✧.* ❝ V. Pogrom Potężnego Jeża❞
┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓
Nazajutrz Tadeusz musiał mnie zostawić na trochę, tłumacząc się tym, że musi odebrać Halę, która także nas odwiedzi.
Nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw. To nie tak, że nie lubiłem Hali.
Jej nie da się nie lubić - to ładna, mądra i miła dziewczyna.
Wręcz idealna.
Nie lubiłem tylko tego, kim ona jest dla Zośki.
Rozległ się odgłos zamykanych drzwi, zostałem sam.
Chcąc rozruszać się nieco, kuśtykam w kółko po pokoju, jak zwierzę uwięzione w klatce.
Przechodzę koło lustra, zatrzymuję się w osłupieniu.
Patrzę na postać odbijającą się w szkle - jest wychudzona, blada, o ziemistej cerze. Oczy zapadnięte, podsiniaczone. Łysawa głowa.
Ogarnia mnie obrzydzenie do samego siebie.
Jak ktokolwiek, w tym Tadeusz mógłby mnie pokochać?
Na myśl przyszła mi Hala. Nie jestem nawet w połowie tak ładny jak ona.
Nie jestem tak miły jak ona.
Nie jestem tak mądry jak ona.
Chciałbym być nią.
Jednocześnie cichy głosik podszeptuje z tyłu mojej głowy: "Wyobraź sobie, że ginie pewnego razu w łapance. Już nie będzie dziewczyną Tadeusza, jej zimne, martwe wargi go nie pocałują."
Kiedy ta myśl pojawia się w mojej głowie, nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Jak bardzo zepsuty muszę być, aby życzyć śmierci dobrej, Bogu ducha winnej dziewczynie?
Z mojej krtani wydobywa się dziwny dźwięk - mi szloch, ni westchnienie.
Opadam ciężko na łóżko, koło mnie leży sweter Tadeusza.
Trzymam go w dłoniach i miętoszę; miękka wełna otula opuszki moich palców.
Podnoszę go do twarzy, zaciągam się. Wciąż pachnie jak Tadeusz - jego charakterystyczna mieszanka wody kolońskiej i prochu.
Powoli się uspokajam.
Postanawiam, że naciagnę na siebie ten sweter, ot tak, aby poczuć obecność Zośki.
To głupie - wyszedł przecież na krótko, ale i tak za nim tęsknię.
Czas upływa mi na skubaniu rękawa swetra i wpatrywaniu się w podłogę.
Niedługo później słyszę zgrzyt klucza w zamku i drzwi się otwierają.
Do środka wchodzi Hala i Tadeusz.
Nie podnoszę się, aby się przywitać, siedzę tylko na łóżku.
— Serwus — wita się życzliwym głosem Hala, jej sylwetka pojawia się w pokoju.
— Witaj. — Przełykam gorycz i niechęć.
Pojawia się Tadeusz, spogląda na mnie.
— Widzę, że założyłeś mój sweter — uśmiecha się wesoło.
— Trochę mi było zimno... — Kłamię.
— Wiesz, i tak wyglądasz w nim lepiej niż ja.
Staram się opanować motyle w brzuchu.
— Czyyyli mogę go... Zatrzymać? — upewniam się.
Tadeusz tylko wzrusza ramionami, ale Hala wygląda na szczęśliwą.
— Cieszę się, że czujesz się lepiej — mówi radośnie, wyciągając rękę. Niepewnie chwytam jej dłoń.
Boję się, że Tadeusz źle to odbierze, inaczej zinterpretuje, ale on tylko szczerzy zęby w uśmiechu. Ogarniają mnie wyrzuty sumienia, iż poprzednim razem zachowałem się wobec nich tak okropnie.
— Halu, przepraszam za to, co zrobiłem ostatnio... — zaczynam, jednak dziewczyna macha niedbale ręką.
— Spokojnie, Janek. Każdy miewa gorsze dni — gdy się uśmiecha, wygląda jak anioł.
Znowu uderza we mnie poczucie winy. Jak mógłbym jej życzyć czegokolwiek złego? Jest cudowną osobą, a ja nie potrafię tego docenić i cieszyć się szczęściem przyjaciela.
Orientuję się, że Tadeusz gdzieś poszedł, rozglądam się niespokojnie, jakby zaraz miał się pojawić za moimi plecami.
Chwilę później wraca jednak z kubkami parującej herbaty. Jeden podaje Hali, drugi mi.
— Żeby ci zimno nie było — tłumaczy, chociaż niemal zapomniałem o kłamstwie na temat swetra.
— Dziękuję — szybko biorę łyk napoju, by zakryć czerwone policzki.
— Jesteś taki troskliwy, Tadziu — uśmiechnęła się ciepło Glińska.
— Bo to jest Rudy, Halu.
— Jestem pewna, że o każdego byś tak się troszczył. Masz takie wielkie serce. — Pogładziła Tadeusza po ramieniu, a on posłał jej w odpowiedzi czuły uśmiech.
Ja nie jestem przecież "każdym"... A może i jestem? Zośka ma w swoim życiu wiele ważnych dla siebie osób i ja nie jestem jedyny ani nie najważniejszy. Muszę się z tym pogodzić.
Kiedy patrzę, jak para patrzy na siebie z niewysłowionym uczuciem, miłością, która bezgłośnie rozkwita między nimi jak pąsowe kwiecie zaczynam lekko drżeć.
No pewnie. Jak mogłem kiedykolwiek sobie wyobrażać, że liczę się dla Tadeusza jako ktoś więcej?
— Janek, wszystko dobrze? — Pyta zaniepokojony Zawadzki, który zauważył drżenie mego ciała.
— Tak, wszystko w porządku. Zaczynam się już rozgrzewać — kłamię.
Nie, nie jest w porządku. Jednakże przybieram tak wiarygodną maskę przykrywającą moje uczucia, że Tadeusz i Hala mi wierzą.
— Dobrze — odpowiada po chwili Tadeusz. Zwraca się do mnie i do Hali. — Jesteście może głodni?
Patrzymy po sobie z Halą. Mimo, że nie miałem w ustach nic od wczorajszego wieczoru, nie jestem w stanie przełknąć ani kęsa. Nie, kiedy widzę Tadeusza szczęśliwego z dziewczyną.
— Ja z chęcią mogę coś przyrządzić — proponuje Hala. Nim Zośka zdąży zaprotestować, ona macha niedbale ręką. — To nie żaden problem.
Wstaje i ucieka do kuchni, skąd dobiega nas jej radosny głos. Śpiewa jakąś piosenkę.
— Wspaniała dziewczyna — mówię, starając się ukryć niechęć w moim głosie.
— Masz rację — Tadeusz ma rozmarzony wzrok, nawet nie zauważa, iż jestem lekko nerwowy.
"Dlaczego nie ja?"
Dlaczego jestem taki zazdrosny? Dlaczego przyszło mi się zakochać akurat w chłopaku, który jest w szczęśliwym związku z cudowną dziewczyną? Dlaczego w ogóle się w nim zakochałem? To nie jest normalne. Ja nie jestem normalny.
Usiedliśmy z Tadeuszem przy stole, jednak nic nie mówiliśmy.
Panowała głucha cisza, którą po kilkunastu minutach przerwała Hala wchodząca do jadalni.
Trzymała talerz, który postawiła na stole. Były to plasterki szynki i parówki okraszone sałatą i innymi warzywami, ułożone w kształt, który przypominał mi jakieś zwierzę.
— Wykorzystałam całą szynkę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, w końcu teraz wszystko jest na kartki — oznajmiła niepewnie.
— Spokojnie, Halu. No już, mów co tam masz.
— To jest mój specjał, Jeż, Mięsny Jeż. Jest po prostu przesłodki! Tu ma oczka, buźkę... — Wskazywała kolejno na każdą część.
— I po prostu wszyscy moi znajomi to uwielbiają — uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Jest naprawdę cudowny, Halu! — Zachwycił się rozczulony Tadeusz.
— Dziękuję, kochany. Poczekajcie, zaraz wracam. Przyniosę sztućce.
Kiedy zobaczyłem całego tego mięsnego jeża, poczułem... Obrzydzenie!
Wielki talerz pełen tłuszczu i cholesterolu!
— Sam tłuszcz — mruknąłem.
— Oh, nie przesadzaj — oburzył się Tadeusz. — Dziewczyna się starała, zobacz, ile tu pracy włożyła!
Uwaga Tadeusza sprawiła, że usta mi się zamknęły.
Po chwili dziewczyna wróciła z kuchni i nakryła do stołu. Pomogliśmy jej i po chwili usiedliśmy do jedzenia.
— Mięsny Jeż to moje ulubione danie. Zawsze kiedy przyrządzamy go z siostrą śpiewamy: Mięsny Jeż, Mięsny Jeż, ty go zjesz, ty go zjesz! — Zaśmiała się wesoło Hala. — Tego jeża jedzono u mnie w domu od pokoleń. Robiła go moja babcia, robiła go moja mama. Teraz robię go ja.
Tadeusz wpakował sobie cały widelec do ust, pomrukując z satysfakcją.
— Tłuste to takie... — Szepnąłem tak, aby Hala mnie nie usłyszała.
— Ale tam tłuste, nie przesadzaj. Paróweczki są, szyneczka. Tak pięknie zrobione, wszystko świeżutkie. — Zośka pokręcił głową.
Niechętnie wziąłem kęs. Poczułem jeszcze większe wyrzuty sumienia, gdyż okazało się, że Hala nie kłamała — jej jeż to był prawdziwy specjał. Idealne zrównoważenie mięsa i warzyw; sałata nadawała orzeźwiający posmak.
— Wyśmienite — przyznałem.
Hala uśmiechała się promiennie. Była z siebie dumna, jednak starała się to ukryć.
— Dziękuję.
— Doprawdy, Halu, to jest niesamowite! — Tadeusz był aż nazbyt podekscytowany, w końcu to był tylko Mięsny Jeż.
Dziewczyna zarumieniła się ze szczęścia. Niestety jeż nie doczekał końca naszej rozmowy. Zniknął w otchłani naszego żołądka w ciągu kilkunastu minut.
— To było wyborne — pochwaliłem ją, starając się upchnąć wcześniejszą niechęć pod dywan.
— Ah dziękuję, dziękuję — powtórzyła z uśmiechem już po raz któryś.
Jak mogłem jej nienawidzić? Choćbym chciał, nie mógłbym się nawet do tego zmusić. Ona jest taka utalentowana, dobra i miła.
Idealna dla Tadeusza.
To ona ma stać u jego boku, nie ja.
— Jeśli kiedyś będziesz moją żoną, to utuczysz mnie tak, że nie będę chodził a toczył się — powiedział Tadeusz. Wiedziałem, że to był żart, jednak kryło się w nim ziarnko prawdy.
Dlaczego mnie to tak strasznie bolało?
— Liczę jednak, iż zaprosicie mnie na święta. Chcę być ojcem chrzestnym twoich dzieci — zaśmiałem się sztucznie, jednak para nie zauważyła mojego smutku.
— Będziesz nim, a ja będę chrzestnym twoich dzieci — stwierdził radośnie Tadeusz. Był taki szczęśliwy, iż nawet Mięsny Jeż wydawał się być przy nim przygnębiony.
Na samą myśl o tym wszystkim - nieodwzajemnionym uczuciu, związku Zośki i ilości tłuszczu i cholesterolu zawartej w moim posiłku - poczułem, iż Jeż Hali (co brzmi jak super nazwa dla zespołu muzycznego) próbuje wydostać się z mojego żołądka.
— To ja was na chwilkę zostawię — oznajmiłem szybko, czując sensacje w moim żołądku.
Potężny Mięsny Jeż siał spustoszenie niczym armia niemiecka w 1939 roku.
Poszedłem, a właściwie podbiegłem do łazienki, przeczuwając najgorsze - giga ekstra pawia.
Nie minęła chwila, a większość specjału Hali wylądowała w klozecie.
— Wszystko w porządku? — Usłyszałem cienki głosik dziewczyny, która przyszła tu wraz z Tadeuszem, najwyraźniej słysząc całą tą kakofonię wymiotów.
— Tak, jest dob- BLEH! — Nim się obejrzałem, na Glińską poleciała fala moich rzygowin.
Dziewczyna pisnęła, zaraz interweniował Tadeusz. W jednej chwili zorientował się, co się dzieje. Widząc moją bladozieloną twarz, porwał mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Wrócił upewnić się, że z Halą wszystko w porządku (chociaż to nie ona wymiotowała jeżami).
— Boże, przepraszam... — byłem strasznie zawstydzony.
— Wszystko dobrze — odparł Zośka, rozglądając się za czymś. — Ojej, ale się porobiło! — Złapał się za głowę, a ja wyobraziłem sobie, jak biega w ten sposób po całym mieszkaniu; otwarte usta, przerażone oczy i ręce wysoko nad głową. Mimo, że czułem się okropnie, ta wizja jakoś poprawiła mi humor.
W polu widzenia pojawiła się Hala i Tadeusz, który czyścił jej sukienkę zwilżoną szmatką.
— Przepraszam — powiedziałem jeszcze raz, tyle że prosto do dziewczyny. Było mi okropnie głupio, miałem ochotę zapaść się pod podłogę.
— Wszystko w porządku — odparła dziewczyna zdawkowo, choć widziałem, że krzywi się lekko z obrzydzenia.
W końcu kawałki delikatnie przetrawionego Mięsnego Jeża zdobiły przed chwilą jej ubranie.
— Coś ci zaszkodziło? — zastanawiał się Zośka, a ja ledwo się powstrzymałem od komentarza, iż to zapewne nadmiar cholesterolu i tłuszczu w jeżu Hali.
Zamiast tego wzruszyłem ramionami i starałem się wyglądać tak niewinnie, jak tylko było to możliwe, co było trudne - cała ta sytuacja wydała mi się niezwykle komiczna.
Mój dobry humor jednak zaraz zniknął, kiedy Zośka porwał sweter, który "pożyczyłem", i nałożył go na Halę.
— Dziękuję — westchnęła z ulgą dziewczyna, kiedy przebrała się w czyste ubranie.
Miałem wrażenie, że coś we mnie pękło. Moje serce po prostu wyleciało z mojej piersi i zostałem w środku pusty.
To przecież na mnie Tadeusz założył ten sweter.
To o mnie dbał, o mnie się martwił.
A teraz moje miejsce zajęła ta dziewczyna, której nigdy nie dorównam. To ona była teraz obiektem jego troski i ciepłych uczuć.
Może i to był tylko zwykły sweter, ale czułem się, jakby odebrano mi część mnie.
Nie powiedziałem nic. Po prostu odwróciłem się twarzą do ściany.
Zośka uznał, iż jestem zażenowany tą sytuacją, więc poklepał mnie po plecach.
— Spokojnie, nic się nie stało. Hala nie weźmie tego do siebie — przekonywał mnie.
"Wzięła do siebie sweter", pomyślałem z wyrzutem.
— To miła i dobra dziewczyna — potwierdziłem, wciąż jednak unikałem jego wzroku.
— No już, nie zadręczaj się tak. Potem dam ci leki na zatrucie, tak na wszelki wypadek — ciągnął dalej. — Dobrze się już czujesz?
"Nie."
— Tak. Idź już do Hali, może cię potrzebuje — mruknąłem z niechęcią. Tadeusz obdarzył mnie spojrzeniem, w którym kryło się zaniepokojenie, jak i uraza. Spełnił jednak moją prośbę.
— Ja już będę szła. — Usłyszałem głos Hali dobiegający z przedpokoju.
— Na pewno? Nie zostaniesz jeszcze trochę? — Zawadzki przekonywał ją do zmiany zdania.
— Wpadnę jeszcze innym razem. — Usłyszałem odgłos szybkiego pocałunku. — Teraz zajmij się może Jankiem.
Pożegnali się i dziewczyna wyszła.
Mimo gorąca nakryłem się kołdrą od stóp do głów. Nie chciałem, by Tadeusz mnie widział, nie chciałem spojrzeć mu w oczy.
Usłyszałem stukot szkła obok, to Zośka przyniósł mi szklankę wody i leki.
— Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej — powiedział zatroskany.
Dlaczego on nie był zły? Przecież dopiero co zwymiotowałem na jego dziewczynę!— Mhm — mruknąłem jedynie od niechcenia.
Tadeusz jednak nie poddawał się.
— Nie czujesz się już niedobrze? Nie boli cię brzuch? W razie czego mogę zaparzyć miętę — zaproponował, a ja po prostu nie wytrzymałem.
— Cholera jasna, Tadeusz! — Wybuchnąłem, na co chłopak podskoczył lekko z zaskoczenia. — Właśnie obrzygałem twoją ukochaną, która przeze mnie sobie poszłam i zepsułem ci spotkanie z nią! Dlaczego nawet się nie gniewasz?!
— No... Jestem tym trochę zażenowany, jak i ty — przyznał. — Ale nie mam powodów do złości. Nie umiałbym się na ciebie gniewać, wiesz? I w sumie, to tak w głębi duszy to... Trochę mnie rozbawiło to wszystko — przyznał z zawstydzenieniem, błądząc swoją dłonią po karku.
To mnie rozczuliło.
Wyglądał jak jakiś słodki, mały kotek który wpadł w tarapaty i patrzy się z takim zakłopotaniem w oczkach.
— Jezu, ale ty jesteś uroczy — wypaliłem, nawet nic nie myśląc. Tadeusz zaśmiał się cicho.
— Dziękuję — uśmiechał się ciepło. — Ty też jesteś niczego sobie. Gdy wrócisz do pełni sił, zdobędziesz serce każdej dziewczyny.
Chciał dobrze, jednak to mnie złamało. Ja nie chciałem dziewczyny. Chciałem, by Tadeusz patrzył na mnie jak na Halę.
Starałem się, aby nie było widać, że mina mi trochę zrzedła.
— Ehm... Tak, pewnie. Dzięki — wymamrotałem, a Tadeusz uznał moją niepewność za objaw zakłopotania.
— A właśnie. Jak tam z Monią? Pytała o ciebie parę razy. Może chciałbyś się z nią spotkać? — Spojrzał na mnie znacząco.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Dziewczyna już od jakiegoś czasu dawała mi znaki, iż chce czegoś więcej niż przyjaźni, a ja nie miałem serca jej powiedzieć, że nie jestem zainteresowany. Obecnie chciałbym zaszyć się w pokoju i z niego nie wychodzić.
— Na razie nie... Wciąż wyglądam okropnie — przejechałem dłonią po ogolonej głowie. Włosy zaczynały powoli odrastać, jednak wątpiłem, iż odzyskam swoją czuprynę.
— Oh daj spokój. — Pokręcił głową Tadeusz. — Po tym, co przeżyłeś ja bym chyba wyglądał jak jakiś rozjechany jeż na jezdni — prychnął, po czym zdał sobie sprawę z tego, że nakierował rozmowę w nieprzyjemne kierunki.
— Pamiętaj, jak chcesz się z nią tu spotkać to mów śmiało, ja nie mam nic przeciwko. Zależy mi na tym, abyś był szczęśliwy.
Taaa. Zadawanie się z Maryną i patrzenie, jak z Halą gruchacie niczym gołąbeczki nie sprawi, że będę uszczęśliwiony.
— Nie jestem gotowy — powiedziałem. Nie była to do końca prawda, jednak też nie kłamałem.
Tadeusz zrozumiał, uśmiechnął się do mnie. W jego oczach widziałem troskę.
— Dobrze. Daj znać, jeśli będziesz mnie potrzebować — przymknął drzwi od mojego pokoju i wyszedł, zostawiając mnie ze swoimi myślami.
Przez uchylone drzwi słyszałem, jak śpiewa piosenkę Hali o mięsnym jeżu. Ta melodia zostawiła trwały ślad na mojej psychice.Wtem radosne nucenie ustało.
— Cholera, tak mi jakoś... Niedobrze. — Usłyszałem przytłumiony głos Tadeusza.
Wtem rozległ się dźwięk tupotu butów po drewnianym parkiecie i Zośka był już przy toalecie.
— Tadeusz? — zapytałem. — Wszystko w porząd-
Nie dokończyłem zdania, gdyż przerwał mi dźwięk wymiocin. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem sprawdzić, co się stało.
Tak jak się spodziewałem, Zośka klęczał przy toalecie i zwracał Mięsnemu Jeżowi wolność. Nie popełniłem jednak błędu Hali i nie podchodziłem za blisko.
— Mówiłem, że to tłuste takie było — wymruczałem, ale zagłuszył mnie Tadeusz.
Kaskady pozostałości mięsnego specjału spływały z gracją do muszli klozetowej.
— Do kroćset, Szwaby mi zepsute mięso sprzedały — wymamrotał oszołomiony zawartością swego żołądka Tadeusz. — Chryste Panie, Hala też zjadła dużo. Co z nią będzie? — Westchnął trwożnie.
Jednakże ta myśl nie sprawiła, że się przejąłem. Niech owa nieszczęsna panna sobie wymiotuje, byle nie na mój sweter.
┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓
Siema bejby!!
Jak wam się podobał ten cudowny, jeżowy rozdział?? 😏😏
W każdym razie my, czyli uwielbienia przez was autorzy bawiliśmy się świetnie.
W ramach takiego bonusu macie złote teksty które powstały w trakcie pisania tego rozdziału:
Lovkiii~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro