Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty three - „𝒲𝑒𝓁𝒸𝑜𝓂𝑒 𝒽𝑜𝓂𝑒, 𝓎𝑜𝓊𝓇 ℋ𝒾𝑔𝒽𝓃𝑒𝓈𝓈"











  Straże stojące przed wrotami pałacowymi skłoniły się przed nami głęboko witając nas, gdy tylko wyszliśmy z samochodu.

– Wasza Wysokość, Jego królewska mość, królowa i księżna oczekują na państwa w południowym salonie. – otworzono przed nami drzwi, Jeon przytaknął przepuszczając mnie pierwszą i od razu chwycił moją dłoń.

Moja szczęka opadła gdy zobaczyłam wnętrze pałacu. Marmurowe podłogi, pokryte drogimi dywanami. Złote ozdoby i porcelanowe wazony z najlepszymi zestawieniami kwiatów w różnorodnych bukietach. Ogromne kręcone schody rozdzielające się na dwie części, prowadzące na górę.

– Pamiętaj, nie stresuj się. Wspaniale sobie radzisz. – odparł pokrzepiająco mężczyzna, prowadząc mnie po szerokich korytarzach pałacowych.

– Będziesz musiał rozrysować mi plan.. chociaż i tak pewnie będę się gubić. – odparłam wymijająco. Po drodze zauważyłam liczne portrety członków rodziny królewskiej.
Jeon zaśmiał się gardłowo na mój żart.

Zatrzymaliśmy się przed kolejnymi wrotami. Służba ukłoniła się przed nami, a ja zaczęłam sobie przypominać słowa Jeongguka o kolejności witania się z członkami rodziny królewskiej.

„Najpierw ojciec, władca zawsze jest na czele i ma we wszystkim pierwszeństwo. Potem matka. Pamiętaj, że do niej zwracasz się Wasza królewska mość, a nie tak jak do ojca. Wasza królewska mość jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla koronowanej głowy. Matka jest królową z małżeństwa i jest niemal na równi z nim, następnie moja siostra.
Ona jest trzecia w kolejce. Gdy dojdzie więcej osób zrobi się bardziej skomplikowanie, wtedy też inni będą dygać przed tobą."

Wchodzimy? – spytał niepewnie, widząc mój wyraz twarzy.

Spojrzałam w sufit i głośno wypuściłam powietrze z płuc.

– Wchodzimy. – odparłam pewnie, a Jeon skinął do służby dając im znak.

Wrota rozpostarły się przed nami, ukazując ogromnej wielkości salon, po środku którego stała cała trójka.
Król z królową z przodu, zaś siostra Jeona nieco za nimi.

Nagle mnie zmroziło. Strach wbił moje stopy w podłogę, nie pozwalając mi się ruszyć. Jeon widząc to, popchnął mnie delikatnie do przodu, jako pierwszy witając się z rodzicami. Przyszła kolej na mnie. Powtarzałam w głowie modlitwę, prosząc Boga by nie palnąć jakiegoś głupstwa i nie ośmieszyć się przed rodziną ukochanego, ale też przed moim królem i królową.

– Wasza Królewska mość. – podeszłam do króla, dygając nisko.
– Wasza Wysokość. – Następnie zrobiłam to samo przed królową i lekko skłoniłam się w stronę siostry Jeona.

Wyjaśnił mi, że teraz kiedy jestem księżną ja i jego siostra jesteśmy na równi, a nawet ja jestem ważniejsza więc nie muszę witać jej tytułem, wystarczy się lekko skłonić lub tylko spuścić głowę na jej widok.

– Witajcie. Usiądźmy. – zaproponował król, wskazując dłonią w stronę dwóch stojących naprzeciw siebie kanap z białym ozdobnym obiciem.
Jeon puścił mnie pierwszą, a sam usiadł obok mnie.

„Nie krzyżuj nóg gdy siedzisz publicznie, trzymaj je złączone i lekko przechylone kolana w prawą stronę. Stopy ustaw nieco do lewej."

Ułożyłam nogi wedle poleceń Jeongguka dudniących echem w mojej głowie. Tak bardzo się bałam, że popełnię błąd.

– Musicie być zmęczeni po podróży. Nie zajmiemy wam dużo czasu. – odparła królowa opanowanym tonem.
Cała trójka siedziała naprzeciw nas, ubrani nienagannie, stwarzający wrażenie niedostępnych i zimnych.
Twarz obu kobiet nie wyrażała żadnych emocji, zaś mimika króla była inna. Lecz pozostawała dla mnie nieodgadniona.

– Widzieliśmy cię w akcji, Chaeyoung. Doskonale sobie poradziłaś. Nie będzie trzeba poświęcać tobie wiele godzin nauki, stwarzasz wrażenie bardzo błyskotliwej. – królowa ponownie się odezwała w moim kierunku.

– Dziękuję bardzo, wasza wysokość. Obiecuję uczyć się pilnie i strzec zasad etykiety. – odpowiedziałam niemal mechanicznie. Przeniosłam spojrzenie na siostrę Jeona. Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że patrzy na mnie z pewnego rodzaju niesmakiem.

– Od kiedy zaczynasz nauki? – zapytała królowa.

– Od jutra, Wasza wysokość. – odpowiedziałam z szacunkiem, wciąż zastanawiając się dlaczego król nic nie mówi. Nie wiedziałam czy to zwiastowało coś dobrego, a może coś złego? Czyżby już zdążył mnie znienawidzić? Może powiedziałam coś nie tak? Albo zrobiłam? Może siedzę niewystarczająco prosto? A może zbyt prosto? Moje zamyślenia przerwał głos Jeona.

– Ojcze, matko. Chcielibyśmy odpocząć, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko. Chaeyoung miała ciężki dzień. – brunet troskliwie ścisnął moją dłoń.
Takie małe, czułe gesty sprawiały, że jeszcze nie zwariowałam i jakkolwiek sobie dawałam radę zbierając wszystkie informacje przekazane mi przez niego do kupy.

– Akurat, ja prosiłbym Chaeyoung do swojego gabinetu. Chciałbym z nią zamienić kilka słów, o ile nie ma nic przeciwko. – król w końcu się odezwał. Przełknęłam ślinę ze strachu i zamrugałam kilkukrotnie. Mnie? Do gabinetu? Czym sobie zasłużyłam na pierwszą reprymendę? Dopiero co weszliśmy. Dreszcz przeleciał po moich plecach, a w mojej głowie się zakręciło.

Jeon szturchnął mnie dyskretnie, ponaglając mnie do odpowiedzi.

– Ależ skąd, Wasza Królewska mość. Będę zaszczycona. – odparłam machinalnie, a król wstał.

– Poczekam na ciebie. – Jeon odpowiedział jakby siedział w mojej głowie i znał moje obawy. Strach przed zgubieniem się w pałacu był przerażający.
Tyle korytarzy, drzwi, schodów i rożnego rodzaju przejść. Na miejscu Jeona nawet mieszkając tutaj całe życie, wciąż bym się gubiła.

– Zatem, chodźmy. – głowa rodziny wstała, a ja poszłam posłusznie za nim, pilnując by go nie wyprzedzić. O tym także wspomniał mi Jeongguk podczas naszej przyspieszonej lekcji etykiety.

Po krótkim przemierzaniu korytarzy znaleźliśmy się w gabinecie króla. Ten wskazał mi krzesło naprzeciw biurka i sam usiadł za nim, splatając swoje dłonie razem.
– Chaeyoung. Chyba naprawdę musisz bardzo kochać mojego syna. I oczywistym jest to, że on darzy cię tym samym uczuciem. – zrobił pauzę, najpewniej zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów i wrócił do poprzedniego wątku. – Kiedy przyszedł do mnie i poprosił o moje błogosławieństwo poczułem dumę i ogromne szczęście. Nareszcie poznał kobietę, która sprostała jego trudnemu charakterowi i zdołała przebić się przez formalną warstwę. Widziałem też jak cierpiał podczas waszej rozłąki. Był nie do zniesienia. To tylko pokazało mi, że jedynym wyjściem jest byście mogli być razem. Jestem godny podziwu temu jak sprostałaś oczekiwaniom. Jesteś taka młoda. Jednak musisz wiedzieć, że z czasem będzie od ciebie wymagane więcej. Będziesz zmuszona przejść przez wiele ciężkich momentów i stresujących chwil.
Jednak mój syn jest tego wart, i będziesz miała podczas tej drogi moje poparcie. – gdy to usłyszałam nie byłam pewna co odpowiedzieć. Uzyskałam poparcie króla, czego można było chcieć więcej? Byłam w głębokim szoku jego słów i otwartości z jaką ze mną rozmawiał.

– Dziękuję za pańskie poparcie, Wasza królewska mość. Jestem także świadoma trudności jakie się przede mną pojawią, ale jestem gotowa im sprostać by móc być z pańskim synem. Jest dla mnie bardzo ważny.. – skupiałam się na każdym wypowiadanym słowie. Bałam się, że w przypadku dłuższej wypowiedzi powiem coś nieodpowiedniego czy się zająknę.

– Błąd. Musi być najważniejszy. Widzisz.. – wstał z krzesła i pokonał kilka kroków w stronę okna wychodzącego na ogród.
– Od tej pory mój syn staje się częścią twojej pracy. Jej esencją, nagrodą. Musisz go chronić i wspierać. On także będzie musiał wiele przejść podczas przygotowywania się do objęcia tronu.
A moim zadaniem jest upewnić się, że zostawiam go z właściwą kobietą nim przekażę mu panowanie. Podczas władania krajem niezbędne jest posiadanie u swojego boku osoby, która będzie nas prowadziła za rękę w mroku. Będzie dla nas światłem i ostoją.
Jestem pewien, że bez królowej długo bym nie dał rady być królem.
Nie wytrzymałbym presji. Sytuacja jest wyjątkowo ważna i delikatna, bo na szali stawiane są losy kraju. To co się dzieje w tym domu, przekłada się na całe państwo. Na lud, na ich życie i postrzeganie. – Król spojrzał na zegar wiszący na ścianie bogato umeblowanej przestrzeni jego prywatnego gabinetu. – Obawiam się, że nasz czas się kończy. Będę chciał z pewnością jeszcze z tobą pomówić pod koniec tygodnia i dowiedzieć się o postępach w nauce. Miło było mi cię poznać Chaeyoung. – wstałam z krzesła i ukłoniłam się głęboko.

– Dziękuję za rozmowę, Wasza Wysokość. – odparłam na odchodne, wychodząc z pomieszczenia na trzęsących się nogach.

Na krześle przed drzwiami siedział brunet, wyczekując na mnie.
Gdy tylko mnie zobaczył podniósł się jak poparzony i złapał mnie za ramiona.

– I jak było? Co mówił? – wypalił z entuzjazmem.

– Było.. – nie mogłam opisać tej krótkiej rozmowy żadnymi słowami. Była stosunkowo krótka, ale bardzo pouczająca i dała mi wiele do myślenia.
Sama nie mam pojęcia czy zostałam zrugana czy może pochwalona.

– Lepiej już chodźmy, opowiesz mi w naszej komnacie. – widząc moją trudność w opisaniu spotkania z jego ojcem, poprowadził nas z powrotem do głównego holu, z którego wchodzi się do pałacu.
Gdy weszliśmy na schody szłam za nim nawet nie przyglądając się aż tak dokładnie otoczeniu. Czując jak rękawiczki niemal lepią się od potu do moich drżących dłoni, postanowiłam je zdjąć.
Mijaliśmy licznych członków służby, ludzi w garniturach oraz pokojówki.
Jednak nie przykuwałam do nich dużej wagi, wciąż będąc w głębokim szoku po rozmowie z królem.

Dopiero gdy zatrzymaliśmy się przed pozłacanymi wrotami na pierwszym piętrze pałacu odzyskałam świadomość i mowę.
Służba strzegąca każde wejście, otworzyła przed nami drzwi, które cicho zaskrzypiały i zaprosiły nas do przestronnego wnętrza naszej prywatnej komnaty.

Weszliśmy do niewielkiego korytarza, który rozwidlał się w dalszej części na ogromny salon, jadalnie, dwie łazienki i drzwi do sypialni.
W komnacie dominował beż, biel i błękit.
Ogromne okna w stylu francuskim wpuszczały strumienie światła słonecznego i wychodziły na ogród.

Poczułam jak mój towarzysz łapie mnie za rękę i przyciąga mnie bliżej swojego ciała.
Przyjrzał mi się uważnie i złożył krótki pocałunek na moim nosie.
– Jestem z ciebie dumny. I tak cholernie szczęśliwy. Nawet sobie nie wyobrażasz. – wyszeptał w moje wargi, po chwili składając na nich czuły pocałunek.
Przerywając pieszczotę wyglądał jakby sobie o czymś przypomniał.
– Pokażę ci coś. – pociągnął mnie w stronę sypialni, w której były kolejne drzwi. Gdy je otworzył, światło włączyło się automatycznie, a mi pozostało zbierać szczękę z podłogi.
Po tym co zobaczyłam sądziłam, że już nic mnie nie zdziwi. Myliłam się.
Garderoba wielkości naszej całej komnaty mogła robić wrażenie.
Starannie poukładane ubrania, płaszcze i drogocenne suknie na wieszakach.
Pary butów poustawiane na półkach, a tuż nad nimi torebki w każdym istniejącym kolorze.
Jakby tego było mało w gablotkach mieniły się zestawy drogocennej biżuterii.

– Trzymaj się Wasza Wysokość, bo nadchodzi najlepsze. – Jeon podszedł do zamkniętej szafki i dotknął delikatnie jej powierzchni, a ta się otworzyła ukazując poustawiane na półkach diademy i tiary z najpiękniejszymi kamieniami świata.
– Są przeznaczone dla ciebie na specjalne okazje. Jedną z nich będzie nasze przyjęcie zaręczynowe, na którym poznasz resztę rodziny. – wyszeptał do mojego ucha, łapiąc mnie od tyłu w talii.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
To wszystko wyglądało na pierwszy rzut oka niczym najpiękniejsza bajka.
Kopciuszek, tylko bez złej macochy i okropnych sióstr.
Prawda była nieco inna, to wszystko było o wiele trudniejsze niż się zdawało.
Jednak w końcu mogłam być u boku mojej ukochanej osoby.

Poświęciłam mu wszystko i teraz on jest moim wszystkim.

– Twój gabinet będzie gotowy pod koniec tygodnia. Został wykończony na moją prośbę i zgodnie z moim projektem. – powiedział patrząc w nasze odbicie odwiązał supeł mojego płaszcza.

– Mój gabinet? – spytałam, zanosząc się chichotem gdy jego usta odnalazły miejsce za moim uchem.

– Tak, twój gabinet. Będziesz nim zachwycona. – wyszeptał, ściągając ze mnie płaszcz i rzucając go na podłogę.

– Jeongguk! – uderzyłam go w ramię.

– Czas ukłonić się przed swoim przyszłym królem. – podniósł mnie, na co zareagowałam piskiem i oplotłam go nagami w pasie.




Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro