Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30


Słońce po raz kolejny w życiu Jagodowej Łapy wschodziło na niebo, barwiąc je na ciepłą mieszankę pomarańczu, różu i szarości. Ten dzień dla młodej uczennicy miał być niezapomniany. To dziś miał nastąpić wielkopomny moment. Trójka młodych kociaków - Kopeć, Króliczka i Rudasek miała zostać pełnoprawnymi uczniami Klanu Ciszy. Wszyscy osiągnęli już wiek sześciu księżyców, co oznaczało nowy etap w ich życiu.

Mnóstwo kotów krzątało się po obozie, rozmawiając żywo o kociakach. Ostrokrzewiasta Paproć leżała przez żłobkiem i pieczołowicie myła futro swoich dzieci. Puszysta i kłębiasta sierść Króliczki nie chciała dać się ułożyć. Nawet najmocniejsze pociągnięcia językiem nie mogły ujarzmić rudo-białego puchu. Futro Kopcia chociaż przed chwilą zostało wyczyszczone i uczesane, teraz prezentowało się gorzej niż wcześniej. Parę pojedynczych włosów odstawało na wierzch, a łapki zdążył już zanurzyć w lekko brudnym śniegu. Rudasek zaś prezentował się idealnie, ulizana ruda sierść jeszcze bardziej odsłoniła szczupłą i zwinną sylwetkę kocurka. Siedział dumnie wyprostowany i czekał na siostrę, której gałązka zaplątała się za uchem.

- Moje cudowne kociaki - zamruczała karmicielka - Czemu Błysk nie może obchodzić tego święta z wami... - kotka wpatrzyła się tęsknie w niebo. Brakowało jej syna.

- Jest szczęśliwy - miauknęła Króliczka, leżąc w łapach matki. Dopiero teraz Jagodowa Łapa zauważyła, jak urosła - Żadne jagody śmierci mu nie grożą. Na pewno ma nowych przyjaciół w Klanie Gwiazdy. Bo przecież tam są jeszcze inne kociaki, prawda?

Karmicielka wpatrzyła się głęboko w oczy córki i westchnęła.

- Na pewno jest - rzekła - Aż nie wierzę, że już jesteście tacy duzi...

Do partnerki i kociąt poszedł Żukowy Pazur. On i Ostrokrzewiasta Paproć otarli się pyskami.

- Jak się czują moi wspaniali, już za chwilę, uczniowie? - spytał swoje potomstwo.

- Cudownie - odparł Kopeć.

- Dobrze - dodał Rudasek.

- Chcę już być uczennicą - pisnęła Króliczka.

- A kogo chcecie na swoich mentorów? - zapytał rudy kocur.

- Ja bym chciała Sójcze Skrzydło - rozmarzyła się puszysta koteczka - Jest taka miła... Gdyby tylko mogła, to Polny Rozkwit... Oblodzona Jagoda ma już ucznia... Szepcząca Pieśń też... Albo Skaliste Futro! - zdawałoby się, że mogłaby jeszcze tak długo wyliczać.

- Ja w sumie nie wiem - Rudasek kreślił pazurem w ziemi. Może Bladą Pręgę albo Bagiennego Skoka. Myślę, że mogliby być dobrymi mentorami. Albo Brunatny Cień. Też jest w porządku. Albo Piorunowego Pazura. Dużo jest wojowników w klanie.

- Też myślałem o Brunatnym Cieniu - przyznał Kopeć - Może Głazowego Kła? On też jest dobrym wojownikiem, naprawdę nie wiem.

- Powiem wam jedno - Ostrokrzewiasta Paproć zwróciła się do kociąt - Nieważne, kogo dostaniecie za mentora, czy młodego kota czy starszego i doświadczonego, wiedzcie, że do niego zawsze możecie się zwrócić ze swoimi problemami i smutkami. Macie od tego także nas, ale już myślę, że trochę bardziej was interesuje już współpraca z mentorem. Nieprawdaż?

Trójka młodych kotów pokiwała głowami. Jagodowa Łapa postanowiła porozmawiać trochę przez rozpoczęciem ceremonii z Bladą Pręgą. Tak ubiegał się o to, żeby szkolić jednego z tych kocurków... Dziś mógł dowiedzieć się, czy jego marzenie się spełniło. Pręgowany wojownik siedział na skraju obozu i uporczywie przygryzał sierść u nasady ogona, a w dodatku okręcał się cały czas dookoła własnej osi, w ferworze walki z ciałem obcym. Najwidoczniej coś mu tam utknęło. Uczennica podeszła do niego od tyłu, delikatnie odsunęła nosem jego pysk i ostrożnie wyjęła zębami głęboko wbity cierń. Kocur spojrzał ciepło w jej oczy. Ona zaś poczuła płonącą w niej falę gorąca.

- Nie spodziewałem się, że akurat ty mi pomożesz - miauknął przyjaźnie - Dziękuję ci - w tym momencie potrząsnął głową - Patrz, jaki ja głupi jestem, nawet się nie przywitałem. Cześć, Jagodowa Łapo.

- Cześć - zamruczała kotka - Nie mogę się doczekać aż kociaki zostaną uczniami. Może nawet będziesz mentorem!

- Do tego trzeba mieć niesamowite pokłady cierpliwości - westchnął - Wolę szkolić Rudaska niż Kopcia, jeśli mam być szczery. Po dwóch dniach miałbym dość treningów z tą małą, irytującą kupką futra. Bagienny Skok chciałby zostać jego mentorem. Założyliśmy się, że jeśli jeden z nas dostanie ucznia, ja wygrywam i Bagienny Skok zgłasza się na wszystkie poranne patrole przez ćwierć księżyca. Jeżeli obaj dostaniemy, to ja zgłaszam się na patrole, nieważne, czy mam chęci czy nie. Jeżeli nikt nie dostanie, to nikt nie zgłasza się na patrole, jeśli nie chce i jesteśmy kwita.
Jagodowa Łapa pokręciła głową rozbawiona.

- Jak uczniowie... - roześmiała się.

- Już nie mogę się doczekać! - pręgowany kocur niecierpliwie przestępował z łapy na łapę - Orzechowa Gwiazda lubi dawać szansę tym najmłodszym wojownikom. Ale Głazowy Kieł też może zostać mentorem Kopcia. Jest... Bardziej stały psychicznie.

Uczennica spojrzała na srebrnoszarego, masywnego wojownika stojącego obok przewalonego pnia na skraju obozu i rozmawiającego z białą kotką. Była to Mleczny Pysk, matka Walecznej Łapy, Oszronionej Łapy i Liściastej Łapy. Nie udało jej się wyczytać nic z ich ruchów warg i mowy ciała.

- Niech wszystkie koty na tyle dorosłe, by samodzielnie polować, zbiorą się pod Wielkim Kamieniem na zebranie klanu! - rozległ się nagle głos. Orzechowa Gwiazda wskoczył na Wielki Kamień i spoglądał z góry na swój klan. Koty zgromadziły się podekscytowane nadchodzącą ceremonią. Kociaki wciąż nieco drżały. To był jeden z najważniejszych momentów w ich tak krótkim życiu.

- Zebraliśmy się tu po to, żeby dokonać bardzo ważnej ceremonii, jaką jest mianowanie trójki wspaniałych kociąt uczniami - obwieścił Orzechowa Gwiazda - Kopciu, Rudasku, Króliczko, podejdźcie tutaj.

Trzy młode kotki zbliżyły się do Wielkiego Kamienia trzęsąc się z podekscytowania. Rudy kocur rzekł:

- Kopciu, Rudasku, Króliczko, jesteście z nami już od sześciu księżyców. Dzisiaj zaczniecie swój trening. Kopciu, od dziś będziesz znany jako Okopcona Łapa. Twoim mentorem będzie Bagienny Skok.

Szaro-czarny kocurek pisnął uradowany. Gdzieś w tłumie można było dostrzec zszokowaną twarz Bagiennego Skoka. Nie wierzył, że może w tak młodym wieku zostać mentorem i to tak wymagającego kocięcia. Pomimo tego widać było gołym okiem, iż się cieszył.

- Rudasku, od dziś będziesz znana jako Ruda Łapa. Twoim mentorem będzie Blada Pręga.

Na pyszczku rudego kota zalśnił uśmiech. Blada Pręga stojący obok brata aż podskoczył z radości. Jagodowej Łapie chciało się krzyczeć ze szczęścia. On został mentorem! Teraz pora na...

- Króliczko, od dziś będziesz znana jako Królicza Łapa. Twoją mentorką będzie Sójcze Skrzydło.

Koteczka stała oczarowana. Utkwiła wzrok w nowej mentorce, której oczy zalśniły ze szczęścia. Po chwili wszystkie trzy kotki podbiegły do swoich nauczycieli. Cały klan zaczął skandować:

- Okopcona Łapa! Ruda Łapa! Królicza Łapa!

Jagodowa Łapa również się przyłączyła:

- Okopcona Łapa! Ruda Łapa! Królicza Łapa!

Radosne piski i śmiechy świeżo mianowanych zostały pochłonięte przez wrzawę krzyków dumnego klanu.

***

Blada Pręga, Bagienny Skok i Sójcze Skrzydło mieli niedługo wyjść na obchód terytorium ze swoimi uczniami. Cała szóstka była niezwykle podekscytowana wizją spędzenia wspólnego czasu na poznawaniu terenu. Jagodowa Łapa leżała przed legowiskiem uczniów i jadła wiewiórkę. Nie mogła się doczekać pierwszej nocy spędzonej z nowymi uczniami. Wsłuchała się w odgłosy lasu. Gdzieś krakała wrona, jakieś zwierzę brnęło przez śnieg.

Nagle usłyszała dziwny szelest. Postawiła uszy na sztorc. Co to mogło być? Ktoś coś do kogoś szeptał. A nie, to tylko Cedrowy Kieł do Polnego Rozkwitu. Coś jej się zdawało. Znowu szept. Ale trochę inny. Nie, to nie mogła być odpowiedź karmicielki. Chyba miała zwidy. Mimo to, kontynuowała jedzenie zaniepokojona i niepewna, co mogło wydawać takie dźwięki. Wszystko było tak, jak miało być. W całym obozie można było usłyszeć wesołe rozmowy o odbytej przed chwilą ceremonii. Oblodzona Jagoda i Jastrzębia Blizna żywo konwersowali przy legowisku wojowników, Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa bili się o coś, Orzechowa Gwiazda wypoczywał na Wielkim Kamieniu.

W jednej chwili w tunelu pojawiło się mnóstwo pędzących do obozu sylwetek. Rozległ się przeraźliwy krzyk wypoczywających jeszcze przed chwilą kotów. Uczennica aż podskoczyła z nastroszoną sierścią. Rozpoznała kilka postaci wbiegających do środka, warczących, z chęcią walki w oczach. To był Klan Wilka.

Kilka członków Klanu Ciszy wpadło w panikę, w tym Jagodowa Łapa. Kątem oka zdążyła zauważyć, jak masywny bury wojownik rzuca się z pazurami na Cedrowego Kła. Poziom adrenaliny osiągnął niespotykany wówczas poziom. Ledwo zorientowała się, że atakuje ją duża, biała kotka o żółtych oczach. Nie zdołała uniknąć uderzenia. Poczuła przeszywający ból w karku. W przeciągu chwili wszystkie ruchy bitewne zapamiętane z treningów, zaczęły uciekać z jej głowy. Cudem przekręciła się na grzbiet i zaczęła atakować tylnymi łapami brzuch rywalki. Ta jednak z morderczym uśmiechem na pysku odegrała się, kopiąc uczennicę jeszcze mocniej i orając jej szponami po mordce. Jagodowa Łapa zajęczała wniebogłosy, skręcając się z bólu. Przeciwniczka była gotowa zadać jej kolejny cios, jednak w ostatniej chwili kotce przypomniał się jeden z najsprytniejszych ruchów. Rozluźniła wszystkie mięśnie i przymknęła powieki.

- Co, już tracisz przytomność, dzieciaczku? - prychnęła pogardliwie biała kocica - Nie mów, że umierasz.

Poluzowała chwyt.

- Nigdy!

Uczennica wywinęła się spod niej i zaczęła atakować głowę i kark wojowniczki. Gdy zadała jej ranę na szyi, rywalka wydała z siebie przeraźliwy krzyk.

Wtedy Jagodowa Łapa odwróciła na chwilę głowę. Pędził ku niej brązowo-biały kocur, z wściekłym wyrazem pyska. Było za późno, by się bronić. Uczepiona grzbietu białej wojowniczki, uniosła łapę, gotowa podrapać go w twarz, lecz on chwycił ją za skórę na karku, potrząsnął i rzucił o ziemię. Kotka jęknęła z ledwością. Czuła, jakby w głowie miała pełno trzęsących się kamieni, które mogły w każdej chwili wybuchnąć i rozwalić jej czaszkę na małe kawałki. Ból rozdarł jej ramię i bok. Wstawanie zajęło jej za wiele czasu. Owa kocica, która walczyła z nią, przed chwilą, uniosła nad nią pazury i zamachnęła się, by zadać jej cios. Uczennica zacisnęła powieki i przygotowała się na śmierć. Nie miała drogi ucieczki. Była osaczona z obu stron. Chyba że...

- Gdzie zmykasz, kociaku?!

Jagodowa Łapa nagle wytrysnęła w bok i pomknęła przed siebie. Dwójka kotów ruszyła natychmiast za nią. Wtedy zrozumiała. Oni chcą ją zabić. Prowadzą bitwę tylko po to, żeby odebrać komuś życie. Oni nie chcą osłabić Klanu Ciszy samymi ranami. Chcą wymordować jak najwięcej kotów. Kotka wskoczyła na przewalony pień drzewa i zaczęła obserwować sytuację z góry. Zauważyła ucznia krążącego w przerażeniu po obozie. To ta chwila. Rzuciła się na niego, zwalając go z nóg. Kocur kwiknął piskliwie, wijąc się pod jej pazurami, zaciśniętymi na jego barkach. Jego ciemnobrązowe futro zaczęła zdobić szkarłatna krew.

- Nie! Proszę, nie! Puść mnie! - piszczał kocurek, szamocząc się na wszystkie strony.

- Jeśli chcesz, żeby twój klan wygrał, to walcz - sprowokowała go kotka - Pokaż, co potrafisz.

Uczeń struchlał w jednej chwili, jakby próbował się skurczyć, trzymany w uścisku.

- Nie, nie nabiorę się na to - prychnęła uczennica. W jednej chwili jakby otrzymał dawkę mocnego zioła wzmacniającego. Obrócił się gwałtownie i ostrymi jak ciernie pazurkami zadał cios w podbródek rywalce. Na szczęście drasnął ją tylko lekko, a ona była przygotowana na uderzenie. Błyskawicznie odskoczyła, a obaj starli się w szaleńczym wirze walki. W końcu, po kilku usilnych próbach zdołała zrzucić go z siebie i uciec w poszukiwaniu innych przeciwników. Miała już zadrapanie nad okiem i rany na brzuchu, ramieniu oraz boku, jednak nie zwracała na to uwagi. Spostrzegła, jak koło sadzawki Liściasta Łapa mocuje się z Wystrzępioną Łapą, uczennicą, którą kojarzyła ze zgromadzenia. Kocica z Klanu Wilka uderzyła go w twarz. Na śnieg skapnęły ciemnoczerwone krople krwi. Ewidentnie przegrywał. Z reguły był mocny w walce, lecz z nią nie miał szans.

- Ej, ty tam! Zostaw go i to już!

Szarobura kotka podniosła głowę.

- Tak, ty. Zostaw go.

- No chyba śnisz.

To mówiąc, młoda kocica zacisnęła chwyt jeszcze mocniej. Jagodowa Łapa nie wytrzymała. Rzuciła się z rozpędu na uczennicę z Klanu Wilka. Ta, niemal od razu powaliła ją na ziemię. Łaciata kotka zapiszczała z bólu. Otrzymywała kolejne rany. Na brzuchu. Na piersi. Nie miała z nią najmniejszych szans. W jednej chwili usłyszała głośny wrzask przeciwniczki. Liściasta Łapa podniósł się gwałtownie i zaczął atakować Wystrzępioną Łapę. Jagodowa Łapa przyłączyła się do natarcia. Po chwili kocica uciekła z piskiem.

- Dzięki - westchnęła uczennica, otrzepując się z kurzu.

- To ja tobie dziękuję - uśmiechnął się - To Wystrzępiona Łapa, z nią prawie nie ma szans. Gdybyś ty się nie zjawiła, to... - urwał, patrząc na twarz koleżanki.

- Liściasta Łapo, mamy bitwę - przypomniała mu - Za chwilę możemy zginąć!

Uczeń najwyraźniej zwrócił uwagę na jej słowa. Obaj rozbiegli się w dwie różne strony. Kotka nie miała pojęcia, co ma teraz robić. Stała przerażona pod Wielkim Kamieniem. Nagle zorientowała się, jak fatalne miejsce wybrała na obserwację. Tutaj każdy mógł ją dorwać, zapędzić w ciasny róg i zabić. Wybiegła stamtąd, jak najprędzej, po czym stanęła na przewalonym drzewie. Zaraz obok niej znalazł się Bagienny Skok.

- Co ty tu robisz? - spytała się go - Nie walczysz?

- Mam lepsze pytanie - odparował - Co ty tutaj robisz? - zapytał, kładąc nacisk na drugie słowo.

- Szukam kogoś, kogo mogłabym zaatakować. O patrz, ten kocur właśnie został sam - wskazała łapą kota. Bagienny Skok niemal od razu rzucił się na białego ucznia. Jagodowa Łapa zrobiła to samo. Wtedy zdała sobie sprawę, kto to był. Ostowa Łapa. Największy zabijaka na zgromadzeniach, zrobiłby wszystko, byle skrzywdzić. Jednak nie było odwrotu. Trwała bitwa, a stawka była cenniejsza niż wszystko inne. Życie klanu.

***

Dwa klany nadal ścierały się w krwawym boju. Cedrowy Kieł osłaniał Polny Rozkwit własnym ciałem, usiłując odpędzić wrogich wojowników. Karmicielka rozglądała się w przerażeniu. Taki stres mógł zaszkodzić jej i nienarodzonym jeszcze kociętom. Oblodzona Jagoda i Jastrzębia Blizna walczyli z dwójką rosłych kocurów. Ramię w ramię odganiali intruzów, sycząc i warcząc głośno. Waleczna Łapa biegała po całym polu bitwy, starając się zbytnio nie zwracać na siebie uwagi i zbierając po drodze rannych. Sójcze Skrzydło już odniosła poważne rany. Głazowy Kieł również wylądował w legowisku medyczki. Skaliste Futro i Żukowy Pazur bronili legowiska starszych. Ze środka dało się słyszeć przerażone jęki Obłocznego Futra.

W tym samym momencie obok żłobka rozgrywał się prawdziwy dramat dla Ostrokrzewiastej Paproci. Kocica syczała na wojowniczkę wrogiego klanu, która krążyła wokół niej uparcie. Za nią kuliło się i trzęsło ze strachu troje młodych uczniów: Królicza Łapa, Okopcona Łapa i Ruda Łapa. Nie znali ani jednego ruchu bitewnego, którym mogliby uchronić siebie i matkę przed przeciwniczką.

- Nie oddam ci moich młodych! Już raz miałaś okazję, już ci nie pozwolę! Zapomnij! - krzyczała Ostrokrzewiasta Paproć. Szara wojowniczka tylko prychnęła pogardliwie. Dołączył do niej masywny, czarno-biały kocur. Matka kociąt była osaczona. Nie miała najmniejszych szans. W jednej chwili do przodu wystrzeliła kremowo-biała smuga, z wyciągniętą łapą i wysuniętymi pazurami. Kotka z Klanu Wilka wrzasnęła głośno, a z jej policzka pociekła krew. Jagodowa Łapa, która właśnie biegła na pomoc czwórce pobratymców, nie mogła uwierzyć własnym oczom. To Królicza Łapa rzuciła się na rywalkę z pazurami!

- Nie zranisz naszej matki! Nigdy! - warczała na dwójkę wrogów. Okopcona Łapa i Ruda Łapa przyłączyli się do siostry, która teraz osłaniała rodzicielkę. W jednej chwili jasnoszara wojowniczka rzuciła się na całą czwórkę, a za nią jej towarzysz. Łaciata uczennica nie wytrzymała. Od razu wepchnęła się między krwawiącą i piszczącą Króliczą Łapę a wrogą kotkę. Miauknęła przeraźliwie, czując jak pazury kotki z Klanu Ciszy przebijają jej skórę.

- No co, Złamana Kro? Byle kocię cię pokonało? - parsknął czarno-biały kocur, atakując Ostrokrzewiastą Paproć i odpychając od siebie dwóch jej synów. Wtedy się odwrócił. Zdziwienie to mało powiedziane, co wymalowało się na jego twarzy, kiedy zobaczył Jagodową Łapę szarpiącą futro Złamanej Kry. Zdumienie ustąpiło przerażeniu, gdy naskoczył na niego rudy kocur i zaczął okładać go coraz to mocniejszymi ciosami po głowie.

- Jeszcze raz tkniesz moją partnerkę i kocięta, a zginiesz! Zginiesz w męczarniach! Oni nic ci nie zrobili! Jeśli jeszcze raz choćby ruszysz pazurem jeden włos na ich skórze, to zabiję cię! Zabiję! - Żukowy Pazur był w prawdziwym amoku. Zrobiłby wszystko, żeby chronić swoją rodzinę.

Śnieg w obozie był splamiony krwią, zapachy zmieszały się w jeden odór - przerażenia, wściekłości, krwi i dwóch Klanów, które nie przestawały się bić. Jagodowa Łapa właśnie pokonała kolejnego ucznia Klanu Wilka. Gdy odpędziła kocurka, rozejrzała się. Jej wzrok spoczął na scenie, która rozgrywała się jakieś trzy susy zająca dalej, przy wejściu do obozu.

Oblodzona Jagoda leżała na ziemi, krwawiła z powierzchownych ran. Atakowała ją duża, brązowo-szara kotka z Klanu Wilka. Jej zielone oczy błyszczały dziko, widząc ból i strach w ślepiach matki uczennicy. W jednej chwili kocica uniosła łapę z wysuniętymi pazurami tuż nad odsłoniętym gardłem wojowniczki. Nie! Młoda kotka nie mogła na to pozwolić. Ruszyła z miejsca na pomoc Oblodzonej Jagodzie. Jak na zawołanie, z legowiska starszych, pomimo usilnych powstrzymywań innych kotów wybiegł czarny kształt. To Cichy Zmierzch! Na jego pysku malowała się wściekłość i chęć walki o życie kotki.

- Nie dotykaj mojej córki, ty wstrętna lisico! - zawarczał głośno, rzucając się na wojowniczkę wrogiego klanu. Nagle na śnieg bryznęła ciemnoczerwona krew, rozległ się krzyk, a oba koty sczepione w morderczym uścisku przetoczyły się po ziemi. Kocur upadł na ziemię, dziwnie charcząc. Klanie Gwiazdy, nie! Oblodzona Jagoda ledwo mogła się podnieść z szoku. Gwar bitewny cichnął z każdą chwilą.

- Odwrót! Odwrót! Już wygraliśmy! Odwrót! - wrzeszczał Lisia Gwiazda. Jego podwładni zebrali się w ciasną grupkę przy nim.

- Zapłacisz za to, Lisia Gwiazdo - Orzechowa Gwiazda zawarczał na rudo-białego kocura, na skórze miał głębokie rany, a krew zlepiała jego futro.

- Jeszcze zobaczymy - Lisia Gwiazda wyprowadził swój klan z obozu. Wojownicy Klanu Wilka chichotali cicho, zadowoleni z tego, co zrobili Klanowi Ciszy. Gdy wszystko ucichło, wszyscy zebrali się przy Cichym Zmierzchu. Kocur leżał na ziemi i charczał, a z rany na gardle ciekła mu strugami ciemnoczerwona ciecz.

- Cichy Zmierzchu, nie! - Świecący Kamień zwinęła się przy boku partnera - Proszę cię, żyj! Nie możesz! Ty... Uratowałeś życie naszej córce...

Waleczna Łapa już chciała pobiec do legowiska medyczki, gdy Klonowa Noc nastąpiła jej na ogon.

- Już nic się nie da zrobić - miauknęła posępnie łaciata kocica - Nie uratujemy go...

- Tato, nie... Ty nie pozwoliłeś mi zginąć, ja też ci nie pozwolę! - Oblodzona Jagoda zaczęła wylizywać rany ojca. On tylko westchnął i spojrzał na swoich klanowiczów. Jego wzrok przeniósł się na Świecący Kamień. Ona również była ranna, jednak jej obrażenia nie były aż tak poważne. Zielone oczy utkwiła w ukochanym.

- Kocham cię, Świecący Kamieniu - zamruczał ostatkiem sił. Każde słowo musiało być dla niego katorgą - I was, moje córeczki - na te słowa Oblodzona Jagoda, Skaliste Futro i Ostrokrzewiasta Paproć przysunęły się bliżej niego - I całą moją rodzinę. Cały mój klan. Nie będę mógł już obserwować, jak radzicie sobie w tym szalonym świecie... Żegnajcie...

Jego głowa powoli się osunęła. Powieki zamknęły się. Powietrze wypełnił skowyt. Obłoczne Futro przytuliła się do ciała syna.

- On nie żyje! Klan Wilka zabił nam Cichego Zmierzcha!

Przegraliśmy. Klan Ciszy przegrał.

A/N To już ostatni rozdział "Pierwszej wizji". Wciąż w to ledwo mogę uwierzyć. Dziś ukaże się jeszcze epilog i talksy!
Miłego dnia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro