Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten - „𝒮𝑒𝓅𝒶𝓇𝒶𝓉𝒾𝑜𝓃"










Książę odprowadził mnie do domu po naszym nocnym spotkaniu na plaży. Ponury nastrój wypełniał mnie jeszcze przez następny dzień. Nie mogłam wyzbyć się z głowy jego smutnego głosu, i żalu jaki dostrzegłam w jego oczach.

Dlaczego świat był dla niego taki okrutny?
Przecież na to nie zasłużył. Każdemu dziecku na świecie należy się możliwość wychowywania się w kochającym, szczęśliwym domu. Z ludźmi, którzy się o niego troszczą i dbają o jego bezpieczeństwo. Wychowują go z odpowiednimi wartościami i pomagają wspiąć się po każdej górze problemów i zmartwień.

Jeongguk, mało że trafił do szkoły z internatem, to do tego jak wrócił okrutna rzeczywistość spadła na niego niczym grom z jasnego nieba. Tak nie powinno być.

Pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu uważałam go za zarozumiałego, rozpieszczonego bachora.

Założyłam czerwoną sukienkę w białe kwiatki, a następnie poszłam na korytarz ubrać buty. Przerzuciwszy przez ramię moją materiałową torbę, wyszłam z mieszkania, idąc w kierunku domu dziecka. Co sobotę chodziłam na zajęcia z dziećmi. Jednak czułam, że dziś nie odczuję z tego takiej satysfakcji jak zazwyczaj. Moje myśli krążyły wokół niesprawiedliwego losu księcia, a zwłaszcza jego słów.

Jesteś naprawdę wyjątkowa. Wiesz, Chaeyoung?

To zdanie odbijało się echem w mojej głowie od momentu, w którym je wypowiedział, bez przerwy. Nie mogłam przestać o tym myśleć. A za każdym razem gdy myślałam, rumieniec pokrywał moje blade policzki, a na ciele pojawiała się gęsia skórka.

Gdy tylko dotarłam pod średniej wielkości budynek, weszłam do środka, jak zwykle witając się ze wszystkimi i skierowałam się do głównego salonu. Tam dzieciaki spędzały większość czasu, jednak tym razem, ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie było puste. Ani jednej żywej duszy.

– Chaeyoung. – usłyszałam za sobą głos pani Lee, przemiłej dyrektorki placówki.

– Gdzie się podziali wszyscy? Jakaś wycieczka, o której nikt mi nie powiedział? – zapytałam.

Niskiego wzrostu kobieta podeszła do mnie, układając dłoń w tyle moich pleców i poprowadziła do wyjścia na ogród, nic nie mówiąc. Gdy wyszłyśmy na taras przetarłam oczy ze zdziwienia.

Nie wierzę w to co widzę.

Jeongguk bawił się z dzieciakami w berka. Moja mina musiała być bezcenna, bo stałam jak wryta nie wiedząc co ze sobą począć.

– Chaeyoung! – usłyszałam biegnącą do mnie Soonę, która zwróciła na mnie uwagę pozostałych.

Ciemnowłosy stanął w miejscu, przerywając zabawę i uniósł dłoń w powietrze, niepewnie do mnie kiwając. Odwzajemniłam gest, biorąc dziewczynkę na ręce gdy tylko do mnie podbiegła. Brunetka była moją pierwszą podopieczną. Pamiętam jak sześciolatka tutaj trafiła i była bardzo zamknięta w sobie. Niechętnie brała udział w zajęciach grupowych, i ledwie mówiła.

Od razu załapałyśmy wspólną więź. Od tamtej chwili odwiedzam ją tak często jak to możliwe, jest dla mnie niemalże jak siostra.

– Książę Jeongguk nas odwiedził! – zawołała podekscytowana, wtulając się w moje ciało.

– Widzę właśnie. – na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy zobaczyłam jak młody mężczyzna się do nas zbliża, lustrując mnie od góry do dołu.

– Może powinniście pójść razem na randkę? – miałam ochotę zatkać buzię dziewczynce, bo zadała to pytanie akurat gdy Jego wysokość stała na tyle blisko by to usłyszeć.

– Wspaniały pomysł. – chłopak zaśmiał się, mrużąc przy tym ledwo zauważalnie oczy.

To było urocze.

Wcale nie.

– Soona. Może idź na chwilę do reszty, zaraz do ciebie dołączę. Dobrze? – zapytałam, odkładając ją na ziemię, a ta skinęła lekko głową spełniając moją prośbę i zostawiając nas samych.

Oparłam się dłońmi o drewnianą barierkę tarasu i zaczęłam przyglądać się dzieciakom.

– Co tutaj robisz? – spytałam podejrzliwie. Wiedziałam, że coś się za tym kryje. Jestem pewna, że miał wiele innych, ważniejszych rzeczy do robienia.

– Bawię się z dziećmi. – przybrał tą samą postawę co ja, również opierając się łokciami o barierkę, wpatrując się w mój profil.

Czułam jego intensywny wzrok na swojej twarzy.

– Jeongguk. – spojrzałam na niego ze złością w oczach. Brunet zmarszczył brwi i uniósł ręce w obronnym geście. – Więc? – mój głos przybrał nieco bardziej stanowczy ton.

– Zaraziłaś mnie dobrocią. – odpowiedział nieco żartobliwym tonem, na co zrobiłam śmiertelnie poważną minę.

Nie chciałam niczego insynuować, ale akurat w sobotę? Jedyny dzień, kiedy ja tutaj jestem? Czy to mógł być przypadek?

– Akurat w sobotę, tak? – nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.

– Tak. Sobota.. to normalny dzień tygodnia, czyż nie? – dalej sobie ze mną pogrywał.

– Jestem tutaj tylko w soboty, nie chce niczego..

– Czekaj, naprawdę sądzisz, że przyszedłem tutaj ze względu na ciebie? – spytał z rozbawieniem, a mi się zrobiło strasznie głupio.

Właściwie to co ja sobie wyobrażałam? Przecież to książę, on może mieć każdą. Dlaczego akurat chciałby spędzać czas ze mną?

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

– I masz rację. – dodał, spoglądając na mnie z lekkim, cwaniaczkim uśmieszkiem. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia i przełknęłam ślinę.

– Co? – spytałam niedowierzając.

– Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć, to dowiedziałem się kiedy tutaj przychodzisz. – wpatrywał się we mnie bezwstydnie. Do tego stopnia, że nie mogłam tego wytrzymać i odwróciłam wzrok. Szkarłatny rumieniec pokrył moje policzki, co starałam się zakryć za zasłoną moich włosów.

– Dlaczego? – spytałam, skupiając wzrok na dzieciach.

– Bo chciałem spędzić z tobą więcej czasu. – spojrzałam na niego zdziwiona, unosząc delikatnie brwi. Akurat teraz zagryzał swoją dolną wargę.

Słodki Jezu.

– I spróbować ci zaimponować. – dodał po chwili, omal nie doprowadzając mnie do ataku serca. – uniosłam brwi jeszcze wyżej.

– Słucham? – wydusiłam z ledwością.

– Tobie nie wystarczy, że jestem księciem. Mówiłem, że jesteś inna. Ty.. powodujesz, że mam dla kogo się starać być lepszym człowiekiem. – zamarłam słysząc jego szokujące wyznanie.

– Jeongguk. – zamrugałam kilkukrotnie, usiłując się skupić na tym co chcę powiedzieć i zebrać myśli. – Nie musisz mi imponować, bo robisz to cały czas odkąd tu wróciłeś. – wyznałam zgodnie z prawdą.

Gdy tylko wrócił i błagał mnie na kolanach o kolejną szansę nie umiałam mu odmówić. Potem widząc jego starania było już tylko lepiej. A gdy się przede mną otworzył, zaczęłam go częściowo rozumieć.

Spokorniał, okazał skruchę i udowodnił, że chce się zmienić. To było wystarczająco imponujące.

Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę analizując moje słowa. Kosmyki jego ciemnych włosów fruwały na wszystkie strony świata poruszane przez wiatr, a ciemne spojrzenie przeszywało mnie niemal na wylot.

Chłopak rozejrzał się wokół, upewniając, że nikt na nas nie zerka. Pochylił się nade mną i uniósł swoją dłoń, wsuwając kosmyk moich niesfornych włosów za ucho. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

– Umów się ze mną, Chaeyoung. Tak na poważnie. To ma być prawdziwa randka. – zaproponował niskim głosem, a mi zaschło w gardle. Zatem pokiwałam lekko głową, w obawie przed tym co może się wydobyć z mojej buzi gdy tylko ją otworzę.

– Ale mam jedną smutną wiadomość. Możemy się dopiero spotkać za trzy tygodnie. Dziś wyjeżdżam. – chyba nigdy w życiu nie odczułam takiego zawodu.

Najpierw proponuje mi randkę i omal nie wpędza do grobu przez palpitację serca, a potem mówi, że dziś wyjeżdża?

Trzy tygodnie? Sporo. – ośmieliłam się nareszcie odezwać i wyrazić swoje niezadowolenie.

– Wiem. Wybacz mi, ale mam ważne spotkanie z ministrem Francji, w imieniu ojca. On będzie na zgromadzeniu w Hiszpanii dlatego ja muszę go zastąpić. – ujął moją dłoń w dwie swoje.

Nie mogłam oderwać wzroku od jego ciemnych oczu. A te oczy były wpatrzone tak samo w moje.

– Chaeyoung! – gdy tylko usłyszałam głos Soony, zabrałam swoją dłoń spomiędzy jego i odsunęłam się na bezpieczną odległość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro