꒰ diesiseis ꒱
OPIS SYTUACJI: Blondynka razem z szatynem siedzą na dużej kanapie w salonie i przypatrują się uroczym widokom zachodzącego słońca za oknem. Szczeniak, którego wcześniej przygarnęli śpi w najlepsze na fotelu obok nich, leżąc do góry brzuchem. Dziewczyna trzyma w obydwu dłoniach dość sporych rozmiarów swój ulubiony kubek w kolorze słonecznikowego żółtego i wypija kolejny łyk zielonej ananasowej herbaty.
Callie: Mam nadzieję, że czujesz się teraz tak jak ja *spogląda na swojego mężczyznę, uśmiechając się lekko zadziornie*
Álvaro: To zależy por jakim względem, moja droga *śmieje się i również zawiesza na niej wzrok*
Callie: Jestem szczęśliwa. Tak prawdziwie szczęśliwa. Że siedzisz tu koło mnie, a między nami jest piękne uczucie miłości. Że mamy obłędny dom, dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Że mamy młodego szczeniaczka, którego przygarnęliśmy z ulicy...
Álvaro: Któremu chyba jest u nas zbyt dobrze *patrzy na pieska, chichocząc pod nosem*
Callie: Naprawdę... Nie wiem jak mam jeszcze dziękować Bogu za to wszystko, co mi dał... Jestem mu ogromnie wdzięczna... *wzdycha, biorąc kolejny łyk herbaty*
Álvaro: Ja powiedziałbym to samo. Jesteś moim całym światem. Moim powietrzem, dzięki którym żyję. Bez ciebie nie miałbym po co tu być...
Callie: Hej, kochanie! Nie mów tak! *kładzie prawą dłoń na jego lewym policzku* Jesteś potrzebny. I nawet, gdybyśmy się nie poznali i nie bylibyśmy parą i tak dalej tworzyłbyś fenomenalną muzykę. Więc nie opowiadaj mi tu smutnych scenariuszy!
Álvaro: Czym ja zasłużyłem, że trafiłem na ciebie... *zabiera jej dłoń z jego policzka i chowa ją w swoje*
Callie: *odstawia pusty kubek na stolik stojący przed nią* Kocham cię, ty mój głuptasie *uśmiecha się szczerze, po czym lekko się do niego przysuwa*
Álvaro: *jego wzrok ląduje na jej pełnych ustach, na których bez żadnego namysłu składa czuły i długi pocałunek; potem odrywa się od niej i szepcze* Kocham cię do końca świata i jeden dzień dłużej.
Callie: *rumieni się, gdy nagle słyszy szczęknięcie psiaka* Co? Zazdrosny jesteś? *śmieje się, widząc Camilo stojącego przednimi łapkami na połłokietniku fotelu i żwawo merdającego ogonem*
Álvaro: Mam propozycję nie do odrzucenia...
Callie: Jaką?
Álvaro: Camilo, idziemy na spacer?
Camilo: *szczeka głośno i zeskakuje z mebla, biegnąc do przedpokoju*
Callie: No dobrze... Więc chodźmy *chichocze, po czym wstaje i odnosi kubek do kuchni*
*skip time*
Callie & Álvaro: *idą niezwykle klimatyczną i urokliwą uliczką, trzymając się za ręce, a on w drugiej dłoni trzyma smycz, na której prowadzi małego Camilo*
Callie: Uwielbiam te wszystkie kwiaty... Jakie cudowne! *wzdycha z zachwytu*
Álvaro: Są piękne, ale nie aż tak jak ty, słońce *wypina dumnie pierś, uśmiechając się*
Callie: Słodki i dżentelmen w jednym. Jeden na milion się taki trafia *mówi, spoglądając na niego* NIE WIERZĘ! Moje ulubione bzy! W Barcelonie?
Álvaro: Wszystko może się zdarzyć *śmieje się, idąc dalej*
Callie: *dostrzega dziki krzew ślicznych żółtych kwiatów, podobnych wyglądem do stokrotek, tyle że o wiele większych* Zaczekajcie chwilę, muszę je urwać do domu *puszcza go i odchodzi w tamtą stronę*
Álvaro: *wpada na genialny pomysł i wołając Camilo idzie działać*
Callie: *po zerwaniu kilkunastu kwiatów wraca do miejsca, gdzie "opuściła" swojego ukochanego z psiakiem, lecz ich nigdzie nie dostrzega* Co jest grane... Poszli dalej?
Álvaro: Spokojnie, jesteśmy oboje *chichocze, wyjawiając się zza wielkiego krzewu fioletowych i białych bzów* Mały bukiet dla pani *wyciąga zza pleców sporych rozmiarów bukiet cudownie pachnących kwiatów*
Callie: *widzi go idącego w jej stronę i przed nim radosnego szczeniaka z językiem na brodzie, przez to czuje się tak błogo, bajecznie i spełniona życiowo*
Álvaro: Mam nadzieję, że skromny podarunek panią ucieszy *posyła jej swój lekko łobuzerski uśmiech i wręcza jej kwiaty*
Callie: Są... Cudowne... Dziękuję...! *wzrusza się, po czym przytula go, stając na palcach i zarzucając ręce na jego szyję* To najpiękniejszy prezent jaki dostałam...
Álvaro: *rumieni się i również ją przytula do siebie*
Camilo: *wydaje się być zazdrosny o ich przytulanki, więc przybiega do nich i zaczyna szczekać, skacząc im po nogach*
Callie & Álvaro: *śmieją się, po czym odsuwają od siebie*
Álvaro: No chodź tu do nas, zazdrośniku mały *bierze go na ręce i głaszcze po główce, a psiak wyciąga się, zamykając oczka i jakby uśmiechając się*
Callie: Cudowna z nas rodzinka *chichocze, drapiąc go lekko po plecach, po czym oboje ruszają w stronę domu*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro