Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Minął już prawie miesiąc od przemiany Derek'a. Podczas ataku cały majątek od Peter'a został ukradziony, a ja kilka dni leżałam w lofcie z bólem brzucha. Ten sztylet dziwnie na mnie działał i przez pierwszy dzień rana nie chciała się zagoić. Pewnie był na nim jakiś tojad albo coś.
Przez ten cały czas zastanawiałam się co zrobić ze Stiles'em i zdecydowałam, że zrobię wszystko, żeby Stiles pożałował tego, że zerwaliśmy. Dalej bolą mnie jego słowa, ale nie dam mu tej satysfakcji, że będę tylko za nim płakać. Nie będę płakała za kimś kto chce mnie zniszczyć.
Peter i Derek dogadali się z Breaden aby odnalazła Kate i majątek od wujka, który rzekomo zabrała, ale mam przeczucie, że to był ktoś inny. Kate nie zależy na pieniądzach, więc to jest mało prawdopodobne, że to była ona.
Jeszcze teraz Stiles i Scott podejrzewają Liam'a Dunbar'a o wilkołactwo, bo chłopak jest dobry w lacrosse, a doszło do tego wszystkiego potrójne zabójstwo, którym bardzo zainteresował się Stiles. Był zły na nas, że wolimy siedzieć w szkole niż się tym zająć, ale przez nasze nieobecności możemy mieć duże problemy. Sama zainteresowałam się tym morderstwem, ale nie chcę być sam na sam z nim.
Scott jakąś godzinę temu chciał dowiedzieć się czy Liam jest naprawdę tym wilkołakiem i przez przypadek chyba złamał mu nogę, przez to zamiast być do końca na treningu musieliśmy pojechać do szpitala. Rozmawiałam wtedy z Kirą i chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tym co zaszło między Scott'em, a nią, bo chyba było ciekawie.

— Miałeś się dowiedzieć czy jest wilkołakiem, a nie od razu łamać mu nogę — przewracam oczami.

— To było przez przypadek — Scott patrzy na mnie — Nie chciałem tego zrobić.

— Dobra —  wzdycham — Stało się, ale chociaż teraz wiemy, że jest człowiekiem.

— Albo umie zrobić tak, że nie goją mu się rany — Stiles opiera się o ścianę.

— Nawet jeśli próbował jest to niemożliwe — nawet na niego nie patrzę — Moim zdaniem jest człowiekiem i po prostu dobrze umie grać.

— Albo chce, żebyście tak myśleli —  brunet drapie się po głowie — Ja będę szedł, obiecałem Malii pomoc z tematyką.

Stiles się z nami żegna i wychodzi ze szpitala zostawiając mnie samą ze Scott'em. On natomiast patrzy na mnie z uśmiechem na twarzy, a ja nie mam pojęcia o co chodzi.

— Twoja pierwsza normalna rozmowa ze Stiles'em — cieszy się.

— Nie mam zamiaru się z nim cały czas kłócić, bo jest to bez sensu — wzdycham — Ale boli mnie dalej jak mnie potraktował.

— Mówiłem ci, że tego żałuje — przytula mnie — Wydaję mi się, że dalej coś do ciebie czuje, ale chce zapomnieć.

— Chciałabym, żeby tak było - wtulam się w chłopaka — Tylko nie chcę, żeby skończyło się to tak jak teraz.

— Możesz być spokojna — odsuwa mnie od siebie — Wszystko na pewno się ułoży.

— Miejmy nadzieję — uśmiecham się delikatnie.

Łapię Scott'a za bluzę i zaprowadzam pod salę gdzie leży Liam. Ten chłopak ma naprawdę wielki talent do lacrosse i w przyszłości może dużo osiągnąć. Nie wydaje mi się, że jest wilkołakiem, bo napewno bym to wyczuła.
Liam rozmawia ze swoim ojcem dlaczego to się stało, a mi robi się żal chłopaka, tak bardzo chce grać. Przez tą nogę może się to zmienić, ale mam nadzieję, że nic złego mu się nie stało. Patrzę na Scott'a, który rozmawia przez telefon, nawet nie wiem kiedy ktoś do niego zadzwonił, ale po minie stwierdzam, że coś się stało.

— Scott? — podchodzę do chłopaka — Co jest?

— Te potrójne morderstwo! — alfa zaczyna biec w stronę windy, a ja od razu za nim — Oni jedli ludzi, jeden chłopak tu jest, Sean.

Winda zamyka się przed naszymi nosami, a ja od razu biegnę w stronę schodów i w stronę dziwnego zapachu, nigdy nie czułam tego zapachu, więc to napewno ten cały Sean.
Wiem, że Scott jest tuż za mną, więc się nie odwracam tylko cały czas biegnę. Przyśpieszam kiedy widzę, jak jakiś chłopak próbuję zaciągnąć panią McCall do pokoju. Scott rzuca się na chłopaka, a ja podbiegam do Mellisy i pomagam jej wstać. Kobieta jest przerażona, a ja trzymam ją blisko siebie widząc, jak Sean ucieka od Scott'a.

— Dorwijcie skurczybyka — opiera się o ścianę głośno dysząc.

Patrzę na Scott'a, ten tylko kiwa mi głową, a ja znowu zaczynam biec za zapachem. Kieruje nas w stronę dachu, ale czuję też znajomy zapach tylko nie mam pojęcia od kogo on był. Musiałam tą osobę spotkać dopiero niedawno i nie zapamiętać zapachu, ale mam złe przeczucia.
Wbiegając na dach widzę jak Sean'a, poddusza Liam'a, a ten próbuje mu się wyrwać.

— Nie zbliżajcie się! — grozi.

— Nie musisz tego robić — robię mały krok do przodu.

— Kimkolwiek jesteś, możemy ci pomóc — za sobą słyszę głos Scott'a.

— Wendigo nie potrzebują pomocy, tylko jedzenia!

Liam wyrywa się Sean'owi i zaczyna się z nim przepychać, a ja i Scott szybko skaczemy na wyższą część dachu. Sean popycha Liam'a na skraj dachu , przez który wylatuje, ale w ostatniej chwili łapię się za końcówkę dachu. Przez moją nieuwagę dostaję jakimś prętem w szyję, który znalazł wendigo i upadam z jękiem na ziemię. Scott szybko mu go wyrywa i rzuca gdzieś do tyłu, podbiega do krawędzi dachu i próbuje pomóc Liam'owi, ale Sean łapie go za ręce i odciąga, a Liam zaczyna trącić siły. Próbuję się ruszyć, ale chłopak prawdopodobnie złamał mi kręgosłup i za bardzo nie umiem. Minie trochę czasu zanim się zregeneruje, a wtedy Liam i Scott mogą już nie żyć.
Patrzę na to wszystko z przerażniem i widzę jak Liam dwoma palcami próbuje się trzymać, ale nie daje rady i się puszcza. Scott w ostaniej chwili gryzie go w rękę trzymając go przy tym, żeby nie spadł. Czuję, że mogę się już ruszać i szybko podbiegam do trójki odpychając od Scott'a wendiego, a ten zatacza się o tyłu i upada na ziemię. Pomagam Scott'owi wciągnąć Liam'a i dostrzegam przerażona, że jakiś mężczyzna bez ust wyciąga siekierę z pleców Sean'a. Patrzy się na nas i pokazuje palcem, że mamy być cicho, a mnie przechodzą ciarki kiedy patrzy na mnie zmrużonymi oczami i znika za drzwiami szpitala.

— Cholera! — słyszę krzyk Scott'a.

Odwracam się w stronę dwójki i widzę, jak Liam trzyma się za ugryzienie, patrząc wkurzony na alfę. Teraz jeszcze nie wie co go czeka jeśli przeżyje.

— Scott — łapie chłopaka za ramię — Musimy go stąd zabrać i zadzwonić do Stiles'a.

— Tak... — patrzy na mnie — Masz rację.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał!
50 gwizdek i wlatuje kolejny rozdział.
Mam teraz wenę, więc będę w stanie dodawać od razu rozdziały, kiedy pojawi się 50 gwiazdek ^^
Miłego dnia kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro