Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[40]. Drama time 1/3

Andreas

Od paru dni Andreas jakoś dziwnie się zachowywał. Cały czas gdzieś wychodził, dużo rozmawiał przez telefon, ale robił to tak, byś nie słyszała. W końcu postanowiłaś go zapytać, o co chodzi. Wróciłaś do domu. Andreas już tam był. Pokierowałaś się do salonu, ale nie weszłaś do środka. Słyszałaś, że Wellinger znowu rozmawia przez telefon. Na Twoje szczęście na głośno mówiącym. W słuchawce usłyszałaś głos jakiejś kobiety. Serce momentalnie zaczęło bić Ci szybciej.

Kiedy Andreas skończył rozmowę, jak gdyby nigdy nic weszłaś do salonu. Usiadłaś na kanapie obok Niemca.

- Cześć księżniczko - Powiedział już chcąc się z Tobą przywitać jak zwykle buziakiem w policzek, jednak przeszdzkodziłaś mu ruchem dłoni.

- Zdradzasz mnie? - Zapytałaś prosto z mostu. Oczy blondyna w sekundzie wyglądały jak dwie pięcio złotówki.

- Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy? Przecież wiesz, że cię kocham.

- No właśnie chyba nie kochasz!

Przy tym zdaniu wstałaś ze swojego miejsca jak oparzona. Odwróciłaś się przodem do Andreasa.

- Skarbie, przecież...

- Co przecież? Myślisz, że nie słyszałam, z kim rozmawiałeś przez telefon? Mógłbyś chociaż się trochę postarać ukryć to, że mnie zdradzasz, ale nie! Ty sobie jak gdyby nigdy nic na głośniku z jakąś laską rozmawiasz!

Chłopak chciał już to wyjaśnić, ale gdyby zaczął, już dawno mówiłby do siebie, ponieważ Ty poszłaś, a w zasadzie pobiegłaś do waszej sypialni, w której się zamknęłaś, wcześniej wywalając kilka ciuchów Wellingera za drzwi.

Markus

Czasami miałaś dni, w których zamartwiałaś się o Markusa bardziej niż zazwyczaj. Lecz od niecałego tygodnia nie mogłaś się na niczym skupić, właśnie z powodu Eisenbichlera. W mediach wiele razy pojawiały się artykuły na temat jego zdrowia psychicznego, i niestety, na pewno nie miały pozytywnego przesłania. Wiedziałaś, że to przecież wymysły mediów, ale... Właśnie, było w Twojej głowie to "ale", którego być nie powinno. Po prostu się o niego martwiłaś, szczególnie, że jakoś później wracał do domu.

W końcu nadszedł dzień, w którym nie mogłaś już dusić w sobie stresu związanego z tymi artykułami. Dlaczego? Dlatego, że w jednym z nich widniało zdjęcie, na którym Niemiec wychodził z gabinetu psychologa. Niecierpliwie czekałaś na powrót Markusa do domu. Odetchnęłaś na chwilę, gdy twój chłopak wrócił do domu.

- Cześć kochanie! - Zawołał w progu, po czym wszedł do kuchni, w której siedziałaś. Przywitał się z Tobą szybkim pocałunkiem w usta. Odrazu zauważył to, że byłaś zestresowana - Coś nie tak?

- Nie. Znaczy... Uh... - Mruknęłaś, podsuwając mu pod nos swój telefon. Na ekranie widoczny był artykuł, przez który byłaś taka zmartwiona. Za to na twarzy skoczka widać było rozbawienie.

- No chyba nie powiesz mi, że w to wierzysz - Powiedział z rozbawieniem, oddając Ci telefon. Tobie jednak nie było do śmiechu.

- Nie wiem, co o tym myśleć Markus. Sam wiesz, jak to u Ciebie bywa... - Odpowiedziałaś z lekkim zakłopotaniem.

- To, że czasami mam zły humor nie oznacza odrazu, że mam jakieś problemy emocjonalne czy inne tego typu przypadłości. Przecież to normalne, każdy ma czasami złe dni.

Na jego odpowiedź westchnęłaś ciężko. Naprawdę nie wiedziałaś, co o tym wszystkim myśleć.

- Nie wiem, Markus, naprawdę nie... - Nie skończyłaś, ponieważ Eisenbichler wciął Ci się w zdanie.

- Wierzysz mi, czy tym bzdurom w internecie?

I teraz już naprawdę nie wiedziałaś co powiedzieć, dlatego nie powiedziałaś nic. Zrezygowany Markus wyszedł z kuchni. Parę minut później usłyszałaś otwieranie, a następnie zamykanie frontowych drzwi do waszego domu.

Stefan

Od pewnego czasu, Stefan zaczął robić się strasznie zazdrosny. Co prawda wcześniej owszem, bywał zazdrosny, ale od tygodnia stanowczo z tym przesadzał. Już nawet z żadnym z twoich znajomych nie mogłaś się spotkać właśnie z powodu Stefana. Pewnego dnia jednak Twoja cierpliwość już naprawdę się skończyła. Był to dzień, w którym byłaś na treningu austriaków. Rozmawiałaś chwilę z Michaelem, kolegą Stefana z drużyny. Miło wam się rozmawiało, póki nie przyszedł Kraft.

- Co wy tu robicie? Zdradzasz mnie? I to jeszcze z moim przyjacielem? - Zapytał wkurzony, a w Tobie wręcz się zagotowało. Oj, tego już było za wiele.

- Dlaczego ty jesteś taki zazdrosny?! Nawet już z kolegą nie mogę porozmawiać, bo odrazu masz jakieś teorie! Mam tego dość, rozumiesz? Dość! Wracaj se sam do domu - Powiedziałaś, a w zasadzie wykrzyczałaś to Stefanowi prosto w twarz. Odwróciłaś się i szybkim krokiem wyszłaś z terenu skoczni. I Kraft, i Michael patrzyli za Tobą z ogłupieniem, ale Ty już tego nie widziałaś. Po powrocie do domu spakowałaś trochę swoich rzeczy i po prostu wyszłaś z waszego domu. Zadzwoniłaś do koleżanki z pracy, a zaraz potem pojechałaś właśnie do niej. Nie miałaś najmniejszej ochoty widzieć Stefana.

Michael

Od jakichś dwóch tygodni Michael chodził strasznie naburmuszony i zły na cały świat. W domu zamieniał z Tobą kilka słów, które nie należały zwykle do słów przyjemnych.

Pewnego dnia zaczęłaś mieć dość humorków Hayböecka, dlatego postanowiłaś wręcz zmusić go do dłuższej konwersacji. Twój plan zaczęłaś wcielać w życie, kiedy razem z Michaelem byliście w kuchni. On robił sobie śniadanie, za to Ty mu się przyglądałaś.

- Michi? - Zapytałaś, kiedy już ułożyłaś sobie w głowie mniej więcej co chciałaś mu powiedzieć.

- Hm? - Mruknął, z resztą tak samo, jak od dwóch tygodni. Irytowało Cię już to jego mruczenie.

- Co się ostatnio z tobą dzieje? Cały czas chodzisz obrażony, nie rozmawiasz ze mną... A jak już to... no, nie obraź się, ale po prostu jak baba z okresem.

- Nic się nie dzieje - Odpowiedział, jak zawsze. Wzruszył też przy tym ramionami. Zdenerwowana wstałaś z miejsca.

- Michael, mówisz to za każdym razem. I za każdym razem widzę, że to nieprawda. Mam tego dość, rozumiesz? Przemyśl to, ja idę się przejść - Oznajmiłaś, wychodząc z kuchni.

- Tak, i może pójdziesz do tego swojego fagasa, co?!

Słysząc te słowa kompletnie Cię zamurowało. Stanęłaś w przedpokoju jak wryta. Czy on... Podejrzewał Cię o zdradę?

- Co? - Zapytałaś, wracając do kuchni. Stanęłaś w progu.

- To, co słyszałaś.

- Ale... Ale dlaczego ty... - Wyjąkałaś. Naprawdę byłaś zszokowana, dlatego ciężko było Ci cokolwiek powiedzieć. Patrzyłaś na Austriaka oszołomiona.

- Oj myślisz, że nie wiem? Cały czas gdzieś łazisz z tym gościem z twojej pracy.

- Ale Michi, to jest tylko kolega!

Już rozumiałaś, z jakiego powodu Hayböeck miał podejrzenia, jednak wydawały Ci się one co najmniej głupie. To już nie można mieć kolegów?

Michael Ci nie odpowiedział. Tylko przewrócił oczami. I wtedy już puściły Ci nerwy. Wyszłaś z kuchni, a niedługo później z waszego mieszkania.

Gregor

Od jakiegoś czasu, gdy tylko chciałaś wyszukać coś w internecie, cała historia wyszukiwania na laptopie była pusta. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Gregor dosłownie kilka minut wcześniej z tego laptopa korzystał. Zaczęłaś się zastanawiać, czy Gregor usuwał tą historię, a jeśli tak, to dlaczego tak robił. Pytałaś go o to, lecz za każdym razem odpowiedź była taka sama - "on nic nie usuwał, może laptop sam to robi". Może i byś mu uwierzyła, gdyby nie jedna sytuacja.

Chciałaś skorzystać z laptopa, by wysłać maila do Twojego szefa. Z urządzenia aktualnie korzystał Austriak. Widziałaś wcześniej, że korzysta z przeglądarki.

- Gregor, mogę na chwilę laptop? Zaraz Ci go oddam - Zapytałaś, kiedy razem siedzieliście w salonie w waszym domu.

- Zaraz - Mruknął w odpowiedzi, klikając coś myszką.

"Zaraz" trwało dokładnie 3 minuty. Po tym czasie laptop już znajdował się na Twoich kolanach. Z czystej ciekawości weszłaś w historię przeglądania. Jak zwykle - była pusta, akurat "dziwnym" trafem po tym, jak Gregor korzystał z urządzenia.

- Gregor, powiesz mi w końcu, dlaczego usuwasz tą cholerną historię przeglądania? - Zapytałaś, kierując swój wzrok na Schlierenzauera. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Mówiłem ci, że ja nic nie robię z tą historią.

Na jego odpowiedź przewróciłaś oczami. Miałaś już powyżej uszu tej odpowiedzi.

- Samo to się nic nie robi. Ale proszę bardzo, przeglądaj sobie, cokolwiek to jest - Powiedziałaś zirytowana, po czym oddałaś laptop Gregorowi. Wstałaś z miejsca i poszłaś najpierw do sypialni, a następnie do łazienki. Musiałaś opanować zbierającą się w Tobie złość.

Manuel

Parę dni temu Ty i Manuel się pokłóciliście. Z jednej strony to niby normalne, w końcu każda para się kłóci. Jednak to nie była jednorazowa kłótnia. Sprzeczaliście się dzień w dzień, o byle co. Co ciekawe, sprzeczki zawsze zaczynał Austriak. Zastanawiało Cię to, dlaczego chodzi taki nabuzowany. Zaczęłaś mieć podejrzenia, że może pił lub brał coś, co go tak nakręcało. Postanowiłaś to sprawdzić.

W dniu, w którym chciałaś wcielić swój plan w życie, Manu zostawił jeden ze swoich bidonów w domu przed wyjściem na trening. Dlatego wzięłaś owy przedmiot i odkręciłaś górną część. Już po odkręceniu czuć było jakiś mocny, nieprzyjemny, okropnie słodki zapach. Cóż, nawet jak na napój energetyczny wydawało Ci się to zbyt mocne w zapachu, lecz wolałaś porozmawiać o tym ze swoim chłopakiem na spokojnie. Nadażyła Ci się do tego okazja dosłownie dziesięć minut później, bo Manuel wrócił do domu, jak się okazało, właśnie po bidon. Jakże dużym było dla niego zaskoczeniem widząc Cię z jego własnością...

- Co ty robisz? - Zapytał, wchodząc do pomieszczenia, w którym przebywałaś. Słysząc Manuela, jak oparzona odłożyłaś bidon na blat.

- Nic - Odpowiedziałaś, jak na razie spokojnie, wzruszając przy tym ramionami - Ym... Manu?

- Tak?

- Powiesz mi, co ty właściwie wlewasz do tych bidonów? Strasznie to śmierdzi... - Odpowiedziałaś, krzywiąc się przy tym minimalnie. Słodki zapach wciąż "wisiał" w powietrzu.

- A co Cię to interesuje? Nieważne.

Słysząc jego odpowiedź, już wiedziałaś, że niestety znowu się pokłócicie.

- Po prostu się o Ciebie martwię. Według mnie to zbyt intensywny zapach jak na energetyki.

- Czy ty sugerujesz mi, że biorę doping? - Zapytał, a Ciebie wręcz zamurowało. Nie miałaś pojęcia, co odpowidzieć, ale w końcu się odezwałaś. Niestety Twoja odpowiedź nie była tą, którą zapewne Manuel chciał usłyszeć.

- Tak, właśnie to Ci sugeruje.

Nie minęła chwila, a już zaczęliście wręcz awanturę. Manuel wytknął Ci wiele rzeczy, z resztą Ty jemu też. W pewnym momencie stwierdziłaś, że nie masz ochoty już go wysłuchiwać, dlatego najzwyklej w świecie ubrałaś buty i poszłaś się przejść, by ochłonąć.

Domen

Młody Prevc zawsze narzekał na Twoje koleżanki, nawet gdy byliście w przedszkolu. Ale od pewnego czasu zaczął marudzić jeszcze bardziej. Nie chciałaś, by tyle narzekał, więc coraz rzadziej wychodziłaś gdzieś na miasto z dziewczynami. Jednak pewnego dnia zostałaś zaproszona na urodziny jednej z Twoich koleżanek. Oczywiście miałaś zamiar pójść. Spakowałaś się, gdy do waszej sypialni wszedł Domen.

- Gdzie się wybierasz? - Zapytał, rzucając się na łóżko.

- Do koleżanki na urodziny. Wrócę jutro - Odpowiedziałaś, zakładając torbę na ramię. Na twoje słowa Słoweniec przewrócił oczami.

- Znowu? - Zapytał od niechcenia.

- Jakie znowu, Domen? Jakie znowu? - Odparłaś pytaniem na pytanie, zirytowana - Przez Ciebie nie byłam nigdzie ze znajomymi od dobrego miesiąca!

- Przeze mnie?

Prevc podniósł się, marszcząc swoje brwi. Jego ton głosu wyrażał i zdziwienie, i oburzenie.

- Tak, przez Ciebie! Tylko dlatego, że potrzebujesz cholernej atencji. Co, w skokach Ci tego brakuje czy jak?!

Nie kontrolowałaś tego, co mówiłaś. Słowa same opuszczały Twoje usta. Nie miałaś pojęcia, jak to ostatnie zdanie mogło zranić Domena.

- Skoro tak sądzisz, to proszę bardzo. Możesz sobie zapraszać tu kogo chcesz czy chodzić gdzie chcesz. Po prostu rób co uważasz, ale ja w tym brać udziału nie będę.

Zdezorientowana jego słowami nie zareagowałaś. Za to Domen po prostu wyszedł z pokoju, a zaraz potem z waszego domu.

Peter

Zostawiłaś Petera na kilka dni samego w domu, z powodu wyjazdu służbowego. Wracając do domu, miałaś nadzieję, że wszystko będzie wyglądało tak, jak wtedy, gdy wyjechałaś. Niestety nie wyglądało.

Odrazu po wejściu do domu, udałaś się do kuchni. Myślałaś, że wyjdziesz z siebie gdy zobaczyłaś syf, jaki tam był. Nie pochowane produkty, jakieś papierki walające się po blacie, nie umyte naczynia...

Reszta domu nie była lepsza. Wszędzie były jakieś szklanki, talerze, a w salonie, sypialni i łazience ubrania Petera.

Słoweniec wrócił do domu niedługo po Tobie. Ty, już do granic możliwości wściekła, czekałaś na niego w salonie.

- O, cześć kochanie - Powiedział, gdy wszedł do salonu.

- Nie kochaniuj mi tutaj - Odpowiedziałaś zła - Możesz mi wyjaśnić, dlaczego tutaj jest taki syf?! Kilka dni mnie nie było, Peter. Kilka dni! A wygląda tutaj tak, jakby nikt przez miesiąc nie sprzątał! Nie będę mieszkać w tym syfie.

Nawet nie dałaś mu się wytłumaczyć. Po prostu wzięłaś nie rozpakowaną jeszcze torbę, którą miałaś ze sobą na wyjeździe i wyszłaś z domu.

Kamil

Ostatnimi czasy miałaś naprawdę dużo zajęć na głowie, dlatego często nie było Cię w domu. Zresztą Kamil nie był lepszy - Cały czas jeździł na treningi. Przez jakiś czas nie przeszkadzało wam to, bo prawie że nie widzieliście się w ciągu dnia. Zaczęłaś sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji podczas jednego ze swoich dni wolnych.

Chciałaś porozmawiać o zaistniałej sytuacji z Kamilem. Dopiero wieczorem miałaś ku temu okazję, gdy Stoch wrócił z treningu.

- Kamil, musimy porozmawiać - Oznajmiłaś, kiedy Stoch wszedł do waszego salonu.

- O czym kochanie? - Zapytał, siadając obok Ciebie na kanapie.

- Zauważyłeś, że ostatnio, tak jakoś... Oddaliliśmy się od siebie?

Przez chwilę nie odpowiadał. W końcu jednak skinął głową na znak, że zgadza się z Twoimi słowami.

- Masz rację... Ale hej, zawsze możemy to zmienić.

Z jednej strony podobało Ci się jego optymistyczne podejście. Z drugiej jednak... Nie wiedziałaś dlaczego, ale nie sądziłaś, by ten pomysł wypalił.

- Wiesz, Kamil, ja... Nie jestem co do tego przekonana. Ciężko jest odbudować ochłodzoną relacje...

- Ej, nie mów tak. Damy radę.

Skoczek chciał chwycić Twoje dłonie, jednak Ty się odsunęłaś 

- Przepraszam, ale ja nie dam rady - Odparłaś wychodząc z salonu

Kamil jeszcze kilka razy wołał za Tobą, ale na marne. Po spakowaniu kilku swoich rzeczy, wyszłaś z waszego domu i pojechałaś do swoich rodziców

Maciek

Odkąd tylko rozpoczął się kolejny sezon w skokach, Maćka w domu prawie w ogóle nie widziałaś. Dlaczego? Z powodu treningów. I okej, nie byłoby w tym nic złego, że chce być w formie, gdyby jednak chociaż jeden dzień poświęcał Tobie. Ale on tego nie robił

Wyjście gdzieś razem? Nie, lepszy trening!
Wspólna, jednodniowa wycieczka? Nie, lepszy trening!
Wyjście na spacer? Nie, lepszy trening!
Zjedzenie razem śniadania? Nie, lepszy trening!
I tak w kółko. Już nawet kawy na spokojnie nie mogliście rano wypić w swoim towarzystwie, bo on musiał iść na trening. Rozumiałabyś to, gdyby spędzał tam kilka godzin. Ale on spędzał tam całe dnie. Przez pierwsze tygodnie jakoś to znosiłaś. Ale kiedy Kot zaczął już nawet spać w salonie na kanapie, by szybciej wyjść z domu, miarka się przebrała.

- Wychodzę! - Zawołał pewnego dnia Twój chłopak, biorąc torbę z waszego salonu.

- Jak wyjdziesz, to możesz nie wracać - Odpowiedziałaś. Wtedy Maciek wparował jak oparzony do kuchni, w której stałaś.

- Słucham?

- Cały czas chodzisz tylko na te treningi. Wchodzisz do domu tylko na noc. Nie masz w ogóle dla mnie czasu! Dlatego jeżeli teraz wyjdziesz, możesz już nie wracać.

Powiedziałaś to wszystko z kamiennym spokojem. Za to Maciek był ewidentnie zmieszany. Nie miał pojęcia, co zrobić. Koniec końców udał się jednak do wyjścia, mówiąc wcześniej "przepraszam". Dla Ciebie sprawa była jasna - Maciek nie miał po co wracać do domu.

Daniel

Czy możliwym jest, by zrobić wielką kłótnie z powodu błahostki? Cóż, w waszym wykonaniu jak najbardziej. Pokłóciliście się o to, czy przygarnąć ze schroniska psa, czy kota. Daniel był za kotem, za to Ty - za psem.

- W tym domu żadnego psa nie będzie - Oznajmił Daniel, gdy Ty robiłaś kolację, a on jak zwykle się temu przyglądał.

- Kota tym bardziej - Odpowiedziałaś przewracając oczami - Jedyne co robią to miauczą, jedzą i śpią.

- A psy to lepsze są? Poza tym, kot przynajmniej sam sobie da radę poza domem, a pies nie.

- Ale przy psie masz spokój na parę godzin, a przy kocie co chwilę coś trzeba robić.

- Psa trzeba czyścić co chwilę. Poza tym strasznie śmierdzą.

Po tej wypowiedzi fala goryczy się przelała. Miałaś wielką ochotę rzucić w Norwega talerzem, ale powstrzymałaś się. Za to rzuciłaś wszystko, co dotyczas robiłaś

- Skoro potrafiłbyś zająć się kotem, to sam sobą też dasz radę się zająć - Mruknęłaś, po czym poszłaś na piętro do waszej sypialni. No dobra, już Twojej, bo wzięłaś wszystkie rzeczy Tandego i wywaliłaś za drzwi.

Johann

O Johannie nigdy wcześniej nie powiedziałabyś, że jest osobą czepiającą się błahostek. Niestety to się zmieniło.

Czepiał się głównie tego, iż według niego przestałaś okazywać mu jakiekolwiek uczucia. I okej, tego mógł się czepiać, bo dużo czasu spędzałaś albo w pracy, albo ze znajomymi na mieście, a jak już wracałaś do domu, to tylko szłaś się myć i odrazu spać, ale miałaś w tym swój powód. Jaki?

Norweg stał się strasznie czepialski. Zwracał Ci uwagę o wszystko. A to, że naczynia nie były dokładnie pomyte, a to, że postawiłaś zdjęcie nie tam, gdzie on by chciał, a to ubrałaś to, co według niego albo było zbyt odkrywające, albo po prostu mu się nie podobało. Denerowało Cię to, dlatego też starałaś się unikać Johanna. Może nie było to najlepsze wyjście, ale w tamtej chwili nie widziałaś innego.

Pewnego wieczoru siedzieliście razem w salonie, oglądając film. Znaczy skoczek oglądał, a Ty udawałaś, że piszesz coś na komputerze i co jakiś czas zerkałaś na ekran telewizora. Johann jak zwykle, przytulał się wtedy do Ciebie.

- Możesz to na chwilę odłożyć? - Zapytał, zerkając na ekran laptopa - Przecież nic nie robisz - Stwierdził zauważając, że napisałaś jedną linijke jakiegoś maila. Oczywiście nie miałaś zamiaru nikomu go wysyłać.

- Jestem zajęta - Odpowiedziałaś, spoglądając w tamtej chwili na telewizor.

- Ty zawsze jesteś zajęta.

Usłyszałaś jego słowa, ale nic już nie mówiłaś. Zaczęłaś wymyślać jakieś kolejne linijki tekstu, by chociaż udawać, że się tym zajmujesz. Wtedy Forfang odsunął się od Ciebie, na co nie zareagowałaś.

- Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?

Dopiero na to pytanie zareagowałaś. Pokiwałaś twierdząco głową, wreszcie skupiając na nim swój wzrok.

- Oczywiście, że cię kocham

- To dlaczego masz mnie gdzieś?

- Johann, nie mam Cię gdzieś. Po prostu...

- Po prostu co?

I wtedy już nie wytrzymałaś.

- Ty na serio pytasz? Johann, czepiasz się mnie ostatnio o wszystko. Dosłownie o wszystko. Nic co robię ci nie pasuje, albo nie spełnia twoich oczekiwań. Nawet nie mogę ubrać się jak chcę, bo tobie się nie podoba!

Wyrzuciłaś z siebie to, co leżało Ci na sercu. Jednak odpowiedzi nie usłyszałaś. Przez resztę wieczoru nie odezwaliście się do siebie ani słowem.

Philipp

Ostatnio Twój chłopak spędzał bardzo dużo czasu ze swoim kolegą z kadry, Janem Hoerlem. I na początku nie było to dla Ciebie nic dziwnego, w końcu się lubili, w dodatku byli razem w kadrze, więc to normalne, że spędzali ze sobą czas. Akceptowałaś to, jednak do czasu.

W pewnym momencie Philipp zaczął już przekładać swojego kumpla ponad wszystko. Hoerl to, Hoerl tamto... Miałaś tego dość. Ale oprócz irytacji, byłaś trochę... Ciężko to nazwać. Smutna? Zmartwiona? Zazdrosna? Tak, zaczynałaś podejrzewać Philippa o to, że jednak był innej orientacji. Jakkolwiek głupio by to miało zabrzmieć.

Pewnego wieczoru, gdy leżeliście już razem w waszej sypialni, przysunęłaś się do niego. Zaczęłaś całować szyję oraz tors Aschenwalda. On jednak się odsunął.

- Nie mam ochoty - Mruknął, przykrywając się szczelniej kołdrą.

- Ty na nic nie masz ostatnio ochoty - Przewróciłaś oczami - Oprócz oczywiście spotkań z Hoerlem.

- O co ci chodzi?

- O co mi chodzi? - Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie, zdenerwowana - Cały czas spędzasz tylko czas z nim. A jak wracasz, to nie masz na nic ochoty. Powiedz mi, czy ty... Czy ty coś z nim...

- Nie!

Słysząc Twoje niedokończone pytanie, zerwał się z łóżka. Austriak patrzył na Ciebie z niedowierzaniem. Cóż, raczej nie często słyszy się takie pytania.

Chciałaś coś jeszcze powiedzieć, ale nie dałaś rady. Aschenwald wziął koc i poduszkę, po czym wyszedł z waszej sypialni. Westchnęłaś ciężko, ale nie poszłaś za nim. Starałaś się zasnąć, co udało Ci się zrobić dopiero po dłuższym czasie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro