Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

꒰ catorce ꒱

OPIS SYTUACJI: Niedzielny poranek całkowicie inny od innych niedzielnych poranków. Blondynka zajmuje łazienkę, podmalowując się, a szatyn stoi przed lustrem i ubiera białą koszulę, zapinając guziki.

Callie: *umalowana przybiega do niego, by spojrzeć jak wygląda jej ukochany* Dzięki Bogu, że prasowałam tą koszulę wczoraj... *chichocze*

Álvaro: Bardzo dziękuję za to *uśmiecha się* Mogłabyś mi zapiąć mankiety?

Callie: Jasne *podchodzi do niego i zapina* Gotowe.

Álvaro: *cmoka ją krótko w usta w ramach podziękowania* Kochanie, pięknie wyglądasz *mierzy ją pożądliwym wzrokiem*

Callie: Wiem co sobie myślisz, cwaniaku ty mój *kładzie dłoń na jego policzku, spoglądając mu w oczy* Ale dobrze wiesz, że na takie rzeczy musisz sobie zasłużyć *śmieje się, wychodząc z pokoju*

Álvaro: Ja cały czas powinienem otrzymywać nagrody. Bo ja cały czas zasługuje! *wychyla się przez drzwi do jej pokoju, gdzie ona poprawia włosy*

Callie: Ach tak? W jaki sposób to się objawia? *uśmiecha się pod nosem zadziornie, spoglądając na jego odbicie w lustrze*

Álvaro: *powoli zbliża się do niej* W taki sposób, że jestem najlepszym i najprzystojniejszym mężem na świecie *uśmiecha się łobuzersko, po czym stając za nią odgarnia jej włosy z pleców na ramię i zostawia soczystą malinkę na jej szyi*

Callie: Álvaro... Proszę cię... Musimy jechać do kościoła... *rumieni się, odsuwając się od niego i próbując zamaskować różowy ślad, a później chowając go pod włosami*

Álvaro: No dobrze, dobrze... Zapraszam do samochodu *otwiera główne drzwi od mieszkania, zwracając rękę ku wyjściu*

Callie: Mieliśmy farta, że Twoi rodzice i rodzeństwo zanocowali w hotelu. Mieszkanie jest całkiem spore, ale nie pomieści tyle osób *chichocze, schodząc po schodach na dół*

Álvaro: *zamyka drzwi i klucz chowa do kieszeni spodni, po czym idzie za nią na dół* A to dało nam więcej prywatności w nocy...

Callie: ÁLVARO! JAK CIĘ TRZEPNĘ ZA TE TWOJE BRUDNE MYŚLI...!

Álvaro: Oj przepraszam! *śmieje się i otwiera samochód*

*skip time*

Callie & Álvaro: *wychodzą z kościoła trzymając się za ręce*

Jej mama: Jak wy słodko razem wyglądacie *składa dłonie jak do modlitwy*

Jego mama: Tak, zgadzam się z tobą. Pasują do siebie idealnie *uśmiecha się szeroko*

Paula: Totalnie tak! *przytula zakochańców naraz od tyłu*

Callie: Dziękujemy... *drugą ręką chwyta szatyna za jego, prawie uwieszając się na niej, ale nie sprawiając mu ciężaru*

Álvaro: Moje słońce *spogląda na nią, rumieniąc się*

Greg: OMG! ÁLVARO SIĘ RUMIENI! CUDA SIĘ DZIEJĄ!

Jej babcia: Miłość działa cuda *łezka kręci się jej wokół oka*

Jej dziadek: Tak, dokładnie *uśmiecha się, puszczając do państwa Soler oczko*

Callie & Álvaro: *śmieją się*

Jej babcia: No to zapraszamy na śniadanie wielkanocne!

Greg: JEDZENIE! W KOŃCU!

Paula: Zgłodniałeś?

Greg: TAK! ŻEBYŚ WIEDZIAŁA!

Paula: Największa twoja miłość to ta do jedzenia *wybucha śmiechem, a za nią cała Callie i Álvaro rodzina*

Greg: Paula! Musiałaś? Jesteśmy w gościach! *również się śmieje, trzymając się za brzuch*

Callie: Wariaci... *chichocze* Zjemy, pogadamy, a potem wracamy do mnie i zapraszam wszystkich na spacer po mieście w tak piękną pogodę!

Jej mama: Raczej tylko wy wyjdziecie, bo my starsi dorośli musimy ważne rzeczy obgadać.

Greg: To jeszcze lepiej!

Paula: Może trochę skromności przy gościach? *patrzy na niego porozumiewawczo*

Greg: Oj przepraszam...

Wszyscy inni: *śmieją się, wchodząc do domu jej dziadków*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro