona i wszystkiego co z nim związane. I musiałam zachować skrupulatność w swoich decyzjach.
Musiałam być konsekwentna i trzymać się tego co postanowiłam. Dlatego schowałam papier z powrotem do koperty, i włożyłam do walizki.

Niebawem byłam już na prowincji. Zbliżało się południe, a płatki śniegu spadały z nieba pokrywając niewielką mieścinę. Po drodze spotkałam paru mieszkańców, zatrzymali mnie i zagadali na temat z życia w stolicy.
Rzecz jasna, wszystkim opowiadałam o moim nowym miejscu zamieszkania jak o marzeniu, które się ziściło.
Co nie do końca było prawdą, jednak zamierzałam powielać to kłamstwo.
Czyż nie jest tak, że wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą? Przynajmniej w naszych oczach? Zamierzałam dogłębnie zbadać tą teorię.

Biały puch chwaszczał mi pod nogami, a mróz szczypał w nos i policzki. Owinęłam się szczelniej szalem, podążając dalej do domu pani Kim.
Jednak po drodze coś przykuło moją uwagę. Moje poprzednie miejsce pracy, czyli kawiarnia należąca do mojego byłego przyjaciela. Przez duże okna z drugiego końca ulicy mogłam dojrzeć znajdującego się w środku chłopaka. Gdy tylko się przyjrzałam dotarło do mnie, że to był Yoongi.
Blondyn dekorował choinkę, stojącą przy oknie, tak by zachęcała ludzi swoim wyglądem do wejścia. Co roku zwykliśmy robić to razem. Wspólnie dekorowaliśmy choinkę i zawieszaliśmy girlandy na oknach, rozstawiając przed wejściem świecące ozdoby. Wspomnienie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, a żołądek mocniej ścisnął. Ponownie uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Choć próbowałam się okłamywać, że jest inaczej, moje myśli zawsze będą do niego wracać. Zwłaszcza kiedy tak wiele razem przeszliśmy i wszystko mi o nim przypomina.

Trzymał w dłoni czerwoną bombkę. Zajęło mi chwilę by zdać sobie sprawę z tego, że nie była to zwykła bombka. Wróciłam pamięcią do momentu gdy oboje mieliśmy osiem lat i przesiadywaliśmy całe dnie w kawiarni jego ojca. Wtedy przed świętami kupiliśmy zestaw z dwoma bombkami „zrób to sam". Zamknęliśmy się wtedy na zapleczu dekorując je wedle własnego uznania, a na końcu się nimi wymieniliśmy, by każdy mógł dodać coś od siebie.

W moich oczach pojawiły się łzy. Szybko jednak się opamiętałam, i ruszyłam dalej zostawiając znany mi budynek za sobą.
Jednak zaczęłam się zastanawiać. Czy Yoongi ma z kim spędzić święta? Czy może będzie samotny? Na samą myśl tego, że osoba, która była mi tak bliska miała spędzić święta sama żal ścisnął mi gardło. Zatrzymałam się na chwilę.

Będę tego żałować.

Odwróciłam się i cofnęłam do kawiarni. Po chwili niepewnie popchnęłam drzwi, które uruchomiły dobrze znany mi dzwonek.
Chłopak na jego dźwięk się obrócił, nie kryjąc szoku.

– Chaeyoung? – otarł dłonie o fartuch przewiązany wokół pasa i podrapał się w zakłopotaniu po karku. Teraz gdy mu się przyjrzałam z bliska, dostrzegłam sińce pod jego oczami. To nie była jedyna oznaka zmęczenia na jego twarzy. Jego cera, bledsza niż zawsze, przybrała nieco ziemisty odcień. Podziękowałam sobie w duchu, że tu weszłam.

Jednak nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam zakłopotanie, i miałam ochotę szybko opuścić lokal. Jednak wtedy mój towarzysz się odezwał.

– Dobrze cię widzieć. Sądziłem, że już nigdy mnie nie odwiedzisz.. oczywiście dałem ci do tego mnóstwo powodów. – czyżby zmierzał do przeprosin? Zaczęło mnie to zastanawiać, jednak definitywnie był świadom swojej winy.

– Yoongi..

– Chciałem powiedzieć, że zdaje sobie sprawę z tego, że zachowałem się jak totalny frajer. Gorzej nie mogłem. Wstyd mi za to, że to cię spotkało. Miałaś rację we wszystkim co powiedziałaś gdy ostatnim razem się widzieliśmy. I ja.. przepraszam. Szczerze cię przepraszam Chaeyoung. – jego głos załamał się na końcu jego wypowiedzi. Zobaczyłam jak jego ręce drżą. Żal i współczucie ogarnęło mnie w jednej sekundzie.

– Już w porządku. Zapomnijmy o tym.
Z resztą, nie po to tutaj przyszłam.
Chciałam zapytać czy.. masz już jakieś plany na święta? – schowałam rączkę mojej walizki i usiadłam na niej.

– Cóż.. nie. Nie mam z kim spędzić świąt. – odparł po chwili namysłu.

– Więc zapraszam cię jutro do domu pani Kim. Nie musisz nic przynosić, po prostu przyjdź. – twarz chłopaka wyrażała wdzięczność. Chyba poruszyła go moja propozycja. – Chyba, że nie masz ochoty, to wtedy w porządku. To tylko luźna propozycja, nic zobowiązującego. – dodałam, wstając z walizki i wyjmując rączkę z zamiarem opuszczenia lokalu.

Wtedy blond włosy podszedł do mnie szybkim krokiem i zamknął mnie w swoich objęciach. Po chwili zorientowałam się, że szlocha.
W odwecie objęłam go mocno, głaszcząc go po plecach.

Nie wiedziałam co było powodem jego nagłej zmiany zachowania, jednak nie miałam zamiaru go o to pytać. Po prostu trzymaliśmy się w swoich objęciach bez niepotrzebnych słów.


***

Gdy tylko dotarłam do pani Kim zabrałam się za pomoc kobiecie w sprzątaniu i przygotowywaniu potraw na święta.

– Co cię trapi, perełko? – staruszka spojrzała na mnie, ugniatając ciasto na pierogi.

– Muszę pani coś powiedzieć.. po drodze wstąpiłam do Yoongiego. Wyglądał na przybitego. Coś musiało się stać, ale chyba nie był gotów by mi powiedzieć.
I.. zaprosiłam go do nas na święta. – miałam nadzieję, że kobieta się nie pogniewa, ale po prostu w tamtym momencie zrobiłam to co uważałam za słuszne.

– Oj, złotko. Wcale mu się nie dziwię. – mina kobiety wyraziła skruchę. Zaniepokoiło mnie to.
– Pan Min zmarł. – musiałam przytrzymać się blatu kuchennego. Zakręciło mi się w głowie, i gdyby nie to pewnie utraciłabym równowagę i skończyłabym na podłodze. Nie mogłam w to uwierzyć. Ten mężczyzna był mi dość bliski.

– A-ale jak to.. – nie mogłam wyjść z szoku. Ile jeszcze złych rzeczy się stanie?
Ostatnie tygodnie to pasma nieszczęść.
– A czy.. pogrzeb już był? – spytałam ostrożnie dobierając słowa. Kobieta smutno przytaknęła.

– Nie zatracaj się w tym, był chorym człowiekiem. Ważne, że umarł otoczony miłością. – pocieszyło mnie to co powiedziała starsza kobieta. W końcu czasami nawet w najgorszych sytuacjach można dopatrzeć się pozytywów.
– A ten młodzieniec jest tak samo mile widziany w tym domu, jak i ty. – kobieta zamoczyła palec w mące i dotknęła nim mojego nosa.

I tak też minęło nam po południe.

Z wieczora siedziałyśmy w salonie, wpatrując się w padający śnieg za oknem. Iście bajkowa sceneria tak mnie pochłonęła, że nie usłyszałam kiedy kobieta zaczęła coś do mnie mówić.

– Chaeyoung? – zeszłam ponownie na ziemie, skupiając na niej uwagę.

– Tak? – uniosłam brwi, oczekując tego co powie.

– Jakiś chłopak chodzi ci po głowie. – zdziwiło mnie to w jaki sposób to powiedziała. Mówiła to z pełnym przekonaniem. Zupełnie jakby wiedziała, a nie pytała lub przypuszczała.

– Skąd takie podejrzenia? – okryłam swoje ramiona szczelniej kocem.

– Takie rzeczy się wie. Mnie nie oszukasz, znam to spojrzenie. – patrzyła na mnie pobłażliwie.

– No dobrze.. może i ktoś jest. Ale to co między nami jest, niestety nie ma prawa istnieć. – odparłam z bólem. Oczy staruszki badały moją twarz, zachęcając mnie do mówienia dalej.
– Można powiedzieć, że jesteśmy z innych sfer.. i nasz związek oznaczałby bardzo poważne zobowiązanie. – ostrożnie dobierałam słowa, by nie powiedzieć za dużo, ale nakierować ją na sytuację.

– Jest bogaty? – uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

– W pewnym sensie. I wpływowy. – podciągnęłam kolana pod brodę.

– Kochasz tego chłopca? – pytanie zbiło mnie z tropu. Kiwnęłam delikatnie głową.
– Więc uwierz mi. Walcz o to uczucie. Niektóre osoby są warte zobowiązań, a takie uczucia jak prawdziwa miłość nie trafiają się często. Jestem już starą kobietą, wiele rzeczy widziałam. Też byłam zakochana. Ten mężczyzna był oficerem, mogłam wiele zyskać, ale i wiele stracić. Miałam do wyboru jechać z nim do Stanów Zjednoczonych, albo zostać w Korei z rodziną. Wybrałam to drugie i szczerze tego żałowałam. Kochałam moją rodzinę, ale już nigdy nie zakochałam się równie mocno co w nim. – mówiła z przejęciem. To co powiedziała skłoniło mnie go głębokich przemyśleń. Do tego stopnia, że przez resztę wieczoru leżąc w łóżku myślałam o jej słowach.

Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro