Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty one - „𝒬𝓊𝑒𝑒𝓃 𝒮𝑒𝑜𝓃𝒹𝑒𝑜𝓀'𝓈 𝓇𝒾𝓃𝑔"










Syto zastawiony stół, śnieg pokrywający wszystko dookoła i sąsiedzi składający sobie w pośpiechu życzenia. Tak, to zdecydowanie był 24 grudnia.

Ta sama data, która widniała na zaproszeniu w kieszeni mojej walizki.
Na zaproszeniu na uroczystość rodziny królewskiej, na którą nie mogłam iść.
Nie mogłam sobie na to pozwolić.
Przemyślałam moją rozmowę z panią Kim. I musiałam przyznać, że jej słowa dodały mi powodów do większych wątpliwości w stosunku do naszej skomplikowanej relacji.
Co jeśli Jeon jest moją jedyną prawdziwą miłością w życiu? Jedyną szansą na szczęście i bycie u boku bratniej duszy?

Cóż, to czy ktoś wierzy w coś takiego to kwestia sporna. Ja jednak mogłam zostać nazwana naiwną prostaczką, ale wolałam wierzyć, że ktokolwiek mi głęboko przeznaczony, zapisany mi w gwiazdach, istnieje.

Skoczyłam do pobliskiego sklepu by kupić papier do opakowania prezentów i wróciłam do mojego małego pokoiku w domku starszej kobiety, by je zapakować.
Nie miałam jednak prezentu dla Yoongiego. Miałam nadzieję, że nie wyjdzie z tego dziwna i niezręczna sytuacja, dlatego prezent wręczę kobiecie po jego wyjściu.

Cała reszta dnia minęła mnie i kobiecie na przygotowaniu jedzenia i dopinania wszystkiego na ostatni guzik.
Zapakowałam także skromne upominki dla dzieciaków z domu dziecka. Głównie znajdowały się tam słodycze, jednak pragnęłam podarować im coś więcej. Nie było mnie stać na zabawki dla każdej radosnej buzi z osobna, dlatego postanowiłam nie kupować żadnej.
W końcu, kto nie lubi słodyczy?

Po zjedzeniu posiłku z panią Kim i Yoongim namówię go by odwiedził ze mną dzieciaki. Zawsze go uwielbiały. Na pewno ucieszą się na jego widok, a mu z resztą też dobrze to zrobi.
Koło godziny siedemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Podniosłam się z krzesła w jadalni i rozejrzałam się po syto zastawionym stole. Apetyczny zapach unosił się w powietrzu nie pozostawiając watpliwości, iż dzisiaj jest wigilia. Uśmiechnęłam się pod nosem, kierując się w stronę drzwi. Zanim jednak je otworzyłam przyjrzałam się sobie w lustrze. Wygładziłam dłońmi materiał czerwonej, dopasowanej sukienki, sięgającej mi za kolano i otworzyłam drzwi.

Wpuszczając chłopaka do środka, rozpoczęliśmy ucztę.
Wydawało się jakby rozmowom nie było końca, a na twarzy Yoongi'ego zagościł uśmiech. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że jest szczery. Tęsknił za ojcem, jednak wyglądało na to, że cieszył się z tego, że tu jest. A ja cieszyłam się, że znowu nasze spojrzenia spotykają się podczas uśmiechu. Moja okaleczona dusza znalazła chwilowe ukojenie w jego objęciach. Jednak wiedziałam, że nie wystarczy go na długo.

Moje myśli wciąż co jakiś czas przenosiły się do Deagu, gdzie w tym momencie ucztuje rodzina królewska, a wśród niej najbliższy memu sercu mężczyzna.
Nie mogłam wyzbyć się z głowy natrętnych myśli. Być może powinnam teraz być przy nim? Może straciłam jedyną okazję na to by z nim być?
Z drugiej strony, co ja sobie wyobrażałam? Że mogę od tak wparować do rezydencji rodziny królewskiej i zakłócać im święta? Obca osoba?
Co musiał zrobić Jeon by wysłali do mnie zaproszenie? A może to było coś w rodzaju kolacji charytatywnej?

– Chaeyoung. – obudziły mnie chłodne palce chłopaka, dotykające mojej dłoni.
Z trudem powstrzymałam się od podskoczenia na krześle.

– Hmm? – udawałam jakby nic się nie stało.

– Mówiłem, że powinniśmy się już zbierać do dzieciaków jeśli chcesz ich zastać zanim pójdą spać. – blondyn przyjrzał mi się uważnie, na co pokiwałam twierdząco głową.

– Masz rację. Pójdę po prezenty. – wstałam od stołu zbyt szybko, powodując zadrżenie naczyń. W tym szklanek z napojami, które lekko się wylały.
– O Boże. Przepraszam. – zakryłam buzię dłonią w zakłopotaniu.

– Słonko nic się nie stało. – powiedziała staruszka spokojnym tonem. – pozwól mi się tym zająć. – zwróciła się tym razem do naszego towarzysza, który jako pierwszy porwał się do posprzątania mojego bałaganu.

Po niezręcznej sytuacji byliśmy już w drodze do domu dziecka. Ciemne niebo nad prowincją pokryły liczne gwiazdy, a wiatr spowodowany bliskością linii brzegowej morza jakby ustał. Zamiast niego delikatnie pruszył śnieg, tworząc magiczny, świąteczny klimat.

– Więc spotykacie się? – nagle odezwał się Yoongi. Spojrzałam na niego z niepokojem, a ten tylko lekko się uśmiechnął. – byłaś bardzo nieobecna, takiej dawno cię nie widziałem. Pamiętaj, że znamy się od dziecka. Przede mną nic się nie ukryje. – dodał, widząc jaki szok wywołał tym pytaniem.

– Cóż.. to skomplikowane. Raczej spotykaliśmy, ale proszę nie zagłębiamy się w ten temat. Są święta, usiłuje się od tego odciąć chociaż na chwilę. – niespodziewanie łzy zebrały się w moich oczach, odwróciłam głowę w bok by go tym nie martwić.

– Chaeyoung. Cierpisz w samotności, to chyba nie jest dowód na to, że to skończone. – zatrzymał mnie i zmusił do spojrzenia w jego stronę. Zrobiłam to niechętnie przenosząc załzawione spojrzenie na niego. Wyglądał jakby chciał coś jeszcze dodać, ale widząc mój ciężki stan po prostu zdecydował się mnie przytulić.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg budynku powitali nas opiekunowie jak i dzieciaki, wesoło biegając w tę i z powrotem.
– Yoongi! Chaeyoung! Idealnie zdążyliście na otwieranie prezentów! – zawołała wesoło kobieta, wciągać nas wgłąb domu.

W salonie, jak co roku stała choinka ozdobiona rzeczami zrobionymi przez rzeczy. Bombki ze steropianu, czy łańcuch z papieru miały w sobie szczególny urok.
Yoongi'ego od razu porwała jedna z dziewczynek i zaczęła żywo rozmawiać na jakiś temat.
Moją uwagę przykuło jednak coś innego. Ilość prezentów pod choinką.
W porównaniu z poprzednimi latami, aktualna ilość była zadziwiająca. Góra prezentów ledwo mieściła się pod drzewkiem.

– Nie uwierzysz kto u nas dzisiaj był i osobiście podrzucił prezenty dla dzieciaków. – dobrze znana mi pani Lee, dyrektorka placówki podeszła do mnie, szturchając mnie lekko w bok.

– Kto? – zmarszczyłam z zaciekawieniem brwi.

– Książę. – wyszeptała tak by nikt inny tego nie usłyszał.

– Co? – nie mogłam w to uwierzyć.

– Tak. My też byliśmy w szoku, ale nad ranem ktoś z pałacu zadzwonił i nas o tym poinformował. Wzięliśmy wtedy dzieciaki na spacer, a on je tu zostawił. – radości w jej głosie było tak wiele, że nawet mi się udzieliła. Na usta cisnął mi się uśmiech, jednak powstrzymałam się od niego.

– Chaeyoung!! – Soona podbiegła do mnie z radością, zamykając mnie w swoich drobnych ramionach.
– Tak za tobą tęskniłam. – szczery uśmiech zagościł na jej twarzy. Moje serce ścisnęło się na jej widok, a jeszcze bardziej słysząc jej słowa.

– Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. – pogłaskałam brunetkę po policzku i założyłam pasmo jej włosków za ucho.

– Szybko, chodź ze mną. – zaczęła mnie prowadzić do wyjścia i w pośpiechu ubierać buty oraz kurtkę.

– Gdzie? – zmarszczyłam brwi.

– Chce ulepić bałwana! – zawołała z entuzjazmem, wyciągając mnie na zewnątrz.

– Bałwan może zaczekać. Jest zimno, Soona. Powinnaś założyć szalik. Poczekaj. – ścisnęłam delikatnie jej rączkę i ukucnęłam, ściągając szal ze swojej szyi.
Ubrałam go ciemnookiej, obdarowując ją uśmiechem. Z jakiegoś powodu ta bardzo się spieszyłam. Jednak widząc jej entuzjazm nie byłam w stanie odmówić. Jej radość wypełniała moje serce, bardzo za nią tęskniłam. Od zawsze byłam z nią blisko, a dzięki niej zrozumiałam jak bardzo tęskniłam za prowincją.

– Teraz idziemy. – z jakiegoś powodu wyglądała na nerwową, a jej małe nóżki gdzieś mnie prowadziły, nie mając zamiaru zwolnić nawet na moment.

– Bardzo ci się spieszy, co? – zaśmiałam się. – dlaczego idziemy na plażę? – spytałam nagle, słysząc coraz bardziej szum fal i odczuwając silniejszy wiatr.

– Dawno na niej nie byłaś. Musiałaś się za nią stęsknić. Przecież tak kochasz plażę. – odparła, nie przestając mnie prowadzić. Dostrzegłam przed nami coś jasno migoczącego. Gdy byłyśmy bliżej zorientowałam się, że to lampiony.
Były ułożone dookoła jakiejś postaci.

Szłam, prowadzona przez dziewczynkę niczym zahipnotyzowana, a serce waliło mi jak szalone. Moje podejrzenia się potwierdziły gdy tylko światło padło na jego twarz.

– Soona. – spojrzałam na dziewczynkę oskarżycielsko, gdy ta puściła moją dłoń.

– Dziękuję Soona. Wiedziałem, że można na ciebie liczyć. – odezwał się z lekkim uśmiechem do brunetki.

– To ja zostawię was samych. – postanowiła odejść trochę dalej by dać nam trochę prywatności.

Dopiero teraz miałam szansę przyjrzeć mu się trochę lepiej. Miał na sobie czarny płaszcz, a pod nim garnitur, jak zwykle idealnie podkreślający jego walory. Oczy przepełnione miał tęsknotą, ale i radością.
Poczułam ścisk w gardle, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Po prostu stałam i się w niego wpatrywałam. Byłam taka bezradna w jego towarzystwie.

– Chaeyoung..

– Po co ta szopka, Jeon? – w końcu udało mi się odezwać. Mój głos był niestabilny, a ton nieco oskarżycielski. Na moment zrobiło mi się go żal, ale zaraz potem przybrałam ponownie obronną postawę.

– Nie pozostawiłaś mi wyboru. Myślałaś, że pozwolę ci tak po prostu odejść? – kącik jego ust poszybował ku górze.
– Tak się składa, że znalazłem rozwiązanie na nasze problemy. Mówiłaś, że nie chcesz niczego przelotnego, że masz dość ukrywania się. Na to jest tylko jedno rozwiązanie. – serce stanęło mi w gardle, gdy ten przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni płaszcza malutkie pudełko.
– Chaeyoung, odkąd cię poznałem stałem się innym człowiekiem. Przewartościowałem swoje życie, pojąłem jego sens i dostrzegłem wiele zalet tego kim jestem. To ilu osobom mogę pomóc, jak wiele mogę zmienić i do czego się przysłużyć. Moje myśli krążyły wyłącznie wokół ciebie i wariowałem na samą myśl, że mogę cię stracić. Wtedy pojąłem, że cię kocham. Kocham cię jak nikogo innego na tym świecie i nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie.
Otrzymując błogosławieństwo od ojca zrozumiałem, że nie mogę prosić już o nic więcej jak o to byś już na zawsze była przy mnie. Podarował mi pierścionek z różowym szafirem po mojej prababci. Ona żyła prawdziwą miłością jaką ja chciałbym żyć z tobą. Chaeyoung wiem, że w naszym przypadku to nie jest tylko małżeństwo, ale i coś więcej. Wiem, że proszę o wiele, ale stań u mojego boku i zmieniajmy razem świat na lepsze. Wyjdź za mnie. – ciemnowłosy otworzył pudełko, a moim oczom ukazał się pierścionek z połyskującym na różowo kamieniem.

Jego słowa dotarły do mnie po chwili, a z oczu poleciały łzy. Świat na chwilę się zatrzymał. Dotarło do mnie to, że stoi przede mną ważna decyzja.
Życie u boku miłości mojego życia, mojej bratniej duszy, kosztujące sporo wyrzeczeń albo życie prostym życiem w agonii bez niego.

Przypomniałam sobie słowa pani Kim.
Nie chciałam popełnić tego samego błędu. Chciałam być szczęśliwa, mam prawo do szczęścia, prawda?
Głos ugrzązł mi w gardle, a serce się na moment zatrzymało.
Spojrzałam w jego oczy. Wyczekiwał z niecierpliwością odpowiedzi.

– Masz rację. To trudne i wymaga ode mnie zostawienia mojego życia w tyle. Stracę prywatność i będę musiała wiele poświecić. – brunet wstrzymał oddech.
– Ale jestem gotowa zrobić to wszystko by być z tobą. – uśmiechnęłam się, ścierając gorące łzy z czerwonych od zimna policzków. Chłopak wypuścił powietrze z ust z ulgą, i wyciągnął pierścionek z pudełeczka, prosząc o moją dłoń.
Mogłam niemal przysiąc, że czułam ciężar spadający na moje ramiona gdy kamień spoczął na moim serdecznym palcu.

Nagle chłopak wstał i wziął mnie w swoje objęcia.
– Powiedziała tak! – krzyknął, podnosząc mnie i obracając nas wokół własnej osi.

Gdy postawił mnie na ziemię zobaczyłam dzieciaki biegnące w naszą stronę razem z pracownikami placówki, a wśród nich był Yoongi oraz pani Kim. Spojrzałam na nich, jeszcze bardziej się rozklejając.

Od teraz wszystko się zmieni.

Ophelia.

I jak wrażenia, kochani?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro