Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Pov. Stiles

Czuję jak ktoś popycha mnie do przodu i upadam na ziemię, uderzając głową o jakiś ostry kamień co powoduje mocny ból. Łapię się za nią i czuję spływającą krew po ręce.

— Kryć się! — słyszę przerażony głos Lily, a kiedy się odwracam widzę, jak przez wybuch zostaje popchnięta na ścianę.

— Lily! — krzyczę przerażony.

W pomieszczeniu znowu jest pełno dymu, który teraz mnie nie interesuje.
Kilka metrów dalej widzę na ziemi leżącą dziewczynę, która jest cała w krwi. Szybko wstaje z ziemi, widząc czarne mroczki przed oczami, ale próbuję podbiec do Lily, mimo że czuję się coraz słabszy.
W oczach pojawiają mi się łzy będąc coraz bliżej i widząc, że klatka piersiowa dziewczyny ledwo co się unosi.
Nie mogę uwierzyć, że to zrobiła. Ledwo co ją znowu odzyskałem, a już mogę ją stracić. Nie może tak być, jeśli ona umrze, ja też.
Upadam na kolana przed Lily i zaczynam ściągać z niej odłamki szła i innych rzeczy. Obok mnie pojawia się Derek i Scott, którzy robią to samo. Są przerażeni, tak samo jak ja, chociaż spokojniejsi.

— Zabierzcie jej ból — zaczynam szybko oddychać — Zróbcie coś! Niech się obudzi!

— Musimy zabrać ją do szpitala — mówi spokojnie Derek.

— Zróbcie coś teraz! Ona nie może umrzeć! — łapię ją za rękę, która robi się coraz zimniejsza.

— Stiles — ktoś kładzie mi dłoń na ramię — Musimy zabrać ją do szpitala.

— Ty jej nie dotykaj — wstaję szybko i odwracam się w stronę Brett'a — Masz się trzymać od niej z daleka, rozumiesz?

Przed oczami mam coraz więcej mroczków, ale próbuję utrzymać równowagę i patrzeć w oczy Brett'a dając mu znak, że ma na prawdę tego nie robić, bo pożałuję.
Nie chcę, żeby Lily mnie dla niego zostawiła, jest przystojniejszy i na dodatek wilkołakiem, który jest w stanie obronić ją bardziej niż ja.
Wiem, że ja też źle zrobiłem, ale nie chcę znów jej stracić.

— Spokojnie — unosi ręce — Teraz nie czas na kłótnie, musimy jej pomóc.

Odwracam się w stronę Lily, która teraz znajduje się na rękach Derek'a biegnącego w stronę wyjścia. Przy pomocy ściany także idę w stronę wyjścia, ale coraz bardziej zwalniam. Nie mogę teraz zemdleć, nie kiedy Lily mnie potrzebuje.

— Chodź stary — słyszę głos Scott'a obok siebie — Będzie dobrze.

— Ma przeżyć — patrzę na Scott'a i upadam słaby na ziemię.

Czuję przeszywający ból w całym ciele i widzę ciemność. Teraz nie czuję nic, żadnych emocji czy bólu, tak jest dobrze i chciałabym, żeby zostało już tak na zawsze, a obok mnie jeszcze Lily.

Pov. Narrator

Brunet upada nieprzytomny na ziemię, a jeszcze bardziej przerażony Scott uklęka przy nim i próbuje obudzić jednak na marne.
Stiles leży nieruchomo tak samo jak Lily, która jedzie już ze swoim bratem do szpitala. Jej twarz robi się coraz bladsza, a tylko małe poszczególne ranki się zagoiły. Jednak te większe były, a krew wypływała z nich mocno.
W o oczach Derek'a są łzy których nawet nie próbuje wytrzeć, martwi się o swoją siostrę i wie jak to się może skończyć, ale nie chce się rozklejać i spowodować jeszcze niepotrzebnego wypadku. Lily wtedy nie miałaby szans na przeżycie, a Derek jak i wszyscy inni by się tym załamali.
Nie może pozwolić by jego siostra która zawsze przy nim była, zginęła, bo jakiś idiota rzucił w nią granatem.
Chłopak przyspiesza, ale na jego nieszczęście widzi za sobą samochód Szeryfa, a mężczyzna w środku pokazuje by stanął. Derek jednak tego nie robi i jeszcze szybciej jedzie, a Szeryf włącza światła i próbuje dogonić Derek'a, który gwałtownie skręca na parking i trąbi mając nadzieję, że jakiś lekarz wyjdzie i zobaczy co się stało, ale tak się nie dzieje.
Zabrał dziewczynę z powrotem na ręce i wbiegł do szpitala, nagle wszyscy ludzie co byli w środku spojrzeli na niego przerażeni, a w tym Melissa McCall.

— Pomóżcie jej! — krzyczy błagalnym tonem.

Od razu przy Lily pojawia się dwóch lekarzy, a Melissa podjeżdża z łóżkiem by Derek położył na nią dziewczynę co robi od razu.
Lekarze zabrali dziewczynę, a Derek usiadł przerażony na jedno krzesło mając na rękach krew siostry. Teraz nie ma siły być spokojny, ma ochotę krzyczeć i coś rozwalić do czasu kiedy powiedzą co z Lily.

— Będzie dobrze — czuje na ramieniu rękę Melissy — Lily jest silna, wiesz o tym.

— Tak — tylko tyle umie powiedzieć.

Jego głos drży, a mama Scott'a nie wie co zrobić. Pierwszy raz widzi mężczyznę w tym stanie, zawsze był poważny i pokazywał, że niccna niego nie działa, a teraz jest kompletnie inny.
Widzi jak do szpitala wbiega Szeryf Stilinski, który pewnie go gonił jak tu jechał, ale nie wyciągnął broni ani kajdanek tylko zmartwiony podszedł do dwójki.

— Co się stało Lily?

— Wybuchł granat, Lily uratowała nas wszystkich, ale sama oberwała — wytarł szybko łzę — Małe rany się zagoiły, ale te wielkie zostały.

— Pójdę tam sprawdzić co się dzieje — Melissa puściła ramię Derek'a i szybkim krokiem poszła w kierunku gdzie zabrali Lily.

— Wiesz gdzie jest Stiles? — pyta Noah.

— Pewnie zaraz tu przyjadą — Derek patrzy tępo w ścianę.

Jak na zawołanie w szpitalu pojawia się Scott i Brett, którzy próbują utrzymać nieprzytomnego Stiles'a. Z jego głosy już nie leci krew, ale rana nie wygląda ciekawie.

— Dajcie jakieś łóżko! — krzyczy Szeryf podbiegając do syna — Co mu się stało?

— Walnął głową kiedy Lily go popchnęła — Scott położył go na łóżku szpitalnym, który przywiozła jakaś pielęgniarka.

— Scott — mówi słabym głosem Stiles — Uratujcie ją, ona nie może umrzeć.

Hej!
Przepraszam, że nie pojawił się wczoraj, ale miałam problem z prądem.
Wiem, że rozdział nie był zaciekawy, więc przepraszam
PRZYPOMINAM o głosowaniu u OgrodRozany na tę powieść, którą możecie znaleźć w rozdziale ,,Fanfiction”. Będę wdzięczna za każdy głos kochani
Wiem że dzisiaj były dużo "povów", ale potrzebowałam
Miłego dnia/nocy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro