Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sześć

Siedziałam na brzegu łóżka i czekałam, aż Leon skończy się kąpać. Zachęcał, abym dołączyła do niego, jednak zrezygnowałam. Nie miałam już ochoty na żadne mizianie.

Po dziesięciu minutach wyszedł z łazienki, otoczony ręcznikiem w pasie i z mokrymi włosami.

- Co jest między tobą a Matteo? - spytałam bez owijania w bawełnę. Zatrzymał się w pół kroku i popatrzył na mnie dziwnie.

- O co ci chodzi?

- Zachowujecie się dziwnie... - podniosłam się z łóżka i skrzyżowałam ręce na piersi. - I jeszcze jego teks...

- Rozmawiałaś z nim? - spytał ostro. Zamrugałam szybko oczami, zdziwiona jego tonem.

- Uhm, cóż tak. Na balkonie. - wzruszyłam ramionami. Leon przetarł twarz dłonią i zaśmiał się bez humoru.

- A to dupek... co ci na opowiadał? - ściągnął ręcznik i ubrał na siebie bokserki.

- Powiedział, że jest pod wrażeniem. - odpowiedziałam, zerkając na chłopaka. Zacisnął szczękę i widać było, że się powstrzymuje od wyjścia i przyłożenia Matteo. Tylko czemu? Jedynie z nim rozmawiałam, nie patrząc na to, jakie teksty rzucał w moim kierunku. Na samą myśl się zarumieniłam.

- Niby czego?

Zastanowiłam się chwilę. Czy mówić mu o wszystkim? Nie chcę, aby wdał się w jakąkolwiek kłótnię ze swoją rodziną.

- Że... że w końcu się żenisz. - skłamałam szybko. Posłałam mu słodki uśmiech, co go przekonało.

- Ah... cóż, następnym razem go ignoruj. - powiedział, chyba trochę uspokojony i położył się do łóżka.

- Dlaczego? Chcę mieć dobry kontakt z two...

- Ale ja nie chcę, abyś miała z nim kontakt, okej? - podniósł głos. Spojrzałam na niego zdziwiona. - Gdybym to ja tu rządził, to on by nawet nie wiedział, że biorę ślub. Nie zaprosiłbym tego idiotę.

- Słucham? Przepraszam, to ja decyduje, z kim będę rozmawiać, a z kim nie. - prychnęłam. - Poza tym to jest twój brat, Leonardo. Nie powinieneś być chamski wobec niego. - stanęłam przed łóżkiem. - Nie wiem, co pomiędzy wami jest, ale skończcie to.

- To nie twoja sprawa, co jest pomiędzy mną a Matteo. - warknął w moją stronę i zgasił lampkę. Otworzyłam szeroko oczy, bo jeszcze nie widziałam, aby Leon zachowywał się tak. - Nie wtrącaj się.

- Super! Najlepiej, żebym się nie wtrącała. A może coś przede mną ukrywasz, huh?

- O Boże, daj mi już cholerny święty spokój!

- Spokój? Okej, chcesz, to masz. - uśmiechnęłam się sztucznie i położyłam się jak najbliżej krawędzi łóżka, a jak najdalej od niego. Zgasiłam światło i przymknęłam oczy, próbując zasnąć.

Następnego ranka obudziłam się o dziewiątej. Leona przy mnie nie było, co mnie trochę zdziwiło. Wstałam z łóżka i ubrałam się oraz ogarnęłam bałagan na głowie. Gotowa zeszłam do kuchni, w której siedziała Giorgia, William oraz Matteo.

- Dzień dobry. - powiedziałam nieśmiało. Matteo od razu popatrzył na mnie i się uśmiechnął.

- Luna è venuta. - brunet mruknął do swoich rodziców. Ci od razu odwrócili się i spojrzeli na mnie.

- Luna, nie usłyszałem, że wchodzisz. - William uśmiechnął się do mnie i wskazał ręką na stół. - Siadaj, zaraz będziesz miała śniadanie.

Kiwnęłam głową i zajęłam miejsce przy stole. Czułam się zawstydzona, szczególnie że Leona nie było przy mnie.

William powiedział coś po włosku do swojej ukochanej, a ta przytaknęła i pocałowała go w usta. Uśmiechnęłam się, rozczulona tym widokiem.

- Dobrze się spało? - zwróciłam wzrok na Mattea, który przeżuwał bułkę.

- Tak, dziękuję. - uśmiechnęłam się słabo. - A ty?

- Lepiej niż kiedykolwiek. - uniósł kącik ust i odkaszlnął. - Ale z tego, co słyszałem, to raczej nie spędziłaś jej miło z Leonardem.

- Słucham? - zmarszczyłam brwi. - Czy ty nas podsłuchujesz? - prychnęłam oburzona jego zachowaniem. - Nie wtrącaj się, poza tym.

- Słychać było waszą kłótnie na cały dom, tesoro mio. - puścił mi oczko. Poczułam się głupio. Wszyscy musieli słyszeć też, o czym się kłócimy.

Podrapałam się w tył głowy, czując się niezręcznie.

- Buon appetito! - przede mną pojawił się talerz wypełniony rogalikami, pączkami oraz słodkimi bułeczkami.

- Uhm... grazie. - posłałam kobiecie uśmiech i z powrotem spojrzałam na swój talerz. - Ja mam to wszystko zjeść?

- Może nie wszystko... ale większość. Mama lubi tuczyć. - zaśmiał się brązowooki, podkradając mi jeden rogalik. - dzięki.

- Chyba nie dam rady nawet połowy z tego w siebie wcisnąć. - mruknęłam. - Jeszcze zgrubnę i nie będę mogła się ruszać!

Matteo spojrzał na mnie rozbawiony.

- Jeśli chcesz, to możesz ze mną wybrać się na spacer. Przynajmniej poćwiczysz, jeśli nie chcesz przytyć. - przy ostatnim słowie uniósł ręce i zrobił w powietrzu cudzysłów. Przewróciłam oczami i wzięłam się za jedzenie tego stosu słodkości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro