Thirty four - „ℋ𝑒𝒶𝓋𝓎 𝒾𝓈 𝓉𝒽𝑒 𝒸𝓇𝑜𝓌𝓃"
♕
Przeciągnęłam się na łóżku słysząc jakiś ruch w pomieszczeniu. Ledwie otworzyłam oczy, dopadło mnie agresywnie nastawione światło słoneczne wpadające przez odsłonięte przez służbę kotary.
Co do licha?
– Dzień dobry, Wasza Wysokość. Śniadanie już czeka. – kobieta ubrana w formalny strój otworzyła na oścież drzwi między salonem a naszą sypialnią.
Spojrzałam na Jeona, który spał niczym niewzruszony. Jego nienaganne włosy były teraz zmierzwione, a nagi tors w połowie odsłonięty przez podwiniętą koszulkę.
Szturchnęłam go łokciem, a ten przewrócił się na plecy i spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami ledwie mrucząc coś pod nosem.
– Co się dzieje? – wyszeptałam w jego stronę, wskazując na służbę krzątającą się po jadalni.
– Uroki życia w bajce, Wasza wysokość. Pobudka punkt ósma, śniadanie i obowiązki. Nie ma tak łatwo. – brunet leniwie podniósł się z łóżka i roztrzepał swoje ciemne włosy palcami.
Jęknęłam przeciągle, gdy do mnie podszedł i wyciągnął z wygodnego łoża.
– No już, szybko przywykniesz. – pochylił się nade mną, składając całusa na moim czole i zaprowadził za rękę do jadalni.
Służba pałacowa zdążyła zostawić nam tace z przepysznymi potrawami. W dzbanku stała także świeżo zaparzona, wciąż parująca herbata, a pozłacana zastawa idealnie prezentowała się na tle kosztownego wnętrza.
Zasiedliśmy naprzeciw siebie i zabraliśmy się za posiłek. Musiałam przyznać, że nigdy wcześniej nie jadłam tak dobrego śniadania.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, Jeon zaprosił służbę do środka. Ci położyli na stół przed nami tablety z artykułami na temat mojego debiutu.
Na nagłówkach można było wyczytać: „Idealny debiut", „Powitanie księżnej Suwon", czy „Początek bajki księżnej".
– Król kazał przekazać pozdrowienia dla księżnej i pogratulować jej doskonałego odbioru mediów. – przekazał jeden z mężczyzn, kłaniając się nisko i wychodząc.
Jeon spojrzał na mnie wymownie i uniósł brwi.
– No.. Owinęłaś sobie tatusia wokół palca. – zacmokał z podziwem, czytając artykuł na wyświetlaczu.
– Po prostu chce być miły. Podczas naszej wczorajszej rozmowy wyraził się jasno.
I chce mnie widzieć pod koniec tygodnia,
by być na bieżąco z postępami w mojej nauce. – poinformowałam, upijając łyk aromatycznej zielonej herbaty.
– To się zaangażował. Musiał naprawdę cię polubić. – Jeon spojrzał na zegar w rogu wyświetlacza i westchnął przeciągle.
– Musimy się zbierać. Ty zaczynasz nauki, a ja jadę na spotkanie. Widzimy się na obiedzie, skarbie. – ciemnowłosy wstał od stołu, podszedł do mnie i pochylił się, składając szybkiego całusa na moich ustach. Mężczyzna zniknął za drzwiami swojej łazienki, więc i ja musiałam zabrać się za uszykowanie. Sądziłam, że skoro teraz razem mieszkamy to będziemy widywać się chociaż trochę częściej. Nic bardziej mylnego, teraz każdy z nas ma swoje obowiązki i zadania. Zaczynałam się coraz bardziej martwić, że będziemy się mijać każdego dnia tak jak on z rodziną. No to miałam kolejną obawę do kolekcji, która zapewne będzie spędzać mi sen z powiek.
Zaczęłam od szybkiego prysznica i umycia zębów. Po upływie tego czasu do pomieszczenia zapukały kobiety odpowiedzialne za mój wizerunek.
Były gotowe by mnie pomalować i uczesać, a także doradzić w co się ubrać.
Jako księżna nie mogłam się ubierać w dresy, czy wyzywające ubrania.
Musiałam zawsze wyglądać z klasą i prezentować się nienagannie, bo reprezentuje rodzinę królewską. A niedługo nawet stanę się jej częścią, co wciąż do mnie nie docierało.
– Wasza Wysokość, na dzisiejszy dzień planuję wybrać granatową sukienkę do połowy uda, wyszywaną żółtą i czarną nitką z klamrą pokrytą tą samą kratą podkreślającą talię. Do kompletu dodałabym marynarkę w tym samym wzorze oraz czarne szpilki i torebkę w tym samym kolorze. – kobieta po kolei zdejmowała z półek i wieszaków elementy ubioru, starając się mi to zwizualizować.
Postawiła na eleganckie, ale i nowoczesne rozwiązanie.
– Podoba mi się. – odparłam po chwili namysłu, a ta zostawiła mnie samą bym mogła się ubrać. Później pomogła mi dobrać do całości odpowiednią biżuterię i byłam gotowa.
Do pomieszczenia zawitał mój prywatny sekretarz – Jung Jaehyun i przedstawił mi plan dnia.
– Najpierw czekają Waszą wysokość nauki, następnie przymiarki sukni na przyjęcie zaręczynowe oraz obiad z księciem w jaśminowej jadalni zimowej. Po obiedzie jest czas wolny, który może Wasza wysokość poświecić na odpisanie na korespondencje od poddanych. Przysłano także dla Waszej wysokości kwiaty i liczne podarunki. – poinformował nie odrywając wzroku od jego telefonu, z którego odczytywał harmonogram. Mój prywatny sekretarz wydawał się być nieco starszy od Jeona, jednak oficjalna otoczka sprawiała wrażenie różnicy co najmniej dziesięciu lat.
– Gdzie znajdują się korespondencje? – spytałam z ciekawości.
– W gabinecie zastępczym. Został on dla Waszej wysokości przeznaczony dopóki jej gabinet nie zostanie wykończony. – oznajmił, prowadząc mnie przez liczne korytarze pałacu. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tych tytułów. Czułam się niezręcznie gdy ktoś się nimi do mnie zwracał, stąd też zrodził się w mojej głowie pomysł.
– Mam pytanie. – zatrzymałam się nagle w miejscu.
– Tak, Wasza wysokość? – sekretarz również stanął w miejscu, oczekując na to co powiem.
– Moglibyśmy darować sobie te tytuły? To naprawdę nie jest konieczne.
– To wykluczone, Wasza wysokość. – odparł współczująco. – Niestety takie są zasady protokołu, gdybym złamał choć jedną zasadę zostałbym natychmiast wyrzucony z pracy. Na pewno szybko Wasza wysokość przywyknie. – posłał w moją stronę lekki uśmiech i ponownie zaczął iść w nieznanym mi kierunku.
Po chwili znaleźliśmy się w ogromnej sali, która wydawała się być jadalnią.
– To sala do przyjmowania gości, Wasza Wysokość. – szybko wyjaśnił młody mężczyzna.
Stół zdawał się nie mieć końca, a ilość miejsc starczyłaby do posadzenia czterokrotnie drużyny piłkarskiej.
Do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Wyglądała jakby mogła być w średnim wieku.
– Wasza wysokość. – ukłoniła się przede mną.
– To Kim Tae-hee, specjalistka do spraw dworskiej etykiety i konstytucji. – przedstawił ją.
– Miło panią poznać. – odparłam z lekkim uśmiechem.
Mój sekretarz usiadł z boku, obserwując przebieg lekcji.
Kobieta zaczęła od oficjalnego wstępu, powiedziała trochę o zasadach panujących przy rozmowie, powitaniu, a następnie gdy usiadłyśmy zrobiła wstęp do zasad panujących podczas posiłku.
– Nigdy nie wolno położyć łokci na stole. Gdy król przestanie jeść, cała reszta również. Posiłek także zaczyna głowa państwa. Rozmawiamy tylko i wyłącznie z osobą po naszej prawej stronie. – podeszła do mnie z szarfą, i spojrzała jakby czekała na pozwolenie. Skinęłam głową, a kobieta związała szarfę z tyłu za oparciem krzesła w taki sposób, by moje ramiona mocno do niego przylegały. Moje ruchy były teraz znacznie ograniczone, dzięki czemu, jak wyjaśniła miałam nauczyć się prawidłowej postawy podczas jedzenia i oficjalnych spotkań.
Następnie wytłumaczyła mi to jakimi sztućcami jeść. Musiałam przyznać, że było to utrudnione przez to, że byłam przywiązana do krzesła. Pozycja okazała się wyjątkowo utrudniać jedzenie. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na to jak i w jakiej pozycji jadam. Nie byłam także świadoma tego ile błędów dworskiej etykiety popełniałam. Nie żeby mnie to szczególnie obchodziło, bo gdy jestem z Jeonem jadamy nawet na leżąco na środku pokoju, ale nie przejdzie to przy kolacji z premierem.
Jednak przetrwałam to i przeszłyśmy do zasad mówienia.
Kobieta zaprowadziła mnie na mównicę na końcu sali i ponownie podeszła do mnie z materiałem.
Spojrzałam na nią z niepokojem.
– To ma zapobiec gestykulacji. – wyjaśniła, związując moje dłonie szarfą.
Położyła zapisek z przemową na mównicy i stanęła trochę dalej, zachęcając mnie do czytania na głos.
W trakcie czytania przerywała mi małymi uwagami takimi jak: „mów głośniej", „utrzymuj kontakt wzorowy", "stój prosto", „nie jąkaj się" czy „zwróć uwagę na intonację".
Czułam się jak kretynka będąc wciąż pouczana, ale wiedziałam, że muszę zacisnąć zęby i przez to przebrnąć.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo, prawda?
– Dobrze. Na dziś koniec, Wasza Wysokość. Jutro odbędzie się lekcja tańca, chodzenia na szpilkach i dyplomacji. – kobieta podeszła do mnie i uwolniła moje nadgarstki. Podziękowałam w duchu niebiosom, że przetrwałam te czterogodzinne katusze i wyszłam z sekretarzem z pomieszczenia.
– Wasza Wysokość, zespół krawiecki oczekuje już na nas w sali zachodniej. – powiedział, nadając szybsze tempo.
Mi pozostało tylko przytaknąć i iść za nim posłusznie.
Pałac był tak ogromny, że do wcześniej wspomnianej sali szliśmy dobre dziesięć minut.
Gdy dotarliśmy na miejsce zostały mi przedstawione projekty różnych kreacji, a także materiały. Przedstawiono mi kilka projektów wstępnych na modelkach.
Wszystkie suknie robiły na mnie ogromne wrażenie i był to naprawdę trudny wybór.
Ostatecznie zatwierdziłam projekt błękitnej dopasowanej sukni, rozszerzającej się delikatnie bliżej podłogi, z asymetrycznym dekoltem wysadzanym kryształkami. Ramiona okrywać miał zwiewny, nieco prześwitujący materiał, ciągnący się po podłodze.
Nareszcie zobaczę Jeongguka. Na samą myśl o tym, że zjemy wspólnie posiłek moje serce podskoczyło.
Musiałam przyznać, że wybieranie sukni było bardziej przyjemne niż nauki etykiety. Jednak było to niezbędne jeśli nie chciałam się przed wszystkimi wygłupić.
Podczas pobierania wymiarów i wybierania sukni czułam się nieco niezręcznie. Wszyscy tak dbali o to by mnie zadowolić, starali się sprostać moim oczekiwaniom i chcieli mnie zachwycić.
Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że wybieram sobie suknie, uczę się jak trzymać widelec i jak chodzić, a nawet jak mówić.
Weszłam do jadalni, która była wyłożona w całości oknami wychodzącymi na ogród różany.
– Jest i moja księżniczka. – Jeon już tam na mnie czekał. Podeszłam do niego pospiesznie i ukryłam się przed stresem z całego dnia w jego ramionach. - Poleciłem na kuchni by zrobili twój ulubiony włoski makaron. - odparł, odsuwając dla mnie krzesło. - Jak ci minął dzień?
- Nawet nie pytaj. Ta kobieta od nauki etykiety to jakaś sadystka, związała mnie! - oburzyłam się, przysuwając się bliżej stołu syto obłożonego potrawami. Mężczyzna zaśmiał się na moją uwagę.
- Dałaś radę. Właśnie, mama pytała czy spotkamy się z nią po obiedzie by omówić szczegóły dotyczące przyjęcia. - brunet upił łyk herbaty, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Mówiłeś, że rzadko widujesz się z rodzicami kiedy jesteście w pałacu. - przypomniałam.
- Tak, ale odkąd się wprowadziłaś wydają się jakoś.. bardziej zaangażowani. Nie martw się, będziemy musieli tylko ustalić nakrycia do stołu, muzykę i ewentualnie kogo koło siebie posadzić. Chociaż w zasadzie to wszystko jedno, byleby premier nie usiadł koło babci.. wtedy zaczną się kłopoty.
- Premier? - zatrzymałam się na najważniejszym, co zdążyłam wyłapać z jego gadaniny.
- Tak, premier też będzie. Nie wiedziałaś?
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro