𝟎𝟏𝟎.
⚠︎𝐎𝐒𝐓𝐑𝐙𝐄Ż𝐄𝐍𝐈𝐄!⚠️
jak już wspominałam w intrze — praca nie jest przeznaczona dla osób poniżej 16 roku życia. dodatkowo w tym rozdziale pojawiają się treści nieodpowiednie dla osób poniżej 18 roku życia, których początek będzie oznaczony. z tego też powodu — mimo wszystko, na wstępie chciałabym wyprosić młodszych czytelników.
[VERY Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐍𝐨𝐚𝐡 𝐂𝐲𝐫𝐮𝐬, 𝐗𝐗𝐗𝐓𝐄𝐍𝐓𝐀𝐂𝐈𝐎𝐍 - 𝐀𝐠𝐚𝐢𝐧 ]
𝐎𝐒𝐎𝐁𝐈𝐒𝐓Ą 𝐆𝐄𝐇𝐄𝐍𝐍Ą dla (Imię) okazało się już dla otworzenie oczu kolejnego dnia. Wymierzaniem kary zajęły się z kolei pierwsze promienie słoneczne, siłą dostające się do jeszcze zamkniętych ślepi dziewczyny. Przekleństwa wydostające się z jej ust, zagłuszała całkowicie miękka poduszka, wyczuwalnie mokra od jej śliny.
— (Imię)? Już nie śpisz? — ze zdezorientowaniem podniosła się z niezbyt wygodnej pozycji, spoglądając spod przymrużonych oczu na znajomego właściciela niespotykanie przejętego głosu. Mikey od razu poderwał się z krzesła przy łóżku, które dotąd spokojnie zajmował, pokonując zręcznie dystans, dzielący go od rozespanej dziewczyny. — Cieszę się, że nic ci nie jest — jego dłoń z wyraźnie zarysowanymi pod cienką, przeraźliwie białą skórą kośćmi spoczęła na jej rozgrzanym od tarcia o poduszkę policzku. Była taka zimna, że spowodowała u niej dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa.
— Aha. Ja żyję. Fajnie — stwierdziła, ponownie opadając w niebiańsko miękką pościel, która przytłaczała ją swoją miękkością, gdy jej ciało prawie w całości się w niej zapadło. Świadomość dotarła do niej w spowolnionym tempie. — Chwila, moment. Ja żyję?! O cholera, za jakie grzechy?!
Podniosła się gwałtownie do siadu, sprawiając, że zakręciło jej się nieprzyjemnie w głowie. Wplątała palce w (kolor) rozczochrane włosy.
— O rany, nie pamiętam nic ze wczorajszego wieczoru! To znaczy, że się upokorzyłam. Albo kogoś zabiłam. No dalej, powiedz, co tym razem odwaliłam — zadała pytanie, spoglądając spanikowana wprost na białowłosego. W myślach wręcz błagała, oby chodziło o morderstwo.
— Ty nic takiego nie zrobiłaś, (Imię) — uspokoił ją, a dziewczyna przyłapała go na próbie delikatnego podniesienia kącików spierzchniętych ust do góry. Rzeczywiście, przez krótki moment utrzymały się w górze, aby następnie zacząć drżeć i w końcu opaść. Pomimo, że ostatecznie nie udało mu się utrzymać uśmiechu, (Nazwisko) doceniała już samą jego próbę. Miała wrażenie, że w jej wnętrzu rozlał się jakiś wrzątek. Cała masa gorącej wody. — Sprawca zresztą został odpowiednio... potraktowany — to z jakim spokojem i niebezpieczeństwem czyhającym w kącikach jego ciemnych oczu, prawdziwie ją przeraziło. Z trudem zachowała milczenie, czekając na resztę wyjaśnień. — Nie musisz się już tym przejmować. Spokojnie — jego lodowata dłoń przesunęła się ospałym ruchem do jej ucha, wsadzając za nie kosmyk (kolor) włosów. — Naprawdę cieszę się, że jesteś cała.
— Chociaż tyle — (Imię) nie wiedziała co odpowiedzieć na jego wyznanie. Sprawiało, że stała się tylko bardziej skrępowana i nerwowa, w końcu wypluwając z siebie głupotę, po której chciała koniecznie przyłożyć sobie otwartą dłonią w czoło. Jego dotyk na jej skórze jedynie powodował u niej niepokój. Na jej barkach osiadło uczucie, porównywalne do niezręczności, którą byś odczuwał przesiadując w jednym pomieszczeniu z duchem osoby, której właśnie zadałeś śmiertelny cios.
— Skoro nic ci nie jest i ustaliliśmy, że z pewnością żyjesz, to co powiesz na śniadanie? — zaproponował dziwnie entuzjastycznie, nie przerywając na nowo złapanego z nią kontaktu wzrokowego. Zachowywał się iście dziecięco. Jego dłoń błąkała się bez konkretnego celu po jej satynowej skórze. — Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na dorayaki. Najchętniej znowu zjadłbym te, które zrobiłaś dla mnie podczas naszego pierwszego spotkania... — mówił niby to już bardziej do siebie, aczkolwiek słowa wypłynęły na powierzchnię i wraz z nadciągającym przypływem dotarły do (kolor)okiej.
— Ah! Masz na myśli ten dzień, w którym spotkaliśmy się po raz- — słowa odpowiedzi wyleciały z jej ust szybciej, niż zdołała je przemyśleć. Mogła zwalić to na swój dopiero-po-obudzeniowy stan, w którym to człowiek raczej jeszcze nie myślał. Wiedziała tym samym jedno - udając swoją pierwotną osobowość, pod żadnym pozorem nie powinna tego wiedzieć. Musiała działać szybko.
— Jakim cudem ty to-
Mikey nie dokończył wypowiedzi, która zapewne by ją pogrążyła. Nie myśląc wiele zrobiła to, co według niej było najlepszym, nieprzemyślanym sposobem na uciszenie drugiej osoby - pocałowała go.
Jakież było jej zdziwienie, gdy pocałunek został zwrócony z całą pasją i zaangażowaniem. Manjiro objął szczelnie jedną ze swoich dłoni jej policzek, który szybko opanowało zdumiewające zimno. (Imię) miała wrażenie, iż białowłosy był spragniony tej praktyki. Spragniony czegoś, od czego od tak dawna się powstrzymywał. I zamierzał to jej pokazać w każdy możliwy sposób.
[Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐓𝐡𝐞 𝐖𝐞𝐞𝐤𝐧𝐝 - 𝐍𝐨𝐭𝐡𝐢𝐧𝐠 𝐂𝐨𝐦𝐩𝐚𝐫𝐞𝐬]
Po momencie w którym oderwali się od siebie i regulowali swoje oddechy, bez większej chwili namysłu prawie brutalnie przyciągnął ją do siebie, przez co instynktownie przymknęła oczy. Sano pozwolił jej nawet głębiej odetchnąć, na nowo wpijając się swoimi przeraźliwie spierzchniętymi ustami w gorące wargi dziewczyny. Wyraźnie wyczuła posmak czegoś słodkiego, kiedy nie czekając nawet na zezwolenie, wdarł się zręcznie do jej ust, łącząc ich języki w nieczystej, z góry przesądzonej walce. Wszystkie chwyty w jednym momencie stały się dozwolone, odsłaniając cały arsenał broni jakimi były zęby, zasysanie skóry czy ślina.
Drugi pocałunek nie był już tak uroczy i niewinny, jak ten pierwszy. Charakteryzowały go znaczna chaotyczność, nawet wulgarność. Był rzuconą rękawicą, rozpoczynającą zaciętą walkę o dominację.
Dłonie (Imię) równie chaotycznie zaczęły wplątywać się pomiędzy jasne kosmyki, lekko za nie pociągając, przez co z jego gardła wydobył się zagłuszony przez pocałunek niski pomruk. Tym samym przyciągnął ją zaledwie jednym ruchem tak, że przestrzeń między ich ciałami przestała praktycznie istnieć. W takich chwilach wszystko inne automatycznie przestawało się liczyć: pozostawali wyłącznie oni, ich rozgrzane do czerwoności ciała i głośne, urywane, przyspieszone oddech. Ręka dziewczyny zacisnęła się mocniej na białych włosach, podczas gdy jego kościsty dłoń znalazła swoje miejsce na jej lewym biodrze, chciwie się na nim zaciskając. Jęk wydobyty z ust (kolor)okiej został niemal absolutnie stłamszony przez usta Manjiro. Ból, który odczuła nie był nieprzyjemny, a wręcz odwrotnie - ekscytował ją, działając orzeźwiająco na jej umysł oraz powodując, że dół brzucha zaczął kurczyć się w rytmicznych konwulsjach.
Mikey po całkiem długiej chwili w końcu oderwał się od dziewczyny, skanując uważnie jej twarz zamglonym spojrzeniem.
— Powinnaś na siebie teraz spojrzeć. Wyglądasz tak pięknie z opuchniętymi wargami od moich pocałunków. Tylko moich — wyszeptał w zaskakująco niskiej, gardłowej i chrapliwiej manierze, wprost do jej ucha, którego płatek jeszcze nieco przygryzł. Dziewczyna w tamtej chwili zwróciła większą uwagę na pobudzającą manierę, aniżeli faktyczny sens jego słów, czego w późniejszym czasie przyszło jej pożałować.
Tymczasem mężczyzna przejechał po wcześniej wspomnianych ustach chłodnym, twardym wierzchołkiem swojego kciuka. Później poczuła doskwierający brak jego ciepła, gdy nieznacznie się odsunął. Równie mocno uświadomiła sobie faktycznym nabrzmieniu i pulsowaniu jej warg. Chciała już sięgnąć do nich dłonią, by pod własnymi opuszkami odczuć ich rozmiar, gdy obie jej ręce zostały nagle przyszpilone w skrzyżowaniu nad jej głową.
(Imię) ledwo oddychała, na co w większości wpływały gorący pot na plecach i duszności spowodowane jego obezwładniającą bliskością. Miała daną okazję na przyjrzenie się spod rzęs jego twarzy. Z pozoru wydała jej się opanowana, wręcz chłodna. Mimo to, jego usta też stały się całkiem nabrzmiałe. Spora zmiana nastąpiła zaś w jego ciemnych tęczówkach, które dodatkowo pociemniały, zyskując jeszcze większe wrażenie niebezpieczeństwa na równi z czymś bezdennie mrocznym. Absurdalnie odznaczające się ciemnym fioletem sińce pod jego oczami stały się jeszcze głębsze. Wyglądał niemalże wulgarnie. (Nazwisko) zadrżała.
On z kolei wyczekiwał, aż ich spojrzenia spotkają się na nowo. Czerń kontra (kolor). Kiedy tak się stało, zdecydowanym ruchem zaczął zjeżdżać przyjemnie chłodnymi dłońmi coraz niżej po jej rozgrzanym ciele. Zarówno ich spojrzenia, jak i temperatura ciał tak boleśnie zauważalnie ze sobą kontrastowały. Nie miało to potrwać długo.
Dziewczyna wstrzymała mimowolnie oddech przez dotyk, który był w stanie ją mrozić i tym samym palić żywym ogniem wyłącznie przez materiał ubrania. Wydawało się jej nawet, że chciał za jego pomocą zbadać każdą krzywiznę jej sylwetki. Nie tylko przeszyć na wskroś swoimi martwymi oczami, chwytając w zachłanne dłonie jej duszę i złamać ją w pół. Wówczas dziewczyna miała wrażenie, iż chciał zrobić to również fizycznie. I przekonywała się o tym z każdym kolejnym delikatnym muśnięciem czy brutalnym dotykiem.
Czuła te smukłe dłonie wyraźnie coraz niżej: początkowo na całej długości jej talii, a następnie na obu biodrach i pośladkach, na których chwilowo przystanął, zaciskając uścisk. Potem przeszedł płynnie jeszcze niżej, łapiąc od tyłu jej uda, po czym w jednym, zwinnym ruch je uniósł. (Kolor)oka niemal od razu zrozumiała niemy przekaz, oplatając go w pasie nogami i łapiąc ciepłymi dłońmi kościsty kark. Wyraźnie mogła przejechać palcami po jego kolejnych kręgach odcinka szyjnego. Spojrzała na niego z góry z rozchylonymi wargami uświadamiając sobie, że jego spojrzenie ani na sekundę nie odbiega od jej twarzy. W jego dennych oczach tym razem tlił się jakiś błysk, przepełniony uczuciem.
I może dokładnie ten błysk sprawił, iż już w następnym momencie wbiła się zachłannie w jego usta. Tym razem też nie musiała wyczekiwać długo na odpowiedź. Ułożyła przy okazji swoje promieniujące ciepłem dłonie na jego policzkach, jeszcze bardziej przyciskając się do jego postury. Syknęła w jego usta, czując jak gryzie jej dolną wargę aż do krwi, a po wydaniu tego odgłosu mocniej zaciska dłonie na biodrach. Pociągnął za nie sprawiając, że cała jej sylwetka bezwiednie zjechała po satynowej pościeli i teraz znajdowała się centralnie pod Manjiro. Czuła ciężar jego ciała na swoim, gdy podpierał się po bokach jej głowy. Przyciągnęła się nawet bliżej, podczas kiedy jego oczy błyszczały.
Niezaprzeczalnie było jej potwornie duszno. Jego zimny dotyk na skórze był dziwnym zapalnikiem, sprawiającym, że jej własne ciało stawało w płomieniach, a dół brzucha kurczył się rytmicznie coraz bardziej, krocze zaś zaczynało stopniowo mrowić, wysyłając piekielnie przyjemne, nerwowe impulsy do każdej jego części. Dłonie (kolor)włosej wyraźnie drżały, podczas gdy kreśliła nimi szlaki po odznaczający się twardością barkach mężczyzny i mających wyraźny zarysy mięśni ramionach.
Białowłosy raz jeszcze się od niej oderwał, z ciężkim oddechem zwisając nad jej twarzą. (Imię) jak w jakiejś nadprzyrodzonej hipnozie wypalała oczami dziury w jego wyjątkowych rysach twarzy i nadmiernie ciemnych oczach, kiedy ospale nimi mrugał.
W jej gardle wybuchł rozszalały pożar, potęgując spragnienie. Napięcie powstałe w powietrzu z każdą minioną sekundą tylko wzrastało. I było naprawdę wszędzie: w każdym dalszym ruchu ich ciał, każdym wygłodniałym spojrzeniu, w jego drgających miarowo ramionach. Mikey patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, później bez słów znajdując swoimi drogę do jej ust. W międzyczasie powłóczył ponownie dłońmi po jej szyi, piersiach i talii. Dziewczyna w dalszym ciągu czuła drżenie własnych dłoni, co nie przeszkodziło jej w pomaganiu Sano w przeciąganiu czarnej góry ubioru przez głowę. Materiał został odrzucony gdzieś w bok, jednak żadne z nich nie zwróciło nawet ma to większej uwagi. Była szczerze urzeczona, przeciągając po jego twardej, bladej skórze. Zupełnie jakby miała pod dłońmi najcenniejszy materiał. Wyjątkowe tworzywo, wartościowe bardziej od każdego złota i diamentu ma tym świecie. Jego dotyk był bez dwóch zdań doszczętnie elektryzujący.
Mikey syknął głośno, jednocześnie zaciskając do granic możliwość swoje kościste palce na jej biodrach, a potem szarpnął jej całym ciałem. Skutkowało to przetoczeniem się po miękkim materacu i to (Imię) znalazła się na górze. Dyszała ciężko, wykorzystywać kolejną okazję do zbadania jego ciała. Jej dłonie wytyczały nieprzerwany szlak zaczynając od niewielkich blizn rozsianych głównie po jego klatce piersiowej, zmierzając do wystających obojczyków.
Mężczyzna bezceremonialnie zaczął zdejmować przez jej głowę za dużą koszulkę, którą miała dotychczas na sobie. Pozostała w czarnym staniku. Zabrał się za obdarowywanie każdego skrawka jej szczęki mokrymi pocałunkami, które były wręcz słyszalne. Impuls elektryczny przebiegł znowu po jej kręgosłupie i dostała gęsiej skórki w momencie, kiedy zostawiał mokre ślady po swoim języku na linii jej żuchwy. W przypływie rosnącej ekstazy (Imię) sapnęła donośnie, tym samym odchylając głowę, aby dać mu lepszy dostęp.
Czarnooki wplatał łapczywie swoje długie palce we włosy dziewczyny, które opadały kaskadami na jej odkryte, rozgrzane plecy. Jednocześnie dosadnym ruchem przycisnął się do jej bioder. Cały zapas powietrza w tym jednym ruchu opuścił jej płuca. Przymknęła oczy, zbliżając się ustami do jego długiej szyi. Nabrał gwałtownie powietrza, gdy po raz pierwszy się na niej zassała. Potem zrobiła to jeszcze wiele razy, dodatkowo przygryzając cienką skórę, zupełnie tracąc nad sobą panowanie. Zwłaszcza w momencie, w którym jego duże ręce przejeżdżały po jej rozgrzanych plecach, zahaczając niewinnie o zapięcie stanika.
W pewnej chwili jakby zwyczajnie tracąc cierpliwość przewrócił ich na materac, praktycznie rzucając (kolor)oką, której plecy się z nim zetknęły, tym samym w konsekwencji uderzenia wyzwalając całość powietrza z jej płuc. Potrzebowała większej dawki tlenu czując, jak zassał ciepłą skórę na jednym z jej wyrwźnie zarysowanych obojczyków. Bielizna, którą na sobie jeszcze miała, dotkliwie zawilgotniała. To był szczyt pobudzenia, który dzięki niemu już osiągała.
W tej ekstazie nawet nie była w stanie dokładnie podać momentu, w którym coraz to kolejne części ich garderoby lądowały na podłodze.
To nie był ten przypadek, w którym znajdowało się czas na czułe słowa, znaczące spojrzenia, myśli, przeciągane i bawienie się ze sobą. I ona i on wiedzieli czego chcieli, będąc spragnionymi swoich ciał niczym głupcy tęskniący za życiodajną wodą na pustyni. Chciała go w tamtym momencie. On również nie pozostawał jej dłużny.
Mężczyzna pozbył się jej stanika jedną dłonią, całkiem jakby już nawykł do tej praktyki. Czarny przedmiot wylądował gdzieś na stercie pozostałych ciuchów, uwalniając jej piersi. Zlustrował je intensywnym, dokładnym wzrokiem, nie omijając przy tym małego wkucia na lewej, pozostawionej po wkłuciu długiej igły z adrenaliną, która ocaliła jej życie, po czym zaczął je całować, doprowadzając (kolor)włosą do jeszcze większego drżenia na całym ciele. Dłonie jasnowłosego znów wędrowały po jej brzuchu i biodrach. Ostatecznie poczuła, jak jego palce podwinęły nieco ciemny materiał jej dolnej bielizny. Po raz kolejny nie pytając o pozwolenie, usunął ją z niej w pojedynczym ruchu, odrzucając w bok. Przystąpił z zapałem do wiedzenia opuszkami palców po jej rozgrzanych partiach brzucha. Wydało jej się już wtedy absurdalne, że będąc całkowicie naga, nadal było jej tak okropnie gorąco. Czuła jego nabrzmiały członek o pokaźnych rozmiarach na swoim udzie.
Manjiro na nowo połączył ich usta, po rozłączeniu szybko sięgając do szafki nocnej znajdującej się zaraz obok łóżka po paczkę prezerwatyw. Dziewczyna kurczowo trzymała go za poliki, gdy zsuwał stopniowo swoje bokserki. Odsunął się jeszcze, by nałożyć prezerwatywę. W międzyczasie (Imię) przymknęła zmęczone powieki, usiłując chociaż trochę opanować rozszalały oddech. Niestety, na niewiele się to zdało. Kiedy Sano ponownie nad nią zawisł, patrzył prosto w jej zamglone oczy, doszukując się jakiegokolwiek pozwolenia. Dała mu je, kiwając lekko głową. Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy.
Zdecydowanym ruchem rozsunął jej dygoczące nogi, następnie stopniowo się w niej zagłębiając. Boleśnie zachłysnęła się własną śliną w reakcji na doznanie tego, jak bardzo ją wypełnił. Pozostał w tej pozycji ma moment, dając im obojgu czas do przystosowania się. Ona pierwsza przerwała to zastygnięcie w miejscu, wysuwając gwałtownie biodra do przodu. Mężczyzna syknął, zaciskając dłonie na satynowej, połyskującej w promieniach porannego słońca kołdrze przy jej głowie. Tym samym wszedł w nią jeszcze głębiej i zaczął się rytmicznie poruszać. (Nazwisko) zacisnęła w odpowiedzi powieki, dodatkowo owijając się wokół niego dolnymi kończynami. Chciała tego wszystkiego co jej dawał. Co miał jej jeszcze do zaoferowania.
Pod palcami dłoni czuła twarde, stałe poruszające się mięśnie pleców mężczyzny, podczas gdy zdobywał się na coraz to cięższe i mocniejsze ruchy. Dwa ciała współgrały ze sobą tak dobrze i synchronicznie. W harmonii porównywalnej do jednego organizmu. Znów wplotła ręce w jego śnieżnobiałe włosy, podczas gdy on odwdzięczał się jej szyi całowaniem, ssaniem i zagryzaniem. Potem przeniósł się na szczękę, aż w końcu dopadł usta. Ich ciała lśniły od potu pod ciepłymi, słonecznymi promieniami.
W tamtej chwili (Imię) ani trochę nie chciała o nie zamierzała się powstrzymywać. Dawała temu upust chociażby kiedy to ciche następujące po sobie sapnięcia wydobywały się z jej ust. Nawet nie zorientowała się, gdy jej przydługie paznokcie z całej siły wbijały się w plech Mikey'ego. On sam zaś syczał, kiedy przemieszczała się nimi od jego barków aż po lędźwie. Wciąż się w niej poruszał, powoli aczkolwiek mocno. W pewnym momencie, uprzednio stabilizując odpowiednio ciężar ciała, jedna z jego lodowatych dłoni zaczęła ponownie sunąć w górę jej ciała. Przejechał nią kolejno od całej długości rozgrzanego brzucha, po piersi, zakańczając swoją podróż na owinięciu kościstych palców wokół jej szyi. Początkowo uścisk nie był aż tak mocny, jednak nadal stanowczy. Później znacznie przybrał na sile, gdy używał dłoni niemal jako podpory. (Imię) owinęła obie dłonie wokół jego nadgarstka, nie protestując. Widząc reakcję dziewczyny, Mikey raz jeszcze wzmocnił obręcz, przyspieszając znacznie ruchy biodrami. Podczas gdy ona zacisnęła powieki, czując wyraźny niedostatek tlenu w płucach i wzrastający ból głowy, on niemal wypalał dziury swoim na jej wykrzywionej w ekstazie twarzy. Gdy spod zaciśniętych oczu zaczęły mimowolnie wypływać łzy, mężczyzna ostatecznie poluzował palce, następnie powoli zabierając całą dłoń. (Kolor)włosa nieco zakasłała, uzyskując na powrót pełny dostęp do powietrza.
Dziewczyna zaczynała czuć się niczym w wysokiej gorączce. Po niedługim czasie od tej reakcji, poczuła znajome nagromadzone napięcie w podbrzuszu, doprowadzające ją jednocześnie do najczystszej formy szaleństwa. Niekontrolowane konwulsje całego ciała tylko się wzmogły. Wbiła swoje paznokcie głębiej, sygnalizując mu jak blisko granicy się już znalazła. Wzmocnił znacznie ruchy.
U krańca cała sylwetka (kolor)okej wygięła się w łuk. Ekstazie, której doznawała nie mogło dorównać nic innego na świecie. Przeszył ją ostry ból, następnie ulegający miejsca wszechogarniającemu rozluźnieniu w towarzystwie błogiego spełnienia. Satysfakcji. Ambrozji, zdawać by się mogło, spływającą na nią aż z samych bram mistycznego Olimpu.
Znaczący jęk opuścił jej gardło, zaś obraz przed jej (kolor) oczami stał się absolutnie niewyraźny. Zwiotczałe nogi wraz z resztą jej ciała opadły na materac, na nowo się w nim zaladając. Wszelkie bodźce, oprócz jeszcze kilku ruchów Mikey'ego, który ostatecznie doszedł i opadł zaraz obok niej na łóżko uprzednio z niej wychodząc, przestały do niej docierać. Szumiało jej w uszach, zaś zmęczone oczy zamknęły się bezwiednie i już nie była w stanie ponownie ich uchylić.
[VERY Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐓𝐡𝐞 𝐍𝐞𝐢𝐠𝐡𝐛𝐨𝐮𝐫𝐡𝐨𝐨𝐝 - 𝐒𝐨𝐟𝐭𝐜𝐨𝐫𝐞]
Desperacja uchodziła za człowieczy chleb powszedni. Bo ludzie byli zmuszeni do dokonywania osądów, wcielając się w zarówno w osobistego oskarżyciela i obrońcę. Osądy te bywały ciężkie niczym niebotycznie wielkie kamienie, lub też leciutkie jak piórko czy ziarenko piasku. Każdy ludzki dzień zaczynał się od decydowania i na nim się też kończył. Wybieraliśmy w co się ubrać, co zjeść, czym się zająć, gdzie pójść. Decyzje, decyzje, decyzje. Mawiało się, iż to pośpiech jest najgorszym doradcą, lecz jest to odrobinę przerysowane stwierdzenie. W tym przypadku to desperacja stoi za całością zła ostatecznego.
Gdyby przyszło nam kiedyś wskazać głównego wroga ludzkości, musiałaby to być desperacja.
(Imię) (Nazwisko) już w chwili tego najbardziej pierwszego pocałunku rozpoczęła swój akt desperacji. Desperacja napierała na jej skronie, wtłaczając do mózgu zaszyfrowaną wiadomość z nakazem ratowania swojego życia. Nie trwało to długo - raptem impuls dotarł do jej świadomości, zadziałał ten przeklęty instynkt przetrwania i gotowe. Podjęła feralną decyzję. A potem zagubiła się gdzieś pomiędzy wierszami zdrowego rozsądku i pożądania. Wielka szkoda, że zawsze miała słabą orientację na każdej płaszczyźnie.
Obolała, budząc się jeszcze tego samego wieczora w satynowej pościeli, która teraz uporczywie drapała jej nagą skórę, czuła się absurdalnie brudna. Brudna od wspomnień jego dotyku. Brudna od śladów, które po sobie pozostawił. Obrzydzona samą sobą, gdyż na to pozwoliła. Ba, ona wręcz o to żałośnie błagała. Jej ciało zdradzało jej rozum i duszę.
Przeniosła się z trudem do siadu, zakrywając klatkę piersiową drażniącym materiałem. Ukryła twarz w roztrzęsionych dłoniach. Mimo, iż była naga, to nie nagość wywołała w tamtym momencie jej wstyd. Już nawet fakt, że wyszła z sytuacji praktycznie bez wyjścia bez szwanku, przestawał mieć tak słodki smak zwycięstwa, jak początkowo myślała. Teraz w ustach czuła jedynie kwas, który bezustannie wypalał jej gardło. Wówczas przypomniała sobie, iż to na nich jeszcze parę godzin wcześniej tańczyła najprawdziwsza śmierć. Jej osobiste danse macabre.
Gdy zasadniczo się uspokoiła, kątem oka spojrzała w bok. Miejsce obok (Imię) świeciło pustkami, co nie wzbudziło jej zdziwienia. Było tak samo zimne i puste jak osoba, która wcześniej w nim spoczywała. Poczuła jednak jakiś nieprawdopodobny zawód, w który nie chciała się zagłębiać. Nie mogła przecież dopuszczać do siebie złudzeń, które mógłby się zamienić podstępnie w nadzieję. Ona zaś doprowadziłaby ją prawdopodobnie bezpośrednio do rychłej zguby.
Spośród chaosu, który ją obezwładniał, (Nazwisko) była wówczas pewna tylko jednej rzeczy - musiała stamtąd uciec. Z ciemnego pokoju, który zamiast mebli miał w sobie wtedy jedynie przykre wspomnienia.
Przystępując do zbierania swoich porozrzucanych na drewnianych panelach ubrań, wiedziała, że nie będzie w stanie pozbierać czegoś zgoła innego. Piekąca jej wnętrze zarówno metaforycznie, ale również fizycznie świadomość, że już nigdy nie pozbiera maleńkich kawałeczków, na które rozpadła się podczas napawającego ją odrazą, desperackiego czynu zaszumiała jej wyraźnie w uszach. Pomimo to, nałożyła ubrania wraz z resztkami dumy i już chciała ruszyć do wyjścia, kiedy jeden z przedmiotów znajdujących się na białej komodzie szczególnie przyciągnął jej uwagę.
Rzeczywista gorzka, paląca żółć w ustach była pierwszą rzeczą, którą poczuła po uświadomieniu sobie na czym zawiesiła (kolor) tęczówki.
Miała przed sobą pozornie niewinne trofeum, okryte szklanym kloszem. Jednak kiedy przyjrzała się dokładniej, nawet nie pokusiłaby się o wspominanie o jakiejkolwiek niewinności. To był istny horror. Obraz przesiąkniętych złem rezultatów ludzkiego okrucieństwa. Okrucieństwa pod postacią dwóch ludzkich dłoni z dziwnie powyginanymi palcami, okraszonych tabliczką głoszącą: Keigo Anzai.
yeah, wygląda na to, że nasz anzai to ten typ kolegi, który zawsze poratuje pomocną dłonią🤔
mam szczerą nadzieję, że ten rozdział nie był tragiczny, ponieważ przyznaję się bez bicia do braku umiejętności w pisaniu wszelkich smut'ów☠️☠️
niewielka zapowiedź odnośnie następnego rozdziału: wjeżdżają haitani🙏🏻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro