Rozdział 29
Oszroniona Łapa jęczała cicho, leżąc struchlała na ziemi. Miała całe obdrapane łapy i grzbiet, nie mogła się poruszyć. Klonowa Noc pospieszyła z legowiska medyczki z ziołami i pajęczynami w pysku. Chwila! Ona trzymała ten sam mech, który Jagodowa Łapa i Waleczna Łapa zebrały dla niej, a ona mówiła, że się do niczego nie nadaje! Oszustka. Srebrna uczennica sprintem pędziła za mentorką. Oszroniona Łapa była jej siostrą i nie mogła pozwolić na to, żeby coś jej się stało. Prędko usiadła przy białej uczennicy, wzięła mech od Klonowej Nocy i zaczęła przykładać go do ran kotki.
- Jak to się stało?! - wykrzyknęła z tłumu Mleczny Pysk.
- Oszroniona Łapa oddzieliła się od patrolu, mówiąc, że zwęszyła zwierzynę - rzekł Cedrowy Kieł - Poszła tam, Pylista Zamieć szedł kawałek za nią. Zawędrowała w jakiś gąszcz, usłyszeliśmy tylko straszny skowyt i od razu tam pobiegliśmy. Napastnik w tym czasie zdążył pozostawić jej te rany i uciec. Mówiła, że zaatakował ją od tyłu, nie widziała jego twarzy, tylko kawałki jego futra, uderzył ją również w pysk. Opowiadała też, że prawie zagryzł jej zęby na karku, a chyba wszyscy wiemy, że to niedozwolony, śmiercionośny chwyt. Zaczął atakować ją dotkliwiej, gdy dobiegliśmy na miejsce, ale od razu zwiał. Przestraszył się. Miał brązowo-białą sierść, a ona biedna w panice nie zdążyła wyczuć zapachu wroga. Myśleliśmy, że wyczujemy coś, wąchając jej rany, ale czuć tylko wilgotny mech, stare zioła i mokrą woń brudnego śniegu. Musiał się wytarzać przed atakiem, ale skoro był brązowo-biały, to prawdopodobnie był to Jałowcowe Futro. Wężowe serce.
- Nieważne, który wojownik, to na pewno był Klan Wilka - spośród zebranych wystąpił Piorunowy Pazur - Już raz jakaś wściekła kupa łajna z tych przeklętych bagien w połowie oślepiła moją córkę. Teraz chcą ją wykończyć do końca. Wyczuli, że straciła już jeden fizyczny atut w walce, upatrzyli ją sobie jako cel. Musimy zacząć działać, tak się nie da żyć, w ciągłym przestrachu. Dzisiaj ona, jutro cały klan. Te lisie łajna zasługują na nauczkę. Musimy coś z tym zrobić i zadziałać razem. To chciałem powiedzieć.
Cały klan pokiwał potakująco głowami.
- Klan Wilka pozwala sobie na zbyt wiele - stwierdził Orzechowa Gwiazda - Dziś zajmiemy się ranną, a jutro wzmocnimy patrole i oznaczenia graniczne. Mam już nawet plan, jak powstrzymać kilku wojowników Lisiej Gwiazdy, którzy będą chcieli przekroczyć granicę. Nie ma całkowitej pewności, że będzie skuteczny, ale może chociaż w pewnym stopniu ich osłabi. Nie wszczynajmy od razu bitwy. Nie możemy sobie teraz na to pozwolić. Ale przysięgam, że zrobimy co w naszej mocy, żeby ich powstrzymać.
***
Jagodowa Łapa i Szepcząca Pieśń pędziły w kierunku granicy z Klanem Wilka. Uczennica nie lubiła tego miejsca. Zrobiłaby wszystko, żeby tam nie iść. Towarzyszyli im Jastrzębia Blizna i Jarzębinowy Mróz. Orzechowa Gwiazda zadał im ważne zadanie do wykonania, a na miejscu zastępca miał im powiedzieć, jakie to zadanie. Plamista kotka już była ciekawa, co mają zrobić dla przywódcy.
- Już prawie jesteśmy - oświadczył Jarzębinowy Mróz - Już zdradzam, że będzie trochę brudnej roboty.
Jagodowa Łapa nie do końca wiedziała, co ma przez to rozumieć. Trochę brudnej roboty? Czy trzeba będzie coś robić z okropnym, cuchnącym lisim łajnem? Czy to ma być ta metoda na odgonienie rywali z Klanu Wilka? Nie, na pewno nie. To by nie zadziałało. To musi być coś zupełnie innego.
Wreszcie dotarli do pewnego punktu przy granicy, pod wysokim drzewem. Uczennica wzdrygnęła się. Tam niegdyś Pstrokaty Pysk zaatakował Szepczącą Pieśń na oczach młodej koteczki. Była wtedy tak przerażona... To było dokładnie to miejsce. Widziała, że jej mentorka również rozgląda się nerwowo.
- Orzechowa Gwiazda opracował plan. Skorzystaliśmy z informacji od Ostrokrzewiastej Paproci i wiemy, że koty Klanu Wilka na patrolach w strefach zagrożenia zwykle trzymają się w zbitych grupkach. Chyba że mają zaatakować niezauważenie lub wyjątkowo idą w pojedynkę - wyjaśnił zastępca klanu - A więc Orzechowa Gwiazda zaproponował wykopanie pułapek na całej linii granicznej, od terytoriów włóczęgów aż do Niskiego Wzgórza. W obozie zostało kilkoro silnych wojowników i ci, którzy najzwyczajniej nie mogą iść pomóc, a cała reszta urządza pułapki w porach, kiedy nie ma patroli. Jesteśmy póki co po naszej stronie, więc nie mają prawa nam przeszkodzić. Aczkolwiek kiedy wyczujemy choćby z daleka ich świeży zapach, zaraz chowamy się i nie wyściubiamy nosów zza krzaków. Zrozumiano?
- Zrozumiano - odrzekli Jastrzębia Blizna i Szepcząca Pieśń.
- Zrozumiano - dodała nieco ciszej Jagodowa Łapa.
- Mamy wykopać dość głębokie dołki w ziemi, powinny zmieścić się przynajmniej dwa koty, na spód damy kamienie. Całość przykryjemy cienkimi gałęziami i przysypiemy śniegiem, żeby nikt się nie zorientował, że coś tu jest nie tak - przedstawił swoją wizję Jarzębinowy Mróz - Mam nadzieję, że plan się powiedzie.
- Wojownicy Klanu Wilka będą piszczeć i kwiczeć, gdy przynajmniej jeden z nich da się złapać w tę pułapkę. Przynajmniej jeden zwichnie lub złamie łapę, próbując przekroczyć granicę. Plan idealny - Jastrzębia Blizna uradował się na samą myśl o osłabieniu wrogiego klanu.
- Nie pozostawimy na nich suchego włosa - Jarzębinowy Mróz wysunął pazury - Jak któryś z nich się odważy, to dopiero mu się oberwie. Będzie sporo pracy, ale inni też kopią takie właśnie dołki w dalszych miejscach.
- Zrobimy co w naszej mocy - oświadczyła Szepcząca Pieśń - A teraz zabierzmy się do pracy.
***
Gdy zaczynali pracę, słońce było wysoko na niebie. Teraz już zachodziło. Cudem schowali się przed nadchodzącym patrolem. Wykopali głęboki na trzy długości ogona dół i wyłożyli jego dno kamieniami znalezionymi w pobliżu. Jagodowa Łapa miała zmarznięte błoto między palcami łap, w uszach, w nozdrzach, na całym futrze, na wąsach - jednym słowem wszędzie. Była umordowana i brudna, chciała już wracać. Nie lubiła grzebać w ziemi. Nigdy nie uważała tego za coś, co jest dla niej naturalne i może to robić bez przeszkód i krytycznych spojrzeń na swoje futro.
- Zmęczona?
Szepcząca Pieśń jakby odgadła jej myśli.
- I to jak.
- A więc wracajmy - pręgowana wojowniczka uniosła ogon. Ziemia miała dużo ciemniejszą barwę od jej futra, jednak nie kontrastowała z jasnym, ciepłym brązem tak jak z nakrapianą na szylkretowo sierścią uczennicy. Na ciemnobrunatnym furze Jarzębinowego Mroza nie było specjalnie widać różnicy w barwie. Zaś futro Jastrzębiej Blizny niemal całkowicie utraciło normalne, brązowe i rude barwy. On był najbardziej ubrudzony z całej czwórki. Musiałby wskoczyć do Wielkiego Jeziora, żeby to wszystko z siebie zmyć.
- Pora wracać, słońce jest nisko - zastępca ponaglił patrol. Wszyscy czterej wyruszyli w drogę powrotną do obozu. Jagodowa Łapa przez cały czas otrzepywała się i wygrzebywała błoto spomiędzy palców u łap, Szepcząca Pieśń trochę jej pomagała. Po drodze spotkała się z Liściastą Łapą. Młody kocur wyglądał nie lepiej niż Jastrzębia Blizna. Był umorusany aż po uszy i uśmiechał się gotów na więcej. Oblodzona Jagoda co jakiś czas wyciągała mu spomiędzy włosów grudki ziemi. Uczeń niewiele uwagi zwracał na myjącą go mentorkę. Plamista kotka posłała mu uśmiech.
Wreszcie przed powracającymi kotami ukazał się obóz. Wszyscy wbiegli do środka. Koło sterty zwierzyny wypoczywała Oszroniona Łapa. Gdy ujrzała powracających rodziców i brata, na początku się ucieszyła i chciała do nich biec na powitanie, jednak łapy odmówiły jej posłuszeństwa. Gdy wstała, praktycznie od razu upadła. Za drugim razem udało jej się dojść do całej trójki.
- Już niedługo zobaczymy, czy coś z tego wyszło - rzekł do córki Piorunowy Pazur. Wtedy z legowiska medyczki wybiegło jego drugie kocię. Waleczna Łapa prawie potykała się o własne łapy, pędząc do rodziny.
- Nie było patrolu? - spytała, wtulając się w ojca i matkę.
- Był, ale nas nie zobaczył - odrzekła Mleczny Pysk - Będziemy świętowali, jak jakikolwiek wojownik czy choćby uczeń się tam złapie. Praktycznie na całej długości granicy wykopaliśmy takie dołki, w nieregularnych odstępach, tam, gdzie czuliśmy ich najsilniejszy zapach. Jesteśmy prawie pewni, że plan się powiedzie.
- To dobrze - miauknęła uczennica medyczki i podbiegła do Jagodowej Łapy.
- Witaj, Waleczna Łapo. Cudownie cię widzieć - zamruczała plamista uczennica.
- Wyglądasz jak królik, który zakopał się we własnej norze - zachichotała srebrzysta kotka - Pomogę ci się umyć i ogrzeję cię.
- Byłoby wspaniałe, ziemię mam po prostu wszędzie - zielonooka spojrzała na swoje futro - Inni też nie lepsi.
- Chodź, wyliżę ci futro, będziesz piękniejsza niż po tej żmudnej pracy - Waleczna Łapa tknęła ją nosem w pysk.
Obie położyły się koło legowiska uczniów. Jagodowa Łapa zaczęła czuć narastającą falę ciepła, gdy przyjaciółka czyściła pieczołowicie językiem jej sierść. Zawsze było jej przyjemnie, gdy ktoś czyścił jej futerko.
- Gdzie ty w ogóle chodziłaś? - odezwała się z czułością w głosie uczennica medyczki.
- Dokładnie tam, gdzie powinnam - odparła łaciata kotka - Nienawidzę dotyku ziemi. Nie lubię się brudzić błotem i tym podobnym.
- Klanie Gwiazdy, ja też - westchnęła błękitnooka - Ty jeszcze masz krótkie futro, ale ja... Długa sierść jest piękna, ale niepraktyczna. Wszystko się zahacza i klei.
- Lubię swoje futro - stwierdziła Jagodowa Łapa - Jest krótkie, ale miękkie. I szylkretowe. Lubię tę barwę.
- Nie ma dwóch takich samych szylkretowych kotów. Każdy ma inny, unikatowy wzór na sierści. Pręgusów i kotów o jednolitym futrze jest mnóstwo - zauważyła Waleczna Łapa. Uczennica zastanowiła się nad tym głębiej. W sumie... Jej przyjaciółka miała trochę rację. Jedynymi szylkretowymi kotami w jej klanie oprócz niej byli Jastrzębia Blizna i Polny Rozkwit.
- Możesz mieć srebrne futro jak dużo innych kotów, ale ciebie bym zawsze rozpoznała w tłumie - zamruczała kotka - Może to przez ten jaśniejszy prążek na głowie, a może to przez to, że przebywam z tobą na co dzień i tak dobrze cię znam, że pamiętam każdy szczegół twojego wyglądu.
- Jesteś lepszą siostrą niż Oszroniona Łapa!
Jagodowa Łapa zachichotała.
- Zawsze chciałam ją mieć siostrę, ale po co, skoro mam ciebie! - odpowiedziała czule.
Waleczna Łapa zamruczała głośno i zabrała się do czyszczenia ucha przyjaciółki.
- Równie dobrze mogłybyśmy być w tym samym miocie. I tak jestem od ciebie starsza tylko o jeden dzień - rzekła jej do ucha.
- Oj przestań, to tylko jeden dzień - prychnęła plamista kotka - Starsza czy młodsza, nie ma znaczenia.
- Ale i tak starsza - powiedziała dziarskim tonem uczennica medyczki.
- Przestaniesz?
- Jeśli mi coś przysięgniesz.
Przysięga?
- Słucham cię uważnie.
- Przysięgnij mi, że już zawsze będziesz moją przyjaciółką, nieważne, co się stanie i co nam nakaże ten stary worek pcheł imieniem Klonowa Noc.
- Przysięgam - odparła Jagodowa Łapa. Z gardła Walecznej Łapy wydobyło się mruczenie.
- No i to mi się podoba.
***
W legowisku starszych było o wiele cieplej niż na zewnątrz. Obłoczne Futro i Łaciate Światło tuliły się do siebie, dzieląc się ciepłem, a Niedźwiedzi Wąs roznawiał z Cichym Zmierzchem. Gdy Jagodowa Łapa weszła do środka z trzema chudymi myszami i wróblem w pysku, wszystkie pary oczu spoczęły na niej.
- O, Jagodowa Łapa! - Obłoczne Futro zamruczała - Jak dobrze, że przyszłaś. Rano był tu Liściasta Łapa, ale od czasu jego wizyty trochę bardziej zgłodnieliśmy.
- Wspaniale, jestem głodna jak wilk - Łaciate Światło przeciągnęła się, wysuwając ostre pazury.
- No w końcu - westchnął Niedźwiedzi Wąs. Cichy Zmierzch tylko lekko skinął głową.
- Wiem, że to niewiele, ale to wszystko, co mogę wam dać - miauknęła smutno uczennica - Na stosie zwierzyny zostały dwie sztuki. Trzeba będzie wysłać kolejny patrol łowiecki i poczekać aż... Czy w ogóle przyniosą coś więcej.
- Oj, wiemy, że się starasz, słonko - odezwała się do niej przymilnym głosem puchata, biała jak śnieg kocica - Starej Obłocznemu Futru wystarczy i to.
Dopiero teraz Jagodowa Łapa zauważyła, jaka starsza jest chuda. Śnieżne futro było matowe i wyleniałe, choć w jakimś stopniu maskowało szczupłą sylwetkę kotki, to było widać gołym okiem, że porą zielonych liści była zdecydowanie pulchniejsza.
- Spokojnie, wiemy, że obecnie nie da się upolować za dużo - pstrokata, czarno-biała kotka leżąca tuż przy niej uśmiechnęła się kwaśno - Liściasta Łapa też nie miał za wiele do zaoferowania. W poprzednią porę nagich drzew był dokładnie ten sam problem. Nie było cię jeszcze na świecie. Jedna starsza wtedy nawet...
- Umarła - wyszeptała prawie bezgłośnie Obłoczne Futro. Łaciate Światło pokiwała głową. Zapadło milczenie.
- Na imię jej było Różane Serce - dokończyła biała starsza - Była babcią Jastrzębiej Blizny, matką jego matki. Odmawiała wszystkiego, co jej próbowali dać uczniowie i skończyło się, jak się skończyło. Tak się składa, że jakiś czas później odeszła jej córka.
- Wróble Skrzydło - Niedźwiedzi Wąs odezwał się z bólem - Miała zielony kaszel, wyjątkowo ciężko to przeszła, nigdy nie miała dobrego zdrowia. Akurat ćwierć księżyca wcześniej dowiedziała się, że Jastrzębia Blizna, jej własny syn, zostanie ojcem. Twoim ojcem. Była taka szczęśliwa... Ale nie dała rady. Nie mogła dać rady... - głos mu się załamał. Pręgowany kocur zacisnął powieki - Była tak mi droga...
Jagodowa Łapa zwiesiła głowę. To była jej krewna... Wiedziała już wcześniej, że Niedźwiedzi Wąs był ojcem Jastrzębiej Blizny. To oznacza, że Wróble Skrzydło musiała być partnerką starszego kocura. I zmarła tak niedługo przed jej narodzinami...
- To okropne - westchnęła tylko, rozdając starszyźnie zwierzynę. Niedźwiedzi Wąs nie był już tak zgryźliwy, mówiąc o śmierci ukochanej. Rzadko można było go zobaczyć w takim stanie i nastroju.
- Wróble Skrzydło była cudowną kotką, ale musimy iść dalej i pogodzić się z tym, że nie ma jej już z nami - zakończyła temat Obłoczne Futro, biorąc kęs myszy.
- Zgadzam się - dorzucił Cichy Zmierzch - Jest tyle innych spraw... Na przykład, jak idzie ci szkolenie, Jagodowa Łapo? - zapytał.
- Całkiem w porządku - wzruszyła ramionami uczennica - Poluję i walczę coraz lepiej, Szepcząca Pieśń jest cudowną mentorką.
Cieszyła się, że konwersacja zstąpiła na wygodniejszą i weselszą tematykę.
- Wiedziałem, że to powiesz... - uśmiechnął się pod nosem chudy czarny kocur - była uczennicą Łaciatego Futra - Cudowna kotka. Jako niewyrośnięte kocię była bardzo nieśmiała, ale za to troskliwa. Nie myśl, że ona jest bardzo towarzyska, tak naprawdę lubi być sama, po prostu bardzo troszczy się o innych - tutaj zachichotał - Jako kociak jeden z dwójki w miocie była ,,tą słabszą", ale starała się walczyć o lepszą pozycję z bratem. Ja nie mówię, że Piorunowy Pazur jest od niej gorszy, absolutnie. W walce jest dużo lepszy niż ona, to mężny wojownik. Z resztą, z tymi kociętami to nie ma reguły. Często się zdarza, że starsi są silniejsi, a młodsi usiłują za nimi nadążyć. I tak dziwnie się przyjęło, że silniejsze są zwykle kocury. Wystarczy spojrzeć na mnie i Łaciate Światło. To ona zawsze wiodła prym, a była nas w miocie tylko dwójka - rodzeństwo obdarzyło siebie przyjaznymi spojrzeniami. Cichy Zmierzch zwrócił się do Obłocznego Futra - Mamo, kto z nas jest starszy?
Biała kocica zamruczała.
- Cichy Zmierzch - na dźwięk tych słów czarno-biała kotka przewróciła oczami - Byliście klanowym wyjątkiem, bo wszyscy oczekiwali, że to Cichy Zmierzch będzie tym potężniejszym kocięciem. Zawsze był bardzo chudziutki. To odziedziczył chyba po moim ojcu, Złotku, był z pochodzenia pieszczochem, ale dołączył do klanu. I uparł się, by nie zmieniać swojego imienia. Oryginał - skomentowała krótko - Ja i twój ojciec byliśmy raczej masywnej budowy. Łaciate Światło nie była tak dobrze zbudowana, więc też mogła mieć sylwetkę po nim. I po jego matce.
- Jagodowa Łapa chętnie by wysłuchała historii o tym, gdzie kiedyś zawędrowaliśmy jako kociaki - zaproponował Cichy Zmierzch.
- Nie wątpię - dodała Łaciate Światło.
- Ciekawa opowieść. Zawsze opowiadam ją przyszłym matkom, by troszeczkę je... - tutaj puszysta starsza się zawiesiła - ...przestrzec przed tym, co mogą zrobić kociaki, gdy naprawdę im się znudzi. Twojej mamie też to opowiadałam. Ciekawskim kociętom i uczniom także. Chcesz usłyszeć?
- Tak! - uczennica energicznie pokiwała głową i położyła się bliżej.
- A więc - zaczęła - Na naszym terytorium pojawiło się kilka orłów. Byliśmy przerażeni. Cichy i Łatka mieli wtedy trzy księżyce - rzekła - I musiałam trzymać ich w żłobku ze strachu o ich życie. Już wcześniej usiłowały porwać drobniejsze koty. Pilnowałam moich maleństw jak oka w głowie, jednak strasznie się nudzili.
- Całe dnie jęczeliśmy ci nad uchem, żebyś z nami gdzieś wyszła - Cichy Zmierzch przewrócił oczami.
- Nie miałam odwagi wypuścić moich dzieci - przerwała mu - I pewnego dnia nie wytrzymaliśmy. Poszłam ledwie na śmietnik, poczułam potrzebę. Modrzewiowa Szyszka, siostra Wilczej Gwiazdy, ojca kociaków, miała ich pilnować. Powiedziałam jej, żeby to zrobiła, gdy była w legowisku wojowników. Zanim doszła do żłobka, już ich nie było. Wpadłam w panikę. Cały klan zaangażował się w poszukiwania. Znaleźli ich dopiero w nocy. Leżeli roztrzęsieni w jakiejś norze pod Niskim Wzgórzem. Prawie zeszłam na zawał. Wytłumaczyli się, że byli tak strasznie znudzeni i chcieli zobaczyć, jak wygląda orzeł. Nigdy tego nie zapomnę. Jeden z najbardziej szalonych dni w moim życiu - zamruczała.
- No, Jagodowa Łapo, posiedziałaś tu już długo, a z tego, co wiem, czeka cię jeszcze trening - westchnął Niedźwiedzi Wąs.
- A więc się zbieram - miauknęła, wychodząc z legowiska - Miłego dnia!
- Nawzajem, Jagodowa Łapo - odparła Łaciate Światło.
***
Jagodowa Łapa wracała z treningu walki zmęczona i głodna. Ćwiczyła z Liściastą Łapą ruchy obronne do użycia w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Szło jej coraz lepiej, a jej mentorka to widziała. Tak samo Oblodzona Jagoda szkoląca szarego kocura widziała postęp w ruchach ich obu. Była dumna zarówno ze swojego ucznia, jak i ze swojej jedynej córki. Uczennica niemal od razu siadła przy stosie zwierzyny. Ukłuło ją jednak dziwne uczucie. Zwykle tutaj czekał uradowany Blada Pręga ze zwierzyną w zębach. Na pewno poszedł na patrol. Coś jej już wcześniej mówił, że idzie z kilkoma starszymi wojownikami. Wtedy, ku jej uciesze, położyła się koło niej Waleczna Łapa.
- Cześć, Jagodowa Łapo! - przywitała się przyjaźnie - Co tam u ciebie?
- Wróciłam z treningu, umęczyłam się - odpowiedziała kotka - Trenowałam z twoim bratem.
- Dobry jest - skomentowała uczennica medyczki - Widziałam kiedyś, jak się pobili na środku obozu z Bladą Pręgą, bo Liściasta Łapa ukradł mu nornicę i został przyłapany na jej jedzeniu - z trudem powstrzymywała się od śmiechu - Szkoda, że cię wtedy nie było.
- Żartujesz?! - Jagodowa Łapa również prawie się zaśmiała - Chciałabym to zobaczyć.
- Blada Pręga uwielbia nornice. Jeśli chcesz żyć w spokoju, nie próbuj zabierać mu nornicy. Pierwsza święta zasada - zachichotała srebrzysta kotka. Obie przyjaciółki zaczęły się śmiać.
- Zauważyłam - dodała zielonooka.
- Ale ja nie po to tu przyszłam, by rozmawiać o walkach o nornice - Waleczna Łapa przestała się śmiać - Mam lepszą wiadomość.
- Dawaj.
- Nie wiem, czy ty to już wiesz, ale już za parę dni Króliczka, Kopeć i Rudasek zostaną mianowani uczniami Klanu Ciszy!
A/N Chciałam poinformować czytelników, że jest to przedostatni rozdział książki. Niedługo wyjdzie już ostatni, a po nim epilog.
Miłego dnia! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro