Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✧.* ❝ X. Bezużyteczny❞

┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓


Opadłem na łóżko w pokoju przynależącym do mnie z nadzieją, że trochę odpocznę.

Jednak coś wciąż mnie prześladowało, nie pozwalając na upadek prosto w ramiona słodkiego snu.

A było to wciąż wyraźne wspomnienie rozmowy z Anodą, która wydarzyła się dziś o południu.


— Janku, czy mógłbym zamienić z tobą słówko... Na osobności? — Spytał się mnie Anoda, kiedy po tańcu z Tadeuszem odpoczywałem, stojąc przy parapecie i oglądając senne, okupowane miasto wyzierające zza okna.

Zamarłem. Powoli odwróciłem się w jego stronę, kiwając głową.

Opuściliśmy pomieszczenie i skierowaliśmy się do okupowanego przeze mnie pokoju. Anoda starannie zamknął drzwi za nami i westchnął.


— Więc... O co chodzi? — zapytałem, przeczuwając najgorsze.


Anoda spojrzał na mnie znacząco. Oparł się o ścianę.

— Janek, ja wiem.

Ton, jakim wypowiedział te słowa i jego poważne oblicze sprawiły, że serce zaczęło trzepotać w mojej piersi jak ptak uwięziony w klatce.


— Ale... C-co wiesz? — Zająknąłem się.

Nie rozumiałem już, o co mu chodzi. Cały dzień zachowywał się podejrzanie - dziwnie się zachowywał i odzywał.


Anoda pokręcił głową. Uśmiechnął się do mnie smutno.

— Wiem, dla kogo twoje serce tak bije i drży — zacytował fragment piosenki.


Zamarłem. Przez szok nie byłem w stanie wziąć oddechu.

— Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz! — zaśmiałem się nerwowo. Serce z nerwowego trzepotu przeszło do galopady godnej tabunów koni.


— A ja mam — odrzekł ze spokojem Anoda.


— Nie jestem w nikim zakochany! Powiedziałem już! Tak trudno to zrozumieć? — Wybuchnąłem, powstrzymując drżenie rąk. Anoda skrzywił się lekko, ale nie skomentował tego. Odezwał się dopiero po chwili.


— A Zośka? — Jego głos brzmiał jak echo w podziemnych jaskiniach.


— Jaka Zośka? Jest parę Zosiek, które znam, ale z żadną nie jestem blisko — udawałem, że nie mam pojęcia, o kogo mu chodzi.


Anoda zaczął tracić cierpliwość. 

— Zośka. Tadeusz Zawadzki. Kotwicki — wymieniał.


Zrobiłem się blady, prawdopodobnie dlatego, by wtopić się w ścianę za mną i uciec od spojrzenia Anody. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

Jakim cudem się dowiedział?

— T-to przecież mój przyjaciel. Jak mógłbym zakochać się w przyjacielu? I on na dodatek ma dziewczynę! — Broniłem się jak tylko mogłem, choć i tak byłem już na straconej pozycji.


On wie.

Poznał mój największy sekret.

Co teraz będzie? Czy powie o tym Tadeuszowi? Co mnie teraz spotka?

Zresztą, większość ludzi uważa, że coś takiego nie jest normalne. Czy stracę przyjaciół? Czy odeślą mnie do obozu zagłady? Czy znowu będę cierpiał...?


— Miłości się nie wybiera — powiedział ze spokojem Anoda.


— Rozumiem wszystko, ale ja? Zakochać się w chłopaku? W sensie... Ja... — urwałem. Kim ja właściwie byłem?

Nie mogłem przyznać się sam przed sobą, iż zakochałem się w osobie tej samej płci. 


— Janek, to nic złego — Anoda uniósł brew, widząc moje zdenerwowanie. — Będziemy cię akceptować takim, jakim jesteś.


— Naprawdę? — Spytałem cicho podciągając nosem, w moich oczach zamigotała iskierka nadziei.


— Tak — skinął głową — jesteś naszym przyjacielem i to, kogo kochasz nie robi nam różnicy — uśmiechnął się łagodnie.


Jego oświadczenie tak mnie wzruszyło, że hamując łzy rzuciłem się na jego szyję.

— Dziękuję... — szepnąłem. Byłem wdzięczny za jego akceptację. — Ale nie mów o tym innym, dobrze? Chyba nie czuję się jeszcze na to gotowy.


— Jasne. Ty o tym będziesz decydować. — Anoda poklepał mnie po plecach, a ja odsunąłem się od niego.


W tej chwili jednak nieprzyjemne myśli wróciły jak chmury burzowe na rozpromienionym niebie.

— Ale co z tego, skoro to i tak wszystko jest skazane na niepowodzenie. Zośka ma dziewczynę i jest z nią szczęśliwy. Nigdy nie przyszło by mi do głowy, aby rozbijać jego związek! — Westchnąłem, łapiąc się za głowę. — A zresztą, jego na pewno nawet nie interesują mężczyźni.


Anoda wzruszył ramionami.

— Co nie zmienia faktu, że masz we mnie wsparcie — uśmiechnął się.


Niepewnie wyciągnąłem do niego ręce. Nie mogłem być pewny, jak zareaguje na mój uścisk, zwłaszcza iż wiedział, że podoba mi się Tadeusz. Anoda jednak objął mnie mocno i poklepał po plecach.

— Miło to z siebie wyrzucić, czyż nie? — zachichotał.


— Taak... Dzięki za wsparcie — uśmiechnąłem się, choć tak naprawdę w uśmiechu tym kryło się nieco smutku.


Potem, kiedy wyszliśmy Tadeusz tańczył już z Halą. Nasze spojrzenia spotkały się, jednak nie zostawił swojej partnerki, co mnie nie zdziwiło. Muszę pogodzić się z tym, że nigdy nie będę priorytetem Tadeusza - jego pierwszym wyborem. Zawsze będę drugi w pozycji albo i jeszcze niżej, bo przecież on ma także siostrę i ojca, których kocha.

O czym ja właściwie myślę? Jak mógłbym chcieć być ważniejszy od jego rodziny? 

Od samych takich myśli robiło mi się niedobrze, więc z ulgą przyjąłem fakt, że o południu moi przyjaciele opuścili mieszkanie Tadeusza. Chciałem teraz ciszy i spokoju.


Ale to nie było mi pisane, gdyż Zawadzki nie zapomniał o rozmowie mojej i Anody, bo podszedł do mnie i spytał, co się stało.


Nie miałem pojęcia, co mu odpowiedzieć.

"Nic ciekawego, Anoda odkrył, że chyba jestem homoseksualistą i zakochałem się w tobie, ale to nieważne, bo i tak masz cudowną dziewczynę. A co tam u ciebie?"


— Możesz ze mną o tym pogadać — dodał po chwili Zośka. Nie było mowy, bym powiedział o tym komukolwiek innemu.


Zatrzymałem wzrok na jego oczach. Nie mogłem go stracić, nie w ten sposób.


— Wszystko w porządku — uśmiechnąłem się smutno. — Cieszę się, że cię mam.— Janek... — szepnął Tadeusz i wyciągnął rękę, by złapać mnie za ramię, lecz zignorowałem go. Wstałem i wszedłem do mojego pokoju zamykając za sobą drzwi, dając tym samym do zrozumienia, że nie mam ochoty z nim rozmawiać. 

Miałem wrażenie, że potraktowałem go zbyt obojętnie, ale nie cofnę już czasu.


Zamiast tego pogrążyłem się jak topielec w nurcie nieprzyjemnych myśli.


To wszystko jest bez sensu.

Jestem teraz nieszczęśliwy, w przeciwieństwie do Tadeusza. Ale gdybym powiedział mu o tych uczuciach, unieszczęśliwiłbym i jego, i Halę.

Nie chcę być ciężarem i kimś, kto przynosi jedynie smutek.

Chciałbym być kochany, ale nie jest mi to dane.

Nie wiem, co mam robić: czekać, aż moje uczucia osłabną lub wszystko się skończy, czy może mieć nadzieję na coś lepszego.

Ale nadzieja jest tylko dla osób silnych duchowo. Ja jestem słaby.


Pogrążałem się w tych myślach aż do zapadnięcia wzroku, kiedy zasnąłem ze łzami schnącymi na moich policzkach.


━━━✦❘༻༺❘✦━━━


Śniło mi się, że mój sekret wyszedł na jaw. Nie mam pojęcia, jak się dowiedzieli, ale nikt nie był zachwycony. Obudziłem w momencie, w którym Tadeusz mi mówił, że jestem obrzydliwy.


Zaraz po obudzeniu się poszedłem do kuchni, gdzie zastałem Tadeusza pijącego kawę, zapatrzonego w widoki za oknem. Grała piosenka, do której wczoraj razem tańczyliśmy.


— Dzień dobry — przywitałem się i przetarłem oczy. 


Odsunął kubek od ust i spojrzał na mnie.

— Serwus — mruknął, wodząc za mną wzrokiem. Chciałem już pójść do łazienki, lecz wtedy usłyszałem jego głos.

— Janku... Jesteś przeze mnie zły? Zrobiłem coś wczoraj nie tak? Bo wtedy spytałem się ciebie, czy cos się dzieje, a ty... po prostu poszedłeś — powiedział cicho. Odwróciłem się do niego i zobaczyłem w jego oczach taką łagodność, jaka była u niego rzadka, ale także i niepewność.


Ogarnęło mnie poczucie winy. On przecież nic nie zrobił, a przeze mnie się zamartwiał.

— Nie mógłbym być na ciebie zły — uśmiechnąłem się łagodnie. — Wczoraj miałem ciężki dzień.


Odetchnął wyraźnie z ulgą. Cieszyłem się, że zależało mu na mnie, chociaż wiedziałem, iż nigdy nie będę dla niego kimś więcej i nigdy nie będzie się troszczył o mnie tak, jak o Halę. Ale co mam poradzić? To naturalna kolej rzeczy, 


— Ale... Był ciężki bo się zmęczyłeś, czy to przez tą naukę tańca? I w ogóle to, że później też tańczyliśmy? — Wyraził swoją wątpliwość.

Tadeusz Zawadzki - zawsze poważny, opanowany i zdystansowany, teraz był tak zagubiony, że wręcz uroczy.


— Raczej... Dużo na głowie — odwróciłem wzrok. Nie miałem zamiaru przyznawać, iż to rozmowa z Anodą wpędziła mnie w stan melancholii. Niestety, Zośka mnie przejrzał.


— To przez tą rozmowę, czyż nie? — zapytał cicho.


— No taaak... — Westchnąłem niechętnie. Chciałem już zaprzeczyć, lecz uznałem że nie chcę go okłamywać, a zresztą mówienie nieprawdy na nic by się tu nie zdało. 


— Powiesz mi, o czym mówiliście? — Spojrzał mi prosto w oczy i podszedł tak blisko, że mogłem poczuć jego oddech o zapachu kawy.


— Szczerze? Wolałbym nie... — uciąłem, gdyż jego spojrzenie zdawało się przenikać mnie na wylot. 


— Widzę, że coś cię trapi — westchnął, wyraźnie zmartwiony.


Martwił się o mnie.

Miłe uczucie, mimo świadomości, iż pragnę czegoś więcej. 

Dlaczego to właśnie ja musiałem zakochać się w przyjacielu? W mężczyźnie? W Tadeuszu Zawadzkim?


— Po prostu... 

Nie, nie! Co ja robię! Nie mogę mu powiedzieć!


— Tak? Jestem twoim przyjacielem. Możesz mi powiedzieć wszystko, co by to nie było. — Kiwnął zachęcająco głową.


Nie, nie mogę! Jesteś moim przyjacielem, i o to w tym wszystkim chodzi!


— Ja... — wymamrotałem powoli, chcąc zyskać na odpowiedź jak najwięcej czasu.


— Ty?... — zachęcał mnie.

Spojrzenie jego oczu napawało mnie niepewnością, jednak nie byłem w stanie odwrócić wzroku.


Kątem oka dostrzegłem coś czerwonego.

— Fajna papryka — wypaliłem. 

Mina Tadeusza wyrażała więcej niż tysiąc słów.


Chcąc ukryć swoje zażenowanie, kucnąłem pod pretekstem zabrania kłaka, którego zgubiła Księżniczka.


— Czemu wszyscy do licha zwracają uwagę na ta nieszczęsną paprykę? — Westchnął z utrapieniem a kubek z kawą, który trzymał w dłoni niechcący mu się przechylił.

Ciepła, aromatyczna zawartość naczynia wylądowała na mojej głowie i twarzy.


— Najmocniej przepraszam! — Zawołał zawstydzony Tadeusz. — Ależ ze mnie niezdara... — burknął pod nosem będąc złym na samego siebie.


— N-nic... Nie szkodzi — wymamrotałem z oszołomieniem. Całą twarz musiałem mieć w brązowej cieczy.


— Poczekaj chwilkę. — Tadeusz poderwał się z miejsca i zabrał ze stołu serwetę.

Podszedł do mnie, a następnie ujął mnie za twarz. 

— Powycieram to — wyszeptał stojąc tak blisko mnie, że owionął mnie jego ciepły oddech.


— W p-porządku — wyjąkałem, mocno zmieszany. Tadeusz zaczął delikatnie wycierać gorący napój z mojej głowy. Włosy, które zaczynały mi odrastać, oklapły, więc wyglądałem zapewnie jak zmokły pies.

Po kilku sekundach poczułem dopiero pieczenie, w końcu kawa była gorąca. Syknąłem z bólu.

Na chwilę oderwał chusteczkę od mojej twarzy.


— Poparzyłeś się? — Spytał z zaniepokojeniem. Jego kciuk pogładził moją żuchwę, przez co byłem czerwony. I na pewno nie była to wina Tuska.


— Nie, jest dobrze — skłamałem, bo nie chciałem robić mu problemów.


— Zrobię ci potem zimny okład. A teraz jeszcze cię wytrę — mówiąc to, przesunął serwetkę z niebywałą delikatnością po moim policzku. Patrzyłem na jego skupiony, błękitny wzrok, nie mogąc oderwać od niego oczu. 

A wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Serce i oddech zamarły mi w piersi. Czułem, że topnieję pod blaskiem jego modrych oczu, zazwyczaj chłodnych, a teraz wypełnionych taką łagodnością i skruchą.


— Przepraszam, że wylałem tą kawę na ciebie — wyszeptał.


— Nie przepraszaj... — mój głos zabrzmiał dla mnie obco w moich ustach. Złapałem szybko Tadeusza za nadgarstek i zacisnąłem na nim palce. — Zdarza się... — Wymamrotałem, a jego twarz zadziałała na moją na magnes, gdyż przybliżyłem ją nieznacznie.

Czy mi się zdawało, ale czy on też drgnął w moją stronę? 

Nasze spojrzenia krzyżowały się z taką siłą, że w tej chwili istniały tylko one. Nie zwracaliśmy uwagi na nic w kącie pola widzenia.

Czy to ten moment?

Czy wreszcie tego doswiadczę?

Czy on mnie... Pocałuje?


— Tu jesteś jeszcze brudny — nagle spuścił wzrok na moje usta i wytarł ich kącik.

 Miałem wrażenie, że wszystko się rozpada. Ależ oczywiście, na co ja liczyłem? Sama wiara w to, że on mógłby mnie pocałować była żałośnie śmieszna.

Poczułem, że łzy nachodzą mi do oczu, zamrugałem szybko.


Ja już tak nie mogę!

Nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że wypowiadam te słowa na głos.


Ręka Tadeusza zamarła przy kąciku moich ust.

— Czego nie możesz?


Momentalnie zbladłem, co musiało stanowić mocny kontrast z moimi czerwonymi policzkami.

— Ja... — zacząłem. — Nie mogę. Niemcy okupują nasz kraj, giną niewinni ludzie, a ja nie jestem w stanie nic zrobić! — spojrzałem mu prosto w oczy. — Spróbowałem raz, a przysporzyłem wam tylko kłopotów. Ja jestem problemem.


— Janku, myślałem, że już to sobie wytłumaczyliśmy — odrzekł cierpliwie — fakt, to było bardzo nierozsądne z twojej strony, że próbowałeś robić coś na własną rękę i to w takim stanie, ale nie jesteś problemem! Gdybyś nim był, to nam wszystkim nie zależałoby na odbiciu ciebie. A zależy. Jesteś naszym przyjacielem, Rudy, i nie wyobrażamy sobie jakby to było cię stracić.


Zamrugałem kilka razy, by odgonić łzy. To nie pomogło.

— Co nie zmienia faktu, iż teraz jestem kompletnie bezużyteczny — mruknąłem bardziej do siebie niż do niego. 

Czułem się okropnie ze świadomością, iż jestem obciążeniem dla mojego przyjaciela. Czułem się jeszcze gorzej ze świadomością, że jestem w tymże przyjacielu zakochany i że on nigdy nie odwzajemni moich uczuć.


— Proszę cię, nie mów tak. — W jego oczach zabłysnął smutek. — Jeszcze będzie dobrze, zobaczysz. Rany się zagoją i znowu będziesz w pełni sił. Będziemy się ścigać kto zrobi więcej podciągnięć na drążku jak kiedyś, pamiętasz? 


Pokiwałem tylko głową, bo żadne słowa nie mogły wyjść z moich ust. 


— Chodź tutaj. — Tadeusz przyciągnął mnie do siebie i objął jedną ręką w pasie, a drugą położył na mojej głowie, gładząc ją powoli.

Westchnąłem głośno, a całe napięcie i smutek uleciało we mnie w jednej chwili. 

Wdychając zapach Tadeusza i wtulając twarz w jego bark czułem się niezwykle bezpiecznie.

Niesamowite, jak jedna osoba jest w stanie w jednej chwili zmienić całe twoje spojrzenie na świat.


— Dziękuję — wymruczałem prosto w jego pierś. Poczułem, że coś ociera mi się o nogi.

Księżniczka, próbując zwrócić na siebie uwagę, ugryzła mnie w stopę. Zaśmiałem się, ocierając łzy.


— Są takie chwile, takie jak te, dzięki którym warto żyć — wyszeptał stłumionym głosem Tadeusz, gdyż przeszkadzały mu moje włosy, ale i tak usłyszałem jego słowa.


Dzięki cieple - tym psychicznym, jak i fizycznym, które mi dawał byłem skłonny uwierzyć, że to najprawdziwsza prawda.

— Nie zasługuję na ciebie — zaśmiałem się cicho.


Tadeusz złapał moją twarz w dłonie i skierował w kierunku swojej.

— Zasługujesz na wszystko, co najlepsze — powiedział, akcentując mocno każde słowo.W moich oczach zapłonął blask godny światła gwiazd.

Policzki stopniowo pokrywały się różanym rumieńcem, kiedy Tadeusz mówił, a końcówki uszu mnie piekły.


— Czyli że... Ty jesteś najlepszy — Wyszeptałem nieśmiało. Uderzało we mnie tyle doznań - gorąco na policzkach i uszach, chłód dłoni Tadeusza na mojej twarzy czy piękno jego oczu wpatrzonych we mnie.


Tadeusz zaśmiał się cicho, jednak był zadowolony z komplementu.

— Podoba mi się twój tok rozumowania — żartobliwie uszczypnął mnie w zarumieniony policzek.


Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej, widziałem każdy jej detal...

— Masz bardzo ładnie zarysowaną szczękę — wypaliłem nagle.


Tadeusz przypatrywał mi się początkowo z zaskoczeniem, lecz po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.

— Mówisz poważnie? — Spytał, chyba nieprzywykły do dostawania komplementów pod adresem jego wyglądu. W końcu wszyscy nazywali go Zośką - długie rzęsy, malinowe usta, błękitne oczy, lśniące blond włosy, szczupła sylwetka, smukłe, jasne dłonie... I taki właśnie był dla mnie piękny.


— Aha. Gdybym był dziewczyną, to chciałbym cię poślubić — wypaliłem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę ze znaczenia wypowiedzianych przeze mnie słów.


Zośka zamarł, lekko zaskoczony. Puścił moją twarz, objął się ramionami.

— Ty... Mówisz poważnie? — zapytał, uciekając wzrokiem.


Co ja narobiłem? Prawdopodobnie wydałem swój sekret ostatniej osobie, której byłem skłonny o tym powiedzieć.

— No ale nie jestem dziewczyną! A skoro tak to przecież nie dałbym rady się w tobie zakochać. Naprawdę sądzisz, że mógłbym? — Zaśmiałem się nerwowo.

Brawo ja, należą mi się gratulacje. Jeszcze bardziej oddałam go od siebie. Wszystko stracone.

Z resztą, sam widziałem jak on zareagował. Pewnie nie chciałby mnie znać, gdybym się przyznał.


— Janek... — zaczął, ale mu przerwałem. Nie mogłem pozwolić, by on się dowiedział.


— Powiedziałem głupotę, jasne? Zależy mi na tobie jak na bracie, a po aresztowaniu... — głos lekko mi się załamał. — Po tym wszystkim nie wiem, jak wam to powiedzieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że w ciągu jednego dnia mogę stracić szansę na pokazaniu wam, jak bardzo was kocham...


— Boże, Janku... — Nie wiem, czy tylko mi się zdawało, ale czy oczy Tadeusza dziwnie się zaszkliły? 

— Ja... My nie moglibyśmy wytrzymać, gdyby coś takiego naprawdę się stało... Odbiłem cię raz i zrobiłbym to drugi i trzeci gdyby było trzeba, wiesz? — Wyszeptał, spoglądając na mnie ze smutnym uśmiechem.


— Cieszę się, że mam takich cudownych przyjaciół — kąciki warg nieco mi się uniosły.


— Rudy... — Doszedłem do wniosku, że chce dokończyć to, co planował na początku.


Złapałem jego spojrzenie, mój oddech znowu przyspieszył. Nie byłem w stanie odczytać emocji, jakie towarzyszyły Zośce w tamtym momencie.


— Czy ty... — urwał, jakby zastanawiał się, czy na pewno chce mnie o to zapytać, ale wziął oddech i dokończył: — Czy wtedy, na Szucha... Oprócz fizycznych tortur... Skrzywdzili cię jakoś... Psychicznie? — ostrożnie dobierał słowa, jakby się bał, że mnie spłoszy.


— Tak — mruknąłem, a na potwierdzenie mych słów pokiwałem lekko głową. — Oni... Grozili, że znajdą was i będą katować tak samo jak mnie — przełknąłem głośno ślinę — albo że wystrzelą moją rodzinę.

Spuściłem głowę. Przypominanie sobie o tym koszmarze nie było przyjemne.


Pamiętałem jak przez mgłę jednego z oficerów nachylającego się nade mną. Byłem wtedy ledwie przytomny z bólu, a on zaciskał mi rękę na gardle i powtarzał: "Rede, du Mistkerl! Wenn Sie jetzt gestehen, ersparen Sie sich und anderen Leid!". 

Mów, draniu! Jeżeli teraz się przyznasz, oszczędzisz sobie i innym cierpienia.


Świadomość, iż przeze mnie moi przyjaciele mogli cierpieć gorzej niż ja, była okropna, jednak nie mogłem ich wydać. Niemcy nie mieliby litości, zabiliby ich lub torturowali na moich oczach, mówiąc, że to moja wina.

Gdyby nie Zośka, byłbym martwy.

— Przepraszam, nie chciałem wzbudzić w tobie takich uczuć! — Zdałem sobie sprawę z tego, że płaczę dopiero po usłyszeniu wystraszonego westchnienia Tadeusza.

— Już wszystko dobrze, naprawdę! Nieważne, co ci robili, to już nie wróci. Jesteś bezpieczny. To się więcej nie powtórzy — wyciągnął dłoń i otarł łzy opuszkiem palca, następnie objął mnie mocno, jakby chciał uchronić mnie przed całym złem tego świata.


Nie wiem, czy to wyobraźnia płata mi figle, czy Tadeusz naprawdę pocałował mnie w czubek głowy.Oparłem cały swój ciężar ciała na nim, chcąc wniknąć w niego i stać się jednością. 

— Jesteśmy razem i już zawsze będziemy — zapewnił mnie. — Nie pozwolę, by cię skrzywdzili.


Mogłem mu wierzyć. Był jedyną osobą, której byłem w stanie uwierzyć. Której chciałem uwierzyć.Nastał wieczór.


━━━✦❘༻༺❘✦━━━

Łudziłem się, że Zośka nie zaprosił jednak Hali do siebie na kolację i że spędzimy ten wieczór razem, lecz tak się nie stało.

Potwierdziło się to kiedy usłyszeliśmy z Tadeuszem pukanie do drzwi, a on od razu zerwał się, by je otworzyć.


— Witaj, kochana — Zośka przywitał się z uczuciem. Halina odpowiedziała pocałunkiem w policzek i przeciągłym przytulasem.— Nie mogłam się doczekać, by cię zobaczyć! — zawiesiła mu się na szyi.

Nie miałem ochoty oglądać obściskującej się pary, więc powoli wycofałem się do okupowanego przeze mnie pokoju.


Słyszałem radosny głos Hali, jej śmiech, gdy Tadeusz powiedział jej coś, czego nie mogłem usłyszeć. Uchyliłem drzwi, by zobaczyć, co się stało.

Wtedy rozległ się dziwny, nietypowy odgłos.

— Księżniczka, co ty robisz!? — Rozległo się zaskoczone wołanie Tadeusza.

Wychyliłem się jeszcze bardziej i spostrzegłem, że Księżniczka wyrzygała kłaka tuż pod stopami rozhisteryzowanej Hali.

Księżniczko, nigdy nie sądziłem, że będę cię kochać bardziej niż Tadeusza.


Szybko zniknąłem za drzwiami swojego pokoju i zasłoniłem usta ręką, by stłumić chichot.

W głębi duszy podziękowałem Alkowi za kradzież tego kota. Zaraz uspokoiłem się jednak, gdyż usłyszałem hałas po drugiej stronie. Otworzyłem drzwi... Uderzając nimi Zośkę, który próbował złapać uciekającą Księżniczkę. Kotka, korzystając z okazji, czmychnęła pod moje łóżko.— Chryste Panie! — To zapewne Tadeusz wydał z siebie jęk zaskoczenia. Szybko wypadłem z pokoju i zobaczyłem, jak mój przyjaciel leży przewrócony na podłodze.

— Tadeusz! Przepraszam, ja nie chciałem! — Kucnąłem przy nim. Trzymał się z wyrazem bólu za czoło. — Przepraszam! - powtórzyłem.


— J-ja... Żyje.... — Stęknął.


Pomogłem mu podnieść się na nogi i delikatnie złapałem za dłoń, by zobaczyć jego czoła. Na szczęście nie leciała mu krew, po prostu po jakimś czasie powinien pojawić się na jego głowie siniec.


- Nic mi nie jest - uspokoił mnie, chociaż skrzywił się, gdy dotknąłem jego czoło.


- Tadeusz! - Hala pojawiła się obok i niezbyt delikatnie odepchnęła mnie, by obejrzeć dokładnie swojego ukochanego.Zabolał mnie sposób, w jaki Hala odgarnęła mnie od Tadeusza.

Tak, jakbym nie był na nic przydatny. Jakbym nic nie znaczył.

— Zrobię ci chłodny kompres — rzuciła, po czym podbiegła do kuchni. Nie minęła chwila, a wróciła, trzymając w dłoni szmatkę namoczoną zimną wodą. Dziewczyna przyłożyła okład do czoła swojego ukochanego, a ten spojrzał na nią z wdzięcznością.


— Dziękuję, Halu. Jesteś cudowna — westchnął.


To jeszcze bardziej utrzymało mnie w przekonaniu, że jestem bezużyteczny.

Hala od razu wiedziała, jak mu pomóc i sprawić, żeby poczuł się lepiej.

A ja? Stałem jak kołek i nieudolnie go przepraszałem. Na nic się nie przydałem.

Dlatego też ze zbolałą miną otworzyłem drzwi do pokoju i wszedłem do środka, zostawiając parę.Opadłem na łóżko z głośnym westchnieniem. Kilka chwil później Księżniczka wysunęła głowę spod łóżka. Miauknęła na mnie i wskoczyła na moje kolana i ułożyła na nich wygodnie, mrucząc przy tym.

Uśmiechnąłem się lekko i podrapałem kotkę pod bródką, a ona nagrodziła mnie jeszcze głośniejszym mruczeniem. Przewróciła się na plecy i pozwoliła popieścić brzuszek, co też uczyniłem.

Wiedziałem, iż koty rzadko kiedy pozwalają głaskać się po brzuchu, gdyż ta część ciała była bardzo wrażliwa. To znaczyło, że mi ufała. Milutko.Przynajmniej dzięki niej mogłem poczuć się choć trochę kochany.

Nie wiedziałem ile minęło czasu, ale usłyszałem szuranie krzeseł - pewnie Tadeusz i Hala usiedli do stołu. 

Księżniczka spała, więc ostrożnie, by jej nie zbudzić wstałem i uchyliłem lekko drzwi by wychylić się z nich.

Istotnie, para siedziała przy stole w jadalni.

Hala powiedziała coś, a Tadeusz nagrodził ją salwą dźwięcznego śmiechu.


— Nie wierzę! — zaśmiał się głośno, kładąc rękę na czole. Najwyraźniej ból trochę ustąpił.

Hala tylko skinęła głową i zasłoniła usta dłonią, by ukryć swój chichot.


Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Po prostu wpatrywałem się w zakochanych, nie słysząc nic poza biciem własnego serca. Buzowało we mnie pełno emocji; żadna z nich nie była pozytywna.

Tak bardzo pragnąłem być na jej miejscu. Kochanie mężczyzny nie jest dla niej niczym dziwnym lub odrażającym, ale ja? Gdyby ktokolwiek się dowiedział, byłbym skończony. Dlaczego nie mogę być sobą?Stałem tam jak słup soli przez tyle czasu, że Tadeusz i Hala zdążyli już zjeść kolację.

Kobieta zebrała talerze, z zamiarem umycia ich w zlewie, lecz Tadeusz zaoferował jej, że sam to zrobi.


— Kocham cię. — Usłyszałem, jak dziewczyna się śmieje.

— Ja ciebie też. — Tadeusz położył swe białe dłonie na jej talii.

Para patrzyła sobie w oczy przez, jak dla mnie, zbyt długą chwilę, a ich twarze zbliżały się stopniowo do siebie, by ich wargi w końcu złączyły się w pocałunku.

Kiedy ich usta poruszały się w namiętnym tańcu, Hala miętosiła jego włosy a on wodził dłońmi po jej ciele.

Chyba zaraz pójdę w ślady Księżniczki i wyrzygam się na nich, jak wtedy na Halę po spróbowaniu jej mięsnego specjału.


Czułem się okropnie. Każdy kogoś miał: Zośka miał Halę, Alek miał Basię, ale ja? Nigdy nie będzie dane mi znaleźć miłości.

Moje dłonie zacisnęły się w pięści, w oczach stanęły mi łzy. Nie mogłem jednak dać ponieść się emocjom, dlatego też odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. 


Chciałbym być Halą. Chciałbym, by Tadeusz patrzył na mnie w ten sposób, w jaki patrzy na Halę.


┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓


hej hej hej bejbunie!!

nasza dobra passa w szybkim pisaniu rozdziałów się utrzymuje 😌😌


i jednocześnie doszliśmy do 10 rozdziału, dlatego też mamy dla was mały specjał - mianowicie Q&A!!

po prostu jeśli chcecie możecie zadać mi, mafii bądź nam obydwu jakiekolwiek pytania - odnośnie nas czy tej książki.


tu macie koszyczek na pytania ---> \__/


odpowiedzi na pytania pojawia się w następnym rozdziale<3


tymczasem prezentujemy kolejne ss:








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro