Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

siedemnaście

Uczucie, które przejęło nade mną kontrolę, było cholernie dobre i uzależniające. Lecz niewłaściwe.
Jakoś nie pałałam do Matteo sympatią od samego początku, ale coś w nim było takiego, co mnie przyciągało. Nie dość, że był przystojny, to jeszcze świetnie całował. Przeklęte geny Balsano.

Odepchnęłam chłopaka z całych sił. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem i zacisnęłam usta w linie.

- Nie próbuj się do mnie zbliżać. - wycedziłam.

- Luna... - westchnął.

- Jaką ty masz w ogóle czelność! Nie zrozumiałeś, co mówiłam do ciebie wcześniej? Jestem narzeczoną twojego brata. Dlaczego mu to wciąż robisz? - pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Wciąż? - uniósł brwi. - Jakoś nie przypominam sobie, abym...

- Już nie kręć, dobrze? - przerwałam mu. - Leon wszystko mi powiedział. Mówił mi o twoich wybrykach z jego dziewczynami.

- Co? - jego twarz wykrzywiła się w grymasie. - Widzę, że mój braciszek nadal uwielbia zmyślać różne historie. Cokolwiek ci on opowiedział o mnie, było kłamstwem.

Nie chciałam go słuchać dłużej. Nie odzywając się, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z winiarni.

- Luna! - Matteo krzyknął za mną, co sprawiło, że przyśpieszyłam kroku. Wbiegłam po schodach i wpadłam do pokoju. Leon już tam był. Siedział na łóżku a na biurku leżały jakieś owoce i słodkości. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, oddychając ciężko. Musiałam pozbyć się smaku ust czekoladowookiego jak najszybciej z moich warg.

- A gdzie masz wino? - Leon wstał z miejsca i podszedł do mnie. Popatrzyłam na niego i posłałam mu słaby uśmiech.

- Nie... nie wzięłam. - odparłam, kierując się szybko do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam dłonie o umywalkę. Dlaczego ja na to pozwoliłam? Widząc go, powinnam stamtąd od razu uciec.

- Luna? Wszystko w porządku? - głos Leona przebił się przez drewnianą powłokę.

- Tak, po prostu źle się poczułam. - odparłam. Dotknęłam opuszkami palców dolną wargę. Przepłukałam wodą usta i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Pod żadnym pozorem nie mogłam pokazywać, że coś się stało w winiarni. Czy on naprawdę musiał zniszczyć ten dzień?

Otworzyłam drzwi i wróciłam do Leona. Mój narzeczony siedział na łóżku i przeglądał telefon. Kiedy zauważył mnie, poderwał się z miejsca i od razu podszedł, aby mnie przytulić.

- Już lepiej? - spytał. - Boli cię coś? Może jakieś lekarstwa ci przynieść.

- Nie, dziękuję kochanie. - uśmiechnęłam się do niego. - Wystarczy, że się położę. Przepraszam, że niszczę nam wieczór...

- Skarbie, nie żartuj. - zaśmiał się. - Po ślubie będziemy mieć jeszcze więcej czasu. - pocałował mnie w czoło.

Przez resztę wieczoru nie mogłam przestać myśleć o tym, co zaszło w winnicy. Próbowałam zasnąć, ale kiedy byłam blisko snu, przed moimi oczami stawał Matteo. W mojej głowie rozprzestrzeniał się on jak jakaś cholerna choroba, której nie mogłam się pozbyć.

• • •

Następnego ranka obudziłam się sama w łóżku. Byłam lekko zdziwiona, bo Leon nie mówił mi, że gdzieś tego dnia się wybiera. Po szybkim ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania wraz z Aurorą, Harry'm oraz Gretą, ruszyłam przejść się trochę po posesji należącej do rodziny Balsano. Słońce od rana prażyło niemiłosiernie i żałowałam, że nie zabrałam żadnych okularów przeciwsłonecznych. Doszłam do miejsca uprawy winorośli i rozglądnęłam się. Widok był naprawdę niesamowity. Uśmiechnęłam się lekko i podparłam ręce o biodra. Mogłabym tutaj mieszkać bez dwóch zdań.

- Luna. - wzdrygnęłam się, kiedy poczułam chłodną dłoń na moim nagim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i momentalnie cofnęłam się o parę kroków, kiedy zobaczyłam za sobą Matteo.

I cholera jasna. On był bez koszulki.
Pewnie pomagał rodzicom, ponieważ jego dłonie oraz spodnie były ubrudzone.

- Mówiłam, abyś się do mnie nie zbliżał. - powiedziałam, próbując zachować spokój i nie patrzeć się na jego wyrzeźbiony brzuch.

- Chcę cię przeprosić za wczoraj. - zaczął. - Wypiłem tak trochę za dużo.

- Trochę? - uniosłam brew. - Ty w ogóle wiesz, co wczoraj zrobiłeś? Powinieneś się wstydzić.

- Za co? Że wypiłem butelkę wina? - przybrał tę samą minę co ja.

- Nie! Za to, że mnie... pocałowałeś. - przyciszyłam głos na końcu, nie chcąc, aby ktokolwiek usłyszał naszą rozmowę.

- Ach, ale ja nie żałuję. - odparł, co sprawiło, że niemal się zapowietrzyłam.

- To za co ty mnie przepraszasz, idioto?- wysyczałam.

- Posłuchaj mnie. - zbliżył się o krok. - Nie żałuję tego, co zrobiłem i nigdy nie będę. Wybacz, że nie jestem w stanie opanować moich uczuć. Nigdy czegoś takiego nie doznałem i dla mnie też to jest dziwne. Ale podobasz mi się, rozumiesz? I wiem, że ja tobie też.

Parsknęłam śmiechem, słysząc to, co do mnie mówi. On tak na poważnie?

- Ja nic do ciebie nie czuję. - uniosłam głowę, czując się pewnie. - Znam cię krótki czas i jedyne co myślę o tobie to to, że jesteś bezczelnym podrywaczem.

- Luna bądź ze sobą szczera. - uśmiechnął się kpiąco. - Nie powiesz mi, że nie podobał ci się nasz pocałunek czy wspólny taniec w klubie. Widziałem to w twoich oczach.

- Mówi to osoba, która nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości. - parsknęłam. - Zostaw mnie, Matteo. - po tych słowach wyminęłam go i skierowałam się w stronę domu.

- Poczekaj. - złapał mnie za dłoń. - Przekonajmy się. Pójdziesz gdzieś ze mną i jeśli to nie wyjdzie, dam ci spokój.

- Zwariowałeś? Nigdy tego nie zrobię!

- Bo boisz się, że wyjdzie na jaw, że tak naprawdę ci się podobam. - uśmiechnął się głupawo.

- To nieprawda. - burknęłam.

- Więc zgódź się.

Zacisnęłam wargi w linie. On mnie testował. Przeklęty Matteo. Jednak jeśli z nim pójdę i jakoś to przetrwam, to da mi spokój, czego najbardziej na świecie pragnę.

- Niech ci będzie.

Brunet puścił moją dłoń i uśmiechnął się szeroko.

- Za godzinę przed wejściem. - puścił mi oczko i wyminął mnie.

Stałam jeszcze chwilę w miejscu, uświadamiając sobie, na co ja się zgodziłam. Zakryłam twarz dłońmi i jęknęłam cicho. Jeśli Leon się dowie, to mnie zabije.

• • •
Nie jestem zadowolona z tego rodziału. Szczerze, początek strasznie się dłużył, bo nie miałam za bardzo weny, aby go dokończyć, dlategp jest krótki i nijaki, ALE mam pomysł na kolejny ohohoho.

Edit: od pieprzonej godziny próbowałam udostępnić ten rozdział i jestem mega wkurzona 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro