Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6


Jagodowa Łapa stanęła w bezruchu. To naprawdę ona? Niemożliwe... Wtedy z tłumu wydobył się podniecony głos.

— Siostro!

Była to Skaliste Futro.

— Córeczko!

Tym razem odezwała się Świecący Kamień.

— Klan Gwiazdy nas pobłogosławił! — miauczał z uciechą Cichy Zmierzch.

— Wiedziałam! — Oblodzona Jagoda ruszyła w stronę siostry z miotu. Za nią podążył cały klan. Kocięta u boku czarnej kotki skuliły się lekko wystraszone. Ostrokrzewiasta Paproć podeszła pod Wielki Kamień. Omiotła klanowiczów szczęśliwym spojrzeniem. Z każdym witała się radosnym dzieleniem języków. Kiedy przyszła kolej na Jagodową Łapę, koteczka nie wierzyła w to, co się dzieje. Czując szorstki język kotki na swojej głowie, zamruczała cicho, po czym wycofała się w tłum.

— Witaj w domu, Ostrokrzewiasta Paproci — skinął głową Orzechowa Gwiazda, wskakując na Wysoki Kamień.

— Klanie Gwiazdy, co ja mam mówić... — westchnęła czarna kocica, omiatając spojrzeniem klanowiczów — Witajcie wszyscy. Może na początek powiem, skąd te małe skarby przy mnie — wskazała nosem na kociaki.

— Mnie też to wielce ciekawi — dodał z ciekawością w głosie Żukowy Pazur.

— Kiedy zostałam porwana, tego samego dnia dowiedziałam się, że noszę pod sercem kocięta. Byłam przerażona, wiedziałam, że maleństwa będą znały od zawsze Klan Wilka. Byłam tam więziona. Kiedy kociaki były gotowe, wyruszyłam z nimi do was. Dałam radę uciec. Żukowy Pazurze... — kocica zwróciła się do swojego partnera — Poznaj nasze kocięta. Są twoje. Przysięgam.

— O co chodzi? — spytała mała, puchata rudo-biała koteczka.

— To nasz tata? — wtrącił ciemny, szaro-czarny kocurek.

— A co to za koty? — jasnobrązowy pręgowany kocurek dotknął łapy matki nosem — Wrogowie? — to mówiąc, stanął w pozycji bojowej, wysunął pazurki i nastroszył futerko. Bojowy charakter - pomyślała Jagodowa Łapa. Wśród klanowiczów rozległy się szmery i szepty. Przywódca uciszył jednak klan ruchem ogona.

— Błysku, uspokój się. To nasz prawdziwy klan. Prawdziwi przyjaciele. To wasz ojciec, Żukowy Pazur. Żukowy Pazurze, to jest Błysk. Najstarszy — miauknęła dotykając nosem syna. Spojrzał wielkimi, ciemnozielonymi oczami na ojca, z dozą ciekawości. Oba kocury zetknęły się nosami.

— To jest Kopeć. Drugi najstarszy po Błysku. Kopciu, poznaj swojego tatę — ciągnęła Ostrokrzewiasta Paproć. Szary kocurek w czarne łatki poszedł do ojca i otarł się o jego łapę. Żukowy Pazur zamruczał, dotykając nosem jego głowy. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na pozostałe kociaki. Jego partnerka musnęła pyskiem ognistorudego kotka.

— Oto Rudasek. Rudasku, poznaj tatę.

Kocurek zbliżył się do ojca, pozwalając polizać się po główce. Dopiero teraz Jagodowa Łapa zobaczyła, jacy są podobni. Rudasek był jego kopią. Różnił ich tylko kolor oczu. Żukowy Pazur miał zielone, a Rudasek bursztynowe. Czarna karmicielka popchnęła nosem ostatniego kociaka. Była to koteczka. Wyglądała jak mała puszysta, jasnorudo-biała kuleczka.

— Żukowy Pazurze, to Króliczka. Jest najmłodsza z miotu. Króliczko, przywitaj się.

Króliczka małymi kroczkami przytruchtała bliżej rudego kocura. Dumny ojciec przesunął językiem po mięciutkim futerku córki. Cichutko mrucząc, usiadła obok niego i rodzeństwa.

— To naprawdę moje dzieci? — spytał z niedowierzaniem uradowany kocur — Ślicznie je nazwałaś.

— Nie ma innej opcji — uśmiechnęła się Ostrokrzewiasta Paproć. Żukowy Pazur wyglądał na szczęśliwszego niż kiedykolwiek wcześniej.

— Tato, pobawimy się w borsuczą przejażdżkę? — jęknął Rudasek.

— Prosimy! Nikt się z nami w to nie bawił w Klanie Wilka! — pisnęła Króliczka.

— Dobrze — zamruczał z rozbawieniem Żukowy Pazur — Wchodzić, załoga! — to mówiąc, schylił się, umożliwiając kociętom wspięcie się na jego grzbiet. Po chwili kocur już śmigał z kociętami piszczącymi z radośc na grzbiecie.

— Piękne kocięta — zamiauczała Oblodzona Jagoda.

— Mają najlepszego ojca, jakiego mogłyby sobie wymarzyć — skomentowała czarna kotka.

— Ostrokrzewiasta Paproci? — spytał w pewnej chwili Orzechowa Gwiazda.

— Tak? — karmicielka wyglądała na zaniepokojoną.

— Planujemy w niedługim czasie atak na Klan Wilka. Czy mogłabyś udzielić nam kilku informacji? Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, do niczego cię nie zmuszam, ale mamy okazję, by się dowiedzieć przydatnych rzeczy — oznajmił przywódca.
 
Zapadła cisza. Jagodowa Łapa czuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Atak? Już teraz? To miała być jej pierwsza bitwa. Ostrokrzewiasta Paproć przełknęła ślinę.

— Dobrze. A więc... Patrole wychodzą dokładnie o świcie i wieczorem. Czasami organizują też nocne wypady łowieckie. Jeśli zaatakujemy w tych porach... To będzie mniej wojowników. Trzeba się jednak mieć na baczności, gdyż koty Klanu Wilka pracują grupowo. Jeśli atakują, to w parach lub w trójkę. Ktoś lekko ranny, inny przybiega na ratunek. W dodatku chyba wszyscy wiemy, że są łowcy i strażnicy. Łowcy nie są porządnie szkoleni w walce. Znają tylko podstawowe ruchy — opowiedziała kocica.

— Bardzo ci dziękuję — skinął głową Orzechowa Gwiazda — Wyjaśnimy sprawy na zgromadzeniu, a to już za dwa wschody słońca. Jeśli nie będą akceptować naszej woli, to wyruszymy, gdy nadejdzie odpowiednia pora. Pójdziemy nocą, o świcie będziemy na miejscu i zaatakujemy, kiedy wyjdzie patrol graniczny.

Jagodowa Łapa wzdrygnęła się. Ile kotów mogło zginąć w tej bitwie? Ile mogło zostać rannych i okaleczonych?
 
Nie zauważyła nawet, kiedy spotkanie się rozeszło. Ostrokrzewiasta Paproć z jej kociętami do żłobka, Oblodzona Jagoda, Skaliste Futro, Świecący Kamień, Cichy Zmierzch i Żukowy Pazur za nią. Orzechowa Gwiazda, Jarzębinowy Mróz i Klonowa Noc udali się do legowiska medyka coś przedyskutować.

— Chodź. Nie będziesz stała tu sama.

Kotka czując dotknięcie nosa na swoim policzku obróciła się i ujrzała Bladą Łapę. Poszła za nim do legowiska uczniów.

— Niesamowite — szepnęła — To miał być normalny dzień z klanowego życia.

— Nie wiem jak ty, ale ja chcę iść na tę bitwę — miauknął kocur — To moja pierwsza.

— Coś ty! — Jagodowa Łapa nie mogła uwierzyć — Bitwa to nie walka kociaków. Możesz zginąć.

— Jagodowa Łapo, zrozum. Idę pod jednym warunkiem — szepnął, zbliżając pysk do jej mordki.

— Jakim? — zaciekawiła się koteczka.

— Idziesz ze mną. Potrzebuję przyjaciela, który doda mi odwagi — wytłumaczył. W jego oczach błysnęła charakterystyczna dla niego iskra. Uczennica nie wiedziała co powiedzieć. Była dla niego aż tak ważną przyjaciółką?

— Nie mogę pozwolić na to, żebyś stresowała się sama w obozie. Jeśli nie chcesz, zostanę z tobą. A ja tak pragnę powyrywać futro kilku uczniakom Klanu Wilka! — mruknął z nutką humoru w jego głosie.

— Dobrze. Idę z tobą — powiedziała cicho koteczka — A teraz... Idziemy na drzemkę? Jestem wykończona.

— Tak.

***

   - Jagodowa Łapo!

  Jagodowa Łapa rozchyliła powieki. Co się dzieje. Leżała na miękkim mchu wśród leśnych krzaków. Niepewna co się dzieje, stanęła na cztery łapy i poszła przed siebie. Las wyglądał mgliście, na niebie wirowały gwiazdy. Nagle uczennica stanęła jak wryta jeżąc futro. Naprzeciwko niej stała kremowa, pręgowana kotka. Jej oczy świeciły jasno, a łapy pokrywał szron. Gwiezdny blask bił od jej postaci.

   - Jagodowa Łapo - szepnęła kocica.

   - Kim jesteś? - serce Jagodowej Łapy zaczęło bić szybciej.

   - Mam na imię Piaskowa Gwiazda. Jestem dawną przywódczynią Klanu Ciszy. Mam ci coś do powiedzenia.

  W głowie uczennicy wybuchła panika. Ona nie jest gotowa umierać! Miała w planach długie, piękne życie! I dlaczego miałaby zginąć?

   - Nie bój się. Nadal żyjesz. Pokażę ci coś - miauknęła przywódczyni kładąc ogon na barku kotki. Ta rozluźniła się, po czym spojrzała przed siebie. Nagle koteczkę aż zemdliło. Przed sobą widziała rozgrywającą się na polance wielką bitwę. Oszroniona Łapa nie mogła się podnieść, obficie krwawiła z rany na oku. Orzechowa Gwiazda przegrywał w walce, próbując się podnieść. Waleczna Łapa biegała od jednego kota do drugiego, starając się mu pomóc. Szepcząca Pieśń piszczała z bólu płynącego z zadrapania na brzuchu.
 
  W tym momencie słowa Piaskowej Gwiazdy rozniosły się po lesie jak echo:

   - Opadła gałązka może być na tyle silna, by powstrzymać umierające drzewo przed upadkiem...

  Co to mogło znaczyć? Czy to przepowiednia? Czy dotyczy jej?

   - Piaskowa Gwiazdo, co to znaczy? - zawołała. Jednak kremowa kocica rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając po sobie pustkę.

***

— Jagodowa Łapo, zbudź się!
  
— Co na Klan Gwiazdy...

Nad uczennicą stała srebrzystoszara kotka. Waleczna Łapa.

— Budź się. Szepcząca Pieśń robi dzień opieki. Najpierw Ostrokrzewiasta Paproć i kocięta, potem starsi — szepnęła uczennica medyczki.

— Dobrze, tylko daj chwilkę — westchnęła Jagodowa Łapa. Kotka usiadła i zaczęła czyścić futro. Wszyscy pozostali już wyszli. Tak jej się chciało spać... Sen od Klanu Gwiazdy zdawał się być olbrzymim cieniem, pod którym ukrywała się koteczka. Próbując pozbyć się tego wrażenia, wyszła z legowiska. Podeszła do stosu zwierzyny i zabrawszy ze sobą nornicę, usiadła pod Wielkim Kamieniem.

— Cześć — usłyszała łagodne miauknięcie. Kiedy się odwróciła, ujrzała Bladą Łapę z myszą w zębach.

— Cześć. Chcesz zjeść ze mną? — spytała uprzejmie Jagodowa Łapa.

— Pewnie. Z przyjaciółmi zawsze lepiej się je. Co dzisiaj robisz?

— Dzień opieki. Najpierw żłobek, potem starszyzna. Jeśli ta stara zrzęda imieniem Niedźwiedzi Wąs zacznie mi wytykać nieodpowiednio miękki mech, to powiem przywódcy, żeby go przenieśli do innego klanu — warknęła uczennica.

— O tak! — roześmiał się kocur — Jest nieznośny! Ale Jagodowa Łapo, wiesz... po pierwsze on jest przed legowiskiem starszych, a po drugie to jest ojciec Jastrzębiej Blizny — szepnął zaniepokojony Blada Łapa. O nie! To mój krewny i wszystko słyszy — jeknęła w myślach zawstydzona kotka.

— Jaki mysi mózg ze mnie! — koteczka zwiesiła głowę.

— Spokojnie, nie pozwolę nikomu oprócz bratu na bolesną śmierć z pazurów Niedźwiedziego Wąs — wzruszył ramionami starszy uczeń. Wąsy Jagodowej Łapy zadrgały z rozbawienia. Blada Łapa był taki zabawny i towarzyski! Z nim zawsze jej się dobrze rozmawiało.

— Idę do żłobka — rzuciła szybko uczennica kończąc jeść.
 
Gdy tylko weszła do norki, ze wszystkich stron obskoczyły ja kocięta.

— Jagodowa Łapa! — zapiszczała Króliczka — Pokażesz nam jakieś super ruchy bitewne?

— Nie teraz — powiedziała szybko uczennica — Może później. Teraz wyszykuję wam posłanie.

— Witaj, Jagodowa Łapo. Kociaki zamęczają mnie od rana do wieczora! Dni już są chłodne. Wszędzie kolorowe liście... Więc bawią się w żłobku i potwornie się nudzą — zamiauczała Ostrokrzewiasta Paproć.

— Dzień dobry, Ostrokrzewiasta Paproci. Domyślam się. Niby małe, ale urwisy! — zawołała Jagodowa Łapa.

— Nie jesteśmy urwisami! — zaprotestował głośno Błysk.

— I nie boimy się stawić czoła żadnej uczennicy! — warknął cieniutko Kopeć, wysuwając drobne pazurki.

— Kopciu, Błysku, tak nie wolno! — syknęła czarna kotka wstając i jeżąc futro. Korzystając z tego, że odwróciła uwagę, uczennica szybko wzięła stare, ubrudzone posłanie i wyniosła je poza obóz. Przy pobliskim drzewie znalazła wielką kępę mchu. Dobra. Tak jak mnie uczyła Szepcząca Pieśń. Wyciągnęła łapę, wysuwając pazury i rozcapierzając palce. Zaczęła zrywać strzępy, które opadały, formując się w dużą kupkę. Niezręcznie zgarnęła część na klatkę piersiową, przytrzymując całość brodą. Całą resztę wzięła w zęby. Szybko wróciła do obozu biorąc ze sobą mech. Na szczęście Ostrokrzewiasta Paproć wciąż łajała Błyska i Kopcia. Koteczka upuściła swoje zbiory i pobiegła znowu. Tym razem po paprocie. Tuż przy ścianie obozu z ostrokrzewu, rosły piękne, duże orlice. Kotka urwała zębami dwie i zaniosła do żłobka. Biegała w tę i we wtę, przynosząc jeszcze pióra i kwiaty. W końcu zaczęła formować posłanie. Najpierw mech, potem paproć, potem znów mech, kwiaty, pióra... Gdy wszystko było skończone, odetchnęła z ulgą.

— Bardzo ci dziękuję, złotko — zamruczała karmicielka odwracając się w stronę uczennicy — Wygląda niesamowicie.

— Chcecie coś zjeść? — spytała szybko Jagodowa Łapa.

— O tak. Nie miałam nawet czasu ani chwili spokoju, by coś wziąć — odparła wyraźnie zmęczona kruczoczarna kocica.

— Już idę.

Kotka najszybciej jak mogła poszła na stertę zwierzyny i zabrała z niej soczystego królika. Zdobycz była wielka jak na porę opadłych liści. Przed legowiskiem uczniów siedział Zacienione Serce chwaląc się przed Oszronioną Łapą i Liściastą Łapą.

— Wystrzelił z nory jakby już wcześniej go ktoś gonił, a ja pogoniłem go przez całą polanę treningową i jeszcze dalej. Co tu dużo mówić, nie było tak trudno — opowiadał młody wojownik. No tak. Narcyz jeden. Niepostrzeżenie wybrała ofiarę ze stosu i wróciła do żłobka. Ostrokrzewiasta Paproć prawie pisnęła z zachwytu.

— Kto go upolował? — spytała zaskoczona.

— Zacienione Serce.

— Muszę go pochwalić, jak tylko będę miała wolną chwilę — postanowiła.

— Już dość mu pochwał. Gada o tym uczniom, jakby był nie wiadomo jakim bohaterem — parsknęła Jagodowa Łapa.

— Robi tak odkąd go znam. Czasami brakuje mu skromności, ale czasami wręcz przeciwnie — przewróciła oczami, biorąc kęs zdobyczy — Możesz już iść.

— A potem pokaż nam te super chwyty! — zawołała za nią Króliczka.

— Prosimy! Chcemy się nauczyć! — piszczał Rudasek. Kocurek wskoczył na siostrę i przygniótł ją łapami do ziemi.

— Obiecuję — przysięgła uczennica, odchodząc.
 
Koteczka skierowała się do legowiska starszych. Akurat wychodził z niego naburmuszony Blada Łapa. Jastrzębia Blizna dotrzymał słowa. Łaciata kotka wślizgnęła się do środka.

— Ten uczeń mnie podrapał! — burzył się od progu Niedźwiedzi Wąs.

— Niedźwiedzi Wąsie, ciesz się, że nie masz tego kleszcza. Ile ja straciłam skrawków futra przez nieuważnych uczniów... — próbowała uciszyć kolegę Obłoczne Futro — Ty zrzędo.

— Futro odrasta — szarogęsił się starszy.

— A po takich ranach nie ma nawet blizn — odgryzła się biała jak śnieg kotka — O, witaj, Jagodowa Łapo! Nie martw się, Blada Łapa trochę cię wyręczył. Blada Łapa powymieniał nam posłania i powyjmował kleszcze — przywitała się przyjaźnie starsza. Kotkę zalało uczucie ulgi. Miała tylko przynieść zwierzynę i dać mech z wodą!

— Dam wam coś do jedzenia — rzuciła, po czym udała się po dwie myszy i nornicę. Każdemu starszemu dała po jednym zwierzątku.

— Dziękuję ci, młoda — uśmiechnęła się Obłoczne Futro — Wiesz, martwię się o Popielate Pióro.
 
Serce Jagodowej Łapy zaczęło bić szybciej. Tylko nie biedny, głuchy, najstarszy kot w klanie!

— Co się stało? — spytała się mocno zaniepokojona uczennica.

— Wymiotował dziś rano. Zaraz po przebudzeniu. Klonowa Noc podała mu zioła i powiedziała, że powinnyśmy dać mu czas.

Zapadła cisza. Kotka spojrzała na biednego starszego. Ostatnio dosyć schudł. Teraz leżał z półprzymkniętymi powiekami, prawie spał.

— Czy on umrze? — spytała przerażona.

— Nie wiem. Nie jestem medykiem, nie znam się — odparował krótko Niedźwiedzi Wąs.

— Niedźwiedzi Wąsie! — syknęła oburzona Obłoczne Futro — To twój pobratymiec z klanu!

Pręgowany kocur burknął coś cicho, po czym obaj starsi zaczęli konsumować w milczeniu. Koteczka wymknęła się po mech. Pod drzewem zostało go jeszcze troszeczkę. Zabrała wszystko i podeszła do pierwszej lepszej kałuży nasączyć go wodą. Wracając do legowiska, zobaczyła, jak Popielate Pióro otwiera ślepia i podnosi głowę. Klanie Gwiazdy, tak! To się dzieje! Wbiegła do nory pełna nadziei.

— Już lepiej? — spytała Obłocznego Futra. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Biała kotka miała szkliste oczy. Leżała przy boku cętkowanego kocura. Jagodowa Łapa zaczęła tracić wiarę. Przysunęła kępkę wilgotnego mchu bliżej starego kota.

— Masz, napij się — szeptała mu Obłoczne Futro do ucha. Starszy sporo się wysilał, by wyciągnąć szyję.
 
W pewnym momencie ogarnął go bezwład, a jego głowa osunęła się na bok. Oczy najstarszego kocura w klanie zaszły mgłą.

— Nie! — miauczała Jagodowa Łapa — Nie możesz! Medyk! Potrzebny nam medyk!

Obłoczne Futro położyła łapy na jego grzbiecie, wtulając nos w jego matowe, wyliniałe futro.

— Popielate Pióro! Zbudź się! - jęczała.
 
Uczennica dotknęła łapą jego przedniej nogi. Kocur tracił ciepło! Fala rozpaczy wstrząsnęła nią od nosa do czubka ogona. Nie! Nie mógł teraz umierać! Niemalże w tym samym momencie w wejściu pojawiły się Klonowa Noc i Waleczna Łapa ze zwitkami ziół w pyskach.

— Tak mi przykro, moja droga — stęknęła ciężko Obłoczne Futro zwracając się do Jagodowej Łapy — Popielate Pióro jest w drodze do Klanu Gwiazdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro