Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dwadzieścia cztery

- On tu idzie, chowaj się! - rzucił pośpiesznie i niespodziewanie pchnął mnie do tyłu. Pisnęłam zaskoczona, upadając na ziemię. Jęknęłam cicho z bólu, ale nie odezwałam się. Szybko jednak sięgnęłam po bluzkę, która leżała na ziemi i przycisnęłam do piersi. Skryłam się tak, aby Leon nie zauważył, że chowam się za beczkami. Parę sekund później drzwi otworzyły się z hukiem. Zakryłam dłonią usta, nie chcąc, żeby żaden niepożądany dźwięk nie wydostał się z moich ust.

- Matteo? - w głosie Leonarda można było wyczuć zaskoczenie. - Co ty tu robisz?

- Pracuję. - powiedział szybko. - Wiesz, cały dzień pomagam rodzicom i Sofii.

- Aha... - starszy z braci Balsano mruknął pod nosem. - Nie widziałeś gdzieś Lunę? Alice mówiła, że jest w pokoju, ale nie zastałem jej tam.

- Nie. - Matteo potrząsnął głową. - Cały dzień jestem zajęty. Może poszła się przejść?

- Cholera, chciałem ją przeprosić. - westchnął. - No nic, dzięki.

Usłyszałam dźwięk kroków i już miałam wstać, gdy Leon po raz kolejny się odezwał.

- Dlaczego ty w ogóle jesteś bez koszulki?

- Jest gorąco, dlatego ściągnąłem. - Matteo zaśmiał się niezręcznie.

- Ale tutaj jest z czternaście stopni. - Leonardo brzmiał na nieprzekonanego.

- Nie czepiaj się, okej? Idź lepiej szukać Luny.

Leon zamruczał coś pod nosem i wyszedł z budynku, zatrzaskując za sobą drzwi.

Odczekałam jeszcze chwilę i podniosłam się z ziemi. Otrzepałam się z kurzu oraz brudu i posłałam chłopakowi złe spojrzenie.

- Po pierwsze, ała. - burknęłam, ubierając na siebie bluzkę. Matteo parsknął śmiechem, przyciągając mnie do siebie i obejmując w pasie.

- Przepraszam śliczna, ale spanikowałem. Gdyby nie ja, to by nas nakrył.

- Niech ci będzie. - westchnęłam. - I ubierz się, bo rzeczywiście tu zimno.

- Chwilę temu jeszcze było gorąco. - zamruczał, na co trzepnęłam go w ramię. - No co? Miałem powiedzieć Leonowi, że to jego narzeczona ściągnęła mi koszulkę, kiedy się obściskiwałem z nią dopiero co?

- Przestań. - zmarszczyłam brwi. - Co byśmy zrobili, gdyby naprawdę nas nakrył?

- Nie myśl o tym. - pochylił się i cmoknął mnie w czoło. - A teraz leć, bo zaraz tu wróci.

Kiwnęłam głową i szybko opuściłam winnicę, upewniając się wcześniej, że nikogo nie ma w pobliżu.

Pokonałam niewielką odległość między drzwiami a schodami i szybko wspięłam się po nich.

- Luna! - odwróciłam się i wymusiłam uśmiech. - Chcę z tobą porozmawiać.

- Wydaję mi się, że wczoraj powiedziałeś wszystko, co chciałeś. -_ stwierdziłam i weszłam do pokoju. Leon ruszył za mną i zamknął drzwi, aby pewnie znów nikt nie słyszał, jak się kłócimy.

- Nie to miałem na myśli. - jęknął. - Zrozum mnie, cały dzień spędziłaś z Matteo, a mówiłem ci, że to chodzący problem.

Nie jest żadnym problemem, idioto.

- Nie powinieneś tak mówić o nim. Jak na razie to on pomaga mi w przygotowaniach do mojego i twojego ślubu. - skrzyżowałam ręce na piersi. - Bo ty ciągle gdzieś znikasz.

- Mówiłem ci, że mam ważne sprawy do załatwienia. Wkrótce się dowiesz. - podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. - I będziesz zachwycona.

× × ×

- Bierz ją! Wyglądasz w niej cudnie! - krzyknęłam zachwycona.

- Mogłabym ubrać ją na wasz ślub, nie? - Alice odwróciła się tyłem do mnie i przeglądnęła się w lustrze.

Kiwnęłam twierdząco głową i spojrzałam na ekran telefonu. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc kolejną wiadomość od Matteo. Wystukałam odpowiedź i ją wysłałam, zanim zablokowałam telefon i schowałam do kieszeni.

- Napisz mu, aby dał ci spokój, bo jesteś tu ze mną. - Włoszka usiadła obok mnie.

- Co? Komu?

- No Leonowi. Uśmiechasz się do tego telefonu jak zakochana nastolatka i uznałam, że to z nim piszesz. Chyba że był to ktoś inny. - trąciła mnie ramieniem i puściła oczko.

- Uh to był Leon. - skłamałam. - Dobra, może pójdziemy coś zjeść? Jestem cholernie głodna.

- Jasne, tylko pójdę zapłacić za te rzeczy.

Alice wzięła ubrania do ręki i ruszyła do kasy. Wstałam z fotela i wyszłam przed sklep, aby tam zaczekać na kobietę. Parę minut później Ally wyszła z budynku z torbami w rękach. Złapała mnie pod rękę i zaciągnęła do restauracji, która według niej była najlepszą we Florencji.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój młodszy braciszek się żeni! - pisnęła. - Jestem taka szczęśliwa, że w końcu sobie kogoś znalazł.

- Dlaczego? - spojrzałam na nią.

- Cóż, wszyscy moi bracia nie są stali w uczuciach. Każdą dziewczynę szybko spływali. Nawet Harry! - przewróciła oczami. - Ale ty... widać, że jest w tobie bardzo zakochany. - uśmiechnęła się.

Odwzajemniłam gest i odwróciłam wzrok. Ciekawe czy byłaby wciąż taka szczęśliwa, gdyby się dowiedziała, że kręcę z oboma braćmi. Boże, przecież to, co robiłam, było chore. Co będzie dalej, jeśli wezmę ślub z Leonem? Dalej będę się spotykać po kryjomu z Matteo? A co jeśli bym z tego wszystkiego zrezygnowała?

Nie.
Nie mogę tak myśleć. To byłoby straszne, gdybym przyjechała tu wziąć ślub, a wyjechałabym z bratem narzeczonego.

- Hej, ziemia do Luny! - ocknęłam się i popatrzyłam na Alice. - Telefon ci dzwoni.

- Ach. - szybko wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i jęknęłam niezadowolona, kiedy zobaczyłam, kto do mnie dzwoni. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. - Witaj, mamo.

Ally uniosła brew, zapewne przez moją reakcję na telefon od matki. Niestety, nie miałam takich relacji z moimi rodzicami jak oni. Monica i Michael Valente byli od zawsze wymagający i surowi względem mnie. Nigdy nie tolerowali moich wyborów, chcieli, abym robiła to, co oni chcą. Wciąż wypominają to, że zaczęłam pracę w szkole baletowej, zamiast pracować w firmie ojca.

- Jasne, oczywiście. - uśmiechnęłam się słabo i przewróciłam oczami. - Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na blat.

- Co się stało? - spytała Alice. - Nie przyjadą na ślub?

- Wręcz przeciwnie. Przyjadą o parę dni wczesniej. - jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi. - Będą tu jutro.

× × ×

Myślicie, że rodzice Luny polubią Matteo oraz czy dogadują się z Leonem?

Btw. ostatnio często dodaję rozdziały i pytam z ciekawości - wolelibyście, aby rozdziały były krótkie, ale pojawiały się często czy dłuższe, lecz z większą przerwą?

+ Nie pytajcie się ciągle, kiedy następny rozdział, bo nie jestem w stanie powiedzieć, zależy to od weny, a ten tekst zaczyna powoli denerwować.

Buźka x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro