Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eighteen - „Lo𝓃e𝓁𝒾𝓃e𝓈𝓈"









Obudziłam się pięć minut przed budzikiem. Mój sen tej nocy był wyjątkowo niespokojny, zapewne było to spowodowane stresem. Chciałam pokazać się w nowej pracy z jak najlepszej strony, bez wątpienia to wywierało na mnie swego rodzaju presję.

Po wzięciu prysznica, wysuszeniu włosów, i zrobieniu makijażu, zabrałam się za selekcję ubrań. Nie miałam pojęcia co powinnam włożyć, ale ostatecznie postawiłam na koszulę włożoną w niebieskie dżinsy i do tego szpilki w czarnym kolorze. Spakowałam do mojej torebki okulary korekcyjne w futerale, laptopa i dobre nastawienie.

Zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Żwawym krokiem udałam się na pobliski przystanek autobusowy. Droga do pracy zajmowała mi jakieś piętnaście minut, do tego należało doliczyć drogę pieszo. Byłam bardzo precyzyjna, dlatego że nie miałam zamiaru spóźnić się już w pierwszy dzień. Jakby to o mnie świadczyło? Poza tym uwielbiałam być punktualna, miałam bzika na punkcie planowania wszystkiego w sposób taki, by być wszędzie na czas.

Po drodze wstąpiłam jeszcze do kawiarni, kupiłam dla siebie zieloną herbatę i kawę dla mojego nowego szefa. Nie wiedziałam jaką lubi, ale wydawało mi się zawsze, że umiem rozczytywać ludzi. Intuicja podpowiedziała mi by wziąć Americano.

Budynek wydawnictwa znajdował się w ruchliwej dzielnicy, w starej kamienicy. Nad dwuskrzydłowymi wrotami widniała nazwa wydawnictwa „ethereal".
Z zewnątrz nie prezentował się zbyt obiecująco, ale gdy tylko przekroczyłam próg, zmieniłam zdanie. Wnętrze było dość stylowe i nowoczesne. Co za paradoks – „nie oceniaj książki po okładce", sprawdza się nawet na przykładzie budynku wydawnictwa. Ciekawe czy był to zamierzony zabieg.

Znalazłam się w niewielkim holu na planie kwadratu. Na ścianach znajdowały się wszelakie okładki książek, domyślnie wydane właśnie tutaj. Nie miałam pojęcia, że parę wspomnianych egzemplarzy znałam, a nawet czytałam. Nie do wiary, że czytając książkę nie zwracamy uwagi na wydawnictwo, które tak naprawdę stoi za tym wszystkim.

– Ty musisz być Chaeyoung. – zza biurka znajdującego się przy ścianie podeszła do mnie niska czarnowłosa dziewczyna, na oko w moim wieku, wyciągając do mnie dłoń.

– Zgadza się. – uścisnęłam jej dłoń, mając szansę przyjrzeć się młodej kobiecie dokładniej. Uśmiech rozświetlał jej jasną i zadbaną cerę, a jej inność podkreślały dwa różowe pasma włosów z przodu, idealnie kontraktując z barwą jej pozostałych. Nawet jej ubiór był interesujący. Miała na sobie jaskrawo-różową koszulę, której druga połowa była biała. Do tego asymetryczną, skórzaną spódnicę do kolan i wysokie buty, sięgające jej do samego krańca dolnej części garderoby.

– Yang Hye-ji. Miło cię poznać. Witamy w zespole. – odparła zachęcająco, a mnie automatycznie opuściło cały czas trzymające napięcie. Poczułam się przyjemnie rozluźniona dzięki jej osobie. – Pokażę ci twoje biuro. – machnęła ręką, zachęcając mnie do pójścia w jej ślady. Weszłyśmy do jednego z pomieszczeń na końcu korytarza. Było niewielkie, ale z dużym oknem wychodzącym na ulicę, biurkiem i mnóstwem książek poukładanych na regałach.

Moje własne biuro.

Nie mogę w to uwierzyć.

– Wiem. Poprzedniemu pracownikowi brakowało gustu, ale mam nadzieję, że ty tchniesz trochę życia w ten pokój. – głos dziewczyny dochodził do mnie jak zza mgły. Stałam zamurowana oglądając każdy kąt po kolei, zastanawiając się czy to nie sen. – Jakbyś miała jakieś pytania, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Sehun powinien się niedługo zjawić, więc na pewno do ciebie zajrzy i powie co masz robić. Do tego czasu rozgość się tutaj. – poklepała mnie po ramieniu, zostawiając po chwili samą.

Odwiesiłam torebkę i płaszcz na wieszak, siadając na moim krześle.

Czy to dzieje się naprawdę?



***

Zgodnie z tym co powiedziała Hye-ji, Sehun zjawił się u mnie już po dziesięciu minutach.

– Widzę, że zdążyłaś się już zadomowić. – wszedł, zamykając za sobą drzwi i usiadł na krześle przede mną. – Jak ci się podoba? – spojrzał na mnie badawczo.

– Jest.. naprawdę nie wiem co powiedzieć. – przesunęłam w jego kierunku kubek z jeszcze ciepłą kawą.

– To dla mnie? – widocznie się zdziwił. Skinęłam głową, a ten upił łyka i uśmiech rozciągnął się na jego twarzy. – Skąd wiedziałaś, że lubię Americano? – dopytał zaciekawiony.

– Intuicja. – wzruszyłam ramionami, będąc dumna z mojego małego zwycięstwa.

– Moja intuicja też rzadko kiedy mnie zawodzi. Dlatego tutaj jesteś. Twoim zdaniem będzie szukanie i selekcjonowanie nowych, potencjalnych autorów. Czyli w skrócie będziesz opierać się na upodobaniach swoich, i potencjalnych czytelników. Hye-ji prześle ci materiały na maila. Jeśli byś czegokolwiek potrzebowała, jestem cztery paru drzwi obok. – wstał z siedzenia, zabierając ze sobą kubek. – Miłego dnia. – puścił mi oczko, wychodząc z pomieszczenia. Uśmiechnęłam się pod nosem, zabierając się entuzjastycznie do roboty.

Nim się obejrzałam na dworze zdażyło się ściemnić. Byłam tak pogrążona pracą, że nie zdążyłam nawet zjeść posiłku. Posiłkowałam się jedynie cukierkami kawowymi z mojej torebki. Pragnęłam dać z siebie sto procent, i udowodnić, że zasługuję na bycie tutaj. Nawet jeśli tak miałby wyglądać każdy mój dzień, chciałam pracować i udowadniać sobie i innym co potrafię.

Rozległo się pukanie do drzwi. Poprawiłam się nerwowo na krześle i powiedziałam donośnym głosem „proszę".

Do środka wszedł Sehun i zmarszczył brwi.
– Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że nie wytknęłaś nosa za drzwi? – zanim zdążyłam wymyślić jakąkolwiek wymówkę ten przewrócił oczami. – Chaeyoung. Nie masz się zacharowywać na smierć. Nie musisz udowadniać, że zasługujesz by tu być. Bo wszyscy wiemy, że bez wątpienia zasługujesz. Nie chcę żebyś pomijała posiłki na rzecz pracy. – jego pouczający ton sprawił, że zrobiło mi się wstyd. Poczułam się zażenowana. Miał rację, przecież nie powinnam aż tak się poświęcać. – Chodź. – wyciągnął rękę, wykonując ponaglający gest. Zabrał mój płaszcz i torebkę, wołając resztę pracowników.

Całą ośmioosobową grupą wyszliśmy z wydawnictwa, kierując się wąskimi uliczkami parę przecznic od budynku.
Aż w końcu znaleźliśmy się pod barem.

Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików.

– Trzeba uczcić pierwszy dzień w pracy naszej nowej koleżanki! – zawołała wesoło klaszcząc  Hye-Ji.

– Tak. Biedactwo nie wyłoniło głowy ze swojego gabinetu nawet na sekundę. – odparł kolejny pracownik, którego jeszcze imienia nie było dane mi poznać. Jednak był to mężczyzna na oko odrobinę młodszy od mojego szefa.

– Jest bardzo pracowita! – przyznał kolejny, tego imię udało mi się poznać. Hoseok.

– Aish! Przestańcie mnie tak chwalić w mojej obecności. – zakryłam policzki dłońmi, by zatuszować rumieńce spowodowane falą nagłych komplementów ze strony nowych współpracowników.

– Powiedz szefie! Jest idealną pracownicą! Takie rzeczy się wie. – odezwał się starszy pracownik, mógł mieć około 35 lat.

– Oczywiście. Idealną. – mężczyzna uśmiechnął się szarmancko.

Kilka minut później zjadaliśmy wołowinę, a reszta towarzystwa próbowała mnie upić.

– Nie, naprawdę. Nie powinnam pić w mój pierwszy dzień w pracy. – próbowałam ich jakoś przekonać. Pozostawali jednak nieugięci.

– Chaeyoung. Wypij z nami za dobrą współpracę. Szef odprowadzi cię do domu. Prawda? – wtrącił Hoseok, a Sehun ochoczo skinął głową. On jedyny wraz ze mną nie zamoczył ust w alkoholu.

– No dobrze.. niech będzie. Niegrzecznie by było odmówić. – po sekundzie kieliszek  wypełniony soju został postawiony przede mną.

– No, grzeczna dziewczynka. – zaśmiała się Hye-ji.

Po paru kieliszkach nieco się rozgrzałam, ale zachowałam umiar i nie byłam pijana. Przekonywałam szefa, że nie musi mnie odprowadzać, ale ten się uparł, że i tak mieszka w okolicy więc mnie odwiezie. Nie miałam zamiaru się wykłócać z moim nowym szefem, więc pozwoliłam się odwieźć pod sam blok.

– Dziękuję szefie.. znaczy, Sehun. Dziękuję. – przypomniałam sobie, że wspominał wcześniej bym mówiła do niego po imieniu. Traktowała go jak równego, pewnie dlatego czułam się w jego towarzystwie tak komfortowo.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Wyśpij się, czeka cię jutro nowy, fantastyczny dzień. – pomachał do mnie, gdy wysiadłam z pojazdu.

Gdy dostałam się na piętro, zobaczyłam postać stojącą przy oknie wychodzącym na parking przed budynkiem. Włosy zjeżyły mi się na karku, a adrenalina wyraźnie podskoczyła. To mógł być każdy. Sąsiad, włamywacz, a nawet ktoś chcący mi zrobić większą krzywdę.


Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro