Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Czyli randka?

Arek wraca do pokoju pocierając złotą głowę beżowym ręcznikiem. Czysty oraz pachnący, niczym młody bóg podchodzi do szafki na, które znajduje urwany kawałek papieru i małą notatkę. Od razu wie, że Robert ją zostawił, ale ma niemałe problemy z rozczytaniem jego pisma. Gryzmoli jak kura pazurem!

Jutro o 18.00 przy knajpie.
Gdyby coś się działo dzwoń do mnie i nie odzywaj się jako pierwszy.
Tu masz mój numer:
213769420

Ja stawiam.
R.

Uśmiech sam ciśnie się na młodą twarz, gdy w końcu odczytuje wiadomość. Spędzenie czasu z Mrozowskim wydaje się najcudowniejszym pomysłem na wieczór. Przez wyobraźnie przechodzą różne scenariusze jutrzejszego spotkania. Ah Amor jednak zawładnął jego umysłem, bo nie potrafi się od tego oderwać. On nie może, ale Anna już tak.

— Arkadiuszu Janie Krajewski natychmiast do mnie! — Krzyczy wściekła kobieta.

Z doświadczenia wie, że wypowiadanie jego całego imienia przez matkę oznacza kłopoty. Obraca się szybko, aby już bardziej jej nie drażnić i idzie chwiejnym, niespokojnym (oraz kuśtykającym) krokiem w stronę kuchni.

— Wytłumacz mi synu mój coś ty zrobił, że wywalili się z uczelni!? Cholera jasna, gdzie byłeś przez dwa tygodnie jak nie tam? — Krajewska z impetem uderza słuchawką od telefonu.

Prawda była taka, że wiele myślał co stanie się jeśli nie będzie chodził na zajęcia i co się stanie jak go wywalą. Już wcześniej przygotował sobie plan awaryjny zwany "kolejne kłamstwo".

— To przez tego Rafała, prawda?

— Roberta mamo. — Poprawia ją zrezygnowany i zażenowany. — Nie, to nie jego wina. Po prostu za dużo się na balowałem oraz nie mogłem się pozbierać po śmierci Tadka. Bardzo mi go brakuje jak mam być szczery. To wszystko mnie przytłoczyło, że nie miałem nawet siły iść na zajęcia.

I akurat jest prawdą fakt, iż Krajewski tęskni za swoim szalonym przyjacielem. Mieli lepsze i gorsze chwile, nie zawsze się zgadzali, ale jednak stworzyli więź, która została przerwana przez ostrze śmierci.

— Rozumiem twoją żałobę, ale to nie powód, aby nie uczęszczać na wykłady. — Łagodnieje na krótką chwilę, aby jej ton ponownie stał się doniosły. — Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, że możesz dostać wezwania do wojska w każdej chwili! Co ja zrobię jak wyjedziesz mi na tyle miesięcy i nie będziemy się widywać? Ja taka stara i samotna będę bez mojego promyczka nadziei.

Arka zalewa kolejna fala poczucia winy. Nie wie nawet jak wcześniej mógł myśleć o ucieczce z Warszawy zostawiając matkę samą. A co dopiero będzie z wojskiem! Trzeba znaleźć coś jak najszybciej.

— Jutro tam pójdę i porozmawiam z dyrekcją. — Kobieta kończy rozmowę. — A teraz idź do siebie i przemyśl co zrobić, gdyby plan A nie wypalił.

»»--⦏R̂⦎--««

Cerek wychodzi na korytarz zostawiając go samego. Jedyne co słyszy to otwierające się drzwi i cichy głos matki, która dopiero co wróciła. Mężczyzna po krótce wytłumaczył jej kim jest i jakie "badanie" właśnie przeprowadził.

— Kiedyś przeczytałam, że można to leczyć naparem z ziół. — Oświadcza zmartwionym głosem.

— To tylko plotki, ale można spróbować, tylko w razie konieczności, gdyby wróciło. Z naszej rozmowy wynika, że Pani syn bardzo żałuje oraz zapewniał, że nie powtórzy tego błędu. Nie wspominał o nowej sympatii w postaci mężczyzny, a raczej kobiety. Zdecydowanie interesuje się płcią piękną i wyłącznie nią.

— Dziękujemy za pomoc. — Edward wyciąga dłoń w stronę Kazimierza i w przyjaznym geście nią potrząsa. — Myślę, że ta rozmowa da mu ponownie do myślenia.

Bo da mu do myślenia. Lekarz zapewnił rodziców, że wszystko z nim w porządku, ale Robert wciąż powątpiewa, że ojciec zaprzestanie podejrzewać go o kolejne wypady z mężczyznami. Jest również możliwość, że wie, że spotyka się z Arkiem. Najgorsze jednak jest to, iż milicjant nie ma możliwości dowiedzieć się niczego o tym co siedzi w głowie rodziciela oraz o jego kolejnych ruchach.

Mijają kolejne minuty, Cerek wychodzi a każdy wraca do swoich zajęć. Młody Mrozowski przez ten cały szans główkuje i łączy fakty. Może widział kogoś kto mógł go śledzić? Jeżeli ojciec ponownie zaryzykował to szanse są spore. Żałuje, że nie zdołał złapać śledzących go ludzi za pierwszym i drugim razem, przed i po zacieśnieniu więzi z Arkiem. A jeśli to ta sama osoba? Jedynym pewnikiem jest to, że jest to mężczyzna, którego równie dobrze można nazwać kopalnią wiedzy.

Nagle na korytarzu rozlega się głośny i irytujący dźwięk telefonu. Robert zrywa się z tapczanu i niczym drapieżny kot dopada słuchawkę. Ogląda się w bok, aby sprawdzić czy jest sam na korytarzu oraz czy drzwi do sąsiadującego pokoju są zamknięte w końcu odbiera.

— Halo? — Wyszeptuje.

— Oh to ty. — Odpowiada Arek z nutką ulgi w głosie. — Całe szczęście.

Robert momentalnie się zaniepokoił. Krajewski nie byłby na tyle nierozsądny, by do niego dzwonić, gdyby nie było to coś istotnego.

— Nie wiem czy jutro się zobaczymy. Matka rozważa czy nie zabrać mnie ze sobą na rozmowę z dyrekcją, ale do rzeczy. Wywalili mnie ze studiów.

— Co zrobili? — Robert unosi głos zaskoczony.

— No wyjebali mnie na zbity pysk! — Jęknął zrezygnowany do słuchawki. Emocje mu puszczają i nie ogranicza się w słowach. — Kurwa mać co ja miałem latać tam w postrzeloną nogą? No przecież ja im tego nie powiem. Mogę mieć jedynie nadzieje, że zmienią zdanie patrząc na moje wyniki.

— A jak nie?

— Nie rozważam tej opcji. — Odpowiada szorstko.

Mrozowski doskonale wiedział z czym może poskutkować wydalenie ze uczelni. Nie chciał nakręcać Arka niepokojącym gdybaniem wyczuwając, że ten i tak jest zestresowany.

— Więc jak nie jutro to dziś.

— Dziś? — Powtarza za nim. — Chcesz się dziś spotkać?

— Jeśli matula cię wypuści. — Parska słysząc mrukniecie po drugiej stronie.

— Bąki zrywać, ale dobrze skoro tak za mną tęsknisz to pójdę ci na rękę i zgodzę się z tobą spotkać.

Po pożegnaniu Robert odkłada słuchawkę i jeszcze raz wygląda za drzwi czy ktoś go nie podsłuchiwał. Na jego barki spadł jeszcze większy ciężar, którym była (ku jego nieszczęściu kolejna) obawa o Krajewskiego. Jak każdy, on również wiedział czym może poskutkować wydalenie z uczelni.

— Kto dzwonił? — Zapytuje Ewa, kiedy młody wchodzi do salonu.

— Wychodzę wieczorem z kimś ważnym. — Mija siedzącą w fotelu matkę i zmierza do toalety.

Ewa zdejmuje okulary do czytania i spogląda na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jej syn, charakterystycznym, zaciekawionym wzrokiem.

— Czyli randka?

— Jaka tam zaraz randka. — Krzyczy do niej zanim wchodzi do środka. — Zwykłe spotkanie.

Mimo to, Robert odczuwa zalewającą go fale gorąca. Jaka tam zaraz randka, przecież na pierwszych randkach ludzie się poznają a na kolejnych (jeżeli owe są) rozmawiają o wspólnej przyszłości. Nie raz na takiej był więc doskonale wie jak to działa! Spotkanie z Arkiem będzie miało zwyczajny wydźwięk, gdzie porozmawiają o dalszym planie działania jeżeli w ogóle go stworzą. W końcu nie mogą okazywać sobie uczuć w miejscu publicznym. — Przekonuje sam siebie lustrując swoją twarz w odbiciu owalnego lustra.

Dostrzega, że przez te pare dni jego wory pod oczami nie były już tak intensywnie ciemne. Główne zmartwienie odnośnie poszukiwań Arka odeszło w niepamięć co sprawiło, że jego sen stał się spokojniejszy. Niestety nie w pełni i prawdopodobnie na długo tak pozostanie. Jeżeli nie popadnie w paranoje to będzie istny cud z nieba!

Kolejnym elementem na jego twarzy są wyróżniające się wąsy. Wypadało, by je trochę przyciąć do czego ostatnio nie miał głowy. Zabiera się do tego od razu z wyuczoną precyzją.

Gotowy wychodzi z toalety i po raz kolejny zamyka się w swoich czterech ścianach wyczekując odpowiedniej pory. Przez ten czas nie spodziewał się, że poczuje ukłucie stresu. Przecież to Arek! Nie ma się czym denerwować.

Przecież to nie randka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro