Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

first kill - Hitto Kakucho

FANDOM: Tokyo Revengers

PARING: Hitto Kakucho x F!Reader

ILOŚĆ SŁÓW: 3000

UWAGI: przemoc, morderstwa, choroby psychiczne, przekleństwa, manipulacje

DEDYKACJA: akircia_ yuiayashi-

Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia.

Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru

Hitto Kakucho nie należał do osób świętych i świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Problem polegał na tym, że pomimo przekonania, że takie osoby jak on nie zasługiwały na dobre zakończenie, ani chociażby na namiastkę szczęścia, wciąż tego pragnął. Normalnego życia, miłości i spokoju. Nie żałował, że ofiarował swoje życie Kurokawie Izanie. Był jego przyjacielem i pierwszą osobą, która nadała mu cel w życiu. Dzięki niemu nie załamał się w dzieciństwie i widział sens w prowadzeniu dalej swojej egzystencji. Zrobiłby dla niego wszystko i nawet by przy tym nie mrugnął.

Został potworem.

Odbierał ludziom życie.

Pozbył się zbędnych emocji, które przeszkadzały mu w pracy.

— Dobra robota, Kakucho.

Usłyszał głos przyjaciela, ale nie zareagował. Poczuł, jak Izana chwyta go za ramię i nie musiał nawet na niego spojrzeć, żeby wiedzieć, że uśmiecha się z satysfakcją. Kakucho przez cały czas przyglądał się martwemu mężczyźnie i kobiecie. Szeroko otwarte oczy, uchylone usta. Trzy razy poszczelona klatka piersiowa, z której wciąż wypływała krew i plamiła parkiet, tworząc kałużę czerwieni. Próbował wydobyć z siebie, choć odrobinę wyrzutów sumienia, czy współczucia, ale nie był w stanie. Broń, którą zastrzelił zdrajców Tenjiku, nawet nie ciążyła mu w dłoni. Krew na twarzy mu nie przeszkadzała. Zbyt często był nią poplamiony. Wszystko stało się zwyczajną codziennością. Kilka lat wstecz przerażała go perspektywa braku emocji przy morderstwach i śmierci. W końcu pozbawiał kogoś ojca, brata, syna… Zabierał przyszłość i nie pozwalał na odkupienie. Było to smutne. Wiedział to, ale nie odczuwał.

— To na dzisiaj tyle. Ktoś inny posprząta ten bałagan — stwierdził Izana, nie poświęcając swojej uwagi martwym ludziom. Byli dla niego tylko śmieciami, których musiał się pozbyć, ponieważ zaczynały okropnie śmierdzieć i zatruwać jego imperium. — Pójdziemy się napić?

— Wybacz, Izana. Chciałbym spotkać się z [_] — powiedział, a na samo wspomnienie dziewczyny, poczuł przyjemne ciepło.

Chociaż wiedział, że nie zasługiwał na nic tak miłego, nie potrafił odmówić sobie tej przyjemności. Tylko [_] dawała mu poczuć się jak człowiek. Jak ktoś normalny. Jak ktoś, kogo czeka szczęśliwe zakończenie. Rozum podpowiadał mu, że powinien o niej zapomnieć i dać odejść. Głupie serce nie słuchało, a Kakucho kierował się swoimi pragnieniami. Czy bycie egoistą było aż tak złe? Przecież mógł pozwolić sobie, chociaż na tyle. Znał [_] od nastoletniego życia i do tego momentu, nie stała się jej żadna krzywda, dlaczego nagle miałoby się to zmienić?

Izana przekrzywił głowę, a jego kolczyki wydały przyjemny dźwięk. Nie wyglądał na zadowolonego tym, że Kakucho wybierał jakąś dziewczynę ponad niego. Wiedział, że była ważna w życiu Hitto, dlatego wykorzystywał ją jako nagrodę dla swojego poddanego. Wykonywał dobrze polecenia i nigdy go nie zawodził. Zasługiwał, chociaż na tyle.

— W porządku. Napijemy się wieczorem — powiedział i odszedł. Zostawił Kakucho za sobą, który wycierał chusteczką twarz. Nie chciał, żeby [_] dowiedziała się o jego profesji. Bałby się, że wtedy by go zostawiła, a to była jednyna rzecz, która szczerze go przerażała.

Kakucho i [_] spotykali się tylko w jednym miejscu, gdzie znajdowali się tylko we dwoje i nie przejmowali się, że ktoś może ich obserwować czy podsłuchiwać. Cieszyli się całkowitą prywatnością i wzajemnym towarzystwem. Kakucho odetchnął, a na jego usta wykwitł delikatny uśmiech, który rzadko u niego występował. Przy nikim innym nie odczuwał potrzeby pokazania swoich uczuć. Tych pozytywnych. Ulgi, spokoju i beztroski. Przy nikim innym i w żadnym miejscu, nie potrafił zdobyć się na pokazanie i odczucie pozytywnych emocji. Tylko tutaj. Tylko przy niej.

Wszystko było idealnie, a wspomnienia morderstwa sprzed godziny, zniknęły jak mydlana bańka.

Kakucho nie mógł wyobrazić sobie przyjemniejszego popołudnia. Usiadł przy drzewie na miękkiej trawie i czerpał przyjemność z promieni słońca, które ogrzewały mu twarz. Delikatny podmuch wiatru rozkołysał jego włosy, a po chwili poczuł ledwo wyczuwalny dotyk dłoni. Uśmiech na jego twarzy powiększył się odrobinę bardziej, kiedy spojrzał na [_], która nieśmiało przysiadła obok niego. Sama jej obecność wprawiała go w całkowitą błogość.

Nie odzywali się do siebie przez pewien czas. Cisza, która panowała między nim a dziewczyną, wydawała się tak naturalna, że żadne z nich nie czuło skrępowania. Nie musieli zastanawiać się nad tematem rozmów. Nie musieli rozmawiać w ogóle, żeby w pełni się zrozumieć.

Kakucho zerknął na dłoń [_] i po chwili splótł z nią palce. Pragnął poczuć bardziej jej dotyk. Wciąż pozostawał delikatny jak piórko, które z łatwością można było zdmuchnąć i pozbyć się na zawsze.

[_] uśmiechnęła się łagodnie, a w oczach zabłysnął smutek, który Kakucho zauważył od razu. Coś ją martwiło, a to sprawiło, że Kakucho zapomniał o beztroskim siedzeniu na trawie w towarzystwie drzew i ptaków. Chciał zabrać od [_] wszystkie powody smutku, ponieważ tak, jak on, nie zasługiwał na szczęście, tak [_] nie zasłużyła na jego brak.

— Coś cię martwi? — zapytał ostrożnie.

Znał [_] lepiej niż niejedna osoba. Wiedział, że łatwo się peszyła i nie lubiła rozmawiać o swoich problemach. Często o nich zapominała, przekonana, że inni mają gorzej. Wyżej niż siebie, postawiała zajmowanie się pomaganiem innym i to sprawiało, że Hitto odczuwał potrzebę wzięcia jej problemów na siebie. Ktoś musiał się nią zająć. W mniemaniu Kakucho [_] była za dobra na ten świat. Za dobra dla niego.

— To nic, Kakucho. Martwię się o ciebie — wyznała cicho i oparła głowę o jego silne ramię.

— O mnie? — powtórzył zaskoczony. Jego serce ścisnęło się nieprzyjemnie. Nigdy nie chciał zostać powodem jej zmartwień. — Wszystko u mnie w porządku [_]. Właściwie to dawno nie byłem, bardziej szczęśliwy. — Szczerość w jego głosie i to jak ucałował dziewczynę w zimne czoło, sprawiło, że w jej oczach zabłysły łzy.

— Naprawdę? — zapytała dla pewności. Usłyszenie takich słów, wydawało się jej mało realne. Kakucho przytaknął głową i ponownie pocałował ją w twarz. — Bardzo mnie to cieszy. O wiele bardziej wolę spędzać czas z tobą, niż z moim ojcem.

— Nie powinnaś się nim martwić.

Kakucho na samo wspomnienie rodzica dziewczyny poczuł, jak wzrasta w nim gniew. Nie nienawidził wielu osób, właściwie, żeby ich policzyć, potrzebował niecałej, jednej ręki. Nikogo nie pragnął skrzwdzić bardziej niż ojca [_]. Powstrzymywała go tylko złożona obietnica [_], a nie zamierzał złamać żadnego danego jej słowa. Musiał w ciszy znosić jej siniaki na twarzy i te w mniej widocznych miejscach. Przełykać swoją nienawiść, za każdym razem, kiedy [_] wylewała łzy strachu i bezradności. Wszystko dlatego, że go o to poprosiła, a on żałował, że w ogóle obiecał jej, że nie będzie się wtrącał. Nie potrafił pojąć, dlaczego dziewczyna wciąż kochała swojego ojca i nie pragnęła jego krzywdy. Czy naprawdę miała w sobie aż tyle dobroci?

— Znowu zapomniałeś, prawda? — zapytała z ciężkim westchnieniem. — Nie powinieneś zapominać takich rzeczy, Kakucho.

Mężczyzna nie rozumiał co miała na myśli, mówiąc, że znowu zapomniał. Spojrzał na nią pytająco, z widoczną obawą w oczach. O czym? Czy to było coś ważnego? Naprawdę chciał wiedzieć, nawet jeśli odczuwał niepokój z tym związany.

— Powiedz mi — poprosił. — O czym zapomniałem?

— Przypominam ci o tym codziennie przez kilka lat… — Jej głos brzmiał delikatnie, jakby wiedziała, że jej słowa mogły spowodować u niego mnóstwo sprzecznych uczuć i emocji.

Kakucho nie zdawał sobie sprawy z tego, że był w stanie poczuć na raz tyle rzeczy. Niepokój, strach, brak zrozumienia. Przełknął ślinę, a dotyk [_] jakby znikł, a przecież wciąż mieli splecione palce.

— Chociaż wolę spędzać czas z tobą, to mój ojciec jest tutaj ze mną. Nie raz cię prosiłam, żebyś o mnie zapomniał. Dla swojego dobra… Zastanawiam się, dlaczego nie potrafisz tego zrobić… — mówiła cicho, a Hitto nic nie wynosił z jej słów.

— Wybacz, [_], ale nie rozumiem… — wyznał i skrzywił się, kiedy powoli zaczynała boleć go głowa.

— Czego, Kakucho? Jedyne co musisz zrobić, to przypomnieć sobie ten dzień.

— Który dzień…?

— Dzień, w którym zabiłeś mojego ojca — odparła i patrzyła z łagodnością w jego dwukolorowe tęczówki. — Naprawdę nie powinieneś zapominać takich rzeczy, jak twoje pierwsze morderstwo.

Kakucho przełknął głośno ślinę. Po słowach dziewczyny niemal natychmiast zrobiło mu się słabo. Skąd wiedziała, że mordował ludzi? Nie pamiętał wielu osób, których pozbawił życia, ale gdyby zabił jej ojca, na pewno by to pamiętał. Więc o czym mówiła? Hitto zaczął błądzić w myślach, a wszystko na około straciło na znaczeniu. Był przekonany, że ojciec [_] żył. Nic mu nie zrobił. Na pewno nie był jego pierwszą ofiarą. Obiecał jej to.

Na pewno.

Na pewno.

Na pewno…

Na pewno…?

Hitto nie często odwiedzał [_] w jej mieszkaniu i istniało ku temu kilka powodów. Najbardziej istotną przyczyną był ojciec dziewczyny. Również błagania [_], żeby unikał tego miejsca i interakcji z jej ojcem jak ognia. [_] nie chciała, żeby widział, jak naprawdę wygląda piekło, w którym przyszło jej żyć. To, co mu opowiadała, próbowała jak najbardziej przekształcić, żeby wyszło na mało istotne problemy. Gdyby dowiedział się prawdy, przyniosłoby to tylko okropne konsekwencje, na które żadne z nich, nie było gotowe.

Pomimo złożonych obietnic, Kakucho stał przed budynkiem, w którym mieszkała [_]. Martwił się o nią. Od wczoraj nie odbierała telefonów, ani nie odpisywała na wiadomości. Nie znalazł jej w szkole. W żadnym innym miejscu, do którego zwykła chodzić. Zawsze starała się spędzać najmniej czasu w domu ze swoim ojcem.

Chwila minęła, nim Hitto odetchnął głęboko i ruszył w stronę skromnego budynku. Zadzwonił i cierpliwie czekał, ale kiedy po kilku minutach nikt nie otwierał, ponownie nacisnął dzwonek i mocno zapukał w drewnianą powierzchnię. Słyszał zza drzwi granie telewizora, a po kolejnej minucie również ciężkie kroki, aż w końcu brzdąkanie kluczy i otwieranie drzwi.

Na widok ojca [_], Kakucho nie potrafił zachować niewzruszonej twarzy. Sama jego obecność powodowała u niego wstręt. Na dodatek śmierdział alkoholem i czymś jeszcze, czego Hitto nie potrafił określić. Wciąż trzymał silniejsze emocje na wodzy i nie pozwolił, by gniew zapanował nad jego ciałem i umysłem.

— Czy [_] jest w domu? — zapytał z pozoru spokojnie. Upewnił się, że jego spojrzenie dawało jasno do zrozumienia, że oczekuje natychmiastowej odpowiedzi.

— Śpi — mruknął niewyraźnie rodzic dziewczyny.

Odpowiedź mężczyzny w żaden sposób nie przypadła do gustu Kakucho. Spowodowała tylko tyle, że poczuł większą nienawiść. Zirytowało go to, że ojciec [_] po tym jednym, nic nieznaczącym słowie, próbował zamknąć mu drzwi przed nosem. Hitto szybko zareagował i zablokował stopą drzwi. Nie przejął się niezadowoleniem mężczyzny. Było to mniej istotne niż zabicie komara w środku nocy.

— Chciałbym się z nią zobaczyć.

Starszy mężczyzna wzdrygnął się i na chwilę zerknął w głąb mieszkania. Jakby obawiał się, że ktoś znajdzie coś bardzo istotnego, a to tylko bardziej upewniło Kakucho w tym, że coś się stało z [_].

— To niemożliwe, chłopcze.

— Nalegam.

Nie jedna osoba zazdrościła Kakucho cierpliwości, ale i on posiadał granicę, której przekroczenie kończyło się życzeniem śmierci. Kiedy ojciec dziewczyny ponownie próbował zamknąć mu drzwi przed nosem, użył niewielkiej ilości siły i otworzył drzwi na oścież. Mężczyzna nagłym ruchem, zachwiał się na nogach i upadł boleśnie na ziemię, rzucając wulgaryzmem. Kakucho zignorował brak zaproszenia i protesty, od razu ruszając do środka.

— [_]? — zawołał, ale odpowiedziała mu cisza.

Skierował się w stronę pokoju dziewczyny, który mieścił się na końcu holu. Zajrzał do środka, bez pukania, a kiedy nikogo nie zastał, zmrużył oczy. W szybkim tempie przeszukiwał kolejne pokoje. W żadnym nie znalazł [_], a to sprawiło, że czuł coraz większy niepokój. Serce obijało się boleśnie o jego klatkę piersiową, a kark i dłonie oblał zimny pot.

— Gdzie ona jest? — zapytał ostro mężczyzny, nie przejmując się dłużej utrzymywaniem spokoju. Widok ojca [_], który jakby nigdy nic wrócił do oglądania meczu i opróżniania kolejnych butelek alkoholu, sprawił, że obietnica złożona [_] traciła na wartości. Jeszcze chwila, a nie będzie się nią przejmować ani trochę.

— Śpi — powtórzył to, co stwierdził na samym początku. — Przynajmniej teraz mi nie przeszkadza. Przez ostatnie dni była bardzo głośna.

Kakucho zacisnął dłonie w pięść. Oddychał coraz ciężej, a nienawiść go pożerała. Nie mógł jeszcze stracić nad sobą kontroli. Najpierw musiał znaleźć [_]. Pomóc jej, opatrzyć, dać się wypłakać.

— Zapytam po raz ostatni. Gdzie. Ona. Jest? — mówił powoli i wyraźnie, chcąc, by mężczyzna wyczuł w każdym słowie jad i obietnicę zemsty.

— Tracisz swój czas, chłopcze…

I po tych kilku słowach Hitto dał wygrać swojemu gniewowi i nienawiści. W mgnieniu oka uderzył mężczyznę w twarz i zrzucił go z fotela na ziemię. Siedzenie przewróciło się z głośnym hukiem. Kakucho nie martwił się, że ktoś usłyszy. Skoro krzyki [_] zostały niesłyszalne dla sąsiadów, tym też się pewnie nie przejmą. Krew ozdobiła niebieską wykładzinę, podobnie jak kilka zębów, które wypadły przez uderzenie w szczękę. Ojciec [_] próbował wstać, ale Hitto kopnął go mocno pod żebrami, odbierając mu na chwilę powietrze.

— Zrobimy tak. — Kakucho chwycił mężczyznę za włosy i przybliżył jego twarz do swojej. Chciał, żeby wszystko dokładnie słyszał. — Powiesz mi, gdzie ona jest i nigdy więcej się nie spotkamy. Druga alternatywa jest taka, że wydobędę z ciebie tę informację w bardzo nieprzyjemny sposób. Twój wybór?

— P… Piwnica — wyjąkał.

Oczy Kakucho przypominały otchłań nienawiści i chęci mordu, a to sprawiło, że mężczyzna przeraził się do tego stopnia, że wolał nie przekonać się, do czego byłby zdolny Hitto, gdyby wciąż odmawiał udzielenia szczerej odpowiedzi. Po policzkach mężczyzny poleciały łzy ulgi, kiedy chłopak go puścił i niemal biegiem ruszył do piwnicy.

Wcześniej nie widział wejścia, ponieważ było ono ukryte za starą, brudną zasłoną. Schodził po skrzypiących schodach, a jego serce zwolniło tempa, zmysły wyostrzyły. Nie słyszał płaczu, łkania, czy chociażby oddychania. Na dole panowała całkowita cisza. Pierwsze co przyszło mu do głowy, to to, że ojciec dziewczyny go oszukał.

Tak bardzo się mylił.

Zaświecił światło, a jego oczom ukazała się [_]. Nie ruszył się ani o milimetr, żeby ją przytulić, pocieszyć i zapewnić, że już po wszystkim. Nie miało to już najmniejszego znaczenia, ponieważ leżała na środku nieruchomo, cała posiniaczona. Nie przypominała już dłużej [_], którą znał.

Na szyi widniał fioletowo-żółty siniak w kształcie dłoni. Jej ojciec musiał ją dusić. Prawa noga została wygięta pod nienaturalnym kątem. Głowa również wydawała się nienaturalnie ułożona. Z pewnością musiała mieć złamany kark. Jej piękne oczy straciły blask i wpatrywały się centralnie w Kakucho. Pozbawione życia, obwiniały go za to, że zjawił się tak późno.

Kakucho zerknął trochę w bok. Obok ciała [_], leżał zakrwawiony, metalowy kij. Był już zniszczony, a to musiało znaczyć, że ojciec dziewczyny uwielbiał go używać, do zadawania [_] bólu. W głowie Hitto mrugały obrazy, jak mężczyzna krzywdził [_]. Jak ją dusił, łamał kark… Mimowolnie łzy spłynęły po jego policzkach, a wymioty podeszły aż do gardła. Poczuł, jak jego umysł pochłania nienawiść i już więcej nie potrafił siebie kontrolować. Podszedł do metalowego kija, podniósł go i ruszył z powrotem do góry. Zamierzał wyrządzić ojcowi [_] o wiele większą krzywdę, niż kiedykolwiek on wyrządził [_].

Hitto nie pamiętał szczegółów swojego pierwszego morderstwa. Jedynie kilka rzeczy. Ból, który rozrywał jego serce. Błagania o litość. krew, która z każdą chwilą stawała się jedyną rzeczą, którą potrafił dostrzec. A najbardziej wyraźnym obrazem w jego głowie, były martwe oczy [_].

Oddech Kakucho stał się ciężki i nierówny. Nawet dotyk dłoni [_], przestał mieć znaczenie, kiedy wszystko sobie przypominał.

— Przypomniałeś sobie?

— To niemożliwe… Przecież tu jesteś — powiedział i próbował wyczuć jej dotyk. Na próżno.

— Ale nie naprawdę. Tylko w twojej głowie, Kakucho…

Kakucho nie potrafił zaakceptować tego faktu. Przecież nie zwariował. Spędzał z [_] codziennie czas, przez kilka lat. Czuł się przy niej wolny i szczęśliwy. Musiała być tu naprawdę. Nie mogła, nie istnieć w jego świecie. A jeśli mówiła prawdę…? Przecież chciał powiedzieć jej tyle rzeczy. Założyć rodzinę. Dać jej szczęście i widzieć jej uśmiech codziennie bez przerwy.

— Prościej będzie, jeśli o mnie zapomnisz. Nie chcę, żebyś marnował sobie przeze mnie życie. A im szybciej zapomnisz i zaakceptujesz, że zabiłeś mojego ojca, tym szybciej on nie będzie miał na ciebie takiego wpływu. Obiecaj mi to…

[_] zostawiła po raz kolejny tego dnia Kakucho z mętlikiem w głowie. O kim znowu mówiła? Kto miał na niego wpływ? I jaki? Co dokładnie miał jej obiecać. Szczerze, żałował każdą obiecaną jej rzecz. To jego obietnice doprowadziły do jej śmierci. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale wtedy przerwał mu znajomy głos.

— Więc? Spędziłeś z nią już wystarczająco dużo czasu?

Izana podszedł do niego i usiadł obok. Położył dłoń na ramieniu i ciężko westchnął. Kakucho zamrugał zdziwiony i spojrzał w stronę swojego przyjaciela. Wrócił do [_], ale wtedy zorientował się, że rozpłynęła się jak powietrze. Czy ona w ogóle tu była? Wydawało mu się? Nie rozumiał. Był zmieszany, przerażony i czuł, jakby głowa lada moment miała mu eksplodować.

— Była tu…? — zapytał i chwycił się za głowę.

— Zawsze tu przychodzi czyż nie? Co mówiła? — zapytał Izana i nie powstrzymywał zadowolonego uśmiechu. [_] była dla Kakucho idealną nagrodą za posłuszeństwo i Izana nie zamierzał przestawać jej wykorzystywać. Nawet po śmierci.

— Że zabiłem jej ojca. I że istnieje tylko w mojej głowie. Nic nie rozumiem, Izana — westchnął ciężko. — Mówiła prawdę?

— Zabiłeś jej ojca — odpowiedział bez wahania, jakby rozmawiał ze swoim przyjacielem o pogodzie.

— Skąd wiesz?

— Bo też tam byłem, nie pamiętasz? Nie ważne. Tak jest lepiej. — Izana wstał i otrzepał z liści swój czarny płaszcz. — Pamiętaj o [_], Kakucho. Zapomnij o swoich morderstwach. W taki sposób będziesz mógł być, choć minimalnie szczęśliwy.

Kakucho zastanowił się przez chwilę. Musiał przyznać rację Izanie. I co z tego, że [_] nie żyła od dawna? Tylko z nią był szczęśliwy i nie zamierzał rezygnować z tego słodkiego uczucia. Liczyło się tylko to, że mógł z nią porozmawiać. A jego pierwsze morderstwo, nie miało dla niego żadnego znaczenia i nie zamierzał nigdy więcej o nim pamiętać.


KOREKTA: ShiroiHiganbana

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro