Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✧.* ❝ IX. Dlaczego serce tak bije i drży?❞


┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓



Minęły dwa dni od feralnego dnia postrzału Janka, tym samym nastała sobota. Siedziałem przy stole w jadalni, aby dotrzymać towarzystwa Jankowi, który właśnie skończył jeść śniadanie przyrządzone przez moją siostrę.


Czuł się już lepiej ale potrzebował dużo snu, co tłumaczyło, czemu o godzinie wpół do jedenastej dopiero zjadł śniadanie.

Co jakiś czas odwiedzał go lekarz, by zmienić opatrunek i ocenić jego stan. Na szczęście nie wdało się zakażenie, a rana powoli zaczynała się goić.


Wtem usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi.


— Kto to? — Spytał Janek, kiedy upił łyk herbaty z emaliowanej filiżanki i odstawił ją na stół.


— Zobaczysz. Ucieszysz się — odparłem z lekkim uśmiechem, po czym podszedłem do drzwi, które otworzyłem, uprzednio zaglądając przez judasza z przezorności, nawet jeśli wiedziałem, kogo się spodziewać. 

Na początku nie wiedziałem, czy zapraszanie przyjaciół na spotkanie z Jankiem, który jest dość osłabiony było dobrym pomysłem, ale wkrótce uznałem, że przyda mu się dodatkowe towarzystwo, które podniesie go na duchu.


Do mieszkania wlało się kilka osób: Alek idący za rękę z Basią, moja ukochana Hala, Pawełek a także Anoda i Katoda.

Będzie nieco tłumnie, ale raczej nie zabawią tu na długo. Wiedzą, że Janek bardziej od towarzystwa potrzebuje odpoczynku.



— Serwus! — rzucił Alek. Rozglądał się po moim mieszkaniu, mimo iż był w nim setki razy. 


Głowa Janka wysunęła się zza ściany. Gdy zobaczył przyjaciół, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Odebrało mu mowę, więc po prostu przytulił każdego z osobna.


— Rudy, miło cię widzieć — Anoda uśmiechnął się lekko. — Jak się miewasz?


Wzrok Anody przemieszczał się to na mnie, to znowu na Janka. Uśmiechał się przy tym dziwnie. Nie miałem pojęcia, o co mu chodziło.— Dobrze. A teraz nawet lepiej, bo mnie odwiedziliście — uśmiechnął się promiennie. Wiedziałem że nie mówi całej prawy, bo widziałem jak krzywi się przy chodzeniu czy też wykonywaniu niektórych ruchów, ale taki jest Janek - nie chce martwić swoich przyjaciół.


W międzyczasie podeszła do mnie Hala i zarzuciła swoje ręce na moją szyję.

— Cześć, kochany. Stęskniłam się — szepnęła, patrząc mi w oczy, a ja ucałowałem ją szybko w policzek.

— Przepraszam, że ostatnio nie poświęcam ci tyle czasu co wcześniej. Konspiracja jest wymagająca i musiałem się opiekować Jankiem — wytłumaczyłem przepraszającym głosem. 


Kątem oka spostrzegłem, że Anoda szepcze coś do Katody z dziwną miną, jednocześnie patrząc się na mnie i Halę. O co im chodzi?Zastanawiałem się nad zapytaniem go wprost o co chodzi, jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zostałem porwany przez przyjaciół. Zapytałem, czy życzą sobie czegoś do picia.


Kiedy w kuchni przyrządzałem napoje, ktoś do mnie dołączył. Anoda, cały czas wyglądający na skonfundowanego, zaczął mi pomagać.


— No więc... Od kiedy ty i Hala?... — zaczął, uciekając wzrokiem.


Uniosłem brwi, zaskoczony.

— Od... Marca? Kwietnia? — nie byłem pewien odpowiedzi.

Pokiwał głową w zamyśleniu.


— Myślałem, że już wcześniej dało się zobaczyć coś pomiędzy nami — zdziwiłem się. — A tak właściwie, to czemu pytasz? — Zapytałem, siląc się na przyjazny ton, aby nie zabrzmiało to tak, jakbym naskakiwał na niego.

— I czemu od jakiegoś czasu tak dziwnie patrzysz na mnie lub Rudego? — Spytałem pod wpływem impulsu, ponieważ moja ciekawość pragnęła się zaspokoić.


— Hm... — nie patrzał na mnie. Rozglądał się po pomieszczeniu, szukając czegokolwiek, na czym mógłby zawiesić wzrok. — Eee... O, ależ masz wielką soczystą paprykę! — chwycił czerwone warzywo, nie przejmując się, iż słowa przez niego wypowiedziane zabrzmiały dość dwuznacznie. 


Jan unikał odpowiedzi, zachowywał się jak zupełnie inny człowiek. Marszczyłem brwi tak mocno, iż możliwe, że się stykały.

— Doprawdy?


— Hehe, no tak... Co pysznego z niej przyrządzisz? — Anoda zupełnie wczuł się w zmieniony przed chwilą temat.


— Nie wiem, może Ania przyrządzi paprykarz — odparłem.


— Uuuu, to... cudownie. Pysznie — zareagował gorliwie.


Wbiłem w niego skonfudowane spojrzenie.

— Anoda, ty przecież nie znosisz paprykarza — wymamrotałem powoli.


— Cooo? Poważnie? A, no tak. Ale wiesz, czasem bywa tak, że smaki, których nie lubimy później zaczynają być dla nas przyjemne, hehe.


— Dość tego. Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? — Prychnąłem niecierpliwie.


Zapowietrzył się. Jego usta zmieniły się w cienką linię.

— To nic takiego — zapewnił mnie, chociaż nie brzmiał przekonująco.


Miałem zamiar naciskać, ale z salonu dobiegł nas głos Alka, który kilka chwil później dołączył do nas.


— Idziecie? — zapytał. Wtedy dostrzegł mój wyraz twarzy i (mam nadzieję) dziwne zachowanie Anody. — Coś się stało?


— Nic — uprzedził mnie Anoda. — Już idziemy — powiedział i wyszedł. Alek wzruszył ramionami.

Weszliśmy do salonu, gdzie na kanapie obitej w kwiecisty materiał siedział Janek otoczony wianuszkiem naszych przyjaciół.


— Bracie, nawet nie wiesz, jak się martwiliśmy! — Westchnął Paweł, trzepiąc Rudego żartobliwie po uchu.


— Ważne, że to tylko powierzchowna rana i nie stało się nic poważnego — wtrąciła się Basia z troską, choć jej spojrzenie mówiło: "Gdyby ta nieszczęsna kula przeleciała bardziej w głąb, mogło by cię tu już z nami nie być..."


— Co ci strzeliło do głowy, ty barani łbie? — Wypowiedział karcące słowa przeznaczone dla Janka Alek, który właśnie opadł na fotel w salonie. 

Zaraz po nim przyszła też księżniczka, która z wysoko uniesionym ogonem i mruczeniem wdrapała się na kolana Rudemu.


— Przepraszam — burknął, wyraźnie zawstydzony. — Następnym razem nie dam się złapać — dodał żartem.


Przez naszą grupę przeszedł nerwowy śmiech. Oczywiście cieszyliśmy się, że Janek wracał do zdrowia, jednak ta sytuacja bardzo wszystkich zmartwiła.

Gdy zadzwoniłem tego dnia wieczorem do Alka, ten omal nie zignorował późnej pory i był gotów przyjść do mnie, by sprawdzić stan Rudego. Na szczęście po przekonaniu go, iż Janek ma się dobrze, zgodził się zostać u siebie. Poza tym, woleliśmy nie ryzykować, niedługo miała zacząć się godzina policyjna.

Dlatego też, za namową Aleksego, zaprosiłem resztę przyjaciół do nas, by mogli na własne oczy przekonać się, iż Jankowi nic poważnego się nie stało i że z całej sytuacji mogą sobie żartować.


— Może zaparzyć ci herbaty? Albo czegoś potrzebujesz? — Zaoferowała życzliwie Hala.


Janek uśmiechnął się, lekko speszony.

— Naprawdę niczego nie potrzebuję, Halu. Dopiero co piłem — wyjaśnił. — Ale dziękuję za dobre chęci — dodał. Wyglądał, jakby czuł się nieswojo, co odrobinę mnie zaskoczyło.


— No, a jak tam z Monią, Rudzielcu? — Katoda, zawczasu przechwytując spojrzenie Anody, klepnął Janka lekko w plecy. — No chyba że to coś bardzo osobistego, to nie musisz mówić — dodał z uśmieszkiem.


— Ummm... Ja... — Wymamrotał niepewnie Bytnar.


— Oj Monika, Monika... Doskonała partia dla ciebie, Jajeczku. Błękitne jak niebo oczęta, malinowe usteczka, krągła buzia, gruby, złoty warkocz... — Rozmarzył się Aleksy.


— Alek! — Pisnęła cicho Basia, czując się najwidoczniej zagrożoną przez urodę wspomnianej koleżanki.


— Basiu, duszyczko moja, fijołku najpiękniejszy. Naprawdę nie wiesz, że kocham tylko ciebie? — Rzekł Dawidowski do dziewczyny, a para zakochanych spojrzała po sobie sobie z uczuciem.


Przyznam w duchu, że zazdrościłem im trochę tej głębi uczucia. Ostatnio mam wrażenie, że uczucie moje i Hali nieco przygasa. Znaczy się, wciąż się kochamy, ale nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu. Albo zajmuję się konspiracją, albo zajmuję się Jankiem.


— Noo? — Pawełek wymownie spojrzał na Bytnara, który gorączkowo myślał nad odpowiedzią.


— Tak... — unikał naszego wzroku. — Cóż... Ostatnio dużo się dzieje...


Anoda, który dotychczas wpatrywał się we mnie, przeniósł spojrzenie na Janka. Uniósł brew.

— Rozumiem, że nie jesteś nią zainteresowany? — upewnił się. Rudy niepewnie skinął głową.


To wyznanie trochę nas zaskoczyło, gdyż wszyscy byli pewni, iż Janek i Maryna... patrzą na siebie inaczej. Byliśmy jednak w błędzie.

Hala i Basia spojrzały po sobie z zaskoczeniem, gdyż obstawiamy że ta para na pewno coś do siebie czuje. A tu okazuje się, że tak naprawdę nie było. A jak już, to tylko jednostronnie.


— To... Jaką pannę masz na oku? — Spytała nieśmiało Basia, nie chcąc zabrzmieć zbyt wścibsko.


— Żadną — odparł szybko i zdecydowanie Bytnar.


Anoda, który właśnie pił wodę ze szklanki, zaczął się krztusić. Na pomoc ruszył Katoda, który klenął go kilka razy między łopatki.


— Lepiej? — zapytał, gdy Anoda przestał kaszleć.


— Taak — skinął głową, chociaż wyglądał, jakby zobaczył ducha.


Spojrzeliśmy na siebie z Jankiem, a nasze brwi poszybowały do góry.

— O co wam chodzi? — Spytaliśmy w tym samym czasie jak jeden mąż.


Anoda już otwierał usta, lecz Katoda ruszył mu na pomoc:

— On po prostu się zdziwił. Wszyscy myśleliśmy, że Janek i Monia są w sobie zakochani, więc to nas zaskoczyło — wytłumaczył szybko.

Nie wierzyłem im, ale postanowiłem zachować milczenie.


— To nie do końca... To nie tak... — zmieszał się Janek.


— Spokojnie, Rudy, o ile znowu nic głupiego ci nie strzeli do głowy, to znajdziesz kobietę, którą pokochasz — zapewnił Aleksy.


Z jakiegoś powodu Rudy zmarkotniał. Czyżby nie wierzył, iż dane jest mu znaleźć prawdziwą miłość?

— Nie martw się, Janeczku. Naprawdę już niedługo znajdziesz miłość i będziesz szczęśliwy! — Podszedłem do przyjaciela i poklepałem go po ramieniu.


Dobrze, że Anoda odstawił już szklankę wody, bo pewnie znowu by się zakrztusił. Katoda, widząc dziwną minę Anody zaczął się śmiać.

— Mam nadzieję, że to słowa prorocze — zaśmiał się, a wraz z nim i Jan.


Patrzyliśmy na nich w osłupieniu, nie rozumiejąc o co nim chodzi.


— Tak, jasne — Rudy pokiwał energicznie głową, aż się bałem, że zaraz mu ta makówka odpadnie.


Hala, widząc moje zdezorientowanie, szybko pocałowała mnie w policzek. Objąłem ją w pasie.


— Zatańczymy? — Alek wyciągnął rękę do Basi. Ta zachichotała.

— Oczywiście.


Mimo iż nie grała muzyka, ta dwójka zdawała się słyszeć melodię nie z tego świata. Hala popatrzyła na mnie znacząco. Zmieszałem się.


— Wybacz mi, ale nie umiem... — zacząłem niepewnie.


— Mogę cię nauczyć — wypalił Rudy.


Spojrzałem to na Halę, to na Janka. Moja dziewczyna wydawała się być zaskoczona, ale nie wyraziła sprzeciwu. 

— Możemy... Spróbować — zgodziłem się. — Tylko trochę. Musisz odpoczywać... I bok cię pewnie jeszcze boli.


— Ciii — Janek wyciągnął palec wskazujący i przysiągłbym, że prawie dotknął nim mych ust.

— Zapraszam panią do tańca — uśmiechnął się lekko, po czym chwycił mnie ciepłymi dłońmi w talii. — Złap mnie za szyję. Ty tu grasz kobietę — zaśmiał się cicho.


— Czekajcie wszyscy! — Rozległo się wołanie Pawełka. — Jak to tak, bez muzyki? Zaraz włączę gramofon. — Jak powiedział, tak i zrobił.

Po chwili rozbrzmiała tęskna melodia piosenki "Dlaczego serce tak bije i drży".


— Patrz, teraz musisz... Nie, nie tak! — instruował mnie Janek. Jego polecenia rozbawiły resztę. — Tak lepiej. Krok w lewo, do tyłu, prawo i do przodu... 


Posłuchałem jego rad. Dziwnie się czułem ze świadomością, że to ja jestem "kobietą" w tym tańcu, zwłaszcza że Janek był ode mnie niższy i drobniejszy. Poza tym, to ja miałem prowadzić w tańcu Halę, a nie ona mnie...Ale jednak taki stan rzeczy mi odpowiadał. Miło mi się tańczyło z Jankiem, który był bardzo cierpliwym i utalentowanym nauczycielem. 


Dlaczego serce tak bije i drży, dlaczego serce, tak bije i drży?


Nie wiem, czy serce bije mi przez tempo tańca, czy może z innego powodu.


Dlaczego w oczach mych widzisz te łzy? Bo dziś ziściły się wyśniły, tajemne me marzenia...


Janek uśmiecha się do mnie delikatnie, a ja odwzajemniam uśmiech.

— Coraz lepiej ci idzie — pochwalił i odwrócił speszony wzrok.

Puścił mnie i objął ramionami. Skinął na Halę, a ta pochwyciła mnie za ręce. Starałem się naśladować ruchy Janka, ale nie byłem nawet w połowie tak dobry. Hali to nie przeszkadzało, wydawała się być wręcz lekko rozbawiona moją niezdarnością.


Kroczyliśmy z Halą wczepieni w siebie, sunąc po parkiecie, który był moim salonem.

Piosenka, której nawet sama melodia zdawała się mówić o miłości sprawiała, że nasze serca biły szybciej.

A wtedy na twarzy Hali coś się zmieniło.

— Ja ... Zaraz wrócę — wymamrotała, blednąc na twarzy, po czym podbiegła do toalety i zamknęła się w niej.


Miałem tylko nadzieję, że to nic poważnego i że zaraz do mnie wróci.

Odwróciłem się i napotkałem na sobie wzrok Rudego, który siedział na kanapie i wpatrywał się na mnie.


Bo szczęście do mnie wiesz, radośnie, też uśmiechnęło się...


— Może chciałbyś jeszcze zatańczyć? Taka cudowna piosenka nie może się zmarnować — bąknął podchodząc do mnie, a jego twarz zdawała się być czerwieńsza.


Zgodziłem się, bo szczerze mówiąc, z Rudym tańczyło mi się lepiej niż z Halą, co lekko mnie dziwiło w duchu.


Dlaczego serce tak bije i drży?


Tym razem to ja byłem "mężczyzną" w tańcu i, chociaż chodziło o zabawę, nasze ruchy były zgrane. Rozumieliśmy się bez słów: równocześnie stawialiśmy odpowiednie kroki, ja unosiłem rękę w chwili, gdy Janek się obracał.


— Teraz ja ciebie okręcę — zdecydował Rudy i uniósł rękę najwyżej jak mógł. Ze śmiechem schyliłem się lekko i obróciłem wokół własnej osi.


Widziałem lekki uśmiech Anody, jednak jego oczy były zamyślone. Spojrzałem na Rudego, na jego piegowatą twarz. Me serce biło mocniej niż powinno, ale nim zdążyłem się nad tym zastanawić, Basia pisnęła. 

Janek odskoczył ode mnie niczym poparzony. Nic się nie stało, po prostu Alek porwał niespodziewanie swoją ukochaną na ręce. Kilka sekund później wróciła do nas Hala, lekko zielona na twarzy.


Bo dziś jedyna, spełniłaś me sny...


Wyciągnąłem do mojego przyjaciela nieśmiało rękę, a ten wdzięcznie ją przyjął i zarzucił swe dłonie na na szyję, tak jak wcześniej.

Tańcząc spojrzałem na Halę, która przypatrywała się nam z niemym zaskoczeniem. Uśmiechnąłem się do niej przepraszająco, bo zamierzałem tańczyć z Rudym do końca tej pięknej piosenki.


Tym jednym słowem kocham, tym jednym słowem tak


Patrzymy sobie prosto w oczy - modrość moich tęczówek miesza się ze stalowym błękitem jego przywodzących na myśl morze, lecz morze nie przepastne i wzburzone, a spokojne, unoszące pływaka na spokojnych falach.

Czuję na swojej szyi jego ciepłe dłonie.

Skóra przy skórze, ciało przy ciele, wzrok przy wzroku.


Bo tylko Ciebie do szczęścia mi dziś brak...


Miałem wrażenie, iż czas się dla nas zatrzymał. Istnieliśmy tylko my. Gdyby świat się teraz skończył, pewnie nawet bym nie zauważył.

Po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy: sabotaż, aresztowanie Rudego, jego odbicie, walka o powrót do zdrowia... Myślę, że zasłużyliśmy na tę chwilę. Mimo iż przyszło nam żyć w ciężkich czasach - czasach wojny i okupacji - potrafiliśmy znaleźć szczęście w każdej wspólnej chwili.


Bo tylko Ciebie

Do szczęścia mi dziś brak...


Ostatnia nuta piosenki dobiegła końca

.Wtem dobiegły nas głośne oklaski. Zaskoczeni odwróciliśmy się do źródła tych dźwięków i okazało się, że to Anoda z zachwytem wymalowanym na twarzy obdarowuje nas aplauzem.

A potem dołączył do niego Katoda, potem Alek, Basia, później jeszcze Hala i Pawełek. Wszyscy.


— To było piękne — Anoda otarł łzę wzruszenia.


— Cudownie sobie radzisz, jak na pierwszy raz, Tadeusz! — Pochwaliła mnie Basia. Alek pokiwał na jej słowa z aprobatą.


— Dzięki takiemu wyszkoleniu wreszcie będziemy mogli razem tańczyć — zażartowała z uśmiechem moja dziewczyna.


Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że wciąż obejmuję Rudego w talii.

Janek spojrzał na moje ręce i szybko wyplątał się z uścisku. Uciekał wzrokiem, mocno zawstydzony.


— Cudowny taniec! — westchnął Pawełek. Mógłbyś i mnie nauczyć tak tańczyć... — przybrał rozmarzony wyraz twarzy.


Rudy stanął przy oknie i zapatrzył się na panoramę Warszawy. Nie miałem pojęcia, o czym teraz myśli.


— Janku, czy mógłbym zamienić z tobą słówko... Na osobności? — zapytał nagle Anoda, wydawał się być zdenerwowany.


Chciałem podejść do chłopaka i spytać się go, czy wszystko w porządku, ale zachwycona Hala pocałowała mnie w policzek i przyciągnęła do siebie.

— Może skoro już umiesz tańczyć, to poprosisz mnie do tańca? — Uśmiechnęła się zalotnie.


— Z przyjemnością — objąłem dziewczynę w talii i zawirowaliśmy na parkiecie w rytm muzyki.


Tańczyliśmy tak do popułudnia, kiedy nasi przyjaciele stwierdzili, że już pójdą aby nie przeszkadzać mi i Rudemu.

Teraz przynajmniej mogę go spytać o to, co chodziło Anodzie i o czym rozmawiali, bo to zdaje się być naprawdę podejrzane.Usiadłem obok niego, ale on zdawał się nie zauważać mojej obecności, był zatopiony we własnych myślach.


— Więc — zacząłem. Janek drgnął. — O czym rozmawiałeś z Anodą? — zapytałem. Rudy zdrętwiął.


Był zestresowany, ale nie miałem bladego pojęcia, czym się tak zamartwia. Gdy nie odpowiadał, położyłem rękę na jego ramieniu.


— Możesz ze mną o tym pogadać — zaoferowałem.


Rudy przeniósł wzrok na mnie: miał spojrzenie bezbronnego zwierzątka schwytanego w klatkę.

— Wszystko w porządku — powiedział. — Cieszę się, że cię mam.


Po tych słowach wstał i odszedł. O co mu chodziło? O czym rozmawiał z Anodą? Dlaczego nie chciał mi nic powiedzieć?

Starałem się nie zastanawiać nad tym za dużo. Zamiast tego zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie na odpoczynek.



┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓



hej miśki!!

nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko, co? 😏

w każdym bądź razie złapaliśmy dobrą passę do pisania (czyt. mint jest mniejszym leniem i ma wene na odpisywanie)


a wy co sądzicie o tym rozdziale?? zapraszamy was do komentowania!



i tradycyjnie screeny:











paaa~

w następnym rozdziale pojawi się pewien specjał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro