|Rozdział 6|
Rindō był niezadowolony. I zmęczony. Podirytowany również. Nie odczuwał w tym momencie ani jednej pozytywnej emocji. Powodem tego był jego starszy brat i otoczenie, w którym musiał przesiadywać podczas lekcji. Sami idioci. Ran, który przez ostatni czas zachowywał się dziwnie i podejrzanie. Rindō nie przyzwyczaił się do tego, że Ran miewał przed nim sekrety. A już w ogóle dobijało go to, że jego starszy brat wyglądał na szczęśliwszego i nawet nie wspomniał, co było powodem. Odkąd pamiętał, dzielili się szczęśliwymi chwilami, żeby druga strona, mogła również się cieszyć. A teraz wydawało mu się, że Ran się od niego oddala. I o co w ogóle chodziło z tymi pytaniami o dziewczyny? Przez myśl mu przeszło, że Ran się zakochał. Po chwili jednak uważał tę myśl za niedorzeczną i absurdalną. Owszem, Ran lubił dziewczyny, ale nie lubił być z jedną za długo. Po prostu za szybko się nudził.
Lekcje skończyły się kilka minut temu. Rindō nie spieszył się do wyjścia, przez panującą na zewnątrz wichurę i ulewę. W szkole było o wiele przyjemniej i nie parowały mu okulary, z każdym oddechem. Z innej strony zwlekanie zwróceniem do domu, mnie wydawało mu się o wiele lepszą opcją. Westchnął ciężko, kiedy spojrzał w stronę wyjścia, przy którym znajdowała się masa innych uczniów.
Miał dość tego dnia.
— Nie wiedziałem, że Haitani Ran interesuje się takimi dziewczynami.
Rindō słysząc wzmiankę o swoim bracie, spojrzał na rozmawiającą między sobą grupkę znajomych. Zazwyczaj nie interesował się plotkami, a już w szczególności na temat swój albo Rana. W końcu wiedział wszystko ze źródła. Teraz jednak czuł się wykluczony przez swojego brata i miał wrażenie, że inni wiedzą więcej niż on sam. Dlatego uważniej przysłuchiwał się rozmowie.
— Widziałeś minę Reiki? — zapytał ze śmiechem jeden z chłopców. — Nigdy nie widziałem, żeby była tak wkurzona.
— Do teraz nawet nie kojarzyłem imienia tej dziewczyny, z którą umawia się Ran.
— Chodzimy z nią do jednej klasy, a ledwo ją zauważam.
Rindō przewrócił oczami. Ran z pewnością znowu znalazł kogoś na zbycie czasu. Więcej go nie interesowało. Otworzył swoją szafkę i zmarszczył brwi.
— Nie ma parasolki — powiedział do siebie. Zacisnął dłonie w pięści, czując kolejną falę irytacji. Ten dzień zaczynał stawiać się nieśmiesznym żartem. Przez myśl mu przeszło, że połamie nogi osobie, która odważyła zabrać mu parasolkę w taką pogodę.
— Wyglądasz, jakbyś miał kogoś zabić — skomentował Ran, który właśnie przyszedł. Torbę miał zawieszoną przez ramię i rozbawiony uśmiech na twarzy. Och, jak miło, że przynajmniej on miał dobry dzień.
— Nie ma parasolki — powtórzył. — I owszem, mam ochotę kogoś zabić. Jakiegoś zjeba, który mi ją zabrał.
— Och... Kto mógł dopuścić się tak haniebnego czynu. — Ran zażartował, ale kiedy, młodszy brat posłał mu zirytowane spojrzenie, wzdrygnął się. Oczywiście wiedział, że Rindō będzie zły, kiedy dowie się, że nie ma jego parasolki. Nie spodziewał się tylko, że aż tak. — Pomogę ci się zemścić na tej osobie.
Kupię ci później jakąś porządną — dodał w myślach. Nie było opcji, żeby się przyznał, że to on był tą osobą. Nie lubił, kiedy Rindō miewał mu coś za źle. I kiedy poirytowanie młodszego brata pojawiało się z jego powodu.
— Z kim się teraz umawiasz? — Rindō zmienił temat, chcąc skierować myśli na czymś innym. A ten temat wydawał mu się odpowiedni.
— Z nikim. — Ran zmarszczył brwi, na pytanie brata. Nigdy nie pytał o takie rzeczy, ponieważ normalnie Ran mówił mu o wszystkim jako pierwszemu. A obecnie z nikim nie rozmasował, z czego Rindō powinien zdawać sobie sprawę. — A czemu?
— Słyszałem jakieś plotki. Nieważne.
— Ach... Szybko się rozniosły.
— Czyli coś jest na rzeczy? — dopytał Rindō. Zaczął się powoli w tym wszystkim gubić, a to tylko potęgowało jego zły humor.
— Nie. Nic a nic. Tylko potrzebowałem czegoś od jednej dziewczyny, a ludzie sobie domówili jakieś rzeczy. Nie wierz im Rindō. Nieważne co, oni kłamią.
Ran chciał już na starcie dać młodszemu bratu znać, że z nikim nie romansuje, a już zwłaszcza z [_]. Dziewczyna miała rację, że mogło mocno wyjść to na ich niekorzyść. Bo w końcu kochała Rindō. Nie Rana. To z Rindō chciała chodzić, więc plotki o tym, że spotyka się z Ranem, były całkowicie nieakceptowalne.
— Zachowujesz się ostatnio co najmniej dziwnie.
— Tak? Nie zauważyłem. W każdym razie mam do załatwienia jeszcze kilka spraw, więc spadam.
— Chwila... Że co?
Serce [_] przyspieszyło, a policzki pokrył soczysty rumieniec. Ran wspominał, że pozna dzisiaj Rindō, ale nie spodziewała się, że w taki sposób. Już samym spotkaniem go się stresowała. Powiedzeniem głupim „cześć”. A zaproponowanie mu swojej parasolki i nawiązanie dłuższej rozmowy? Przecież jej serce nie wytrzyma tego wszystkiego!
— Tak jak mówię — Ran zaczął znowu tłumaczyć, tracąc już cierpliwość do nastolatki — podejdziesz, zagadasz, dasz mu parasolkę, a na końcu uśmiechniesz się najładniej, jak potrafisz. Czego nie rozumiesz?
— No bo... A co jeśli, mnie odtrącić już na starcie? — zapytała.
— To od razu przejdź do oddania parasolki. Może weźmie cię za anioła, który pojawił się specjalnie dla niego. Albo idiotkę, która chce mu się przypodobać... To drugie to akurat prawda. Bez urazy.
[_] po rozmowie z Ranem, co chwilę wracała do tego momentu i wszystko analizowała. Chciała tego. Poznać Rindō, zbliżyć się do niego, w przyszłości zostać parą... Jeszcze wczoraj była, pewna, że były to rzeczy nieosiągalne i że już zawsze Haitani Rindō będzie chłopakiem, którego obserwuje z daleka. Marzeniem nie do spełnienia. Więc, kiedy przyszło, że realnie mogła spełnić te marzenia, (wciąż istniała możliwość, że okażą się całkowitą porażką), stresowała się niewyobrażalnie. Ostatnio stres był obecny w jej życiu non stop i szczerze tęskniła za jego brakiem.
Ukrywanie się w tym momencie za jedną ścian, było częścią planu Rana. Musiała grzecznie poczekać. Teraz obserwowała, jak rozmawia ze swoim bratem, który wyglądał... Na osobę z naprawdę paskudnym humorem. Nawet Ran wyglądał, jakby był przytłoczony aurą, która emanowała od Rindō. A jeśli nawet starszy Haitani tak to odczuwał, to [_] miała pewność, że zejdzie z tego świata.
Po kilku minutach Ran stał już przy niej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
— I? Jesteś pewny, że to wypali? Na sto procent, tak?
Starszy Haitani wzruszył ramionami.
— Nie spodziewałem się, że będzie aż tak zły o tę parasolkę.
— Och...
— Ale to dobrze, wyluzuj. Będzie jeszcze bardziej wdzięczny za to, że oddasz mu swoją. Idź już.
Ran wypchnął dziewczynę z ukrycia. Sam został za ścianą. Jakby mógł sobie odmówić takiego przedstawienia. Z jakiegoś powodu, chciał, żeby wszystko poszło dobrze. Coraz bardziej zaczęła podobać mu się zabawa w swatkę. A może po prostu towarzystwo [_] i to jak uroczo starała się o serce jego młodszego brata.
Nastolatka wyglądała na całkowicie zdenerwowaną, kiedy podchodziła do swojej szafki. Dzięki temu, że znajdowała się tuż przy tych od braci Haitani, mogła bez większych podejrzeń podejść do Rindō. [_] przyjrzała mu się dokładniej. Zazwyczaj robiła to z bezpiecznej odległości, ale z tak bliska wyglądał jeszcze piękniej. Nastolatka od razu dostrzegła, że był niezadowolony i towarzyszyło mu niezdecydowanie. I ta druga rzecz, sprawiała, że w oczach [_] wyglądał odrobinę uroczo.
Umysł dziewczyny całkowicie przestał skupiać się na życiu realnym.
— Masz jakiś problem?
Oprzytomniała dopiero wtedy, kiedy Rindō pstryknął palcami tuż przy jej uchu. Stracił już cierpliwość, żeby próbować się z nią skontaktować za pomocą wyłącznie słów. W ogóle na nie nie reagowała. Kiedy zobaczył, jak zaskoczona szybko mruga, aż w końcu jej wzrok wylądował na nim, uniósł jedną brew do góry.
— Pytam się, czy masz jakiś problem — powtórzył. — Od dwóch minut patrzysz na mnie jak w obrazek.
[_] zarumieniła się, że zawstydzenia i odwróciła szybko zmieszana wzrok. Nawet porządnie nie zaczęła wcielać plan Rana w życie, a już go popsuła. Rindō już pewnie zdążył ją wziąć za świruskę.
— Prz-Przepraszam... Tylko... Zapatrzyłam się.
Rindō nie odpowiedział. Właściwie to ją zignorował. [_] spojrzała na ścianę, za którą ukrywał się Ran, szukając u niego jakiejś pomocy. Niestety ten tylko próbował powstrzymać śmiech, a kiedy się uspokoił, pokazał dłonią, żeby się nie poddawała.
— Paskudna pogoda, prawda? — zagadała i pochwaliła samą siebie, że głos jej nie zadrżał.
— Mhm...
— Uhm... Nie wracasz do domu? Za-zauważyłam, że już dość długo tu stoisz...
Młodszy Haitani ponownie odwrócił się w stronę dziewczyny. Spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem, a wtedy przyszło [_] na myśl, że to dobra okazja, żeby się uśmiechnąć. Tak też zrobiła. Rindō odwrócił wzrok.
— Nie mam parasolki — odpowiedział.
— Mogę... Mogę dać ci swoją — zaproponowała. Wyjęła ją szybko ze swojej szafki, ale przez chwilę się powstrzymała. Jej parasolką była tragiczna. Normalnie, już dawno powinna ją wyrzucić do śmieci i kupić jakąś lepszą. Czy to był dobry pomysł, by dać ją Rindō?
— Huh?
— Wyglądasz na takiego, co jej bardziej potrzebuje. — Ponownie się uśmiechnęła i mimo obaw, wystawiła przed nim parasolkę.
— A co będzie z tobą? — zapytał. Nie do końca go to interesowało, ale nie chciał mieć na sumieniu dziewczyny, jeśli okaże się, że się przeziębi. Poza tym czuł się dziwnie, że jakaś randomowa nastolatka martwi się o niego i ofiaruje pomoc. Było to na swój sposób urocze.
— Rodzice mnie odbiorą — skłamała.
— Skoro tak...
Rindō przyjął od dziewczyny parasolkę i jeszcze raz podziękował. W brzuchu dziewczyny zaczęły przyjemnie tańczyć motylki, kiedy Rindō przy odbieraniu, dotknął łagodnie jej dłoń. Jego twarz wydała się również spokojniejsza, a w oczach błyszczała wdzięczność.
Ale możliwe, że [_] tylko sobie to wyobraziła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro