Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Minęło kilka dni od nocy w domku, a ja cały czas płaczę. Nie mogę uwierzyć, że Stiles tak postąpił i okazał się zwykłym dupkiem. Chyba chciał po tej akcji kilka razy ze mną pogadać, ale zawsze go zlewałam i uciekałam, jak najdalej od niego.
Derek i Peter cały czas się mnie pytają o co chodzi, ale wolę im nie mówić, bo są w stanie go zabić i na pewno by to zrobili. Sama mam ochotę go zamordować, ale tego nie zrobię, nie jestem taka.
Jednak kiedy go widzę czuję jakby ktoś wbijał mi pełno noży w serce i zawsze mam łzy w oczach.
Lydia od tamtego dnia, cały weekend spędziła na odgadnięciu drugiego hasła, ale się nie udało. Biedna przez ten cały czas ani nie jadła ani nie piła i była w takim jakby transie. Razem z Malią i Kirą zdecydowałyśmy, że to nie ma sensu i zabrałyśmy ją do domu, ale ona nalegała, żeby wrócić.
Rozumiem ją, chce wiedzieć kto jeszcze jest w niebezpieczeństwie i mieć go na oku.
Teraz stoję za Stiles'em i patrzę, jak na wielkiej przezroczystej tablicy przykleja zdjęcia i różne zapiski. Jest strasznie skupiony na tym co robi i aż robi mi się ciepło na sercu kiedy to widzę, ale nie przyszłam tutaj się nad nim rozczulać, tylko dowiedzieć się czegoś więcej. Stiles jest mądry i mógł już na coś wpaść tylko ja dowiem się jako ostatnia, bo do mnie na pewno nie zadzwoni.
Zabiera do ręki biały marker i pisze coś na wolnej stronie tablicy, ale nie mogę przeczytać, bo zasłania to swoim ciałem. Przesuwam się trochę w bok i przygryzam wargę, żeby się nie rozpłakać. Napisał na niej "Dlaczego akurat za Lily jest cała kwota?".
Wiem, że to nie jest jakieś wielkie, ale sama myśl, że chłopak dalej się o mnie w jakiś sposób martwi mnie uszczęśliwia.

— Oh Lily — słyszę jego cichy głos — Dlaczego?

Chłopak nagle odwraca się w moją stronę, a ja stoję przerażona. Może jestem tu tylko duchem, ale z tego co wiem w jakiś sposób można wyczuć moją obecność.
Stiles zaczyna iść w moją stronę, ale staje obok szafki i coś z niej wyciąga. Siada na łóżko i bawi się niczym innym, jak naszyjnikiem, który oddałam mu, a raczej rzuciłam podczas kłótni. Nie widzę jego twarzy, bo jest za bardzo pochylony. Chciałabym wiedzieć jaki ma wyraz twarzy, teraz może być smutny, uśmiechnięty, zażenowana i wszystko inne co jest możliwe.

— Ja już nie wiem...

Po policzku spływają mi po kolei łzy i czuję, jak ktoś mną trzęsie.
Otwieram gwałtownie oczy, a przede mną siedzi Derek ze zdziwionym wyrazem twarzy.

— Nie pytaj... — odwracam wzrok.

— Wiem, co robiłaś — przewraca oczami — Jest dużo ofiar?

— Połowa z pierwszej listy — wycieram łzy, które spływają mi po policzkach.

Jestem wdzięczna Derek'owi, że mnie nie wypytujs, pewnie wie, że i tak bym mu nie powiedziała.

— Nie będziesz teraz wychodzić nigdzie sama — mówi stanowczo — Jeśli za ciebie jest cała kwota to pewnie dużo ludzi, a nawet postaci nadprzyrodzonych będzie chciało cię zabić.

— Poradzę sobie — mówię po nosem.

— Już to widzę — wzdycha — Kolacja jest.

— Nie chce jeść.

— Okej, ja i Peter chętnie zjemy twoją porcje z McDonald'a — wychodzi z pokoju.

— Nawet nie próbuj! — biegnę za nim.

W tej chwili chociaż na chwilę mogę zapomnieć o tej sytuacji z Stiles'em i płatnymi zabójcami. Przy jedzeniu czuję się chociaż, jak zwykła rodzina. Już dawno zdecydowaliśmy, że przy jedzeniu gadamy o zwykłych rzeczach.

***

Chowam niepotrzebne rzeczy do szafki i co chwilę oglądam się za siebie. Jestem trochę wystraszona faktem, że ktoś w każdej chwili może mnie zabić i dostanie z tego całą kwotę pieniężną od Peter'a.
Powoli ruszam do wyjścia mając gdzieś wołające mnie głosy Lydii i Kiry. Muszę być sama, przez te wszystkie lekcje dziewczyny były przy mnie nie dając mi chwili na odetchnięcie i cały czas o czymś rozmawiały.
Wychodząc, widzę jak pod szkołę podjeżdża jakiś bus, a w jego kierunku idzie Liam. Podejrzewam, że będą to ludzie z jego poprzedniej szkoły, więc szybko tam biegnę, ale ma moje nieszczęście Liam już stał i rozmawiał z jakimś chłopakiem wystawiając do niego rękę, ale chłopak to jakoś zaczyna komentować.

— Hej — stoję przed wysokim przystojnym chłopakiem — Jestem Lily, a wy pewnie będziecie grać dzisiaj mecz, prawda?

— Oczywiście — uśmiecha się — Śliczne imię, jak jego właścicielka — wystawia w moim kierunku dłoń  — Jestem Brett Talbot.

— Miło mi — uśmiecham się ściskając jego ciepłą dłoń.

— Czemu taka śliczna dziewczyna zadaje się z kimś takim? — patrzy za mnie.

— Próbuję pomóc Liam'owi, nie powinniście być do niego tacy ostrzy.

— Może porozmawiamy o tym przy jakiejś kawie? — unosi brew — Masz przy sobie telefon? Podam ci numer i się ugadamy — uśmiecha się słodko.

Z uśmiechem na twarzy zaczynam szukać telefonu w torebce. Wiem, że stoi za mną Liam, ale czuję, że są przy nim Stiles i Scott, więc mogę całą uwagę poświęcić Brett'owi. Jest naprawdę przystojnym facetem i dzięki niemu może zapomnę o Stiles'ie.

— Siemka chłopaki! — obok mnie staje Stiles — Jestem Stiles Stilinski, miło was poznać — chciał podać dłoń Brett'owi, ale ten tylko na nią spojrzał  — Masz mocny uścisk dłoni, a teraz przepraszam my już musimy iść.

Łapie mnie za skrawek koszulki i zaczyna gdzieś ciągnąć, nie dając mi się pożegnać z Brett'em.
Wkurzona odpycham od siebie Stiles'a, a ten patrzy na mnie zdziwiony.

— Co ty do cholery wyprawiasz?! — widzę, jak Scott i Liam stają trochę dalej od nas — Najpierw mnie całujesz, później mówisz, że to nie powinno się stać — w oczach pojawiają mi się łzy — Masz mnie gdzieś, a teraz kiedy próbuję o tobie zapomnieć, umawiając się z jakimś chłopakiem to ty nagle mi przerywasz — Stiles chce coś powiedzieć, ale mu przerywam — Weź się lepiej bardziej nie kompromituj — omijam go — I daj mi wreszcie spokój.

— Lily! — słyszę za sobą jego głos, ale nawet sie nie odwracam, nie jestem w stanie spojrzeć na niego po tym wszystkim co mi robi.

Hejka! Oto pierwszy rozdział krótkiego maratoniku! Za jakieś 10 minut powinien pojawić się kolejny i mam nadzieję, że będziecie czekać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro