Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24


Ostrokrzewiasta Paproć nagle zauważyła, że jej córka stoi w wejściu do legowiska medyka. Zerwała się sprzed żłobka i podbiegła do niej zmartwiona. Króliczka płakała głośno. Klonowa Noc i Waleczna Łapa stały za podopieczną w wejściu. Kopeć i Rudasek popędzili do siostry i zaraz zaczęli ocierać się o jej policzki. Żukowy Pazur, gdy tylko ujrzał córkę, odbiegł od stosu zwierzyny i zaczął lizać maleńką po głowie. Koteczka była załamana.

- Kiedyś miałam taki długi, puszysty ogon... - jeknęła, wtulając się w łapę matki - A teraz... Przepraszam...

Ostrokrzewiasta Paproć drugą łapą pogłaskała swoje dziecko delikatnie po grzbiecie.

- Już dobrze - szeptała - Dla mnie zawsze będziesz moją najśliczniejszą córeczką.

Matka i córka trwały tak przy sobie. Wydawało się, że stanowią jedność.

Jagodowa Łapa podeszła do małej i delikatnie polizała ją po główce. Koteczka uśmiechnęła się przez łzy.

- Czy jeszcze kiedyś zostanę uczennicą? - spytała, zwracając się do Klonowej Nocy.

- Tak - odpowiedziała spokojnie - Ale pod jednym warunkiem.

- Jakim? - kotka zastrzygła uszami z ciekawości.

- Będziesz robić, co możesz, by przyzwyczaić się do życia bez ogona. Będziesz trenować podstawowe ruchy i kierowanie ciałem troszkę wcześniej niż twoi bracia, ale jeszcze nie będziesz uczennicą. Nauczysz się, jak żyć z krótkim ogonkiem. Zrobimy to, jak tylko zdejmę ci opatrunek - medyczka opowiadała kotce motywującym, walecznym tonem - Zgoda?

Króliczka przełknęła ślinę. Nie będzie miała tak lekko.

- Zgoda - potwierdziła.

- Ale pamiętaj, że tylko trochę ci podpowiemy. Resztę musisz odkryć sama. Twoje ciało będzie różnie na to reagować. Sama odkryjesz jego tajniki, swoje mocne strony i sposoby, jak zrobić coś po swojemu - Klonowa Noc pochyliła się i przybliżyła twarz do Króliczki - Masz w sobie siłę. I wiedz to.

Koteczka wstała i dotknęła swoim nosem nosa medyczki. Przed nią nie wiadomo jak długa, być może skomplikowana droga do pełni formy i sił. Ona na zawsze pozostanie inna z wyglądu. Ale jej serce się nie zmieni. Jagodowa Łapa była pewna, że będzie walczyć pomimo przeciwności losu. Nie miała nikogo, kto by jej pokazał, jak wygląda życie bez ogona. Ale ona będzie wiedzieć, jak to zrobić.

***

Jagodowa Łapa szła dumnie przed siebie przez las. Poszła przejść się ze swoją mentorką. Kotka chciała spędzić wolną chwilę z uczennicą, nie skupiając się tylko na treningu. Śnieg prószył lekko, tworząc wyjątkowy klimat. Dwie kotki były łaciatym, pręgowanym wyjątkiem w białym widoku ośnieżonego, mroźnego lasu.

- Tak się cieszę, że jesteś moją uczennicą.

- A ja się cieszę, że jesteś moją mentorką.

Obie zamruczały i otarły się łbami. Miały wyjątkową więź mentorską. Łączyła je niczym silne łodygi bluszczu. Jagodowa Łapa nie wyobrażała sobie mieć innej mentorki. Nie było lepszej.

- Jutro twoje pierwsze samodzielne zadanie, ale wolę nie zdradzać treści ani nic nie podpowiadać - poinformowała uczennicę wojowniczka. Ta skinęła łbem na znak aprobaty. Musiała być dobrze przygotowana. Lepiej niż na jakiekolwiek inny dzień. Ciekawe, co robią teraz koty w obozie.

- Nie mogę się doczekać narodzin kociąt Polnego Rozkwitu - miauknęła plamista kotka, podbiegając bliżej do mentorki.

- Ja też - odparła pręgowana kocica - Jestem pewna, że będą prześliczne. Słyszałam, że chciałabyś być mentorką jednego z nich.

Jagodowa Łapa przełknęła ślinę i pokiwała głową. Tak. Zgadza się.

- Wiesz, że musisz dużo trenować - Szepcząca Pieśń spojrzała na młodszą kotkę. Wzrok i głos miała jednak ciepły. Z resztą to u niej było niezależne od pory i nastroju - Musisz być wojowniczką doskonałą, bardzo dobrze zdać ostateczne oceny i mieć poważanie w klanie. Orzechowa Gwiazda bardzo ostrożnie dobiera mentorów, chociaż lubi dawać szansę młodym. Dużo myśli, zanim to zrobi. Piorunowy Pazur zapunktował mu, ratując kocięta z lisiej nory. Był wtedy jeszcze bardzo młodym wojownikiem, dlatego już dostał ucznia. Ja byłam jeszcze niegotowa. Gdy powiedział na ceremonii, że mam szkolić ciebie, byłam przeszczęśliwa. Wiesz, jesteś moją pierwszą i jedyną uczennicą. Trzeba być bardzo odpowiedzialnym, żeby szkolić. Ucznia traktuje się jak własne kocię. Tak jak karmicielka chroni i uczy swojego kociaka, tak mentor chroni i uczy ucznia. Musisz o tym pamiętać. Ale podziwiam twoje ambicje i zaangażowanie w życie klanu - wojowniczka zakończyła swą przemowę, zniżając głos. Ona i jej uczennica popatrzyły sobie w oczy. Zawsze się rozumiały.

- Marzę o swoim własnym uczniu - przyznała kotka - Wyszkolę go, gdy będę wojowniczką. Na najpotężniejszego i najwspanialszego kota w lesie. Chcę wytworzyć między sobą a nim mocną więź. Taką, jak naszą. Byłabym dla niego jak matka. Cierpliwa, opiekuńcza i kochająca. Myślisz, że moje marzenia mogą się kiedyś spełnić?

Uczennica spojrzała na mentorkę żałosnym wzrokiem. Zapożyczyła to od Króliczki. Wojowniczka westchnęła.

- Na pewno - uśmiechnęła się - Marzenie jest jak cel pościgu. Jeśli myślisz, że nie możesz go złapać, staraj się biec szybciej i uwierz w to, że faktycznie możesz dać radę. Wszystko jest możliwe. Ambicja i wiara dodają ci prędkości w pogoni. Jeśli będziesz wierzyć i robić cokolwiek, by osiągnąć swój cel, zrobisz to.

- Dziękuję ci za to, że jesteś moją mentorką.

Kotki zderzyły się delikatnie głowami i zamruczały. Szepcząca Pieśń położyła ogon na barku uczennicy. Stanowiły jedno.

***

Jagodowa Łapa wróciła do obozu, otrzepując się ze śniegu. Miała kule na łapach, które przeszkadzały jej w chodzeniu i musiała je sobie wyciągnąć. Szepcząca Pieśń udała się w stronę stosu zwierzyny. Ten spacer z mentorką był jednym z najpiękniejszych. Słowa wojowniczki o szkoleniu i marzeniach, rozbrzmiewały jej w głowie jak muzyka.

Polny Rozkwit leżała przed żłobkiem w śniegu, odsłaniając lekko zaokrąglony brzuch. Minęło kilka dni odkąd klan się dowiedział o jej ciąży. Urosła od tego czasu tylko trochę, na tyle, by dało się zauważyć, że nosi pod sercem kocięta. Lekko przysypiała. Cedrowy Kieł i Postrzępiona Pręga rozmawiali obok, co jakiś czas zerkając na kotkę. Pewnie mówili o nienarodzonych kociętach. Ten temat był na ustach wszystkich. Każdy mówił coś o parze, o kociakach i o cudownym oczekiwaniu na narodziny. Wprawdzie do tego było jeszcze daleko, ale wszyscy już żyli wieścią o nowych członkach klanu. Kocięta nie ujrzały jeszcze światła dziennego, a już każdy o nich mówił. Każdy dopytywał się Polnego Rozkwitu, czy jej nie zmienić posłania, czy nie chce jeść, pić, przejść się, porozmawiać, odpocząć, "Polny Rozkwit to", "Polny Rozkwit tamto"... Ostatni taki szum był wtedy, kiedy Oszroniona Łapa po straceniu wzroku na jedno oko wyszła z legowiska medyczki. Każdy się nad nią chylił, każdy ją ubóstwiał.

- Cześć, jak ci mija dzień?

Och! Blada Pręga stał tuż obok niej i uśmiechał się do niej przyjaźnie.

- Cześć! - miauknęła nieco zakłopotana - W porządku. A u ciebie?

- Dobrze. O czym rozmawiałyście z Szepczącą Pieśnią? - spytał zaciekawiony kocur.

- O niczym takim - udzieliła szybkiej odpowiedzi uczennica - Jutro mam zadanie i muszę się rozluźnić. Rozmawiałyśmy też o kociakach Polnego Rozkwitu. Chciałabym uczyć jednego z nich.

- Ooo! - zachwycił się wojownik - A ja chciałbym szkolić Kopcia albo Rudaska. Sójcze Skrzydło spędza ostatnio dużo czasu z Króliczką, zauważyłaś?

- Tak - odparła kotka - Chciałaby ją dobrze poznać, by zostać jej mentorką.

Urwała na chwilę. Wołanie. Trochę stłumione. Waleczna Łapa. Jagodowa Łapa obejrzała się za siebie. Legowisko medyka było w lekko opłakanym stanie. Przed wejściem do legowiska medyczki widniała porządna zaspa śniegu. Skąd ona się tam wzięła? Uczennica medyczki z trudem wygrzebywała się spod puchu. Ledwo miała na powierzchni pysk i przednie łapy. Oblodzona Jagoda i Pylista Zamieć, którzy byli najbliżej zaczęli ją wyciągać. Pora pomóc przyjaciółce.

- Zaraz wracam - rzuciła szybko, po czym podbiegła do kamiennej jamy. Śnieg chyba spadł z gałęzi przewalonego drzewa, lub z tych nad legowiskiem. Kocica chwyciła zębami za kark przyjaciółki. Dwójka wojowników złapała z dwóch stron. W ten sposób wyciągnęli lekko oszołomioną kotkę. Teraz już nie była srebrzysta. Wyglądała bardziej jak jej siostra. Jasnoszarą sierść miała całą oblepioną śniegiem. Prychnęła głośno i otrzepała się. Mnóstwo grudek i tak zostało, gdyż śnieg był mokry. Klonowa Noc stanęła w wejściu, wytrzeszczając oczy.

- Dziękuję wam - uśmiechnęła się uczennica - Po prostu wychodziłam i to tak nagle akurat wtedy na mnie spadło.

- Zaskakująca ta pogoda - westchnęła Oblodzona Jagoda - W najmniej oczekiwanych momentach...

- Mam nadzieję, że nie spadnie jeszcze więcej śniegu - dorzuciła Klonowa Noc - Może i jest pięknie, ale strasznie zimno i niebezpiecznie. Modlę się, żeby kociętom Polnego Rozkwitu nic się nie stało, gdy się już urodzą. Przecież takie maleństwa utoną w tej bieli. Nic tylko drążyć korytarze tak jak ileś tam sezonów temu...

- Nie da się znaleźć ziół - miauknęła smutno Waleczna Łapa - Wszystko zamarzło. Jest za zimno. A nawet jeśli nie zamarzło, to nie wyczujesz i nie wydobędziesz spod śniegu. Wszystko ma swoje zalety, ale również i wady.

Jagodowa Łapa tutaj musiała się zgodzić. Zalety i wady... Na przykład taka jedna medyczka. Dla wszystkich miła, no taka dosyć miła. No dobrze, stara się. Potrafi świetnie leczyć, zna się na ziołach. Umie wyszkolić uczennicę. Ale jednej innej nienawidzi zupełnie nie wiadomo za co. Dlaczego? Bo niby jest powiązana z jakąś klątwą.

***

Uczennica obserwowała uważnie wyjście z legowiska medyczki. Miała nadzieję, że zaraz wychyli się z niego mały, rudo-biały pyszczek. Króliczka miała wybrać się na pierwszy spacer po obozie po okropnie bolesnym zabiegu oderwania ogona. W końcu. Koteczka wychodziła małymi, ostrożnymi kroczkami. Kikut ogonka miała wciąż owinięty grubymi opatrunkami. Poruszała się niepewnie.

Ostrokrzewiasta Paproć i Żukowy Pazur siedzieli i obserwowali z dumą córkę z drugiej strony. Kopeć i Rudasek podekscytowani, gdy tylko zobaczyli siostrę, wyskoczyli niespodziewanie, krzycząc głośno:

- Niespodzianka!

Króliczka posłała swoim braciom karcące spojrzenie, lecz po chwili się uśmiechnęła. Jej ogon przypominał teraz bardziej małą, podrygującą, pozawijaną opatrunkami kulkę. Nic nie dało się wywnioskować z jego ruchów, jednak wyglądały one śmiesznie. Kotka rozejrzała się po obozie i otworzyła szeroko pyszczek.

- Tyle śniegu... - zachwyciła się - Ja chcę się bawić! - Po czym już gotowa, wystrzeliła do przodu.

- Nie - zatrzymała ją Klonowa Noc, kładąc jej łapę na tylnej części grzbietu, pomiędzy tylnymi nogami, mocno przyciskając do ziemi. Przy innym kocie przydepnęłaby po prostu ogon, jednak teraz akurat się nie dało. Koteczka upadła z hukiem na wydeptaną i ubitą ścieżkę - Nie możesz zmoczyć opatrunku. Waleczna Łapa i Jagodowa Łapa wydeptały ci ścieżkę, spójrz - medyczka wskazała głową na głęboki korytarz wzdłuż obozu, z dojściami do legowisk. Aktualnie poruszały nim się wszystkie koty, jakie tylko się na niego natknęły. Cóż... Kotka westchnęła i pokręciła głową - No dobrze, dla ciebie, ale korzysta z niego pół tego klanu. Przecież to dorośli wojownicy, a kulturę mają jak kilkudniowe kociaki!

Wtem medyczka zawołała głośno:

- E! Wszyscy! Króliczka tu idzie, potrzebuje przestrzeni! Postrzępiona Pręgo, rusz się z miejsca! Nie leż w przejściu, na Klan Gwiazdy! Rudzikowe Skrzydło, Świetlista Sadzawko, zaraz to wszystko zawalicie! Bluszczowa Łodygo, patrz jak chodzisz! To się sypie! Oszroniona Łapo, budź się!

Wszystkie koty zaczęły naraz wychodzić z korytarza. Oszroniona Łapa w nim zasnęła. Normalne. Dopiero gdy wszyscy udostępnili Króliczce teren na wyłączność, mogła spokojnie iść i eksplorować. Oglądała otaczający ją świat z ciekawością, bez cienia przestrachu czy smutku. Rodzice oprowadzali ją wzrokiem z czułością. Raz co jakiś czas wchodziła do legowisk, by sprawdzić czy ktoś tam jest. Kiedy dotarła do żłobka, wpadła tam z podekscytowanym piskiem. No proszę. Jeszcze niedawno była taka chora. Po chwili wybiegła uradowana. Jej oczy lśniły. Polny Rozkwit powiedziała jej chyba, że to prawda, że będzie miała kocięta. Króliczka słyszała wcześniej o tym tylko od braci, a wątpiła czy są dobrym źródłem informacji. Gdy doszła do legowiska medyczki, pozwoliła przytulić się Ostrokrzewiastej Paproci i Żukowemu Pazurowi. Zamruczała głośno i postarała się unieść do góry swoją ubraną w opatrunki końcówkę ogona.

- I jak było? - zapytała się córeczki Ostrokrzewiasta Paproć.

- Jest pięknie - koteczki nie stać było na nic więcej. Rozglądała się wokół żywo i z zaciekawieniem.

- A teraz powiedz mi - czarna kotka usiadła - Jak to się stało, że znalazłaś się na jeziorze i odmroziłaś sobie ogon.
Zapadła cisza. Króliczka wbiła wzrok w ziemię. To musiało być dla niej trudne.

- No... - ona też usiadła i położyła uszy po sobie - Kopeć i Rudasek bardzo mnie zdenerwowali wtedy podczas kłótni. I ja poszłam do żłobka. Naprawdę się wściekłam. Ale tak naprawdę potem ukradkiem wyszłam i przy śmietniku przebiłam się przez ostrokrzew i wydrążyłam tunel w śniegu. Trochę mi to zajęło. Potem poszłam nad jezioro. Słyszałam o nim, chciałam je zobaczyć. Chciałam posiedzieć sama. Szłam tak przez śnieg i zauważyłam skały. Pomyślałam, że to skały nad jeziorem, ale nie było jeziora. Wydawało się, jakby śnieg zasypał taflę wody. Było mi bardzo zimno w ogon, jednak czułam, jakbym nie dała rady go podnieść do góry. Szukałam brzegu pod łapami i nagle coś zaczęło pękać i wpadłam do wody. Była okropnie zimna, lodowata. Przeraziłam się. Próbowałam się wydostać, ale nie miałam siły. Zaczepiłam pazurki o lód i próbowałam się podciągnąć. Płakałam i wołałam o pomoc. Wtedy zjawił się jakiś obcy kot. Był złotobrązowy cętkowany, a dokładnie w czarne cętki, z czarnymi pręgami po bokach. Miał ciepłe spojrzenie. Dobrze go pamiętam... Przedstawił się jako Gepardzia Łapa, powiedział, że jest uczniem Klanu Chmur i zaraz mnie stąd wyciągnie. Było strasznie. On złapał mnie za kark i wyciągnął na lód. Chciał mnie jeszcze ogrzać lizaniem, ale wtedy przyszedł patrol, on się przestraszył i musiał uciekać. Wołały go jeszcze jakieś koty z daleka, ale to chyba były tylko moje zwidy. Więcej już nie pamiętam. Tylko to, że było strasznie zimno, a potem coś znowu złapało mnie za kark i robiło mi się troszkę cieplej, i pachniało tobą, tato...

Kotka popatrzyła najpierw na ojca, potem na matkę. W oczach Żukowego Pazura i Ostrokrzewiastej Paproci pojawiły się łzy. Króliczka nawet nie była do końca świadoma, kiedy została okaleczona. To wszystko z perspektywy kociaka wyglądało tak boleśnie. Kopeć i Rudasek przytulili siostrę. Ona pociągnęła noskiem cicho i znowu wpatrzyła się w ziemię. Jagodowa Łapa nie mogła bezczynnie na to patrzeć. Podeszła do kotki i polizała ją po główce. Na pyszczku Króliczki pojawił się nieznaczny uśmiech.

- Będzie dobrze. Jesteś dzielna - szepnęła jej uczennica. Kotka zderzyła się z nią głową. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo polubiła ją ta puszysta kicia. Wiedziała, że może na niej polegać, gdy ma jakiś problem. Traktowała ją trochę jak mentorkę. Jagodowa Łapa żałowała, że jest między nimi zbyt mały odstęp wieku, by mogła nią być.

- Rysia Burzo! - zawołała w pewnym momencie Klonowa Noc. Cętkowana kotka przybiegła z drugiego końca obozu. Przerwała właśnie mycie.

- Co takiego? - spytała.

- Pomyślałam - oznajmiła medyczka - Że poszłabyś może i poćwiczyła trochę z Króliczką.

- Trening? Z Króliczką? Pewnie! - ucieszyła się wojowniczka - Chodź, Króliczko. Zobaczymy, jak potrafisz skręcać w biegu bez ogona. Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa wydeptali ci polankę za obozem. Będzie super, obiecuję.

Kotka obróciła się i kiwnęła ogonem, niezdarnie uginając się na przedniej łapie. Była jedną z trzech niepełnosprawnych kotek w klanie. Często utykała i chodziła niedołężnie, jednak była na tyle zdolna i dzielna, że Orzechowa Gwiazda przydzielił jej ucznia - Zacienione Serce, gdy była jeszcze młodą wojowniczką. Króliczka podążyła radośnie za Rysią Burzą, kiwając zabawnie kikutem ogona.

Sójcze Skrzydło z drugiego końca obozu patrzyła na tę scenę z żalem w jej błękitnych oczach. Jagodowa Łapa wiedziała, że pragnie zostać mentorką Króliczki. Bardzo chciała iść z nią na pierwszy trening, jednak Klonowa Noc postanowiła wybrać kotkę, która ma doświadczenie z niepełnosprawnością, nie spojrzała nawet na młodą wojowniczkę. Jagodowa Łapa również pragnęła ją szkolić. Zaprzyjaźniły się, więc treningi przebiegałyby przyjemnie, a młoda uczennica miałaby pewne oparcie w swojej mentorce. Jednak to było niemożliwe. Nie było najmniejszych szans, żeby ona mogła zostać mentorką Króliczki.

- Hej, Sójcze Skrzydło! - zawołała, odwracając się do błękitnoszarej kotki. Ona także obróciła głowę, a jej wzrok spoczął na Jagodowej Łapie.

- O, Jagodowa Łapa! Chciałam z tobą pogadać - miauknęła wojowniczka, unosząc ogon do góry.

- Tak się składa, że ja też - odparła uczennica. Podeszła do koleżanki i usiadła przy jej boku - O co chodzi?

- A ty o czym chciałabyś pogadać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- O Króliczce. I jej mentorstwie.

- Klanie Gwiazdy, ja też! Myślimy tak samo!

Obie kotki się roześmiały.

- Tak bardzo chciałabym być jej mentorką - Sójcze Skrzydło wpatrzyła się w niebo - Polubiłam to małe, brykające wkoło, wyglądające jak kupka futra kocię. Tylko nie wiem czy dopuszczą mnie do pierwszych treningów. Nie wiem, co to znaczy nie mieć pełnej sprawności. Chcę pogadać z Orzechową Gwiazdą.

- Widzi, że pragniesz zostać jej mentorką, na pewno to zauważa - Jagodowa Łapa oparła głowę na barku starszej koleżanki - Jesteś dobrą wojowniczką i znakomitą mentorką, chętnie by ciebie nią uczynił. Gdybym tylko była starsza, to ja bym się też ubiegała o tę rolę! Bardzo się lubimy z Króliczką, przywiązała się do mnie, a ja do niej. Tylko jestem o wiele za młoda. A to już za niecały księżyc.

- Za niecały księżyc... Może Orzechowa Gwiazda się namyśli. W każdym razie to Klonowa Noc wysyłała Króliczkę z Rysią Burzą. Ona jest doświadczoną mentorką. To, że udało jej się wyszkolić mojego brata i nie zwariować to jest cud nad cudami, chyba Klan Gwiazdy nam go zesłał - westchnęła kotka. Uczennica wiedziała, że kotka ma niezbyt dobre relacje ze swoim bratem, Zacienionym Sercem. Obaj często się kłócili, mieli sprzeczne charaktery i poglądy. Sójczemu Skrzydłu zdarzało się nazywać go ,,kociakobójcą", ,,wrzodem" czy ,,marudnym cieniem".

- Ma doświadczenie z irytującymi kotami. Króliczka taka nie jest, więc ćwiczyłoby się jej o niebo lepiej. Wiem jedno. Orzechowa Gwiazda wolałby wziąć kota z Klanu Wilka niż Zacienione Serce na mentora Króliczki!

Koleżanki roześmiały się głośno.

- To akurat prawda! - stwierdziła błękitna kotka.

- Mogłabym być później mentorką jednego z kociąt Polnego Rozkwitu. Nie mogę się doczekać, aż się urodzą! Na pewno będą takie urocze!

- Byłabyś świetną mentorką - Sójcze Skrzydło skinęła głową - Ja też się nie mogę doczekać. Polny Rozkwit na pewno będzie wspaniałą matką, a Cedrowy Kieł jednym z najlepszych ojców. Te kocięta będą radością całego klanu! To najpiękniejsza rzecz, jaka może się wydarzyć w klanie!

- Masz rację. Najpiękniejsza.

A/N Jak myślicie, czy Króliczka szybko wróci do zdrowia i czy zostanie uczennicą w tym samym terminie, co jej bracia?
Dzisiaj mam kolejne arty i tym razem mamy rodziców Jagodowej Łapy! W którego z nich Waszym zdaniem bardziej się wdała?

Oblodzona Jagoda

Jastrzębia Blizna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro