🥀~Rozdział 27~🥀
🥀~Prawda~🥀
Perspektywa Adamo
Mówienie prawdy nie zawsze przychodzi nam tak łatwo, jakbyśmy to chcieli. Niekiedy musimy zmagać się sami ze sobą, szczególnie, gdy dotyczy to część naszej historii, albo zrobiliśmy coś złego, co może się nie spodobać drugiej osobie. Czasami okrutna prawda, jest lepsza niż piękne kłamstwo. Niekiedy, gdy człowiek zaczyna oszukiwać wszystko się zmienia. Szczególnie w relacji, wtedy nikt nie ma pewności, co tak naprawdę było kłamstwem, a co prawdą. W końcu nie mówiliśmy do jakiego stopnia będziemy to robić. Jednak to co zdarzyło się w przeszłości, albo dotyczy teraźniejszości jest najtrudniejsze. Niekiedy nie jest nam łatwo powiedzieć to czego się boimy i nie mówimy prawdy. Jednak to zjawisko ma to do siebie, że nie ważne, czy teraz skłamiemy, ona zawsze wyjdzie na powierzchnię, a potem możemy mieć kłopot. Kiedy ufamy mocno bliskim, trzeba po prostu powiedzieć to co nam ciąży, jeśli to prawdziwa relacją, nie skończy się na tym, a jeśli prawdziwa to nie było sensu, ja dalej ciągnąć...
Kiedy udało mi się wziąć Sonię do samochodu, widziałem, że nie była za bardzo zadowolona, ale posłuchała tej starszej kobiety. Pierwszy raz czułem się dziwnie we własnym samochodzie. Może dlatego, że atmosfera była dość ciężka I można było ją kroić nożem. W końcu na to zasłużyłem, sądziłem, że uda mi się bez mówienia czegoś o sobie, jednak się nie dało w tej sytuacji. Niby to jeszcze dziecko, ale dużo rozumiała. Gdy zaparkowałem samochód na podjeździe od razu przeszli do domu, a potem salonu. Usiadłem na przeciwko niej i chwilę obserwowałem. Dziewczynka nie patrzyła na mnie tylko patrzyła uparcie w dół. Przełknąłem ślinę, po czym zacząłem mówić.
— Przepraszam za to wszystko, nie powinienem cię tak traktować, ale coś zdarzyło się w mojej przeszłości, że tak zareagowałem. Widzisz, kiedyś miałem rodzinę, piękna żonę, a później z naszej miłości urodziło się dziecko. Pierwszy raz od lat byłem taki szczęśliwy. Zrobiłbym dla nich wszystko, byli w moim sercu i już zawsze w nim zostaną. Nawet jeśli zamknąłem je bardzo dawno temu. Jednak moje szczęście nie trwało zbytnio długo, gdy tylko posmakowałem rodzinnej miłości, los postanowił mi ich odebrać, stałem się zimny i taki jakim jestem teraz. Gdy zrobiłam śniadanie, przypomniało mi się o nich. Moja żona zawsze mi robiła jajecznice, dlatego tak zareagowałem. Nie powinienem, ale bardzo tęsknię za nimi. Chciałbym być na ich miejscu, żeby to oni żyli, a nie ja — wyszeptałem, a wtedy poczułem, jak mała rękę kładzie się na moim ramieniu. Skupiłem wzrok na niej, a ona się uśmiechnęła.
— W porządku, rozumiem Pana. Wiem, jak to jest stracić najbliższych.
Wtedy zrozumiałem ile mnie z nią łączyło i to nie był zbytnio dobry znak...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro