Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16


Tego ranka już nie było tak zimno. Świeciło słońce, co nie zdarzało się już dawno. Niebo było jednak częściowo zachmurzone i wiał zimny wiatr. Dziwny dzień jak na tę porę.

Dziś był ostatni dzień wolny od patroli. Jagodowa Łapa jadła upolowanego przez siebie młodego królika. Wszyscy byli w szoku, że zdołała go złapać. Ale tak naprawdę to Oszroniona Łapa wypłoszyła go z trawy, a ona zabiła go szybkim uderzeniem łapy i przegryzieniem kręgosłupa. Był jeszcze niedorosły, ale też nie był dopiero co urodzonym młodym. Taki podrostek. Mięso było nietypowe w smaku - delikatne, dosyć słodkie i soczyste. Ten akurat był tłusty. Uczennica wgryzła się w swoją ofiarę. Klan Urwiska polował na króliki praktycznie cały czas. Ich terytorium podobno przypominało bardziej rozległe przestworza łąk, z klifami, żwirem i kamieniami. Jagodowa Łapa nie mogłaby długo żyć w takim miejscu. Czułaby się tam dziwnie pusto. Jak w ogóle w takim miejscu ukryć obóz? Jak polować? Tamte koty jakoś to muszą robić. Szybko biegają, wspinają się i skaczą. I chyba mają smykałkę do tych królików. Kotka przeżuła kolejny kęs. Wtedy zauważyła, że ktoś się do niej dosiadł.

— Cześć, jak tam? — miauknęła przyjacielsko Waleczna Łapa, uderzając swoim bokiem o bok przyjaciółki. Spojrzenie jej błękitnych oczu było figlarne i radosne. Srebrzysta sierść lśniła po dokładnym wymyciu się, jak potarta pyłem i światłem księżyca.

— Cześć. Dobrze — odparła Jagodowa Łapa — Ładnie dziś wyglądasz.

— Dziękuję — zamruczała uczennica medyczki — wypucowałam się na błysk. Mleczny Pysk mi mówi, że odjąć mi jaśniejszy pasek i będę kopią Głazowego Kła. On jest jej bratem. No normalnie wszystko to samo. Futro, oczy... Zaś Piorunowy Pazur mówi, że kolor futra mam po nim, kolor oczu po Mlecznym Pysku, a tylko długość futra po Głazowym Kle.

Dopiero teraz Jagodowa Łapa zauważyła rażące podobieństwo kotki do jej wuja. Oszroniona Łapa poszła w matkę, a Liściasta Łapa w ojca. Tylko oczy miał nie wiadomo po kim, zielone.

— Jeszcze się nie do końca ogarnęłam — przyznała się plamista kotka — Ale ten królik jest pyszny. Chcesz spróbować?

— W sumie to spróbuję żarcia Klanu Urwiska. Czuję, że już się stajesz jego kotem — zażartowała, psotnie patrząc w oczy przyjaciółce.

— Absolutnie nie! Nie jestem kotem Klanu Urwiska! — zaprotestowała z rozbawieniem — Ale masz, po prostu musisz skosztować — uczennica podsunęła królika niebieskookiej. Kocica ostrożnie wzięła w zęby kawałek mięsa i zaczęła przeżuwać. Wyraz pyska miała nieodgadniony. Smakowało jej? Nie?

— Dobre to — skomentowała z pełną mordką — Zjadliwe. Musimy znaleźć więcej tych królików.

— Ich nie ma na naszym terytorium. Ten musiał się oddalić z terytorium Klanu Wilka — zaprzeczyła Jagodowa Łapa — Jest jeszcze młody.

W tym samym momencie zupełnie nie wiadomo skąd, pojawił się kolejny kot. Usiadł obok Jagodowej Łapy, po czym się położył.

— Witam was — rzekł Blada Pręga, po czym ziewnął — Jak mija dzień?

— Świetnie — odpowiedziała łaciata uczennica — Jemy królika, którego upolowałam. Coś takiego je Klan Urwiska. Zjadliwe. Spróbuj.

Kocur sięgnął po zabitą zwierzynę, po czym oderwał dość spory kawał mięsa i zjadł.

— Ej, to nie jest takie złe. Klan Urwiska nie ma aż tak tragicznej diety, jak myślałem — stwierdził nieco zdziwiony smakiem ofiary.

— To też je Klan Wilka — zwróciła uwagę Waleczna Łapa.

— Oni tam wszystko wepchną, co tam znajdą, co im dasz. Dlatego zawsze kradną porą nagich drzew — wzruszył ramionami Blada Pręga — Przez to łatwo im kraść. To złodzieje i jeszcze raz złodzieje. Odbierali nam zwierzynę, to teraz jemy to, co im uciekło. Ale heca.

Młody kocur wyglądał na wyraźnie zadowolonego z siebie. Ciekawe, gdzie jest Oszroniona Łapa? Gdzie ona poszła? Wtedy kotka usłyszała podekscytowane piski i miauknięcia z tyłu obozu. No to już wszystko wiadomo. Powodzenia w zajmowaniu się kociętami.

***

Jagodowa Łapa wpadła do legowiska medyka jakby uciekała przed psem. Siedziała tam tylko Waleczna Łapa i Polny Rozkwit. Starsza wojowniczka dostała po misji białego kaszlu i teraz się leczyła. Zakasłała, a dopiero później skinęła głową na przywitanie. Uczennica prawie się przewróciła w wejściu. Miała trening walki z Oszronioną Łapą. Biała kotka zmusiła ją do wykonania bardzo wysokiego skoku w górę i obrotu. Niestety, nie udało jej się obrócić poprawnie i upadła na głowę, na twardą ziemię. Spadła na tył głowy.  Miała mocne zawroty, ledwo dobiegła do legowiska.

— Jest Klonowa Noc? — wydyszała. Waleczna Łapa wyglądała na przerażoną.

— Rozmawia z Orzechową Gwiazdą. Jest potrzebna? Co ci się stało? — uczennica medyczki zadawała pytania pół jęcząc.

— Upadłam na głowę podczas szkolenia — odpowiedziała krótko. Szepcząca Pieśń w tym samym momencie weszła do środka.

— A gdzie Klonowa Noc? — spytała na wejściu.

— Rozmawia z Orzechową Gwiazdą — srebrna kotka była zmuszona udzielić po raz drugi tej samej odpowiedzi — Ja się nią zajmę.

Wojowniczka wyszła, nerwowo zerkając na swoją uczennicę. Waleczna Łapa wzięła kępkę mchu i nasączyła wodą w małej kałuży przy wyjściu. Jagodowa Łapa położyła się na ziemi. Przyjaciółka przycisnęła jej mech do tyłu głowy. Kotka zasyczała z bólu. Wtedy zdała sobie sprawę, że Polny Rozkwit położyła swoją łapę na jej. Obie uśmiechnęły się do siebie. Będzie dobrze. Musiała to przecierpieć. I tak to było nic w porównaniu z ranami bitewnymi. Ale mogło się skończyć znacznie gorzej. Na przykład skręceniem karku czy złamaniem kręgosłupa. Takie lądowanie na głowę było ryzykowne. Ale powinna dać radę. Przecież jest kotką Klanu Ciszy! Najsilniejszego klanu w lesie!

— Kiedy to się zagoi? Coś więcej sobie zrobiłam? — wysapała uczennica, próbując wytrzymać zabieg.

— Powinno szybko. To tylko siniak i lekkie otarcie. Jutro, za dwa dni, może cię jeszcze boleć. Masz szczęście, że nie dostałaś wstrząsu. Wtedy już by było po tobie — wytłumaczyła Waleczna Łapa przyciskając jakąś mieszankę ziół do rany zielonookiej. Wtedy do środka weszła Klonowa Noc. Waleczna Łapa spojrzała na mentorkę, ona na nią, potem na Jagodową Łapę, Jagodowa Łapa na medyczkę, a potem obie przyjaciółki na siebie. Zaskakująca wymiana spojrzeń.

— Co tu się dzieje? — zadała zasadnicze pytanie czarno-biała kocica.

— Jagodowa Łapa spadła na głowę podczas ćwiczeń. I się nią zajmuję, jak należy — zdała raport uczennica medyczki. Polny Rozkwit zakaszlała kolejne kilka razy — Użyłam wszystkich ziół, jakie są potrzebne. Jeszcze tylko mak i będzie już dobrze.

Klonowa Noc westchnęła.

— Waleczna Łapo, ile razy ci mówiłam, żebyś przede wszystkim nie robiła żadnych zabiegów, opatrunków i okładów sama? — głos uzdrowicielki był zimny i surowy.

— Ona potrzebowała pomocy — srebrzysta kotka stanęła naprzeciwko mentorki, oko w oko, pysk w pysk — A ciebie nie było. Jak ja sobie poradzę, gdy nie będzie przy mnie mentorki?

Wszyscy zamilkli. Jeszcze się nie zdarzało, żeby uczennica medyczki stawiała się swojej nauczycielce, i to z taką zażartością.

— Uczysz się ledwie półtora księżyca i nie umiesz wszystkiego. Moim zadaniem jest cię tego nauczyć. Wiesz, jaka odpowiedzialność polega na medyku? Wiesz, co może się stać, jak pomylisz zioła lub źle zastosujesz mieszankę? Kot może zginąć! Uczniowie medyków powinni wiedzieć to od samego początku szkolenia, a jeśli się tego nie nauczą, trzeba będzie im to wbić do głowy przymusem! - medyczka wygłaszała długą przemowę swojej uczennicy. Waleczna Łapa zwiesiła głowę, wciąż patrząc w oczy mentorce. Była wściekła.

— Klonowa Noc - odezwała się słabym głosem Polny Rozkwit — Przestań już. Ona wie, co robić. Gdy byłam kociątkiem, ty byłaś uczennicą. Miałaś dokładnie to samo z Leszczynową Bryzą. Więc przestań się znęcać nad dzieckiem, na dobry Klan Gwiazdy!

Wszyscy byli zszokowani jej wypowiedzią.

— Uczeń medyka to nie medyk! Nie wiesz tego, Polny Rozkwicie, bo sama nie byłaś medyczką, a szkoliłaś tylko dwóch przyszłych wojowników. A teraz daj mi zrobić, co do mnie należy!

Klonowa Noc zakończyła dyskusję i dokończyła opatrywanie Jagodowej Łapy, odpychając swoją uczennicę na bok. Srebrna, długowłosa kotka patrzyła na swoją mentorkę z nienawiścią. Była wściekła. Plamista uczennica była tego okropnie świadoma. W końcu medyczka przymocowała do jej głowy przyjemnie chłodzący okład. Dawał on choć częściową ulgę. Nic jednak nie mogło powstrzymać uczucia niepokoju o Waleczną Łapę i Klonową Noc. Jeśli ona sama się w to aktywnie włączy, to będzie koniec.

***

Uczennica opuściła kamienne legowisko z bólem głowy. Siniak i otarcie. Cudownie. Ból wciąż lekko pulsował z tyłu, tam, gdzie miała opatrunki, lecz nie był już tak dokuczliwy. Jutro będzie gorzej. Ledwo opuściła przestrzeń dla pacjentów ukrytą w gałęziach przewalonego drzewa, zobaczyła przed sobą biały kształt. Śmignął jej przed oczami, pędząc w jej stronę. Oszroniona Łapa. Ciekawe, co ma do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie. Trzymała w zębach martwą, brązową mysz, a spojrzenie jej jedynego widzącego, błękitnego oka było przerażone i mówiło dosłownie wszystko. Biegła ją przeprosić i wynagrodzić zwierzyną. Aha.

— Jagodowa Łapo! — zawołała, podbiegając do koleżanki — Nic ci nie jest? Jesteś cała?

— Tak, cała — uczennicę już denerwował wysoki głos białej kotki. Tylko moja psychika jest z tobą w kawałkach — pomyślała.

— Ja cię tak bardzo przepraszam, ja nie chciałam, naprawdę! Nie wiem, co dziś we mnie wstąpiło! — tłumaczyła się rozgorączkowana — Wybaczysz mi?

— Wybaczę — westchnęła Jagodowa Łapa.

— Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję! — Oszroniona Łapa prawie że podskoczyła i okręciła kółko, rzucając zdobycz pod łapy koleżanki. Po chwili odbiegła rozentuzjazmowana. Plamista kotka przewróciła oczami i chwyciła zwierzynę. Czasami miała już po prostu dość tej uczennicy. Jeszcze jak zrobiła się centrum świata z powodu swojej niepełnosprawności... Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś będzie mogła normalnie żyć. Polowanie szło jej beznadziejnie, próbując nowych ruchów walki nie miała wyczucia. Radziła sobie jednak, nie przejmując się drastyczną zmianą. Małe rany na jej powiekach już się zagoiły. Oko, na które straciła wzrok było zmętniałe i szare, jednak miało też niebieskawy odcień, tak jak drugie. Z daleka nikt by nie poznał, że na nie nie widzi. No może widząc jak wpada bokiem głowy na drzewo, ale to był też dowód wiecznego rozmarzenia i roztargnienia. Dwóch cech, które szły dzielnie obok Oszronionej Łapy przez całe jej życie.

Kończąc rozmyślania, zabrała się za jedzenie. Gdy skończyła, zakopała resztki kawałek za obozem. Znak szacunku dla odebranego życia. Spojrzała w niebo. Zdążyło już się całkowicie zachmurzyć. Jarzębinowy Mróz właśnie wysyłał patrol łowiecki. Kiedy się wsłuchała, dowiedziała się, że idzie do granicy z Klanem Wilka. Poprzedniego dnia, jak tam poszedł poranny, przypadkiem zetknął się z patrolem Klanu Wilka, a Blada Pręga zadrapał nos jakiemuś brązowemu uczniowi o imieniu Niska Łapa. Czasami nie wiadomo było czy pękać z dumy, czy modlić się, żeby nie robił tego samego klanowiczom, szczególnie bratu, z którym lubił się kłócić. Zerknęła właśnie w stronę legowiska uczniów. Oszroniona Łapa z podniesionym ogonem krążyła wokół Bagiennego Skoku, mrucząc i mówiąc coś czule do niego. On co jakiś czas kiwał głową i odpowiadał koleżance. Cały czas za nim łaziła, przyczepiona do niego jak rzep do ogona czy kleszcz do skóry starszego. Widząc, że Blada Pręga ma ją już gdzieś, zaczęła przymilać się do jego brata. Ciekawe, co kocur myślał o niej. Czy lubił ją w ten sam sposób? Ja na jego miejscu miałabym jej serdecznie dość - pomyślała.

***

Waleczna Łapa usiadła przy wyjściu z obozu, dając swojej przyjaciółce znak ogonem. Lekko kiwnęła końcówką. Jagodowa Łapa podeszła do niej, po czym obie wyszły z obozu. Udały się w stronę Wielkiego Jeziora. Było to spore jezioro leżące na zachodniej stronie terytorium, blisko granicy z Klanem Chmur. Przezroczysta, spokojna tafla wody była zwodnicza, gdyż utonęło pod nią już wiele kotów. W dodatku nad zbiornikiem znajdowało się całkiem sporo głazów i ostry skalny uskok. Krążyły opowieści, że tu do dziś pałętają się dusze Piaskowej Gwiazdy i wielkiej morderczyni z Klanu Ciszy - Wężowej Cętki. Według historii, opowiastek i legend starszych, walczyły na skalnej grani, gdy Wężowa Cętka zrzuciła Piaskową Gwiazdę w otchłań jeziora, jednocześnie sama tracąc równowagę. W ten sposób zabiły siebie nawzajem. Teraz podobno błąkały się po tych wodach i wciągały każdego, kto się na nie natknął. Niektórzy mówili, że słyszeli niepokojące odgłosy znad jeziora. Według legend, to były one, walczące na śmierć i życie lub oznaka, że ktoś lub coś odważyło się wejść i zanurzyć się w toni. Jagodowa Łapa jednak uważała, że to mało prawdziwe i nie wierzyła w te bajki. Wraz ze swoją przyjaciółką usiadły nad brzegiem.

— Myślisz, że tu są? — spytała z czystej przekory srebrzystą kotkę. Wciąż czuła ostry ból z tyłu głowy.

— Wszystko możliwe. Ale... Nie — odpowiedziała — Chodzą po Klanie Gwiazdy i Mrocznej Puszczy. Z całymi swoimi rodzinami. W to wierzę.

Zapadło milczenie. Nad wodą zalśniło coś szarego. Jagodowej Łapie nagle serce podskoczyło do gardła. Ponad taflę wyskoczyła piękna ryba. Kotka westchnęła z ulgą. To było niemożliwe, żeby wylazła stamtąd martwa kotka.

— Co z nią jest?

Pytanie padło ze strony Jagodowej Łapy.

— Nie wiem już sama. Nie chcę już jej na mentora, ale nie mogę mieć innego, skoro chcę zostać medykiem. Och, czemu ona nie może być normalną medyczką... — jeknęła Waleczna Łapa, opuszczając głowę w dół. Plamista uczennica położyła jej brodę na czubku łba — Wszystko jest z nią nie tak — powróciła do analizowania błękitnooka — Najpierw te głupie klątwy, potem ja...

— Musimy przez to przejść, musimy dać radę. Jesteśmy przyjaciółkami, jesteśmy z Klanu Ciszy. Mamy rodzinę, mamy pomoc Klanu Gwiazdy. Ona się jeszcze kiedyś przekona, zobaczysz — mówiła swojej rówieśniczce Jagodowa Łapa, chociaż sama chciałaby wierzyć w prawdziwość swoich słów.

— Nie wierzysz w to, prawda?

Kotka pokiwała głową. Tak, nie wierzyła. W jej zielonych oczach zagościło połączenie smutku i strachu.

— Ale ja wierzę — Waleczna Łapa nagle wstała — Choć my jesteśmy jeszcze za małe i nie możemy jej pokonać, ba! Klan nam nie uwierzy, to siłą przyjaźni zniesiemy wszystko! Wszystko!

Jagodowa Łapa poczuła, że iskierka nadziei zaczyna płonąć w jej sercu. Jej przyjaźń, tak mocna więź z Waleczną Łapą mogły przebić wszystkie głazowe mury stojące im na drodze. Siłą przyjaźni. Siłą dwóch ofiar.

— Nakrzyczała na mnie. Strasznie — przyznała uczennica medyczki, siadając. Jej twarz posmutniała — Powiedziała, że jak nadal będę poświęcać dla ciebie świat, jak to powiedziała, "dla przyszłej zdrajczyni klanu i nas wszystkich", to odmówi dalszego szkolenia mnie. Wiem, że nie jest do końca poważna, bo nie chciałaby stracić cennej uczennicy, ale nienawidzę jej. Ona mi nie zabroni leczyć ciebie. Uciekłam tu z tobą, bo powiedziałam jej, że jesteś wspaniałym członkiem klanu, a to ona staje się zdrajczynią mówiąc w ten sposób o klanowiczach... Ja... Postąpiłam bardzo źle...

Jagodowa Łapa prawie zachłysnęła się powietrzem. Co mówiła o niej Klonowa Noc?! I jak próbowała ją bronić Waleczna Łapa? Jak odezwała się do mentorki? Jak można nazwać swoją własną nauczycielkę, patrząc jej w oczy, zdrajczynią?

— Wciąż nie wierzę w to, co narobiłaś — skomentowała krótko uczennica — To było godne mysiego mózgu nazywać mentorkę zdrajczynią. Ale... Dziękuję ci za to, że mnie bronisz. Twoje imię bardzo odnosi się do charakteru. Nie dziwię się, że Orzechowa Gwiazda tak cię nazwał na ceremonii.

Uczennica medyczki ze skromniścią odchyliła głowę lekko w bok.

— Naprawdę tak myślisz? Dziękuję ci.

— Tak się cieszę, że cię mam.

— Ja też. A wiesz, co dzisiaj mamy?

— Co?

— Noc zgromadzenia!

***

Orzechowa Gwiazda zwoływał wojowników do pójścia na zgromadzenie.

— A więc pójdą Zimna Rzeka, Wiewiórcza Skóra, Cedrowy Kieł, Jastrzębia Blizna, Oblodzona Jagoda, Pylista Zamieć, Mleczny Pysk, Bluszczowa Łodyga, Szepczaca Pieśń, Brunatny Cień, Skaliste Futro, Blada Pręga, Bagienny Skok, Cichy Zmierzch, Łaciate Światło, Obłoczne Futro, Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa — oznajmił. No tak. Jagodowa Łapa nigdzie się nie wybiera. W końcu musi odbyć karę w obozie. Ale może nie będzie widzieć bójki pomiędzy przywódcami. A jeśli się nie wydarzy, to trudno, tyle zgromadzeń jeszcze przed nią. Waleczna Łapa stanęła przy boku Klonowej Nocy. Medyczka ani raczyła na nią spojrzeć. Widocznie musiały być mocno skłócone. Srebrzystoszara uczennica zamachała ogonem i uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki na pożegnanie. Jagodowa Łapa odwzajemniła gest. Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa skakali w kółko. Biała kotka nie zauważyła, gdzie stawia łapy i przewróciła się o nogę brata, opadając pyskiem na ziemię.

— Powoli — upomniał uczennicę Pylista Zamieć, trącając ją nosem i pomagając jej wstać — Nie brykaj tak żywo, jeszcze się musisz nauczyć, jak się obchodzić z tym wszystkim.

Kotka chyba jednak nie chciała słuchać słów mentora. Niby potrząsnęła głową, ale zaraz powróciła do świętowania z bratem swojego pierwszego zgromadzenia. Pręgowany wojownik westchnął. Uroki mentorstwa.

— Trzymaj się, Jagodowa Łapo! — zawołał Blada Pręga z tłumu.

— Trzymaj się! — powtórzyła Szepcząca Pieśń.

— Wracajcie szybko! — odkrzyknęła Jagodowa Łapa. Patrzyła, jak tłum wyrusza z obozu. Ciekawe, jakie wieści przyniosą koty. W innych klanach dzieje się dobrze czy źle? A jak wypada na tle pozostałych nasz? Tego się jeszcze dowiemy.

***

Było już ciemno. Mrok zapadał coraz szybciej. W porze nagich drzew już nawet popołudnie będzie ciemne i matowe. Jagodowa Łapa wymościła sobie posłanie w legowisku uczniów. Przed chwilą je sobie zmieniła. Mech nie był tak suchy, jakby się chciało, jednak trzeba było wytrzymać. Udało jej się upolować gołębia, wplotła więc puch i pióra między mech i uschnięte paprocie. Przynajmniej to zapewniało trochę ciepła i miękkości. Zaczęła intensywnie ugniatać swoje łoże łapami. Może w ten sposób wydobędzie więcej ciepła. Efekt był jednak słaby. No trudno. Nie miała przy sobie innego ucznia. Tylko czwórka młodych wojowników - Sójcze Skrzydło, Zacienione Serce, Rudzikowy Szpon i Świetlista Sadzawka włóczyli się po obozie. Może mieliby ochotę porozmawiać z samotną uczennicą? Nieważne, chciało jej się spać i nic więcej. Słyszała jednak krzyki.

— Patrz, jak chodzisz! Deptasz mi po ogonie!

— Przepraszam!

To były głosy Rudzikowego Szponu i Świetlistej Sadzawki. Siostry były zgoła odmienne, miały różne charaktery i podejście do życia. Rudzikowy Szpon łatwo było zdenerwować, miała ostry język i ciętą ripostę na wszystko. Podobnie jak jej przyrodni brat, Zacienione Serce. Świetlista Sadzawka zaś chodziła z głową w chmurach, była marzycielką. Czy to z nią za długo się nasiedziała Oszroniona Łapa w kocięctwie? Wszystko możliwe. Rudzikowy Szpon udała się w końcu do legowiska uczniów. Jagodowa Łapa słysząc jej kroki, od razu wstała i podeszła do niej, gdy wchodziła.

— Jesteś trochę samotna teraz, prawda? — spytała. Jej bursztynowe oczy patrzyły głęboko w szmaragdowe ślepia uczennicy.

— Trochę — przyznała. Wszyscy przecież poszli. No tylko Sójcze Skrzydło została.

— Niektórzy lubią być sami. Im dłużej przebywam z niektórymi, tym bardziej wolę być sama ze sobą — Rudzikowy Szpon stwierdziła swoją teorię.

— Mam tak z Oszronioną Łapą — zauważyła Jagodowa Łapa. Były w czymś podobne! — Im dłużej z nią jestem, tym mniej chcę z nią być.

— Mnie też trochę irytuje, ale Świetlista Sadzawka bardziej — ciemnobrązowa kotka wywróciła oczami.

— To twoja siostra, nieprawdaż? A rodzeństwa zwykle się kochają — plamista uczennica tak naprawdę nie wiedziała, jak to jest mieć rodzeństwo. Tylko Waleczna Łapa była dla niej trochę jak siostra. Prawie że z miotu, była starsza tylko o jeden dzień!

— Wielu tak uważa — odparła z westchnieniem wojowniczka — Ale nie zawsze tak jest. Czasami rodzą się takie niedobrane parki, Skaliste Futro miała już dwie — na chwilę zachichotała, po czym urwała i zapadło milczenie — Wiesz o wszystkim, tak?

  Jagodowa Łapa doskonale wiedziała.

— Cześć, o czym rozmawiacie? — nagle wtrąciła się Świetlista Sadzawka. Jej żółte oczy były radosne i jasne.

— O niczym takim — odpowiedziała oschle Rudzikowy Szpon, po czym odwróciła się do Jagodowej Łapy — Idź już spać. Późna pora się zrobiła.

— Dobranoc! — zawołała, idąc do legowiska.

— Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro