Ten - „𝒮𝑒𝓅𝒶𝓇𝒶𝓉𝒾𝑜𝓃"
♕
Książę odprowadził mnie do domu po naszym nocnym spotkaniu na plaży. Ponury nastrój wypełniał mnie jeszcze przez następny dzień. Nie mogłam wyzbyć się z głowy jego smutnego głosu, i żalu jaki dostrzegłam w jego oczach.
Dlaczego świat był dla niego taki okrutny?
Przecież na to nie zasłużył. Każdemu dziecku na świecie należy się możliwość wychowywania się w kochającym, szczęśliwym domu. Z ludźmi, którzy się o niego troszczą i dbają o jego bezpieczeństwo. Wychowują go z odpowiednimi wartościami i pomagają wspiąć się po każdej górze problemów i zmartwień.
Jeongguk, mało że trafił do szkoły z internatem, to do tego jak wrócił okrutna rzeczywistość spadła na niego niczym grom z jasnego nieba. Tak nie powinno być.
Pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu uważałam go za zarozumiałego, rozpieszczonego bachora.
Założyłam czerwoną sukienkę w białe kwiatki, a następnie poszłam na korytarz ubrać buty. Przerzuciwszy przez ramię moją materiałową torbę, wyszłam z mieszkania, idąc w kierunku domu dziecka. Co sobotę chodziłam na zajęcia z dziećmi. Jednak czułam, że dziś nie odczuję z tego takiej satysfakcji jak zazwyczaj. Moje myśli krążyły wokół niesprawiedliwego losu księcia, a zwłaszcza jego słów.
Jesteś naprawdę wyjątkowa. Wiesz, Chaeyoung?
To zdanie odbijało się echem w mojej głowie od momentu, w którym je wypowiedział, bez przerwy. Nie mogłam przestać o tym myśleć. A za każdym razem gdy myślałam, rumieniec pokrywał moje blade policzki, a na ciele pojawiała się gęsia skórka.
Gdy tylko dotarłam pod średniej wielkości budynek, weszłam do środka, jak zwykle witając się ze wszystkimi i skierowałam się do głównego salonu. Tam dzieciaki spędzały większość czasu, jednak tym razem, ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie było puste. Ani jednej żywej duszy.
– Chaeyoung. – usłyszałam za sobą głos pani Lee, przemiłej dyrektorki placówki.
– Gdzie się podziali wszyscy? Jakaś wycieczka, o której nikt mi nie powiedział? – zapytałam.
Niskiego wzrostu kobieta podeszła do mnie, układając dłoń w tyle moich pleców i poprowadziła do wyjścia na ogród, nic nie mówiąc. Gdy wyszłyśmy na taras przetarłam oczy ze zdziwienia.
Nie wierzę w to co widzę.
Jeongguk bawił się z dzieciakami w berka. Moja mina musiała być bezcenna, bo stałam jak wryta nie wiedząc co ze sobą począć.
– Chaeyoung! – usłyszałam biegnącą do mnie Soonę, która zwróciła na mnie uwagę pozostałych.
Ciemnowłosy stanął w miejscu, przerywając zabawę i uniósł dłoń w powietrze, niepewnie do mnie kiwając. Odwzajemniłam gest, biorąc dziewczynkę na ręce gdy tylko do mnie podbiegła. Brunetka była moją pierwszą podopieczną. Pamiętam jak sześciolatka tutaj trafiła i była bardzo zamknięta w sobie. Niechętnie brała udział w zajęciach grupowych, i ledwie mówiła.
Od razu załapałyśmy wspólną więź. Od tamtej chwili odwiedzam ją tak często jak to możliwe, jest dla mnie niemalże jak siostra.
– Książę Jeongguk nas odwiedził! – zawołała podekscytowana, wtulając się w moje ciało.
– Widzę właśnie. – na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy zobaczyłam jak młody mężczyzna się do nas zbliża, lustrując mnie od góry do dołu.
– Może powinniście pójść razem na randkę? – miałam ochotę zatkać buzię dziewczynce, bo zadała to pytanie akurat gdy Jego wysokość stała na tyle blisko by to usłyszeć.
– Wspaniały pomysł. – chłopak zaśmiał się, mrużąc przy tym ledwo zauważalnie oczy.
To było urocze.
Wcale nie.
– Soona. Może idź na chwilę do reszty, zaraz do ciebie dołączę. Dobrze? – zapytałam, odkładając ją na ziemię, a ta skinęła lekko głową spełniając moją prośbę i zostawiając nas samych.
Oparłam się dłońmi o drewnianą barierkę tarasu i zaczęłam przyglądać się dzieciakom.
– Co tutaj robisz? – spytałam podejrzliwie. Wiedziałam, że coś się za tym kryje. Jestem pewna, że miał wiele innych, ważniejszych rzeczy do robienia.
– Bawię się z dziećmi. – przybrał tą samą postawę co ja, również opierając się łokciami o barierkę, wpatrując się w mój profil.
Czułam jego intensywny wzrok na swojej twarzy.
– Jeongguk. – spojrzałam na niego ze złością w oczach. Brunet zmarszczył brwi i uniósł ręce w obronnym geście. – Więc? – mój głos przybrał nieco bardziej stanowczy ton.
– Zaraziłaś mnie dobrocią. – odpowiedział nieco żartobliwym tonem, na co zrobiłam śmiertelnie poważną minę.
Nie chciałam niczego insynuować, ale akurat w sobotę? Jedyny dzień, kiedy ja tutaj jestem? Czy to mógł być przypadek?
– Akurat w sobotę, tak? – nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
– Tak. Sobota.. to normalny dzień tygodnia, czyż nie? – dalej sobie ze mną pogrywał.
– Jestem tutaj tylko w soboty, nie chce niczego..
– Czekaj, naprawdę sądzisz, że przyszedłem tutaj ze względu na ciebie? – spytał z rozbawieniem, a mi się zrobiło strasznie głupio.
Właściwie to co ja sobie wyobrażałam? Przecież to książę, on może mieć każdą. Dlaczego akurat chciałby spędzać czas ze mną?
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– I masz rację. – dodał, spoglądając na mnie z lekkim, cwaniaczkim uśmieszkiem. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia i przełknęłam ślinę.
– Co? – spytałam niedowierzając.
– Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć, to dowiedziałem się kiedy tutaj przychodzisz. – wpatrywał się we mnie bezwstydnie. Do tego stopnia, że nie mogłam tego wytrzymać i odwróciłam wzrok. Szkarłatny rumieniec pokrył moje policzki, co starałam się zakryć za zasłoną moich włosów.
– Dlaczego? – spytałam, skupiając wzrok na dzieciach.
– Bo chciałem spędzić z tobą więcej czasu. – spojrzałam na niego zdziwiona, unosząc delikatnie brwi. Akurat teraz zagryzał swoją dolną wargę.
Słodki Jezu.
– I spróbować ci zaimponować. – dodał po chwili, omal nie doprowadzając mnie do ataku serca. – uniosłam brwi jeszcze wyżej.
– Słucham? – wydusiłam z ledwością.
– Tobie nie wystarczy, że jestem księciem. Mówiłem, że jesteś inna. Ty.. powodujesz, że mam dla kogo się starać być lepszym człowiekiem. – zamarłam słysząc jego szokujące wyznanie.
– Jeongguk. – zamrugałam kilkukrotnie, usiłując się skupić na tym co chcę powiedzieć i zebrać myśli. – Nie musisz mi imponować, bo robisz to cały czas odkąd tu wróciłeś. – wyznałam zgodnie z prawdą.
Gdy tylko wrócił i błagał mnie na kolanach o kolejną szansę nie umiałam mu odmówić. Potem widząc jego starania było już tylko lepiej. A gdy się przede mną otworzył, zaczęłam go częściowo rozumieć.
Spokorniał, okazał skruchę i udowodnił, że chce się zmienić. To było wystarczająco imponujące.
Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę analizując moje słowa. Kosmyki jego ciemnych włosów fruwały na wszystkie strony świata poruszane przez wiatr, a ciemne spojrzenie przeszywało mnie niemal na wylot.
Chłopak rozejrzał się wokół, upewniając, że nikt na nas nie zerka. Pochylił się nade mną i uniósł swoją dłoń, wsuwając kosmyk moich niesfornych włosów za ucho. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
– Umów się ze mną, Chaeyoung. Tak na poważnie. To ma być prawdziwa randka. – zaproponował niskim głosem, a mi zaschło w gardle. Zatem pokiwałam lekko głową, w obawie przed tym co może się wydobyć z mojej buzi gdy tylko ją otworzę.
– Ale mam jedną smutną wiadomość. Możemy się dopiero spotkać za trzy tygodnie. Dziś wyjeżdżam. – chyba nigdy w życiu nie odczułam takiego zawodu.
Najpierw proponuje mi randkę i omal nie wpędza do grobu przez palpitację serca, a potem mówi, że dziś wyjeżdża?
– Trzy tygodnie? Sporo. – ośmieliłam się nareszcie odezwać i wyrazić swoje niezadowolenie.
– Wiem. Wybacz mi, ale mam ważne spotkanie z ministrem Francji, w imieniu ojca. On będzie na zgromadzeniu w Hiszpanii dlatego ja muszę go zastąpić. – ujął moją dłoń w dwie swoje.
Nie mogłam oderwać wzroku od jego ciemnych oczu. A te oczy były wpatrzone tak samo w moje.
– Chaeyoung! – gdy tylko usłyszałam głos Soony, zabrałam swoją dłoń spomiędzy jego i odsunęłam się na bezpieczną odległość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro