Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

꒰ veinte ꒱

OPIS SYTUACJI: Jest wczesny wieczór. Słońce powoli zbliża się do widnokręgu, a mama blondynki wpada do jej pokoju, gdzie przesiaduje ze swoim ukochanym Hiszpanem.

Jej mama: *siada na drugim parapecie* Tak sobie pomyślałam... W środę jest otwarcie cukierni i może moglibyśmy we trójkę, jeśli tylko chcesz, Alvaro, pójść z nami, by poroznosić ulotki?

Callie: Niedawno co się wykąpałam... *mruczy pod nosem* Włosy mam jeszcze mokre!

Álvaro: Nic ci nie będzie. Jest ciepło na dworze, więc wysuszą się w przyspieszonyn tempie.

Jej mama: Czyli idziesz z nami... *chwila na zastanowienie* Alvi?

Álvaro: A jak miałbym nie iść i przegapić kolejne cudowne wspomnienie z moją jedyną kobietą, którą kocham nad życie? *spogląda na blondynkę, która rumieni się* Słodka jesteś, skarbie *całuje ją w nosek*

Callie: *najchętniej rzuciłaby się na niego i nie wypuściła z objęć, ale jednak nie chce teraz peszyć własnej mamy*

Jej mama: To jak? Pomału się możemy zbierać i iść, prawda?

Callie: Owszem. Ale mamuś... *podchodzi do niej i szepcze* Mogłabyś mnie z Alvem zostawić na chwilę samych?

Jej mama: *również szeptem* Dobrze, ale bez żadnych wiesz czego *puszcza jej oczko, po czym wstaje i wychodzi z pokoju, a zanim zamknie drzwi mówi* Szykujcie się powoli, jak wyjdziemy za pół godziny będzie dobrze *zamyka*

Álvaro: *podnosi się do pozycji na pół-leżącej* Coś ty znowu wykombinowała?

Callie: A czemu zawsze mam coś kombinować? *gramoli się na łóżko i kładzie się obok niego* Nie może się do własnego męża przytulić? *wtula się w niego jak małe dziecko*

Álvaro: Moje małe dzieciątko *chichocze, obejmując ją na plecach* Utulić do snu?

Callie: Nie, bo zaraz idziemy na spacer nocny, na który to twoje małe dzieciątko się cieszy! *uderza go lekkością pięścią w bok*

Álvaro: No dobrze, dzieciątko *śmieje się, ale sam wtula się w nią jak tylko jest to możliwe*

*skip time*

Callie & Álvaro: *razem z jej mamą przemierzają kolejne ulice miasta, wsuwając za wycieraczki samochodów kolorowe ulotki*

Callie: *przechodzi na bok, dostrzegając marcedesa i beemkę* Uuulala jakie cudeńka! Chodźcie do mnie, kochaniutkie! Niechaj i wasz właściciel dowie się o cukierni! *woła rozradowana i podbiega do nich*

Álvaro: *śmieje się, spoglądając na nią* Czy ty serio gadałaś do samochodów?

Callie: A nie? No zobacz! Piękności! *głaszcze białego mercedesa po masce*

Álvaro: Od kiedy podobają ci się Merce?

Callie: Od zawsze! Są śliczneeee *gdy już wsunęła ulotki wraca na główną ulicę* O mój... Jaki jaguar! *biegnie do niego i specjalnie wsuwa tam różową ulotkę* Trochę koloru, kierowco tego cacka.

Álvaro: *wsuwa do kolejnych aut karteczki, nie zwracając uwagi na konkretny kolor, śmiejąc się z jej słów* Czy z tobą jest coś nie tak?

Callie: Spóźniłeś się z tym pytaniem. Trzeba było zadać je przed zapytaniem mnie o związek. Nie! Przed początkiem naszej znajomości!

Álvaro: Wiesz... Ja z reguły jestem nastawiony na pozytywne "wibracje", więc nie pytam się o takie rzeczy od razu...

Callie: No to teraz ciesz się, że masz taką popierdoloną żonę. ZDROWO popierdoloną żonę. O właśnie! *wsuwa ulotkę czarnej beemce*

Álvaro: Dobrze, zapamiętam żono *śmieje się, podchodząc do niej*

Callie: Kiedy mówisz "żono" to ogh... Miód na moje uszy i duszę...

Álvaro: *niespodziewanie zachodzi ją od tyłu, gdzie oplata ją swoimi rękami w talii i szepcze do jej lewego ucha* To będę częściej używać tego zwrotu, żono *całuje ją w szyję, zostawiając tam soczystą malinkę*

Jej mama: Kochani! Ja wiem, że młodzi mają ponad milion procent energii i ogromne chęci bycia blisko siebie fizycznie, ale nie będziemy ulotek roznosić przez całą noc! Ani mi się śni! Jutro mam mnóstwo pracy! A im więcej rozniesiemy, więcej osób się dowie i będziemy bardziej bogatsi *chichocze*

Callie: Zanzibar! Tak!

Álvaro: Trzeba było mówić, skarbie! To byśmy tam polecieli! A i tak od razu to przepraszam, poniosło mnie... *uroczo się rumieni, podchodząc do kolejnego samochodu i wsuwając ulotkę*

Jej mama: Nie, że wam bronię, ale wiecie... Dobija jedenasta, a jeszcze sporo drogi i sporo do roznoszenia...

Callie: A mogę przy sądzie poroznosić?

Jej mama: Możesz. Ja zajdę jeszcze przy poczcie. Spotkamy się przy Lidlu.

Callie: Dzięki! ALVARITO BURITO! CHO NO TU!

Álvaro: Co proszę? Jak mnie nazwałaś? *próbuje powstrzymać się od śmiechu*

Callie: To co słyszałeś. Chodź, mężulku, teraz trzeba jeszcze przy sądzie poroznosić i zatańczyć La Cinturę, prawda?

Álvaro: T-taaak? *podnosi brwi ze zdziwienia*

Callie: Och no chodź tu *łapie go za nadgarstek i przechodzą przez drogę, gdzie nie ma pasów*

Álvaro: Nie ma tu kamer?

Callie: Miasto jest monitorowane, ale na to mam gdzieś... Do pracy rodacy! A i pamiętaj! Gdy dajesz ulotkę pod jakiś duży, a'la mafijny samochód albo dostawczak lub te olbrzymie tiry, to wsadzaj te żarówiaście różowe kartki *znika za samochodami, zaczynając roznosząc je po drugiej stronie parkingu przy sądzie*

Álvaro: Dobrze, zapamiętam *prycha i uśmiecha się pod nosem, wsuwając różową ulotkę pod wycieraczkę dostawczaka*

*skip time*

Callie & Álvaro: *są już na ulicy, na której mieszka jej mama*

Callie: Ile ci zostało? Mi niewiele. Będę musiała od mamy z kartonu dobrać.

Álvaro: Mi też mało *rozgląda się za kobietą* Gdzie ona?

Callie: Miała iść drugą stroną ulicy... *lustruje przeciwny parking przy jezdni, ale niestety nikogo tam nie znajduje* No błagam... Serio? Czekaj, zadzwonię do niej *wybiera numer, ale ta nie odbiera* No tak, zapomniałam. To typowe dla niej.

Álvaro: Moja zawsze odbiera...

Callie: Serio? Jak? Jak ma taki zapierdziel przy tym pensjonacie i tych remontach?

Álvaro: Wiesz, inaczej pracuje Polska, a inaczej Hiszpania *śmieje się, łapiąc ją nagle za rękę*

Callie: *momentalnie spala buraka na policzkach* Dobrze, że jest ciemno...

Álvaro: Sugerujesz coś, żono? *mówi zmysłowym tonem, bliżej jej twarzy*

Callie: *dostaje dreszczy* Ja? J-j-jaaa... Nic nie sugeruję... Po prostu w tych ciemnościach egipskich, lub jak kto woli jak dupie murzyna, nie widać rumieńców na mojej mordzie *ściska jego dłoń mocniej*

Álvaro: Ja nie mogę... Jakim cudem ta moja żonka jest taka słodka? Nawet jak się boi? *chichocze, gdy nagle dostaje strzał z łokcia w jego bok* Za co?

Callie: Cichaj już, mądralo. Z mamą próbuję się skontaktować, by nie zgubiła się w tej akcji i nie przysłała ufo, by pomogli nam rozdawać ulotki, bo ona zdolna jest do wszystkiego! *wyjmuje telefon i ponownie do niej dzwoni i ta w końcu odbiera* Mamuś! Gdzieś ty poszła?

Jej mama: Jestem przy Netto, a wy? Nigdzie was nie widzę i nie mogę się do was dodzwonić! Myślałam, że coś wam się stało!

Callie: Spokojnie, nic nam nie jest. No widzisz. Ja do ciebie dzwoniłam, ale nie odbierałaś.

Jej mama: A ja dzwoniłam zaraz po tym jak zadzwoniłaś *zaczęła się śmiać*

Callie: No super! *śmieje się* Dobra, my jesteśmy przy kebabie i...

Álvaro: Zajdziemy?

Callie: ...musimy zajść tam na chwilę, także zostaw nam samochody przy kinie i widzimy się w domu.

Álvaro: Yay! *cieszy się jak małe dziecko*

Callie: I nie, spokojnie, Alv nie brał dragów. Nawet nie myśl o tym, mamuś.

Álvaro: Co? Ja! Nigdy! Jestem czysty! Jak zawsze! Nigdy nie wezmę tego świństwa!

Jej mama: Wierzę *chichocze* Okej, ale byście wrócili cali. Widzimy się w domku. Do zobaczenia *cmoka bez słuchawkę i rozłącza się*

Álvaro: Idziemy już czy nie?

Callie: *wyłącza ekran telefonu i chowa do kieszeni w spodniach, po czym wzdycha* Tak, chodźmy...

*skip time*

Callie & Álvaro: *docierają do domu i mają rozdane wszystkie ulotki, które zabrali* Jesteśmy!

Jej mama: Cudnie. Ja właśnie przed chwilą przyszłam. Dziękuję wam za pomoc!

Álvaro: Nie ma sprawy, pani mamo mojej żony!

Callie: No i fajnie... Muszę się jeszcze raz wykąpać... Ogh!

Álvaro: Ale mam nadzieję, że się cieszyez z pięknych momentów ze swoim mężem, prawda? *powala ją na jej łóżko w pokoju, zawijając nad nią*

Callie: MUSISZ TERAZ, KIEDY ŚMIERDZĘ JAK SKUNKS I MAM PEWNO SZOPĘ NA GŁOWIE? *chce się podnieść, ale ten ją powstrzymuje*

Álvaro: Wcale nie i nie masz jej, więc już się zamknij, chyba że ja mam to zrobić tobie *puszcza jej oczko, przybliżając swoją twarz do niej*

Callie: Ale... Ogh dobra! *wzdycha*

Álvaro: *mruczy zadowolony, po czym pochyla się nad nią i wpija w jej usta, namiętnie i głęboko całując*

Callie: *jęczy, wsuwając dłoń w jego miękkie włosy, kiedy ten zjeżdża ustami na jej szyję*

Álvaro: Kurwa, jak ja cię kocham, żono moja *mówi między pocałunkami, pod którymi dziewczyna wije się z rozkoszy*

━━━━━━━ ⦁ ೃ⁀➷ ★ ⁀ೃ⦁ ━━━━━━━

Podczas pisania tego talksa autorka miała bardzo nabuzowaną mózgownicę i nie kontrolowała siebie, więc nagłe wybuchy śmiechu są usprawiedliwione międzynarodowymi badaniami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro