Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


— Wstawać, bitwa! — rozległ się głos sprzed legowiska uczniów. Jagodowa Łapa aż podskoczyła na posłaniu. Klanie Gwiazdy, nie teraz... Z niechęcią wstała i wyszła na zewnątrz. Było jeszcze ciemno i szaro, nie było mowy o dobrej pogodzie. Wielu członków klanu było już gotowych.

— Zaatakujemy obóz — oznajmił Orzechowa Gwiazda, wspinając się na Wielki Kamień — Musimy się skradać cicho i ostrożnie. Każdy dobierze się w parę. Jarzębinowy Mrozie, idziesz ze mną. Bluszczowa Łodygo, Świecący Kamieniu - jesteście w parze. Wiewiórcza Skóro, Zimna Rzeko, wy też. Brunatny Cieniu, Piorunowy Pazurze, idziecie razem. Sójcze Skrzydło, Zacienione Serce, walczycie we dwójkę. Czarne Niebo, Żukowy Pazurze, pracujecie razem. Teraz pary z uczniami.

Jagodowa Łapa wzdrygnęła się. Właśnie szła na bitwę.

— Oblodzona Jagoda z Liściastą Łapą, Pylista Zamieć z Oszronioną Łapą, Jastrzębia Blizna z Bladą Łapą, Skaliste Futro z Bagienną Łapą i Szepcząca Pieśń z Jagodową Łapą — Jagodowa Łapa wzdrygnęła się na dźwięk swojego imienia — Reszcie powierzam chronienie obozu w razie ataku przeciwnika — dokończył przywódca, zeskakując na dół — I trzymacie się razem.

— Chodźcie wziąć zioła wzmacniające — miauknęła Klonowa Noc sprzed legowiska medyka. Uczennica niepewnym krokiem podeszła do medyczki. Waleczna Łapa jeszcze ziewała i opierała się o mentorkę.

— Są bardzo gorzkie — ostrzegła srebrna koteczka — Ale musisz je zjeść.

Kotka wzięła głęboki wdech. Miała przed nosem kępę gorzkich, lecz obowiązkowych do zjedzenia liści. W końcu zdecydowała się. Przełknęła ziele. Naraz zaczęła pluć i wściekle pocierać łapą język.

— Fuj! — piszczała, kręcąc się w kółko — Ohyda!

— Pamiętam siebie i swoją reakcję, jak pierwszy raz musiałam to zjeść. To było przed walką z włóczęgami. Całą drogę marudziłam Łaciatemu Światłu - mojej mentorce, nad uchem, że te zioła powinny być przeznaczone do wtarcia, a nie jedzenia. Wtedy miała mnie serdecznie dość. Ale potem miałam dużo więcej siły niż normalnie — opowiedziała Szepcząca Pieśń ciepłym, pokrzepiającym głosem. Jagodowa Łapa poczuła się trochę lepiej.

Cały klan wyruszał już z obozu. Medyczki wzięły ze sobą zioła. Musiała dać radę. Nie było innej opcji. Przycisnęła się do boku mentorki i wyszła za całym klanem z obozu.

***

Blady świt rysował się na ciemnym niebie. Kotom Klanu Ciszy udało się przekroczyć ścieżkę dwunożnych i przedrzeć się przez gęste poszycie i bagna Klanu Wilka. Byli już niedaleko obozu. Z dala było już widać gęste chaszcze, prawdopodobnie krzewy głogu okalające obóz. Sekretne przejście nie istniało. Trzeba było zaatakować przez wejście. W pewnym momencie ktoś ze środka orszaku atakujących wydał z siebie szept:

— Cierń mi się wbił w łapę.

Wszyscy spojrzeli na Oszronioną Łapę. Koteczka wyglądała na nieświadomą zrobienia z siebie pośmiewiska.

— Zaraz ci sam wypadnie — syknęła Waleczna Łapa. Klan, nie zwracając uwagi na białą, podenerwowaną koteczkę ruszył do przodu. Czy ona jak zwykle musiała wszystko psuć swoim dziecinnym zachowaniem?

— Ale to boli i przeszkadza.

— Zamkniesz się? — wycedziła przez zęby Jagodowa Łapa. Kotka od razu zamilkła. No proszę. Starsza ode mnie, a nie potrafi się zachować. Dopiero teraz poczuła działanie ziół. Miała wrażenie, jakby jej mięśnie zyskały siłę kota starszego o kilka księżyców.

Smak już zanikł. Przełknęła ślinę na myśl, że zaraz może zastąpić go metaliczny posmak krwi. Koty bezszelestnie zbliżyły się do wejścia. Klan krzątał się po obozie jak zwykle. Jakaś karmicielka leżała przed legowiskiem w krzaczku ostrokrzewu, karmiąc dwa maleńkie kocięta. Troje uczniów trenowało walkę. Para kotów dzieliła ze sobą języki. Medyczka segregowała stertę ziół. Obóz osłonięty cierniami nie dawał już osłony przed atakiem. Oni wszyscy mogli zaraz zginąć. Nie wiedzieli o bitwie.

— Dam wam znak — szepnął Orzechowa Gwiazda — Gdy nastroszę ogon i położę go na grzbiecie w ten sposób.

  Kocur zademonstrował ruch. Klan potakiwał. Kot siedzący przy wejściu - bury potargany kocur raz po raz ziewał. Niezbyt dobry z niego strażnik.

W pewnym momencie Orzechowa Gwiazda dał znak. Serce Jagodowej Łapy zabiło szybciej. W jednej chwili rzuciła się przed siebie z furią. Biegła u boku Szepczącej Pieśni. Nagle ogłuszył ją przeraźliwy pisk i krzyk. Kątem oka widziała, jak cynamonowa karmicielka zabiera prędko młode do żłobka, uczniowie panikują, a wojownicy rzucają się do ataku. Gdy wpadła do obozu, od razu napatoczyła jej się przed nos szarobura uczennica. Wystrzępiona Łapa! - przypomniała sobie ze zgromadzenia. Jedna z większych uczennic! Kotka wyglądała na odważną i pewną siebie. Uczennica Klanu Ciszy skoczyła na nią z pazurami. Zatopiła je głęboko w grzbiecie koteczki. Ta jednak szybko się wyślizgnęła z piskiem i ugryzła ją w kark. Wtedy z odsieczą przyszła swojej uczennicy Szepcząca Pieśń. Rzuciła się na młodą samiczkę i ściągnęła ją z Jagodowej Łapy. Wtedy w drogę wszedł im biały kocur. Stroszył gniewnie futro. Niewiele myśląc, zaatakował Jagodową Łapę. Ta skoczyła do góry, robiąc unik i lądując na jego zadzie. Drapała jego grzbiet. Kot miałczał i wyrywał się spod łap rywalki. Szepcząca Pieśń odrzucając na bok Wystrzępioną Łapę, zajęła się drugim uczniem.

— Ostowa Łapo! — wykrzyknęła szarobura uczennica. Wstała, kulejąc na przedniej łapie i podbiegła do brata siłującego się z wojowniczką. Szarpnęła go za kark i spróbowała wyciągnąć. Wtedy jednak zjawił się inny kot. Wielka, biała kocica. Jej szare oczy jarzyły się ogniem. Z furią wyjęła ucznia, trącając go nosem w kierunku omszonej nory po drugiej stronie polany. Wściekła skoczyła z odsłoniętymi pazurami na Szepczacą Pieśń. Obie kotki turlały się po ziemi w szaleńczym ścisku. Krew trysnęła na ziemię, tworząc szkarłatną smugę. Jagodowa Łapa zaatakowała wojowniczkę Klanu Wilka od tyłu.

— Zmykaj do żłobka, dzieciaku! — krzyknęła, odwracając się do uczennicy — I zostaw w spokoju mojego syna!

Zanim koteczka zdążyła się obejrzeć, ból rozdarł jej twarz. Coś ostrego uderzyło w jej pysk, a krew zasłoniła jej widoczność. Zatoczyła się z bólu. Niemalże w tym samym momencie zauważyła biegającego po obozie i panikującego młodego ucznia. Nie mogła się teraz poddać. Szepcząca Pieśń już biła się z białą kocicą. Brązowy kocurek cały się trząsł. Dostaniesz nauczkę, uczniaku - pomyślała Jagodowa Łapa. Bez wahania podbiegła do niego i chlasnęła mu pazurami prosto w pysk. Zawarczała na niego wściekle. To wystarczyło na takiego młodziaka. Uciekł w popłochu do żłobka.

— Wróć! Jagodowa Łapo, wróć!
Koteczka obróciła głowę. Szepcząca Pieśń krwawiła z zadrapania na barku po dzikiej walce — Nie zabijaj takich kociąt! O, patrz!

Czarny kocur o lśniących pomarańczowych oczach stał zupełnie sam na omszałym głazie. Jeżył futro, gotów skoczyć w dół. Uczennica bez wahania prędko wdrapała się na górę, gdzie stał. Przez chwilę tkwił jak wmurowany w ziemię, patrząc z góry na młodszą kotkę. Nagle bez ostrzeżenia zwalił się na nią całym ciężarem ciała, wbijając jej pazury w grzbiet. Koteczka zapiszczała z bólu. Skuliła się maksymalnie pod kocurem. Jej mentorka nadbiegła przerażona. Próbowała walczyć z kotem, lecz to było bezskuteczne. Nie zwracał na nią uwagi, kotłował się z Jagodową Łapą po kamieniach. Obaj turlali się w dół. W pewnym momencie uczennica straciła zupełnie równowagę. Jej przednia łapa poślizgnęła się na kamieniu, a ona runęła w dół. Z przeraźliwym piskiem uderzyła tylną nogą w kamień i upadła na ziemię, wznosząc tumany kurzu. Zamroczyło ją, ból rozdarł jej łapę. Szepcząca Pieśń zeskoczyła na dół i porwała uczennicę ze sobą. Kotka przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje. Klanie Gwiazdy, czy ja umieram? Nie...

***

Kiedy otworzyła oczy, zorientowała się, że jest na zewnątrz obozu, ukryta w chaszczach. Klonowa Noc i Waleczna Łapa stały nad nią. Koteczka obejrzała się do tyłu. Na tylnej łapie miała okropną ranę, z której sączyła się krew i ropa. Nie była w stanie poruszyć ranną nogą. Uczennica medyczki z mchem w pysku podeszła do niej i przyłożyła jej opatrunek do zadrapania. Wzięła w zęby kwiat nagietki i zaczęła go przeżuwać. Następnie wypluła maść na nogę przyjaciółki i przytrzymała kolejną porcją mchu i pajęczyn.

— Będziesz żyć — zamruczała, próbując ją pocieszyć — Masz paskudne zadrapanie na twarzy. Widziałaś coś w ogóle przez tą krew?

— Coś tam widziałam — powiedziała cicho Jagodowa Łapa.

— Odpoczywaj, walczyłaś dzielnie — uspokoiła uczennicę Klonowa Noc.
 
Kotka widziała stąd całą bitwę. Orzechowa Gwiazda i Pstrokaty Pysk kotłowali się po zakrwawionej ziemi. Świecący Kamień i kremowo-biała kotka fuczały wściekle na siebie. Ucho kocicy z Klanu Wilka było nacięte i obficie krwawiło. Wiewiórcza Skóra atakowała mniejszego, czarnego kocura. Warto było zwrócić uwagę na to, że ona sama była mała i drobna. Rozmiary jej rywala wydawały się tutaj śmieszne. Piorunowy Pazur szarpał po ziemi brązowo-białego kocura. Przeciwnik piszczał i błagał o wypuszczenie. Sójcze Skrzydło uderzała pazurami w kark jasnoszarą kotkę z lodowatobłękitnymi oczami i załamanym ogonem, Zacienione Serce pomagał jej w tym. Ta, w pewnym momencie uciekła przerażona z napuszonym futrem. Żukowy Pazur gryzł po uszach szarego pręgowanego kocura.

— To ty porwałeś Ostrokrzewiastą Paproć! Zapłacisz mi za to! — pokrzykiwał. Trawa pod głową kota Klanu Wilka przybierała kolor szkarłatnej czerwieni. Oblodzona Jagoda i brązowoszara kotka warczały do siebie wściekle, aż rzuciły się na siebie i przetoczyły po ziemi. Liściasta Łapa asystował mentorce, starając się odganiać innych przeciwników. Blada Łapa z dzikim wyciem taranował młodą wojowniczkę wrogiego klanu. Kremowa kotka z poskręcanym futerkiem i spanikowanymi żółtymi oczami piszczała, usiłując się bronić. Jastrzębia Blizna pomagał uczniowi, odrzucając koty na boki. Skaliste Futro była atakowana przez wielkiego brązowego kocura o niezwykle szerokich barkach. Kiedy zwinna, ruda kotka zakradała się, by się przyłączyć, Bagienna Łapa ze straszliwym piskiem zaatakował przeciwniczkę. Nagle Jagodowa Łapa zobaczyła coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Wielki, biały kocur z czarną łatą na boku skończył w stronę Oszronionej Łapy i chlasnął ją łapą prosto w oko. Koteczka zapiszczała przeraźliwie i runęła na ziemię jak długa. Podkuliła łapy pod siebie.

— Nie! — usłyszała głos za sobą. Dopiero wtedy zauważyła Szepczacą Pieśń.

— Nie walczysz? — zdziwiła się.

— Miałam tu siedzieć, dopóki komuś zabraknie partnera. Nie mogę zostawić mojej uczennicy — powiedziała spokojnie, kładąc jej ogon na karku — Ale... właśnie mnie potrzebują.

— Oszroniona Łapo! — miauknęła głośno Waleczna Łapa. Brązowy pręgowany kształt szybko zakrył ranną kotkę i pochwycił ją za kark. Pylista Zamieć wpadł jak burza do kryjówki w krzakach. Oszroniona Łapa zwisała nieprzytomna z jego pyska. Miała ślady zadrapań na lewym oku. Wtedy Jagodową Łapę zebrało na wymioty. Krew sączyła się z kącika oka uczennicy. Pół krzycząc, pół szepcząc odwróciła głowę. Kocur położył uczennicę na posłaniu.

— Muszę iść, trzymaj się — zamruczała Szepcząca Pieśń, ostatni raz dotykając głowy Jagodowej Łapy nosem, po czym pobiegła na pole bitwy wraz z Pylistą Zamiecią. Medyczki przystanęły przy rannej kotce. Jagodowa Łapa starała się nie patrzeć. Kątem oka widziała jednak co się dzieje. Waleczna Łapa uniosła delikatnie łapą powiekę siostry. Natychmiast odskoczyła przerażona.

— Ach! Co to jest?! — zawołała — Pazurami prosto w oko! Nic jej nie będzie?

— Zobaczymy, jak przeczyścimy jej oko — odparła Klonowa Noc — Tutaj jest kałuża. Weź mech i nabierz mi wody.

Koteczka wzięła kępę mchu i zamoczyła ją w pobliskim małym bajorku. Przyłożyła czyszczący opatrunek do oka Oszronionej Łapy. Krew powoli wsiąkała, spływając wraz z wodą. Uczennica medyczki powtórzyła operację kilkakrotnie, aż pozbyła się posoki i ropy.

— Teraz weź pajęczyny i glistnik, to są te żółte kwiaty. Przyłoż glistnik do oka, na niego mech i przytrzymaj pajęczynami opatrunek — zarządziła medyczka.

Waleczna Łapa wykonała jej polecenie. Jagodowa Łapa spojrzała na koleżankę z legowiska. Jej boki poruszały się miarowo. Opatrunek przylegał do jej oka. Jej stan był co najmniej zły. Srebrna koteczka położyła się przy siostrze, kładąc jej głowę na karku. Wyglądały, jakby były gotowe zaraz umrzeć razem. Wtedy Oszroniona Łapa zaczęła otwierać jedno ze ślepi. Towarzyszył temu okropny jęk.

— M-moje oko... — szepnęła, ze śladami lekkiego otępienia po wypadku — Co się dzieje... Gdzie ja jestem...

Waleczna Łapa wstała i zaczęła lizać białą koteczkę po głowie.

— Daj jej tymianek — poleciła Klonowa Noc. Uczennica wzięła kępkę nęcąco pachnących liści i położyła je przy pysku siostry. Biała kotka obróciła głowę. Zlizała zioło i położyła ponownie łebek na ziemi.

— Masz odpocząć, ani kroku stąd — przestrzegła ją Waleczna Łapa. Chwilę później zwróciła się do mentorki — Będzie widzieć?

— Obawiam się, że na to oko nie. Na pewno wzrok jej się bardzo pogorszy. W oczy infekcje wdają się najłatwiej — odpowiedziała wyraźnie zmartwiona medyczka.
 
Nagle rozległ się przeraźliwy skowyt, głośniejszy od jakiegokolwiek innego kociego dźwięku. Wydał go Lisia Gwiazda. Chyba wzywał posiłki. Jagodowa Łapa nie miała już siły na to patrzeć. Wykończona opadła na posłanie. Jeśli tak miały wyglądać bitwy, które miała toczyć, to było bez sensu.

***

Kiedy się obudziła, hałas bitewny dalej dudnił w jej wrażliwych uszach. Na polu walki było więcej kotów Klanu Wilka. Jarzębinowy Mróz i Orzechowa Gwiazda atakowali we dwójkę parę wojowników wrogiego klanu - białą kotkę o lśniącej, krótkiej sierści i biało-czarnego kocura. To ten okrutnik zranił Oszronioną Łapę! Za nimi, drobniutka, srebrno-biała kocica walczyła z Cedrowym Kłem. Była już poważnie ranna, krwawiła obficie z licznych ran. W końcu, zbyt słaba, żeby walczyć, poddała się, upadając bez sił na ziemię. Czy ona umiera? Kocury z Klanu Ciszy warczały na biało-czarnego wojownika. Gdy zobaczył leżącą w kałuży krwi koleżankę z legowiska, wydał z siebie cichy jęk. Po chwili przypadł do niej. Ruszała się jeszcze. Oddychała nierówno. Jej bok poruszał się w górę i w dół, jednak tak słabo, że prawie w ogóle. Wielu wrogów uciekło już do legowisk i schronów. Gwar powoli cichł. Wtedy Lisia Gwiazda, ranny w klatkę piersiową i tylną nogę podniósł się z tłumu i wskoczył na omszały głaz, splamiony krwią. Krwią Jagodowej Łapy. Koteczka wzdrygnęła się.

— To był całkowicie niesprawiedliwy atak — rzekł kocur. Aha. Jasne. Bardzo niesprawiedliwy — Odejdź, Orzechowa Gwiazdo — po czym dodał z wściekłością — I przy okazji może nawet zabierz ciało wojowniczki, którą odebrał nam twój klan. Na pochówek.

Wtedy uczennica zdała sobie sprawę. Ciałko srebrno-białej wojowniczki leżało skulone na środku obozu. Jeszcze żyła, lecz już ledwo. Jęczała cicho. Kiedy medyczka podeszła do niej z ziołami, ta zdążyła wyszeptać słabym, drżącym głosem:

— Za mój klan... Za moją rodzinę...

Po czym jej głowa upadła. To był już koniec. Orzechowa Gwiazda przywołał swoje koty znakiem ogona, po czym poprowadził ich ku wyjściu.

— Wygrałeś — odezwał się Lisia Gwiazda — Ale tylko tę bitwę. Potem przegrasz wszystko, co masz. Dopilnuję, żebyś stracił wszystko. Wszystko, co kochasz. Twój klan, twoją partnerkę, twoje dzieci... Twoich uczniów.

Słowa kocura brzmiały na tyle przerażająco, że Jagodowa Łapa aż się skuliła. Zaraz poczuła, jak coś trąca ją w zad.

— Wstajesz — zarządziła spokojnym głosem Klonowa Noc — Idziemy. Wygraliśmy.

W sercu koteczki strach tłumił radość. Spróbowała wstać. Prawie przewróciła się na rannej łapie.

— Powoli — przypilnowała przyjaciółki Waleczna Łapa — Nie na wariata, masz opatrunki.

Uczennica przewróciła oczami i spróbowała jeszcze raz. Tym razem utrzymała się na czterech łapach. Klonowa Noc wzięła na grzbiet senną Oszronioną Łapę. Musiała dostać naprawdę szokującą ilość ziół uspokajających, skoro wydawała się, jakby była w stanie półsnu. Gdy cztery kotki wyszły z ukrycia i podążyły za klanem, koty Klanu Wilka odprowadziły je nienawistnym spojrzeniem. Czas wracać do domu. Wygraliśmy.

***

Wchodząc do obozu, Jagodowa Łapa poczuła ciepło w sercu. Wróciła żywa.

— Wspaniale walczyłaś — Szepcząca Pieśń podeszła do niej, ocierając się ogonem o jej bok — Zasłużyłaś na odpoczynek, zjedz coś. I się połóż. Ale najpierw zrobimy coś ważnego.

Kotka dobrze wiedziała, o co chodzi. Blada Łapa i Bagienna Łapa zgodnie z obietnicą mieli zostać wojownikami. Byli oni synami Szepczącej Pieśni i wnukami Orzechowej Gwiazdy. Rudy kocur, lekko wylizawszy rany, wskoczył na Wielki Kamień.

— Niech wszystkie koty na tyle dorosłe, by samodzielnie polować, zbiorą się pod Wielkim Kamieniem na zebranie klanu!

Koty zaczęły schodzić się w kierunku głazu.

— Dziś wygraliśmy bitwę z Klanem Wilka — rzekł Orzechowa Gwiazda — Jest to dla nas święto. Przykro nam, z powodu Oszronionej Łapy i innych rannych pobratymców. Miejmy jednak nadzieję, że Klan Gwiazdy da im przeżyć szczęśliwie.

Kilka kotów zwiesiło głowy. Piorunowy Pazur i Mleczny Pysk oparli się o siebie. Waleczna Łapa i Liściasta Łapa szeptali między sobą. Mieli zmartwione miny.

— Jednakże — ciągnął przywódca — Dwójka kotów specjalnie przysłużyła nam się w bitwie. Blada Łapo, Bagienna Łapo, podejdźcie.

Dwójka starszych uczniów wysunęła się z szeregu. Wyglądali jakby pierwszy raz widzieli świat na własne oczy.

— Ja, Orzechowa Gwiazda, przywódca Klanu Ciszy, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tych uczniów. Ciężko trenowali, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam ich wam jako wojowników. Blada Łapo, Bagienna Łapo, czy przyrzekacie stać na straży kodeksu wojownika, chronić go i bronić nawet za cenę życia?

Dwóch braci spojrzało na siebie, a potem na Orzechową Gwiazdę.

— Przyrzekam — rzekł pewnie Blada Łapa.

— Przyrzekam — zawtórował bratu Bagienna Łapa.
 
Rudy kocur zeskoczył z kamienia.

— A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Blada Łapo, od tej pory będziesz znany jako Blada Pręga. Klan Gwiazdy ceni twoją odwagę i pewność siebie, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Ciszy.

Przywódca podszedł do świeżo mianowanego wojownika, kładąc mu łeb na jego głowie. Młody kot liznął bark władcy.

— Bagienna Łapo — teraz zwrócił się do drugiego kocura — Od tej pory będziesz znany jako Bagienny Skok. Klan Gwiazdy ceni twoje męstwo i lojalność, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Ciszy.

Gdy czynił mu ten sam znak, co Bladej Prędze, Bagienny Skok zadrżał. Na głowie miał ranę, której teraz dotykał Orzechowa Gwiazda. Nie dał jednak tego po sobie poznać i dotrwał do końca. Cały klan naraz zaczął skandować:

— Blada Pręga! Bagienny Skok! Blada Pręga! Bagienny Skok!

Jagodowa Łapa chyba najgłośniej krzyczała imiona swoich przyjaciół. Gdy dwójka nowych wojowników udała się na czuwanie, Jastrzębia Blizna podszedł do córki.

— Jak się cieszę, że nie jestem już mentorem — westchnął.

— Byłeś dla niego najlepszym mentorem! — zaprotestowała koteczka — Dałeś sobie z nim radę, a to już coś.

— Świetnie walczyłaś — zmienił temat — Jestem z ciebie dumny.

Uczennica wtuliła się w futro ojca. Po chwili niespodziewanie przyłączyła się do nich Oblodzona Jagoda.

— Chodź coś zjeść — odezwała się skądś Szepcząca Pieśń — Pewnie jesteś głodna.
Kotka skinęła głową. Była głodna jak wilk.
 
Ciężko było stwierdzić, czy to był udany dzień. Pomimo wygranej bitwy i mianowania Bladej Pręgi i Bagiennego Skoku na wojownika, Oszroniona Łapa została przecież ciężko ranna. Jednak pomimo tego, Klan Ciszy mógł mieć wreszcie spokój z Klanem Wilka. Oczywiście przez pewien czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro