Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Siedzę na schodach i popijam wodę, którą dostałam od jakiegoś mężczyzny. Nie pamiętam co się stało te kilkanaście minut temu, ale Lydia jedynie powiedziała, że to, co stało się w lofcie, nie było zwidą i Kate naprawdę żyje.
Przyglądam się Scott'owi i tej kobiecie, której naprawdę nienawidzę. Rozmawiają o czymś zachłannie, więc chcę podsłuchać, ale przysiada się do mnie Stiles. Patrzę na niego kątem oka z wielkim zdziwieniem.

— Przepraszam — mówi, bawiąc się palcami.

— Nie no spoko, jestem wilkołakiem — przewracam oczami tak, żeby nie widział — A ty nie miałeś innego wyboru.

Boli mnie nadal to, jak się do mnie zachowuje. Gdyby nie musiał, to by nie przyszedł przepraszać, robi to tylko ze względu na resztę i Lydie, która go pewnie o to poprosiła.

— Dawno tak normalnie nie rozmawialiśmy — drapie się nerwowo po karku.

— I nie wiem, czy to ma sens —wstaję i patrzę na niego ze smutkiem — Zawsze się to kończy kłótnią.

— Lily — stanął przede mną—Rozumiem, że między nami nie jest teraz dobrze i się nienawidzimy, ale chociaż próbujmy zachowywać się normalnie.

— Czekaj, co? — robię wielkie oczy — Przepraszam, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

Odchodzę od chłopaka, próbując powstrzymać łzy. Powiedział mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi, zabolało to w cholere. Wiem, że on pewnie uważa, że też go nienawidzę, ale powinien to powiedzieć w inny sposób, albo w ogóle nie mówić.

— Lily, wszystko okej? — podchodzą do mnie zmartwione Kira i Lydia.

— Przestańcie się mnie pytać, czy wszystko jest okej, bo nie jest —szeptam załamana.

— Stiles? — Lydia delikatnie mnie obejmuje, a ja się w nią wtulam.

— Ten cholerny Stiles — wycieram łzę, która spływa mi po policzku —Powiedział mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi, to zabolało.

— Nie przejmuj się nim - czuję na swoim ramieniu dłoń Kiry — Stiles po prostu jest idiotą.

W tym momencie mam ochotę się na nią rzucić, żeby przeprosiła za to, co powiedziała, ale ma racje. Stiles jest idiotą, bo od razu po zerwaniu, bez zastanowienia poleciał do Malii.

— Zbieramy się — podchodzi do nas Scott, a ja odsuwam się od Lydii — Coś...

— Nie, jest okej — uśmiecham się delikatnie.

— Dowiedziałeś się czegoś? — pyta  Kira, a Stiles i Malia podchodzą do nas.

— Powiedziała, że już wie, gdzie jest Derek — uśmiecham się na te słowa — I da nam przewodnika.

— Przewodnika? — dziwię się.

Patrzę za Scott'a, w naszym kierunku jedzie ktoś na motocyklu. Unoszę brew i przewracam oczami, widać, że ta osoba lubi mocne wejścia.
Motocyklem staje kilka milimetrów od mojego ciała, na co ja tylko prycham i krzyżuje ręce. Gdyby pobrudziła mi te spodnie, zabiłabym ją od razu.
Po sylwetce i zapachu perfum stwierdzam, że jest to kobieta w średnim wielku. Czuję też znajomy zapach i już wiem kto to.

— Znacie ją? — pyta od razu Stiles.

— To Braeden — mówię razem ze Scott'em — Najemniczka.

— Zabiorę was do kościoła —ściąga kask.

— Do kościoła? — dziwimy się.

— Nie znajdziecie tam Boga —uśmiecha się głupio i zakłada z powrotem kask.

Szybko wchodzimy do jeep'a Stiles'a i jedziemy za kobietą. Kątem oka widzę, że Stiles przygląda mi się przez lusterko, ale jedynie przewracam oczami.
Jedziemy w ciszy, każdy patrzy pusto na drogę i jest zajęty swoimi myślami, a ja siedzę już lekko wkurzona, bo Stiles co chwilę mi się przygląda. Nie jest to za przyjemne uczucie i mam ochotę wybiec z tego jeep'a.

— Dobra — odzywa się Malia — Jeszcze raz, kim jest Kate Argent?

— Też chciałabym wiedzieć — Kira unosi dłoń.

— Byliśmy u niej na pogrzebie, ciekawe, jak wyszła z trumny —mówi lekko zdenerwowany Stiles.

— Może jej tam nie było — wszyscy patrzą na mnie pytająco — Sami wiecie, że nie zawsze ciała są w trumnach.

— To ciotka Allison, totalna socjopactka — Lydia przewraca oczami.

— Kate... Podpaliła mój i Derek'a dom — wzdycham — Umarli przez to moi bliscy.

— Przeżyli jeszcze Cora i Peter —kończy Scott.

— Wściekły Peter — zamykam oczy —To on zmienił Scott'a w wilkołaka i zabił Kate, jednak udrapanie nie było na tyle mocne, żeby ją zabić, tylko ją przemieniło.

— W jaką postać mogła przemienić się socjopatycza suka? — pyta Lydia.

Mam już się odezwać, ale jeep nagle hamuje, a ja uderzam głową w siedzenie od Stiles'a.

— Co ty wyprawiasz?! — łapie się za głowę.

— W coś uderzyliśmy — Stiles patrzy na mnie przez lusterko.

Wszyscy wychodzimy szybko z jeep'a i podchodzimy do Braeden. Ta jakby nigdy nic rzuca Scott'owi kask, a na mnie patrzy przepraszająco. Spodziewam się, że kobieta każe mi zostać i wszystkich pilnować.

— Chce jechać z wami — mówię —Zmienię się w wilka i...

— Musisz tu zostać i ich pilnować — przerywa mi.

Zrezygnowana odwracam się i podchodzę do jeep'a, za sobą słyszę odjeżdżający motocykl i zła uderzam o oponę, z której coś wypada.

— Jeep'a zostaw — podchodzi do mnie Stiles i odsuwa lekko od samochodu.

— Nie dotykaj mnie — unoszę ręce i się od niego odsuwam, żeby podejść do jeep'a i zobaczyć, co z niego wypadło — My w nic nie uderzyliśmy — wstaję z czymś, co wyglądało jak wielki ząb — Coś uderzyło w nas.

***

Siedzimy już tutaj kolejną godzinę, mam ochotę iść się położyć na tylne siedzenia, ale w każdej chwili może coś wyskoczyć. Czuję, że tutaj coś jest i cały czas nam się przygląda. Wiem, że ta osoba nie jest dobra i będzie chciała nas zabić.
Jest już ciemno, a ja stoję przy Stiles'ie i trzymam mu latarkę, nawet nie wiem, kiedy do niego podeszłam i to zrobiłam.

— Przestaniesz tak trząść tą latarką? — pyta lekko zirytowany.

— Jeśli chcesz, zaraz możesz sam sobie ją trzymać — warczę —Jesteśmy do cholery na środku pustkowia, nie wiem, czy mój brat żyje i jeszcze ktoś nas cały czas obserwuje!

— Co? — przestaje naprawiać jeep'a — Ktoś nas obserwuję?

— Tak — odwracam wzrok — I ma złe zamiary.

— Czemu nic nie mówiłaś? — pyta Lydia.

— Żebyście się nie...

Nie kończę, bo za jedną skałą widzę jakąś postać. Bez zastanowienia oddaję latarkę Stiles'owi i biegnę za postacią.

— Lily, stój! — za sobą słyszę głos Stiles'a. — Malia!

Biegnę tak szybko, jak umiem, zaczynam zmieniać się w wilka, żebym umiała szybciej biec, ale zatrzymuję się nad wielką przepaścią.
Jestem już przemieniona, a ciuchy wisiały na mnie, co nie jest za wygodne.
Robię kilka kroków w tył i się rozglądam, nic nie widzę poza ciemnością i skałami, ale słyszę cichy szmer obok mnie. Nie udało mi się nic zrobić, bo czuję na plecach mocny ból, a chwilę później warknięcie.

— Ten czas tak szybko leci, Lily —słyszę bardzo znany mi głos —Myślałam, że dłużej zajmie wam szukanie Derek'a.

Głośno warczę i się rozglądam, nigdzie nie widzę kobiety, a mam ochotę ją rozszarpać. Jako wilk jestem trochę silniejsza, ale przez mocny ból na plecach nic nie umiem zrobić.

35 gwiazdek i wlatuje kolejny rozdział
Spodobał się? Skomentuj i daj gwiazdkę!
Kolejny pojawi się za kilka dni.
Zapraszam do obserwowania, w konwersacjach podaje informacje dotyczące tej książki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro