Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15


Jagodowa Łapa otworzyła oczy. Posłanie było tak przyjemnie miękkie i ciepłe, że aż nie chciało się z niego wychodzić. Przeciągnęła się leniwie. Na zewnątrz panował ziąb. Było jeszcze szaro. Chciało jej się spać. Wetknęła nos w mech i spróbowała powrócić do sennego stanu.

Od śmierci Błyska minęły cztery dni. Ostrokrzewiasta Paproć i Żukowy Pazur z kociętami codziennie odwiedzali grób kociaka. Klan jednak wracał do normalności. Błysk był w Klanie Gwiazdy. I nic nie mogło tego zmienić.

Uczennica nie mogła zasnąć. Liściasta Łapa już się mył, zaś Oszroniona Łapa chrapała rozkosznie. Typowy poranek. Jako że nie mogła już spać, wyszła na zewnątrz. Poczuła pod łapami coś, czego nigdy wcześniej w życiu nie dotknęła. Był niewielki przymrozek, trawa była pokryta lodowatym szronem, który chrzęścił pod stopami. Czyżby pora nagich drzew już nadchodziła? Nie, to jeszcze za wcześnie...

Jarzębinowy Mróz organizował tymczasem patrole.

- ...i Wiewiórcza Skóra, Bluszczowa Łodyga i Czarne Niebo pójdą polować przy głazach. Dawno nikt tam nie zaglądał, więc powinno być sporo zwierzyny - kocur już kończył rozdzielać obowiązki. Ruda kotka w brązowe plamy, szary kocur w białe ciapki i kruczoczarny kocur zebrali się w grupkę i wyszli z obozu. Jagodowa Łapa udała się do legowiska medyczki. Szepcząca Pieśń musiała tam być.

- Dzień dobry! - zawołała kotka.

- O, dzień dobry, Jagodowa Łapo.

To zapewne była Klonowa Noc. Zaraz po niej rozległa się entuzjastyczna, lecz zmęczona odpowiedź:

- Witaj, kochanie!

A to już na pewno była Szepcząca Pieśń. Leżała na mięciutkim posłaniu z mchu i uschniętych liści, w otoczeniu ziół. Gdy zobaczyła swoją uczennicę, odwróciła się. Z nosa ciekła jej woda, naprawdę wyglądała na chorą. Kiedy kotka podeszła do mentorki, ona otarła się łbem o jej podbródek. Obie zamruczały z uciechą.

- Mów, co tam u ciebie - nalegała wojowniczka. Lekko potarła sobie nos łapą i kichnęła cicho.

- Dobrze. Ten przymrozek jest taki piękny! - miauknęła rozentuzjazmowana - To tak fajnie chrzęści pod łapami!

- Ja też to lubię. Chociaż wolę wczesną porę opadłych liści. Drzewa wyglądają tak pięknie i kolorowo - odparła kocica. Zbierało jej się na kichanie, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała - Być może już niedługo będzie śnieg. Ale tego jeszcze nie wiemy. Jeśli nadal będzie tak zimno, to spadnie. Będzie jeszcze piękniej.

- Śnieg? - zaciekawiła się młoda kotka. Matka opowiadała jej o śniegu, lecz wciąż ciężko jej było go sobie wyobrazić.

- Biały, spada z nieba. Niezliczone tysiące maleńkich, białych płatków. Zimny i mokry, cudowny - wytłumaczyła wojowniczka - Szczególnie gdy wchodzi słońce. Połączenie kolorów jest wtedy prześliczne.

- Chcę zobaczyć śnieg - pomyślała na głos Jagodowa Łapa.

- Tylko uważaj, by się nie przeziębić. Bo jest wtedy bardzo źle. Porą nagich drzew koty najczęściej łapią zielony kaszel. Kiedyś przeszłam, krótko po zostaniu wojowniczką. Było okropnie - wspomniała Szepcząca Pieśń - Pół księżyca w legowisku medyka wyjęte z życia.

Uczennicę przeszły ciarki. Nie chciała złapać zielonego kaszlu. To musiała być straszna zaraza, skoro tak męczyła koty. Zimna Rzeka przecież mówiła jej, że jej siostra zmarła na tę chorobę. Ile ona musiała się nacierpieć...

- A jak się czujesz? - spytała plamista kotka.

- Nawet dobrze. Powinno mi niedługo przejść. Co za... - urwała, by kichnąć - No sama widzisz, za dotknięciem łapy Klanu Gwiazdy mi to nie minie.

- Właśnie widzę. Przynieść ci coś? - zaproponowała przyjaźnie.

- Byłabym wdzięczna - zamruczała pręgowana wojowniczka. Uczennica pomknęła w stronę stosu zwierzyny. Klonowa Noc mierzyła ją czujnym wzrokiem, jej bursztynowe oczy lśniły. Wróciła z ostatnią myszą ze stosu.

- Dziękuję, moja droga - miauknęła Szepcząca Pieśń - Jesteś wspaniała.

Kotce zrobiło się ciepło na sercu. Ktoś ją chwalił. Klonowa Noc westchnęła cicho i poszła w głębszy kącik legowiska. No tak. Szła uporządkować zioła. Niech ona wreszcie zacznie być trochę bardziej przyjazna. O co jej chodziło? Co tkwiło w jej głowie? Za kogo uważała Jagodową Łapę? Wtedy uświadomiła sobie, że czuje dziwną pustkę.

- Gdzie Waleczna Łapa? - spytała uczennica.

- Poszła z Mlecznym Pyskiem i Głazowym Kłem pozbierać mi ziół - odpowiedziała krótko Klonowa Noc - Krwawnik, podbiał, dziki czosnek i jeśli się da, to kocimiętka z legowiska Dwunożnych. Ciężko to się szuka, ale pieszczochy nie są szczególnie walecznymi kotami. Sama pewnie to wiesz - wypowiedziała ostatnie zdanie, patrząc swojej uczennicy w oczy, z dozą rozbawienia. Przecież dawno uciekłam od patrolu za Wstążką! Ledwo powstrzymywała się, by się nie zjeżyć. Dla Klonowej Nocy był to kolejny powód do nienawiści.

- Idę coś zjeść - oznajmiła pstrokata kotka, kierując się do wyjścia - Później zajrzę.

Była wygłodniała. Od razu zabrała się za nornicę. Była chuda, żylasta i koścista. Fuj. Okropny posiłek. Szron wciąż pokrywał trawę, a niebo zasnuły siwe chmury. Pogoda szara jak futro Walecznej Łapy. Nie było widać ani jednego promyczka słońca. Koty wałęsały się po obozie z kąta w kąt. Co za ponury dzień. Ptaków nie było słychać prawie w ogóle. Jedynie nieliczne wróble siadały na gałęziach wysokich drzew. Cała ich gromada obsiadła wysoki jesion nad obozem. Czyściły swoje skrzydełka i przelatywały z konaru na konar, z gałązki na gałązkę. Ciekawe, jakie miały cele do wykonania na dziś? Na pewno nie tak złożone, jak u wojownika. Zdobyć trochę pożywienia, dołożyć patyczków do gniazda. Wszystko było dla nich takie proste. Jagodowej Łapie aż chciało się wskoczyć na drzewo, pochwycić jednego w zęby, poczuć smak ciepła i krwi ofiary i zeskoczyć zgrabnie na ziemię. Wpatrywała się w ptaszki ostrym spojrzeniem ciemnych, zielonych oczu. Żaden nie zszedłby ani nie sfrunął w dół. Każdy bał się kocich zębów i pazurów. Ostrych i białych, splamionych krwią niejednego zwierzęcia.

- O czym myślisz?

Aż podskoczyła. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos. Obok niej leżał pręgowany kot.

- O niczym takim, Blada Pręgo - miauknęła nieco zawstydzona. Patrzyła się na jakieś wróble i nie usłyszała, jak ktoś się z nią wita i kładzie się obok niej.

- Gdybym tylko potrafił się wspinać - westchnął kocur - To bym ściągnął całe stadko na stos zwierzyny. Całe.
Jagodowa Łapa zachichotała.

- Dokładnie tak, jak ja. Ale one nie są aż tak głupie, żeby tu złazić. Pierwszy lepszy kociak by je dorwał - kontemplował Blada Pręga - Ja tam nie próbuję się wspinać po nie.

- Nie poznaję cię - odpowiedziała z lekką ironią Jagodowa Łapa - Ty? Nie chcesz wchodzić na drzewo? Kto podmienił Bladą Pręgę? - zaśmiała się.

- Sam nie wierzę - odparł. W jego oczach pojawił się charakterystyczny psotny błysk.

- Na pewno?

- Nie zachęcaj mnie!

Obaj zamruczeli głośno. Kochali droczyć się ze sobą.

- A może jednak? - zastanowił się kocur, z głupawym uśmiechem na pysku.

- Lepiej nie!

***

Oblodzona Jagoda wyprowadziła Jagodową Łapę i Liściastą Łapę z obozu. Uczniowie byli zaciekawieni, co przygotowała im wojowniczka. Doszli na skraj terytorium, przy granicy z Klanem Wilka. Co oni mieli robić w taką pogodę?

- Mam dla was zadanie - obwieściła biała, puszysta kotka - Zadanie z tropienia. Jedna wojowniczka naszego klanu poświęciła się dla nas i ukryła się gdzieś w lesie. Zostawiła jednak kilka śladów zapachowych i wskazówek. Waszym zadaniem jest ją odnaleźć, pracując w parze Poćwiczymy w ten sposób wasze umiejętności tropienia i pracę zespołową. Gotowi? - kocica machnęła puchatym ogonem z brązową końcówką. Wydawało się ciekawe!

- Gotowi jak nigdy dotąd - odpowiedziała, machając wojowniczo końcówką ogona.

- Tak, jak mówi Jagodowa Łapa - szary kocur zwrócił się w stronę koleżanki.

- A więc idźcie - poleciła wojowniczka - Będę się kręcić i polować w tym miejscu. Macie czas do zachodu słońca.

Dwójka kotów szła przez gęsty las.

- Widzisz coś? - spytała Jagodowa Łapa.

- Nie.

- Tak myślałam. A czujesz?

- Nie.

- No tak.

Nie było widać nigdzie choćby śladów. Uczennica spojrzała na korę pobliskiego dębu. Nagle doznała olśnienia. Widniały na niej ostre ślady pazurów.

- Liściasta Łapo, spójrz! - zawołała, podbiegając do drzewa.

- Co to jest? - kocur zaciekawił się - wygląda jak cios Oszronionej Łapy.

- Ale ma słodszy i mocniejszy zapach - zaprzeczyła kotka - Pachnie jak... Polny Rozkwit.

Kocica miała bardzo ładny i silny zapach, niektórzy się nawet zastanawiali, czy nie tarza się w kwiatach.

- Faktycznie. Mogła zadać specjalnie cios jak Oszroniona Łapa - wpadł na pomysł Liściasta Łapa.

- Albo Oszroniona Łapa trenowała tu, zadrapała korę i Polny Rozkwit się o nią otarła - wymyślała dalej uczennica - Albo naprawdę szukamy Oszronionej Łapy, a wcześniej była tu Polny Rozkwit... Czekaj... Już się pogubiłam...

- Albo...

- Dobra, nie rozgrzebujmy! - syknęła Jagodowa Łapa - Szukamy albo Polnego Rozkwitu, albo Oszronionej Łapy!

- Mówiła, że to wojowniczka. W dodatku zapach Polnego Rozkwitu jest chyba trochę świeższy - zwrócił uwagę Liściasta Łapa.

- No to szukamy Polnego Rozkwitu - westchnęła kotka. Szary kocur znowu zaczął rozmyślać:

- A jeśli to podpusz-

- Zaufajmy jej! Szukamy Polnego Rozkwitu! - Jagodowej Łapie brakowało już cierpliwości. To było trudniejsze niż myślała. Obaj szli tak, węsząc i rozglądając się. Dotarli do rozpadającej się chatki Dwunożnych.

- Wchodzimy tam? - zasugerował Liściasta Łapa, dotykając lekko łapą drzwi. Na jednej z przednich stóp miał brązową skarpetkę. Wyglądało to ciekawie.

- Sprawdźmy - wzruszyła ramionami uczennica. Drzwi zaskrzypiały przy otwieraniu, jak walące się drzewo. W środku czuć było tyle, co nic. Jedno i drugie raz po raz kichało i prychało od kurzu w środku. Nagle Jagodowa Łapa się zjeżyła i jakby wrosła w ziemię.

- Klanie Gwiazdy, co to jest?!

Na ścianach, pod samym sufitem widniało kilka wyglądających jednocześnie na żywe i przerażająco martwe, głów dzikich zwierząt. Były to głównie jelenie i dziki, ale dostrzegła tam także wilka. O tych wszystkich stworzeniach słyszała z opowieści starszych, teraz je rozpoznawała. Liściasta Łapa też się zjeżył i stanął obok przyjaciółki. Patrzył się wielkimi, wystraszonymi oczami na tajemnicze łby.

- Klanie Gwiazdy - szepnął - Ci dwunożni to naprawdę mają pszczoły w mózgu, robiąc takie rzeczy. Chodźmy. Tu nic nie ma.

Oboje wyszli ostrożnie, oglądając się za siebie. To było straszne. Liściasta Łapa usiadł i zaczął grzebać pazurami w ziemi.

- Co ty robisz? - spytała się go nieco zdziwiona Jagodowa Łapa. W jednej chwili uczeń głośno wykrzyknął:

- Jest trop! Tak! Mam trop! - pokrzykiwał.

- Trop? - zaciekawiła się łaciata kotka.

- To na pewno Polny Rozkwit! Jeszcze trochę ciepłe! Oszroniona Łapa nigdy nie zakopuje! To prezent dla nas! - wołał, kręcąc się w kółko. Gdy uczennica podeszła do niego i zobaczyła, co on takiego odkrył, doznała kolejnego dziś olśnienia. W ziemi zakopana była nornica! Nie resztki, nie kości, nie skóra, ale cała nornica!

- Jest! Mamy to! - ucieszyła się Jagodowa Łapa, prawie podskakując z ekscytacji.

- Musimy iść teraz śladem krwi ofiary, jeśli jakieś zostawiła - pomyślał zielonooki kocur - O tu, patrz, kropelka, a nawet kilka na ściółce - zauważył.

- Bystry jesteś - miauknęła uczennica - Czyli musiała udać się tam. Idziemy w tę stronę - wskazała głową. Wyruszyli razem na południowy zachód, tam, gdzie kierowały ich wszystkie możliwe i zauważone znaki. To właśnie tam mogła chować się Polny Rozkwit.

Przystanęli nad małą kałużą, by się napić. Wysokie słońce chyba właśnie minęło. Mają jeszcze dużo czasu. Jagodowa Łapa rozglądała się bacznie. Wtedy zauważyła coś podejrzanego. W samym środku bajorka usadowiona była grupa małych kamyczków. Przypadek?

- Liściasta Łapo?

- Tak?

- Co to za kamyczki w samym środku kałuży? - spytała kotka.

- Czy to oznacza, że mamy iść do kamieni? - domyślił się uczeń.

- Chwila... Kamienie... - pomyślała Jagodowa Łapa - Mamy na terytorium jakieś słynne kamienie? Głazy na przykład?

Nagle w głowie pojawiło się jej gotowe rozwiązanie. Głazy! Mieli iść do głazów! Tam była Polny Rozkwit!

- Idziemy do głazów! - zawołała głośno - Musi tam być! Szybko!

Gdy dwójka kotów dotarła do sterty kamieni na południowym wschodzie terytorium, pogoda ani śmiała się poprawić. W dodatku zaczęło wiać i zrobiło się zimniej. Głazy piętrzyły się w górę, wyglądając jak trofeum do zdobycia dla śmiałego, silnego kota. Nie było słychać nic, prócz szumu wichru i trzepotu ptasich skrzydeł. Jednak w powietrzu unosiła się słaba, słodka woń. Pasowała do Polnego Rozkwitu. Bardzo. Chociaż nie była tak mocna, jak wcześniej. Chyba wytarzała się w paprociach lub w czymś podobnym.

- Tu musi być. Sprawdźmy tam, w krzewach - wskazała ogonem Jagodowa Łapa. Liściasta Łapa od razu wskoczył w jagodowe krzaki. Po chwili wynurzył się z gałązką za uchem.

- Tu nic nie ma - wymamrotał - Może gdzieś jest jakaś nora.

Jagodowa Łapa rozejrzała się po okolicy. Nie było żadnej nory.

- Nie ma - westchnęła - Co tu szukać nory, mamy w tym miejscu wszystko przejrzane wcześniej. Mentorzy by nam o tym mówili.

- No to co robimy? - westchnął uczeń.

- Wiem! Szukajmy wśród głazów! - kotkę nagle olśniło. Wskoczyła na jeden z kamieni, zaglądając we wszelkie szpary. Były okropnie małe.

- Za małe jak na kota - zawołała, widząc szarego kolegę przeszukującego z drugiej strony.

- Zajrzę z drugiej - oznajmiła uczennica przeskakując na sąsiedni głaz, w bok. Wtedy usłyszała coś, co od razu dało jej odpowiedź. Koci oddech! Obok niej! Dokładnie w tym samym momencie, Liściasta Łapa podszedł do koleżanki. Kotka ujrzała pstrokaty kształt w większej dziurze. To na pewno ona! Piszcząc z ekscytacji, zepchnęła mniejszy żwirek z góry skały i naskoczyła przednimi łapami wyżej. Jej towarzysz był już tuż obok niej.

- Mamy cię! - zawołała z triumfem Jagodowa Łapa, widząc mordkę Polnego Rozkwitu wyskakującą ze szpary.

- Tu byłaś! - miauknął uczeń, spojrzawszy w zielone oczy starszej wojowniczki. Roześmiała się głośno.

- Gratulacje! - wykrzyknęła z radością wymalowaną na twarzy - Znaleźliście mnie! Teraz czas wracać do domu. Na pewno otrzymacie nagrodę!

- Jak ci tam było? - zaciekawiła się łaciata kotka. Polny Rozkwit właśnie zeskoczyła na ziemię.

- Przede wszystkim zimno - odparła, zagarniając uczniów ogonem i prowadząc ich w stronę obozu - Myślałam, że zaraz tam złapię biały kaszel! Brrr! - warknęła, trzęsąc się i otrzepując futro. Oba młode koty przycisnęły się do jej boków, by ją ogrzać. Skoro miała tak grube i długie futro, a było jej zimno, naprawdę musiała zmarznąć. W drodze do obozu zrobiło się jeszcze zimniej. W końcu dotarli do polany treningowej. Oblodzona Jagoda akurat wracała skądś z myszą w zębach. Skrupulatnie przykryła ją liśćmi. Gdy zobaczyła wracających uczestników gry, miauknęła ze szczęścia:

- No wreszcie! Wreszcie wróciliście! Już się martwiłam! Jest bardzo zimno i bałam się, że coś się wam stało. Wracajmy do obozu.

Cała trójka udała się w stronę bezpiecznego, ciepłego domu. Cedrowy Kieł od razu wyskoczył z legowiska, by przywitać się z partnerką. Obaj zamruczeli, ocierając się pyskami.

- Wreszcie jesteś - szepnął uradowany - Martwiłem się.

Naprawdę wszyscy tak się o nich bali? Polny Rozkwit zakaszlała i udała się do legowiska medyczek.

- Było zimno - wytłumaczyła szybko - A lepiej zapobiegać niż leczyć.

Ciemnoszary kocur pokiwał głową. A co jeśli Polny Rozkwit zachoruje? Co jeśli złapie najpierw biały, a potem zielony kaszel? Kotka nie chciałaby tracić wspaniałej wojowniczki. Oblodzona Jagoda rzuciła zdobycz na ziemię, a Liściasta Łapa pomknął do cieplutkiego legowiska uczniów.

- Gdzie jest Jastrzębia Blizna? - spytała dymnoszarego kocura.

- Poszedł na patrol graniczny, przy Niskim Wzgórzu. Zaraz wróci, poszedł z Postrzępioną Pręgą i Świecącym Kamieniem - odparł Cedrowy Kieł.

- To dobrze - skinęła głową Oblodzona Jagoda - A teraz... Jagodowa Łapo, gdzie jest Liściasta Łapa?

- Pobiegł do legowiska uczniów. Chyba było mu zimno - odpowiedziała kotka. Mentorka kocura westchnęła.

- Powiedz mu, żeby przyszedł, bo muszę wam obu coś powiedzieć - poleciła wojowniczka - Ale zanim zdążę powiedzieć ,,mysz".

- Już to powiedziałaś - zamruczała, rozbawiona swoją własną odpowiedzią, patrząc na matkę - Idę.

Kocur siedział w swoim legowisku, przytulając się do miękkiego, ciepłego posłania.

- Liściasta Łapo - miauknęła uczennica - Chodź, Oblodzona Jagoda musi nam coś obwieścić.

Jej kolega pokiwał niechętnie głową, wychodząc na zewnątrz.

- Dopiero usiadłem! - jęknął w międzyczasie.

Oblodzona Jagoda usiadła na zimnej trawie. Była szczęściarą. Miała bardzo długie futro, i to w dodatku białe jak śnieg. Z brązowymi pędzelkami na uszach, łatką na piersi i końcówką ogona oraz zielonymi oczami była idealną leśną łowczynią porą nagich drzew. Jej kamuflaż był idealny w tym czasie.

- Jagodowa Łapo, Liściasta Łapo - oznajmiła uroczyście - To była wasza pierwsza misja. Spisaliście się świetnie. W nagrodę, ja i Szepcząca Pieśń, jak uzgodniłyśmy, dajemy wam cztery dni wolne od patroli i czyszczenia posłań, upolowałam dla was także trochę zwierzyny!

Jagodowa Łapa podskoczyła z radości. Mieli wolne i darmowe jedzenie! Liściasta Łapa uśmiechnął się pod nosem. Wyglądał, jakby szczególnie go to nie cieszyło, a było wiadomo, że poranne patrole uwielbiał, ale plamista kotka patrząc na niego, widziała, że zaraz może eksplodować z ekscytacji.

- Dziękujemy! - wykrzyknęła - To fantastycznie!

- Dziękujemy! - powtórzył szary kocur.

- To dla szczęścia moich zdolnych uczniów - zamruczała Oblodzona Jagoda, wtulając się w futra dwóch młodych kotów. Ta dwójka była dla niej szczególnie bliska. Jeden kot był jej uczniem, drugi jej córką. Jagodowa Łapa kochała swoją matkę. Była dla niej wzorem do naśladowania. To ona nauczyła ją prostych chwytów w kocięctwie, chroniła ją przed niebezpieczeństwami, wyjaśniała zasady życia w klanie, uspokajała, gdy mała jeszcze koteczka bała się lub smuciła. Obie kochały się i pragnęły utrzymać więzi jak ze żłobka jak najdłużej.

- Jesteście wspaniali - rzekła - I wiedzcie, że jakby się coś działo, to zawsze możecie na mnie liczyć. Ale nie w samodzielnych misjach! Chyba, że będzie naprawdę źle.

Kotka pokiwała głową. Jej matka wytworzyła już silną więź mentorską z Liściastą Łapą. Czy był dla niej jak syn? Czy wtedy byłby dla uczennicy jak brat?

- Wiem, mamo - odparła uczennica.

- Nie mogłem mieć lepszej mentorki - wymruczał Liściasta Łapa.

- Idźcie coś zjeść - poleciła uczniom wojowniczka - Musicie mieć siłę, by uczestniczyć w dalszych misjach.







A/N I tak oto dotarliśmy do połowy tej książki. Dziękuję każdemu, kto czyta, daje gwiazdki i komentuje, sprawia mi to ogromną radość i daje mega motywację 💗 Przy okazji, mam kilka pytań do czytelników na temat tej książki:
1. Ulubiona postać?
2. Znienawidzona postać?
3. Ulubiony klan?
4. Ulubiony ship?
5. Ogólna opinia o książce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro