Rozdział 19
Wiało chłodem. Na zewnątrz było jeszcze ciemno. Patrol graniczny wracał do obozu zziebnięty. Jagodowa Łapa tuliła się do boku Szepczącej Pieśni, z drugiej strony wspierał ją Blada Pręga. Polny Rozkwit szła z przodu, ogrzewając jej pysk ogonem. Cała czwórka była upakowana i ściśnięta ciasno, chroniąc się przed zabójczym mrozem. Starsza wojowniczka prawdopodobnie najmniej cierpiała z zimna. Futro grzało ją mocno, nie przepuszczając chłodu przez grube, gęste włosy.
- Już niedaleko - oznajmiła.
Koty patrolowały wcześniej granicę z Klanem Wilka. Panował tam spokój, nikt ani nic nie burzyło harmonii. Ciasna, zbita grupka dotarła w końcu do bezpiecznego obozu. Rumianek i Cynamonka tuliły się do siebie w zimnie, próbując się wzajemnie ogrzać i dzieliły się marną myszą. Wieczór i Czarne Niebo także grzali się nawzajem i opowiadali sobie o czymś. Ziemia samotników nie nadawała się jeszcze do zamieszkania. Klan wciąż gościł jej mieszkańców u siebie, jednak zdobyczy było coraz mniej, a temperatura spadała z każdym dniem.
Oblodzona Jagoda i Jastrzębia Blizna leżeli przed legowiskiem wojowników i dyskutowali między sobą. Było tak przeraźliwie zimno... Patrol łowiecki jeszcze nie wrócił. Zimna Rzeka, Żukowy Pazur, Rysia Burza, Skaliste Futro i Bagienny Skok wyruszyli niedługo po nich. Uczennica miała cichą nadzieję, że przyniosą wystarczająco dużo zdobyczy. W przeciwnym razie, trzeba będzie wysłać kolejny patrol. Kotka weszła do legowiska uczniów. Liściasta Łapa pucował futro, siedząc na posłaniu, a Oszroniona Łapa leżała skulona, z podwiniętymi łapami i ogonem. Widocznie też było jej zimno.
- Cześć - plamista kotka przywitała się, a z jej pyszczka uleciał kłąb pary.
- Cześć - miauknęła Oszroniona Łapa - Tak mi zimno!
- Idzie pora nagich drzew. Nie ma co się dziwić - odparł Liściasta Łapa, po czym gwałtownie się wzdrygnął - Brrr! Ogrzej się tutaj, proszę.
Jagodowa Łapa rzuciła się na swoje mięciutkie, cieplutkie posłanie. Za niczym tak nie tęskniła. Skuliła się w ciasny kłębek, przykrywając nos ogonem. Łapy miała prawie że splecione. Nic, tylko grzać się tutaj do końca dnia. Z czasem, powieki zaczęły robić się jej ciężkie, jakby z kamienia, a oczy wręcz ją swędziały, gdy próbowała utrzymać je otwarte. Czerń. Już nie mogła tak po prostu rozchylić powiek. Odpłynęła szybko, nawet nie wiedząc kiedy.
***
Gdy się obudziła, było już jaśniej. Co na Klan Gwiazdy? Kiedy zasnęła? Jak długo spała? Pióra wplecione w mech dawały jej ciepło, które chciała trzymać przy sobie. Liściastej Łapy nie było w legowisku. Tak samo Oszronionej Łapy. Ile spała? Wybiegła prędko z legowiska, sprawdzając, co się dzieje w obozie. Koty chodziły sobie spokojnie i rozmawiały, nie było już tak zimno. Mróz jednak wciąż unosił się w powietrzu. Była głodna jak wilk. Patrol musiał wrócić. Wzięła ze sterty chudą ryjówkę i wgryzła się głęboko w mięso. Jej pierwszy posiłek tego dnia. Zauważyła, że schudła nieco ostatnimi czasy. Niedługo będzie z niej jeszcze większe chuchro. Oszroniona Łapa już była bardzo wątła. Hasała akurat po obozie, ćwicząc ruchy łowieckie na Bagiennym Skoku. Kocur cały czas uciekał, nie dawał się złapać uczennicy. W końcu ukryła się w legowisku medyka i wystrzeliła z niego wprost na kocura. Gdy opadła mu na grzbiet, on przetoczył się, tak więc obaj leżeli i niemal zetknęli się pyskami.
- Złaź ze mnie! - miauknął Bagienny Skok, próbując zepchnąć z siebie koleżankę - Dobrze sobie radzisz, ale proszę, ile ty ważysz...
- Och, Bagienny Skoku, nie przesadzaj - jeknęła kotka - Jestem od ciebie dużo mniejsza i chudsza. Ale skoro ci to przeszkadza...
Biała uczennica zeszła z pręgowanego kocura. Spojrzeli sobie w oczy. Ona miała jasnobłękitne, on liściastozielone. Co powiedziałaby Obłoczne Futro? Słodka parka. A właśnie. Ciekawe, co u starszych. Szybko skończyła jeść, po czym udała się do ziemistej norki. Obłoczne Futro spała głębokim snem. Niedźwiedzi Wąs próbował wyskubać sobie kleszcza albo pchłę z zadu, prawie zaczynał kręcić się w kółko z desperacji. Cichy Zmierzch i Łaciate Światło rozmawiali.
- Cześć, Jagodowa Łapo - przywitała się łaciata kotka - Niedźwiedzi Wąs... - nie zdołała dokończyć.
- Wiem, już - urwała uczennica, podchodząc do biednego starszego. Położyła mu jedną łapę na grzbiecie. On przestał gryźć sobie skórę. Zręcznie znalazła pchłę w jego futrze, po czym szybko ją przygniotła pazurem i wyciągnęła.
- Dziękuję - prychnął kocur - Wreszcie ktoś mi wyciągnął to szkaradztwo.
- Jagodowa Łapo, przyniosłabyś coś do jedzenia, proszę? - Cichy Zmierzch odezwał się w tym samym momencie - Umieram z głodu.
Kotka pokiwała głową.
- Się robi.
Prędko pobiegła do stosu zwierzyny. Zostało niewiele. Wybrała najdorodniejszą ofiarę - mysz i zaniosła ją kruczoczarnemu starszemu o lodowato niebieskich oczach.
- Bardzo ci dziękuję - odparł, pochylając uprzejmie głowę - Proszę, nie budź Obłocznego Futra. Miała ciężką noc, bardzo bolały ją stawy. Klonowa Noc posłała do niej Waleczną Łapę. Przyszła z chęcią, kochana, zrobiła jej okład, wsmarowała w legowisko i przesiedziała z nią jeszcze całą noc. Będzie z niej wspaniała medyczka, już to widzę przed oczami.
Jagodowa Łapa wzruszyła się. Miała bardzo troskliwą przyjaciółkę. Potrafiła przebywać z cierpiącą starszą całą noc.
- Teraz ona też śpi - poinformowała Łaciate Światło - Jest w legowisku medyczki, nie budź jej.
- Ona przynajmniej nie chrapała. Ale Obłoczne Futro robiła to za dwóch - fuknął Niedźwiedzi Wąs.
- Oj, Niedźwiedzi Wąsie, wszyscy wiemy, że naszym mistrzem w chrapaniu jesteś ty - zamruczała z rozbawieniem czarno-biała. No proszę. Ona to ma naprawdę ostry język. Brązowy pręgowany starszy jedynie prychnął i odwrócił się obrażony. Bywał irytujący. No ale cóż poradzić. Z takimi jak on po prostu trzeba było umieć wytrzymać.
- Jest Szepcząca Pieśń? - wypalił Cichy Zmierzch.
- Na razie mnie nie szuka - Jagodowa Łapa nagle przypomniała sobie o mentorce.
- W takim razie mogę opowiedzieć ci historię o Wężowej Cętce. Słyszałaś ją? - zaproponował starszy.
- Nie. Obłoczne Futro mi powiedziała, gdy byłam kociątkiem, że jest ona nie na moje młode uszy - wspomniała uczennica.
- I dobrze - odpowiedział krótko niebieskooki - Gdyby jakiś kociak usłyszał tę historię, miałby koszmary do końca swojego dzieciństwa. Dlatego lepiej opowiadać tę opowieść uczniom i młodym wojownikom. Każdy kot Klanu Ciszy musi wiedzieć, co się wydarzyło z tamtą okropną, cętkowaną kotką. Straszne rzeczy.
- Co takiego? - Jagodowa Łapa domagała się usłyszenia historii.
- Otóż - zaczął starszy - Byłem już wtedy dorosłym wojownikiem. Pewnego dnia do klanu przybyła ciężarna samotniczka o imieniu Pstrąg. Była przemoczona i zmarznięta, potrzebowała opieki. Dwa wschody słońca później urodziła jedyną córkę. Nazwała ją Wężka. Była ona złotobrązowa cętkowana, śliczna. Miała ciemne, niebieskawe oczy. Jednak w jej pyszczku od zawsze było widać dziwny, złowieszczy wyraz. Pstrąg otrzymała propozycję otrzymania klanowego imienia, Pstrągowa Łuska i zostania z nami, jednak odmówiła. Następne dwa wschody słońca po urodzeniu córki zniknęła z obozu i została znaleziona martwa, zakrwawiona. Osierociła Wężkę. Odtąd koteczka była wychowywana przez inne kotki klanu, strasznie rozpieszczana. Wtedy na jaw wyszła straszliwa prawda. Jej ojcem był Podrapany Kieł, zdrajca klanu, na pewno o nim słyszałaś. Akurat już popełnił kilka morderstw i grasował na wolności. Gdy Wężka miała trzy księżyce, został zamordowany, wiesz przez kogo.
Uczennica znała prawdę. To Obłoczne Futro odebrała życie zdrajcy.
- Wężka, gdy się dowiedziała, że był jej ojcem, była zrozpaczona - kontynuował kocur - Nie chciała o nim słyszeć negatywnego słowa. Chodziły plotki, że to on zabił jej matkę, gdyż na jej ranach znaleziono kępki szarej cętkowanej sierści, takiej, jaką on miał. Już jako uczennica - Wężowa Łapa uwielbiała walczyć. Walka była jej ulubionym zajęciem. Nie potrafiła się jednak opanować, zawsze miała wysunięte pazury. Nieważne były upominania mentorów. Szkolący ją Pokrzywowy Cierń nie wytrzymywał. Świecący Kamień wtedy była uczennicą razem z nią. Raz dostała od niej wyjątkowo mocny cios. Zaczęła bardzo krwawić z barku. Jeśli się dobrze przyjrzysz, wciąż ma bliznę. W legowisku medyka Wężowa Łapa wylizała jej ranę, chociaż tylko trochę, gdyż została natychmiast odpędzona. Potem zauważyłem z innymi wojownikami straszną rzecz. Na polanie lizała splamioną krwią Świecącej Łapy trawę. Byliśmy przerażeni. Wężowa Łapa po prostu uwielbiała smak krwi. Cudem ukończyła szkolenie, prawie nie zdała oceny, choć wiele umiała. Trzeba było ją zmuszać do chowania pazurów. Wyszło na jaw, że trenowała w Mrocznej Puszczy z ojcem. Została raz wygoniona z klanu na wszelki wypadek, jednak wróciła z udawanym żalem i postanowieniem zmiany oraz wytłumaczeniami, że manipulowały nią okropne koty. Niedługo później, pewnego dnia doszło do morderstwa. Wężowa Cętka i Pokrzywowy Cierń oddzielili się od patrolu, a chwilę później dało się słyszeć straszne, mrożące krew w żyłach krzyki. Znaleziono ich w gęstym zagajniku, ona stała nad jego ciałem, gotowa uciec. Miała zakrwawiony pysk i pazury, lizała po raz ostatni jego krew. Została natychmiastowo wygnana z klanu. Nie zabiła go jednym ciosem, torturowała go długo, by krwi i ran było jak najwięcej. Nikt nie chciał już więcej patrzeć w oblicze krwiożerczej kotki. Z czasem inny wojownik, Twarda Skóra został złapany przez nią blisko granicy z ziemią samotników. Jego zaś zabiła szybkim ciosem w gardło. Wzmocniliśmy patrole i straże przy obozie, byliśmy przerażeni. Ginęło coraz więcej kotów, matka Orzechowej Gwiazdy, Lisi Kieł, została znaleziona martwa w środku lasu, raz odkryto zwłoki pieszczocha, który dołączył do klanu, Gradowego Wichru. Była naszym koszmarem, najgłębszym lękiem. Porwała kocię kotów domowych, które jej się naraziły i je zabiła. Och, straszne to było. Nie wiem, czy dalej chcesz tego słuchać - Cichy Zmierzch spuścił głowę, jakby osłabiony opowiadaną przez siebie historią.
- Kontynuuj - Jagodowa Łapa była przerażona, ale dziwnie ciekawa zakończenia krwawej katorgi.
- Raz mieliśmy bitwę z Klanem Chmur - westchnął kocur, trudno mu było dokańczać - Nie byliśmy wtedy jeszcze w tak dobrych stosunkach. I ona się w to wplątała ze swoją armią samotników. Małą, bo małą, ale nadal armią. Nasza przywódczyni, Piaskowa Gwiazda była wtedy na ostatnim życiu. Wężowa Cętka oddzieliła ją od walczących i obie znalazły się na skałach nad Wielkim Jeziorem. Piaskowej Gwieździe zostało wtedy ostatnie życie. Zaczęły walczyć. Ta krwawa morderczyni zepchnęła ją do wody, lecz straciła równowagę i sama wpadła za nią. Obie utonęły. Teraz pewnie wiesz, co stoi za pogłoskami, że na Wielkim Jeziorze straszy - kocur skierował wzrok na Jagodową Łapę.
- To wszystko prawda. Już nie wiemy, kto był gorszy. Jej ojciec czy ona - rzekła poważnym głosem Łaciate Światło - I dlatego Obłoczne Futro nie opowiada tej historii kociętom.
- Chociaż niektóre dałoby się i można by było straszyć tym sposobem - zadrwił Niedźwiedzi Wąs.
- Cicho siedź, zrzędliwy borsuku - ofuknęła starszego czarno-biała kotka - Nikt cię nie pytał o zdanie.
- Niektóre są naprawdę nieznośne - dokończył kocur, po czym znowu położył głowę na łapach i wrócił do drzemania.
- To straszne - uczennica wypowiedziała swoją opinię o opowieści cicho, prawie szepcząc. Wężowa Cętka była okrutną kotką. Bardzo. I tak jak ona była jedynaczką. Czy ona też mogła zejść na złą drogę? Wtedy poczuła jakby zimny powiew wiatru. Ujrzała obok siebie półprzezroczystą nakrapianą sylwetkę, otoczoną czerwonym dymem. Złowieszczo uśmiechnięta wbijała w nią spojrzenie przenikliwych, zimnobiałych oczu.
- Uważaj - usłyszała szept - Uważaj, gdzie stąpasz.
Czy to Wężowa Cętka? Jagodowa Łapa zamarła. Nie. Teraz była pewna. Na pewno miała zwidy. To wszystko sobie wyobraziła. Naraz zauważyła, jak Łaciate Światło patrzy na nią z ciekawością. Mysie łajno.
- To nic, miałam zwidy - wytłumaczyła się szybko - To nic takiego.
A co jeśli to wszystko była prawda? Co jeśli Wężowa Cętka naprawdę chciała poprowadzić za sobą niewinną uczennicę, która tak jak ona, nie miała rodzeństwa? Głupia klątwa! Co ma wspólnego bycie jedynakiem z tyloma zabójstwami, atakami, krwawymi potyczkami i rebelią?
***
Było już popołudnie, słońce powoli zaczynało chować się za horyzontem. Szepcząca Pieśń podeszła do Jagodowej Łapy.
- Poszłybyśmy może na trening polowania? - zaproponowała wojowniczka przyjaźnie.
- Pewnie! - uczennica energicznie potrząsnęła głową - To gdzie idziemy?
- Najlepiej do polany treningowej - pręgowana kotka dotknęła boku Jagodowej Łapy ogonem, po czym skierowała się z nią do wyjścia z obozu. Na polanie treningowej zawsze było najwięcej zwierzyny. Rosło tam dużo owocujących w różnych porach drzew. Na pewno dało się coś tam złapać.
Wkrótce obie kotki znalazły się na niewielkiej łączce. Nie była ona szczególnie piękna i zielona. Trawa już uschnęła i teraz, lekko wilgotna płożyła się po ziemi tworząc mokry, trochę błotny dywan. Kwiatów nie było już po co i jak tam szukać. Lecz pocieszającą rzeczą był aromat ciepła i krwi ofiary, który uderzał w nozdrza Jagodowej Łapy niczym mocarny wojownik Klanu Wilka.
- Dziś pokażę ci, jak podchodzi się ptaki. Robi się to trochę inaczej. My zwykle nie polujemy na nie, ale gdy zwierzyna, jaką zwykle jemy, nie wyściubia nosów, to jest często najlepsze rozwiązanie - Szepcząca Pieśń mówiła poważnym, wykładowym głosem, typowym dla mentora.
- Czuję wróbla - powiedziała cicho, by nie spłoszyć potencjalnej ofiary uczennica.
- A widzisz go? - mentorka przysunęła się bliżej kotki - Wróble zawsze ciężko zauważyć.
- Jest tam, pomiędzy tymi dwoma dębami - Jagodowa Łapa wskazała położenie ptaka drgnięciem wąsów - Skacze. Zaraz może odfrunąć.
- Wróble są szybkie i ruchliwe, dlatego trudno się na nie poluje. Powierz to zadanie mnie - szepnęła do ucha swojej uczennicy Szepcząca Pieśń. Ugięła łapy, trzymała jednak brzuch wysoko nad ziemią. Koncetrowała się na zwierzynie. Lekko wysunęła przednią łapę do przodu i delikatnie położyła ją na ziemi. Po chwili dołożyła ruch tylnej. Przesuwała się, skacząc z łapy na łapę, bezszelestnie, jak prawdziwa mistrzyni. Gdyby nie było tak szaro, a wkoło leżały kolorowe liście i świeciło słońce, tak jak może księżyc temu, miałaby idealny kamuflaż. Jasnobrązowe futro w pręgi idealnie kryło ją w lesie. Teraz jej prążkowane łapy wydawały się lekkie niczym piórka, gdy sunęła w kierunku ofiary. Gdy była już blisko, spięła się do skoku, po czym wystrzeliła w powietrze. Wróbel poderwał się do lotu, jednak ona zahaczyła o jego skrzydła pazurami i ściągnęła na ziemię, przegryzając mu kręgosłup. Ptak zwisał z jej szczęk martwy.
- Chcesz spróbować? - zaproponowała, upuszczając zdobycz i chowając ją pod liście.
- Tak! - odpowiedź była przecież oczywista. Jagodowa Łapa otworzyła pysk, by poczuć wonie unoszące się w powietrzu. Kawka. Czuła kawkę. I to bardzo dobrze. Ptak siedział na gałęzi drzewa i świdrował uczennicę spojrzeniem swoich czarnych jak dwa małe węgielki oczu. Bezczelny ptak. Kotka patrzyła na niego strosząc futro. No zejdź tu, ptasi mózgu! Wtedy usłyszała jakieś odgłosy w poszyciu, jakby skakanie ptaka. Zdała sobie sprawę, co to jest. Szepcząca Pieśń ukryta w orlicach, uderzała łapą o ziemię, naśladując odgłosy skaczącego wśród liści i krzaków ptaka. Kawka zleciała na dół, podchodząc do pręgowanej kotki zaciekawiona. Jagodowa Łapa przysiadła na ugiętych nogach i zaczęła się skradać, tak jak jej pokazała mentorka w kierunku ptaka. Zdobycz była niczego nieświadoma. Nagle nadepnęła na suchy liść. Kawka obróciła się i spojrzała ciekawsko, co się dzieje niedaleko niej. Nie spostrzegła jednak łowczyni. Uff. Odskoczyła tylko o kilka kroków. O ty głupi ptaku. Już cię mam. Tylko czekaj. Jagodowa Łapa zbliżyła się na tyle, ile mogła do zwierzyny. Uważnie patrzyła pod łapy, by nie popełnić tego samego błędu, co wcześniej. Gdy była już wystarczająco blisko, skoczyła w kierunku zdobyczy. Kawka przerażona odleciała do góry. Uczennica zdążyła jednak zahaczyć pazurami o jej skrzydło. Ściągnęła trzepoczącego i wrzeszczącego przeraźliwie ptaka na ziemię. Nie było to takie proste, jak myślała. Ofiara jednak wyswobodziła się spod łap łowczyni. Nie! Kotka skoczyła prędko za nią, wykonując w powietrzu efektowny obrót. Złapała kawkę w łapy, po czym upadła na ziemię. Zdobycz była martwa. Nie dawała oznak życia, ze zranienia na szyi ciekła krew. Nawet nie zauważyła, kiedy ją uśmierciła. Posoka miała metaliczny posmak. Nie, nie tak przyjemny jak dla Wężowej Cętki. Jagodowa Łapa obróciła się na brzuch, gdyż wylądowała dziwnie na boku. To nie było najłatwiejsze z polowań.
- Brawo! - miauknęła Szepcząca Pieśń zachwycona - Wspaniale ją złapałaś!
Uczennica zamruczała z uciechą. Wzięła w zęby martwego ptaka, po czym zakopała go pod liśćmi, tam, gdzie ukrywała się ofiara Szepczącej Pieśni.
- Świetnie wykonałaś ten obrót. Ciężko jest, a właściwie nie da się wylądować na czterech łapach, trzymając w dwóch przednich zwierzynę - pochwaliła kotkę wojowniczka - Sama wykonując ten ruch, próbowałam sobie wsadzić zdobycz do pyska, jednak jest to praktycznie niewykonalne, jeśli chcesz mieć później czas na właściwe ułożenie nóg na ziemi. Chciałabyś może spróbować zapolować na więcej ptaków?
- Tak! Co to za pytanie?
***
Dwie kotki wróciły do obozu z kawką, dwoma wróblami i wroną. Przeszukały cały las w poszukiwaniu pokarmu, na który mogłyby zapolować. Od razu przywitał ich Brunatny Cień.
- Witaj, kochanie - powitał wojowniczkę czule. On i jego partnerka otarli się pyskami i zamruczeli głośno - Cześć, młoda - pręgowany kocur uśmiechnął się do uczennicy - Jak trening?
Jagodowa Łapa wypuściła zdobycz, dopiero teraz mogła mówić.
- Było super, wiele się nauczyłam i złapałyśmy trochę zwierzyny - zrelacjonowała zadowolona, unosząc ogon - Dziś uczyłam się polować na ptaki. Ta kawka i jeden z wróbli to moje zdobycze - kotka szturchnęła łapą leżącego na ziemi wróbla i wskazała głową na trzymaną w szczękach Szepczącej Pieśni kawkę.
- Widzę, dobrze wam poszło - odpowiedział miło Brunatny Cień - Chodźcie. Blada Pręga na was czeka.
Jagodowej Łapie zrobiło się ciepło, a jej serce zaczęło bić szybciej. Czy rodzice przystojnego, kremowego kocura zauważali ich uczucia wobec siebie? Nie, to na pewno nie była miłość. To nie mogła być miłość. Chyba że... Jeszcze nie.
Wtedy kotka poczuła na nosie coś zimnego. Co to takiego? To coś było małe, białe i zaraz stopniało. Wkrótce zaczęło padać tego z nieba coraz więcej. Maleńkie, wirujące, białe płatki opadały w dół, powoli. Niektóre zostawały na trawie, inne topniały. Śnieg? Czy Obłoczne Futro opisując śnieg, miała na myśli to zjawisko? Waleczna Łapa wybiegła z legowiska medyka i spojrzała w niebo.
- Śnieg! - Jagodowa Łapa zawołała z uśmiechem, wpatrując się w niebo i podskakując w kółko - Pada śnieg! Śnieg!
Spróbowała posmakować śnieżynkę. Była zimna i mokra, stopniała na jej języku. Wkrótce cały klan wyszedł na zewnątrz. Ostrokrzewiasta Paproć pozwoliła kociakom odkryć, co to takiego. Króliczka lekko dotknęła łapką białego puszku. Kopeć od razu wskoczył w płatki, piszcząc radośnie. Rudasek pobiegł za nim. Wkrótce i Króliczka zdecydowała się dołączyć do braci.
- Śnieg! - Waleczna Łapa zaczęła się radować razem z przyjaciółką - Pada śnieg!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro