Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

→ memories | fushiguro megumi





08.04.2021

miał być tutaj gojō, ale stwierdziłam, że meg bardziej pasuje;)))))))

word count:
732


W jej wyobraźni do dziś pozostał jego obraz. Nawet kiedy nie miała z nim kontaktu przez długie miesiące, mogła odtwarzać te niewinnie słodkie pocałunki, które zawsze na koniec ze sobą wymieniali. Kiedy kładła się spać, zdarzało jej się myśleć o czynnościach, które nie miały miejsca; o żarliwych zetknięciach warg, wyznawaniu miłości bądź nawet nocnych spotkaniach.

Serce krwawiło gdzieś w środku, a jednak usilnie starała się zignorować tęsknotę, bo przecież nic się nie działo, a ona wcale nie marzyła o jego powrocie. Wpajała sobie, że jej sercu nie zależy, a to, co czuje, wynika jedynie z braku czułości, od których musiała się uzależnić. Nie mogła przecież zakochać się w kimś takim jak on. W kimś, kogo dłonie splamione były krwią.

Duże, blade dłonie nie wodziły już po ohydnym w jej mniemaniu ciele, które on zawsze komplementował. Przyjeżdżał z różami, zawsze innymi, a jednak równie pięknymi niczym on sam. Otwierał przed nią drzwi, czego nie robił już praktycznie nikt. W głębi wciąż żałowała, że nie wybrała akurat go, tylko kogoś zupełnie innego, wręcz przeciwieństwo księcia z bajki, jakim w jej oczach był.

Leżała na łóżku a w popękanych ustach znajdował się nieodpalony papieros. Gniotła poduszkę, a ból głowy, który właśnie ją nawiedził, w niczym nie pomagał. Wspomnienia przywoływały osobę, którą gdzieś w środku kochała, rzecz w tym, że nie umiała się do tego przyznać. Przymknęła oczy, nie mogąc już znieść widoku białego sufitu. Ciemny kolor ścian atakował z każdej niemal strony, a myśl o przemalowaniu pokoju na biel nie wydawała się aż taka zła. W tym momencie wszystko, co nie przypominało o Fushiguro, było zbawieniem.

Na beżowym drewnie, wciąż stał flakonik jego ulubionych mocnych perfum, które koiły zmysły, gdy tylko wtulała się w chłopaka. Śmiech wypełniał wtedy pomieszczenie, ponieważ nigdy nie umiała zapanować nad sobą, czując wewnętrzną potrzebę zostawienia na jego szyi paru mokrych pocałunków. Westchnęła głośno, sięgając po omacku do tylnej kieszeni, w której powinna znajdować się czarna zapalniczka. Niebieskie światło rozwiało czerń, a ona jedynie uniosła się nieco, by odpalić używkę. Nie widziała nic złego w okazjonalnym, jak i nawet nałogowym paleniu. Ot co nałóg, a z racji, że każdy jakiś ma, ten nie wydawał się najgorszy.

Dym szary rozprzestrzenił się po pokoju. Niemal czuła na sobie w tym momencie spojrzenie ostrych, wypełnionych wieczornym mrokiem tęczówek, które karciły ją wzrokiem. Megumi bowiem nienawidził, kiedy paliła. Uważał, że niszczenie tak pięknej osoby, jaką była nie powinno mieć miejsca. Ach, jak bardzo chciała, by ten wrócił do niej cały i zdrowy, z kwiatem w ustach, a nie martwy, będąc daleko od kobiety.

Westchnęła ponownie, a popiół osiadł na ubrudzonym po wcześniejszych papierosach szkle. W głębi duszy karciła się za swoje zachowanie, a jednak czy coś z tym robiła? Oczywiście, że nie. Widziała wręcz już zawiedzione spojrzenie, dokładnie takie samo, jak tamtego feralnego dla ich relacji dnia. Kto przecież mógł się spodziewać, że może się zakończyć tak z dnia na dzień, nie pozostawiając po sobie nic dobrego, a jedynie męczące wspomnienia niedające niekiedy zasnąć. To wszystko bolało i serce przy tym rozrywało, lecz nic nie zostało zrobione ku temu, by to wszystko odwrócić.

Wiedzieli, że tak było lepiej, a przynajmniej to sobie wmawiała przez cały ten czas. W głębi marząc, by wtulić się w wyższą sylwetkę. Usłyszeć anielski głos, który tak bardzo uwielbiała, chociaż nie odzywał się w jej towarzystwie zbyt często, będąc zwyczajnie na to zmęczonym. Perlisty śmiech, wraz z kojącym uśmiechem, upiększającym przystojną twarz. Tęskniła nawet za chudymi palcami, które ochoczo przejeżdżały po długich kosmykach, na które nie mogła już patrzeć. Ich los, jakoś miesiąc po rozłące zmieszał się tworząc kolejne wspomnienie. Jedyne z czego mogła być zadowolona to z faktu, że mogą one posłużyć komuś kto bardziej ich potrzebuje.

To wszystko było szczęściem, wymarzonym wręcz, a jednak nie skorzystała z niego, pozwalając mu odejść w odpowiedniej chwili. Może gdyby powiedziała te dwa słowa, na które czekał tak długi czas, coś by się odmieniło? Zapewne tak, lecz przeszłości zmienić się nie da, a bijące żalem i tęsknotą serce musiało jakoś zaakceptować fakt, że nie mogą być razem.

Fushiguro Megumi był zbyt żywy, by ktoś tak martwy, jak ona mógł być z nim dłużej, niż było to potrzebne. Mimo że bolało, to cholernie chciała żeby taki anioł, jakim był dla niej, znalazł w końcu szczęście w ramionach kogoś, kto bezproblemowo mu je podaruje. Zwyczajnie mogła pozostawić go w swych wspomnieniach, ignorując wołające o miłość serce, twierdząc przy tym śmiało, że to jej w zupełności wystarczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro